Wariant solo jest swoistą łamigłówką.
Pewnie jak większość gier solo (nie wiem, bo unikam).
Jednak o ile można wskazać optymalne otwarcia (np. Patton prawym skrzydłem, Monty lewym), to dalszy przebieg rozgrywki jest pełen niespodzianek i zaskoczeń wynikających z losowego układu kart pościgu i oporu.
I tu się pojawia wyzwanie, jak osiągnąć dobry wynik w tak zmiennych okolicznościach przyrody.
Trudno mi polecać, bo nie lubię wariantów jednoosobowych.
Z drugiej strony już idzie ósmy dzień, jak co wieczór pykam 2-3 solowe łamigłówki
mat_eyo pisze:gra dwuosobowa jest o niebo lepsza niż solo, aż się boję usiąść do stołu w pełnym składzie
Pełny skład daje pełnię złośliwości. Gdy ktoś się wyrywa, to dwie wrogie dywizje wrzucone na planszę albo zgrabny kontratak dają ostro po hamulcach.
We dwóch jest piękny, wyważony wyścig. Jak Bóg Kubie, tak Kuba Stanom Zjednoczonym...
Warto pamiętać, że pokonanie Renu to rzadsze zjawisko i dobrze jest nastukać medali, jeśli się chce wygrać.