Gra o Tron: Gra Planszowa 2 ed (Christian T. Petersen)

[farmer]

Tak, to jest PoD, a tam dużo elementów nie uświadczysz.

Statki możesz werbować jedynie do portu lub na obszar morski otaczający port.

Ta odpowiedź na moje pytanie wydaję się bardziej przekonująca

Czekam z w szczególności na wypowiedz FARMERA

Kurczę, nie wiem, dlaczego akurat na mnie - ale zdecydowanie podtrzymuję to, co mówili koledzy.
Statki można rekrutować na każdym polu morskim przyległym do danego obszaru lądowego z zamkiem/ twierdzą. Fabularnie, statki są budowane w jakiejś stoczni gdzieś na terenie danej prowincji i wodowane na morzu przyległym do tej prowincji.
Porty są jedynie dodatkowym miejscem, w którym możemy zwodować wybudowane okręty - mającym sens głównie w przypadku zajęcia mórz przez wrogów, lub dla pieniędzy (handel).
Reasumując, Stark faktycznie może rekrutować z Winterfell zarówno na akwenie wschodnim jak i zachodnim .

"Jeśli na obszarze lądowym połączonym z portem dochodzi do
mobilizacji nowych jednostek, gracz może werbować nowe jednostki
Statków bezpośrednio do samego portu lub na sąsiedni (do obszaru lądowego) obszar morski".
instrukcja strona 25

Decydujesz się rekrutować statki na obszarze lądowym (pamiętamy: źródłem budowy statków jest obszar lądowy = zamek/twierdza)
Możesz zdecydować, czy "wybudowane w zamku/twierdzy" statki zwodować w porcie, czy w przyległym do obszaru lądowego, gdzie zbudowałeś statki akwenie. Nie chodzi o morza przyległe do portu, a o morza przyległe do obszaru lądowego.


W przypadku Ariene Martell zwycięskie jednostki nie są wycofywane, jak po przegranej bitwie.
Żadna z nich nie zostaje rozbita (położona na boku), wieże nie zostają zniszczone.
De facto, zwycięzca po prostu nie może wejść na atakowany obszar - musi pozostać na obszarze, z którego wyruszył.

pozdr,
farm

[Coen]

Taka dyskusja była już na tym forum w "zasadach i wątpliwościach".
Jasno zostało stwierdzone, że można rekrutować na dowolne morze.
W instrukcji też to jest jasno przedstawione.

Cytat z instrukcji - przykład mobilizacji na stronie 9:
"W Riverrun gracz posiada już armię składającą się z trzech
jednostek Rycerzy, dlatego wykorzystuje jeden z punktów mobilizacji
dostarczanych przez tę Twierdzę, aby umieścić kolejny statek w Złotej
Cieśninie (która sąsiaduje z Riverrun). W ten sposób tworzy kolejną
armię składającą się z 2 jednostek Statków. Gracz nie może już
wykorzystać drugiego punktu mobilizacji dostarczanego przez Riverrun,
bowiem osiągnął już swój limit Zaopatrzenia."

Koniec tematu.

[Grotek]

Dobra zostałem przekonany na stronie 9 w instrukcji jest napisane

Jednostek Statków nie można umieszczać na obszarach morskich
zawierających jedną lub więcej wrogich jednostek Statków. Jeśli obszar
Zamku lub Twierdzy nie ma portu lub dostępu do odpowiedniego
sąsiedniego obszaru morskiego, nie można tam mobilizować jednostek
Statków.

thx

I jeszcze jedno również bardzo upierdliwe pytanie

czy jeżeli powiedzmy Tyrell atakuje Martella np: koniem i wieżą a Martell zagra kartę „Arianne Martell”. (czyli że T. mimo ew. zwycięstwa nie może zająć danego obszaru i musi się wycofać to czy w tym wypadku owo "wycofanie" traktujemy jako odwrót który skutkuje automatycznym usunięciem wieży T. jak to ma miejsce podczas każdej przegranej bitwy z udziałem wieży, czy w tym unikalnym przypadku wieża nie ginie a wycofuje się swobodnie na pole z którego przyszła??

[farmer]

W przypadku Ariene Martell zwycięskie jednostki nie są wycofywane, jak po przegranej bitwie.
Żadna z nich nie zostaje rozbita (położona na boku), wieże nie zostają zniszczone.
De facto, zwycięzca po prostu nie może wejść na atakowany obszar - musi pozostać na obszarze, z którego wyruszył.

