Przyjmuję "kamień" na klatę, bo już grałem, nawet nie raz, czy dwa, ale w dziesiątkach partie liczę
Odrazu zaznaczam, że będzie to wypowiedź osoby, która pokochała tą gre od pierwszego zagrania, proszę o wzięcie na to poprawki
Myszaq36 pisze:Dlaczego ktoś miałby wybrać Mały Książę a nie np. Mondo ?? Bo tak sobie myślę, myślę i wymyślić nic nie mogę
Czym Mały Książę może się pochwalić w porównaniu do innych tego typu tytułów ?? Jak na razie nic mi się tutaj ciekawego nie wyróżnia
Pierwsza zasadnicza różnica to to, że Mondo gra się na czas i do tego ze wspólnej puli, Mały Książę to gra trudnych i świadomych wyborów.
"Wziąć drugi baobab z dużą ilością owieczek i ryzykować licząc, że nie dostanę trzeciego, czy zostawić go innym graczom? Który kafelek punktujący wybrać, Geografa, czy Astronoma? Wziąć wulkan, czy baobab? Pójść w latarnie, czy zbierać zwierzątka?"
Mondo to delikatny stres, czas i presja, Mały Książe to decyzja i czas na zastanowienie. I coś jeszcze o czym za chwilę...
Na pierwszy rzut oka można ją postawić obok Mondo, ale wierzcie mi, że te gry mają ze sobą tyle wspólnego, że w obu są kafelki. W Mondo budujemy (dopasowujemy) kafelki tak, aby wyszła nam zgrabna wyspa - w Małym Księciu nie ma absolutnie żadnego znaczenia gdzie położymy kaflek - zawsze będę miał 4 środki planety, 4 postacie, i 8 krawedzi planety, odpowiednio wznoszących i opadających.
Siła i fajność tej gry jest umiejscowiona w innym miejscu.
To raczej nie jest wybór pomiędzy jedną, albo drugą, bo grałem w obie i wrażenia są jednak zupełnie odmienne.
O samej grze słów kilka.
Jest prosta. Do tego stopnia prosta, że tłumaczy się ją maksymalnie 2 minuty z omówieniem wszystkich postaci w niej występujących. Próg wejścia jest niesamowicie niski, co więcej gra tematyką nawiązuje do znanej książki. Dzięki tematowi udało się namówić na partię osoby, które NIGDY nie grały w NIC, podkreślam, nigdy w nic nie grały, a "Chińczyk to [dla nich] zabawka dla dzieci".
W dużym skrócie polega to na tym, że w swoim ruchu wybieramy jeden z widocznych kafelków będący fragmentem naszej małej planety. Są na nich różne rzeczy, które w zależności od postaci, które wybraliśmy, bądź dopiero wybierzemy będą nam dawały punkciki na koniec gry. Jest to niesamowicie proste, ale cała zabawa ukryta jest w zupełnie niewidocznym miejscu.
Ten kto wybrał kafelek wyznacza kolejną osobę, która wybierze swój. Oczywiście im wcześniej gracz zostanie dopuszczony do wyboru tym lepiej, a każdemu zależy, żeby wybierać jak najwcześniej z prostego powodu - większa pula to więcej możliwości. Dodatkowo złośliwi gracze mogą nam na koniec zostawić baobab, lub wulkan, które działają niekorzystnie.
I tutaj się pojawia mała zależność, którą nie odrazu odkrywamy...
Jeśli jestem tym paskudnym graczem, który zawsze wszystkim psuje szyki bardzo szybko może się okazać, że wybieram kafelki jako ostatni (pozostali gracze będą mnie chcieli ukarać i wyznaczać mnie na końcu). Trafiają mi się te najgorsze, to, że będę wybierał jako pierwszy w następnym ruchu wcale nie pomaga, bo zwykle jako ostatni dostaję baobaby, co ruinuje nawet najlepsze moje plany. Zapala mi się wtedy żaróweczka, która mówi: "może nie zawsze opłaca się być złym do szpiku kości"? I zaczynam tak grać. To zaczyna przynosić efekty, przysługa za przysługę, inni gracze mogą pamiętać moje dobre uczynki, ale na pewno nie zapomną tych złych.
Mi gra bardzo przypadła do gustu, mimo, że raczej należę do geeków regularnie grywając z moją lepszą połową w TtA czy Nową Erę dla rozprężenia wyciągając z szafy Agricolę. Mimo to, gdy przyniosłem tą do domu na parę dni to graliśmy co wieczór. Może to dlatego, że wariant dwuosobowy ma dodatkowo możliwość zablefowania partnera, co sprawiało nam olbrzymią radość, gdy ten nabrał się na nasz podstęp
A może dlatego, że nawet największy geek potrzebuje czasem odprężenia
Tematyka dobrana jest perfekcyjnie, ilustracje z oryginału książki są dodatkowym plusem dla tych, którzy nie mają z planszówkowym hobby wiele wspólnego. To niesamowicie ułatwia zaproponowanie partii komuś kto nie gra.
To czy gra sprawi nam frajdę zalezy raczej już od tego czy akurat mamy ochotę na taki lekki niezobowiązujący tytuł. W tej roli sprawdza się bardzo dobrze.
Bea pisze:Czy to jest gra dla dzieci?
Jak najbardziej tak, pod warunkiem, że potrafią już liczyć do 50ciu.