OK, pierwsza partia planszomaniaków wróciła już do domu.
Czas na krótkie podsumowanie pierwszego tygodnia, w którym uczestniczyłem:
- tradycyjnie za dużo plaży

(niestety jej bliskość spowodowała, że niektórzy chodzili tam 2-3 razy dziennie, masakra

)
- sport trzymał się dzielnie
- mało miejsc do zwiedzania w okolicy, choć parę wycieczek się się odbyło. To na plus.
etc. etc.
Przechodząc do kwestii najważniejszej, czyli grania

: intensyfikowało się ono od 20:00 aby trwać przeważnie do 3-4 rano. Osobiście ani razu (nie licząc nocy przed wyjazdem) nie udało mi się położyć przed 3:00.
Z gier często ponawianych rządziły: Kingdom Builder (jak zwykle, ku memu zadowoleniu), Greed, Race for the Galaxy, Hanabi, Tichu. Nieraz grany był Robinson Crusoe i Escape. Na drugim biegunie były tytuły ciężkie jak np. Gunslinger, Dungeon Lords czy Nations. A cały 'środek' starały się zapełniać eurosy (w większości suche, że aż zęby bolały

- tych starałem się ich unikać ale nie zawsze był wybór) i nie tylko.
Z tradycyjnych hitów nie pojawiło się 7 Wonders (choć miałem) - po prostu nie było czasu.
Osobiście cieszę się, że udało mi sie odświeżyć Duel in the Dark (x2) i Conflict of Heroes. Partyjka z Grześkiem w to ostatnie była legendarna i bedzie co wspominać. Do dziś ogarnia mnie dziki śmiech na wspomnienie samej końcówki i wyszarpanego remisu
Reasumując: pod względem grania tydzień bardzo udany, nie licząc kilku poznanych gniotów, których poznawanie wzmacnia tylko przyszły opór w sytuacji, gdy ktoś taki podejrzany towar będzie wciskał
Dziękuję wszystkim za zabawę i spędzony czas. Do zobaczenia w przyszłym roku (szczególnie jeśli faktycznie lokacja nadmorska zmieni się w górską).
[Szkoda tylko, że w chwili gdy piszę te słowa drugi turnus gra (choć o tej godzinie to jest bardziej na plaży), a ja muszę kiblować w biurze

]
Mechaniki dice placement i dice manipulation świadczą o słabości i braku pomysłowości projektanta.
--
"We don't stop playing because we grow old; we grow old because we stop playing."
G. B. Shaw