Dla potrzeb gry, możesz uznać, że atakujący nigdy w ogóle nie ruszył się z pola atakującego - a więc nie musiał się na nie również wycofywać.

pozdr,
farm

[8janek8]

Znaczy, że z mobilizacją statków grałem na hr

[Grotek]

Znaczy, że z mobilizacją statków grałem na hr

czyli nie byłem jedyny:P

[Grotek]

Jednostki, które przeprowadzają odwrót, mogą wycofać
się tylko na pusty, sąsiedni obszar (tj. taki, na którym nie
znajdują się wriogie jednostki ani żeton Władzy innego
Rodu) lub na sąsiedni przyjazny obszar (tj. taki, na którym
znajdują się przyjazne jednostki i/lub żeton Władzy
własnego Rodu).

to chyba proste pytanie ale chciałem się upewnić:P rozumiem że wg tej definicji moge po przegranej bitwie wycofać się na obszar nie zajęty przez nikogo??

[farmer]

Tak .

[Grotek]

W czwartek mieliśmy rozgrywkę na 6 i o dziwo chyba pierwszy raz wygrał lanister z 5 zamkami z czego 3 zdobył w 10 rundzie

początkowy układ miedzy graczami to

- sojusz B. z piratami przeciw Starkowi
- pakt o nie agresji między Piratami a Lanisterami
- pakt o nie Agresji między Martelami a Tyrellami
- pakt o nie agresji między B. a Lanisterami

więc gen. żółty walczył z 3 zawodnikami Martellem Tyrellem, i Starkiem
- Stark miał najbardziej przej. bo walczył z B. i Piratami którym zabrakło tury do zdobycia Winterfell

Konkluzja jest taka że sojusz lub przynajmniej brak agresji w początkowej fazie między graczami środka pola (B. G. i L.) daje im możliwość potencjalnej wygranej

[Vincent]

Ale zbyt duża ufność w te pakty o nieagresji też mogą być zalążkiem porażki i to w tej grze jest fajne

[Grotek]

Ale zbyt duża ufność w te pakty o nieagresji też mogą być zalążkiem porażki i to w tej grze jest fajne

nie no jasne stety bądź nie mamy często gęsto pary graczy którzy współpracują ze sobą w prawie każdej rozgrywce bez względu na rody którymi grają przez co inni też muszą jakoś współpracować ale zawsze rozgrywka jest inna

[mig]

Ale zbyt duża ufność w te pakty o nieagresji też mogą być zalążkiem porażki i to w tej grze jest fajne

nie no jasne stety bądź nie mamy często gęsto pary graczy którzy współpracują ze sobą w prawie każdej rozgrywce bez względu na rody którymi grają przez co inni też muszą jakoś współpracować ale zawsze rozgrywka jest inna

To trochę współczuję... Stali sojusznicy w jakiejś grze to koszmar i coś czego chyba najbardziej nie lubię. A jak jeszcze to permanentny sojusz w kazdej grze w którą grają (a tacy też sie trafiali), to ja zwykle grania z nimi unikam...

[KubaP]

Ale zbyt duża ufność w te pakty o nieagresji też mogą być zalążkiem porażki i to w tej grze jest fajne

nie no jasne stety bądź nie mamy często gęsto pary graczy którzy współpracują ze sobą w prawie każdej rozgrywce bez względu na rody którymi grają przez co inni też muszą jakoś współpracować ale zawsze rozgrywka jest inna

To trochę współczuję... Stali sojusznicy w jakiejś grze to koszmar i coś czego chyba najbardziej nie lubię. A jak jeszcze to permanentny sojusz w kazdej grze w którą grają (a tacy też sie trafiali), to ja zwykle grania z nimi unikam...

+1

U nas często jest na odwrót - np. małżeństwo, które w KAŻDEJ grze rywalizuje

[Epyon]

+1

U nas często jest na odwrót - np. małżeństwo, które w KAŻDEJ grze rywalizuje

Dlatego nigdy nie siadam do GoTa z dziewczyną.

[mig]

Każdy z tych wariantów jest wkurzający, ale z dwojga złego wolę już permanentną rywalizację (no, chyba, że to ja celem jestem;) niż współpracę...

[schizofretka]

Z tą współpracą to trochę zależy. Każdy powinien grać pod swoje zwycięstwo. Ale jeśli jeden gracz jest znany ze słowności, a drugi ze zdrad, to czy dziwne będzie z kim będziemy zawiązywać sojusz? Jeśli patrzyć na ciąg rozgrywek jak na jedną, nieustającą grę, to strategia powstrzymywania się od wbijania noża w plecy o ile nie przynosi nam to zwycięstwa jest dobra.

jeśli natomiast ktoś gra przyjaźnie, bo nie lubi negatywnej interakcji, w szczególności wobec drugiej połowy, to nie powinien siadać do GoTa.

[Grotek]

Właśnie zależy jak dwóch czy trzech graczy współpracuje ze sobą do 7-8 tury w celu zajęcia lepszej pozycji na końcówkę gdzie każdy juz gra sobie to co w tym złego W ksiązce Laniesterowie wzięli sobie do spółki Tyrellow nie dla tego że ich kochali ale bo ich potrzebowali do utrzymania Tronu

Moim zdaniem wygrać w tej grze od początku grając samemu jest bardzo ciężko jak ty się z kimś nie dogadasz to ktoś inny dogada się z kimś przeciw tobie ale przecież każdy wie że w tej grze może być tylko jeden zwycięzca. Najgorzej to za szybko sie rozrosnąć na mapie bo wtedy nikt ci nie przepuści;/

[Vincent]

Właśnie zależy jak dwóch czy trzech graczy współpracuje ze sobą do 7-8 tury w celu zajęcia lepszej pozycji na końcówkę gdzie każdy juz gra sobie to co w tym złego W ksiązce Laniesterowie wzięli sobie do spółki Tyrellow nie dla tego że ich kochali ale bo ich potrzebowali do utrzymania Tronu

Podejrzewam że koledzy mieli na myśli że ktoś gra w sojuszu "na dobre i na złe". Takie sojusze przypominają "co z tego że ja przegram, mój kolega wygra". Takie coś psuje idee tej gry.

[Grotek]

Właśnie zależy jak dwóch czy trzech graczy współpracuje ze sobą do 7-8 tury w celu zajęcia lepszej pozycji na końcówkę gdzie każdy juz gra sobie to co w tym złego W ksiązce Laniesterowie wzięli sobie do spółki Tyrellow nie dla tego że ich kochali ale bo ich potrzebowali do utrzymania Tronu

Podejrzewam że koledzy mieli na myśli że ktoś gra w sojuszu "na dobre i na złe". Takie sojusze przypominają "co z tego że ja przegram, mój kolega wygra". Takie coś psuje idee tej gry.

Jak najbardziej psuje z tym, że czasem trudno uniknąć tego że ktoś komu został jeden zamek albo tylko wojsko będąc bez szans na wygraną będzie przeszkadzał temu kto go wyeliminował

u nas poprostu od 7 tury każdy patrzy na siebie z co raz większą niepewnością i oto w tym chodzi:P

[Vincent]

Jak najbardziej psuje z tym, że czasem trudno uniknąć tego że ktoś komu został jeden zamek albo tylko wojsko będąc bez szans na wygraną będzie przeszkadzał temu kto go wyeliminował

To mi akurat nie przeszkadza, naturalna reakcja Walczysz do samego końca. Bardziej mi właśnie przeszkadza to, że ktoś w ostatnich dwóch turach widać że nie ma szans na wygraną, ale specjalnie będzie wspierał jedną konkretną osobę, nawet jeśli samemu przez to się naraża na stratę kolejnych zamków.
Rozumiem, że ktoś może mieć sojusz itp, ale właśnie, każdy powinien kierować się swoim interesem. Jeśli jakiś układ sprawia że się osłabisz, to nie powinieneś w niego wchodzić, a nie podchodzić do tego tak "no będę miał z nim sojusz, bo my zawsze mamy sojusz"

[mig]

Dlatego lepsze są rozgrywki 'ligowe', gdzie liczy się nie tylko zwycięzca w jednej grze ale bardziej suma wyników z poszczególnych partii. wtedy warto walczyc o każdy zamek i starać się walczyć nawet o kolejne miejsca. Tyle, że do tego trzeba dość dużo grać:)

[Sir-Rafał]

Rozgrywki ligowe w Grę o Tron? Ciekawa sprawa.

[Grotek]

Rozgrywki ligowe w Grę o Tron? Ciekawa sprawa.

Wlasnie mógłby ktos rozwinąć pewnie to prosta sprawa ale chętnie przeczytam

[mig]

U nas działa to w najprostszy sposób - za ostatnie miejsce 1 pkt, przedostatnie 2 itd. A potem nieoficjalny ranking. Ale my mamy w miarę stałą ekipę, więc nie ma ryzyka, że ktoś zagra raz, wygra i do końca jest liderem rankingu. Zaczęło się od tego, żeby z ciekawości sprawdzić która/które frakcje sa najsilniejsze i w jakich układach graczy. Potem przeszło do statystyk graczy. Można jeszcze wyliczyć % punktów w relacji do rozegranych gier itd.

Oczywiście w praktyce pewnie więcej frajdy sprawia wygrana w jednej grze i zdobycie czwartego w drugiej niż dwa miejsca drugie (a więcej punktów wg naszego schematu dostawałby gracz w drugim przypadku), ale zmniejsza to ryzyko zaistnienia gracza, któremu w danej grze już "na niczym nie zależy", bo i tak nie wygra, albo swiadome podkładanie się dla sojusznika...

[Vincent]

Można też się zastanawiać nad liczbą punktów w zależności od liczby posiadanych zamków wtedy każdy do końca będzie bronił swojego/będzie próbował odbić przeciwnikowi). Oczywiście jakiś gratisowy +1 czy +2 pkt dla zwycięzcy rozgrywki.
Ale właśnie, trzeba posiadać stałą ekipę. Ja stałych mam tylko 3 graczy (w tym ja). Reszta jest na dochodne, raz zagra, raz nie.