Valmont pisze:Pancho pisze: generalnie bez strat się nie obyło
Taaaa. Teraz sam jestem dziadkiem. Przestańcie się nad sobą rozczulać..
Ja raportuje 2 zwichniete duze palce u stop - krwiaki juz schodza, ale jeszcze nie odzyskalem pelnej sprawnosci.
Ale codzienna posniadaniowa siatkowka byla super pomyslem - za rok trzeba zdecydowanie to powtorzyc.
=======================
Dobra - pare faktow i luznych impresji z wyjazdu:
- bylem od wtorku wieczor do niedzieli do poludnia
- zagralem 24 partie w 17 gier
- nie odkrylem zadnych porazajacych tytulow, choc Barabrossa i O Zoo le Mio wpadly na moja liste zakupowa
- najsmieszniejsza gra (i byc moze hitem) okazal sie Blafuj (wciskanie kart z robalami przeciwnikom przy jednoczesnym kantowaniu). Podobno Barbarossa byla jeszcze bardzo popularna, ale to chyba przed moim przyjazdem.
- dla mnie osobisty powod do dumy: gdy moj syn ogral pedraka w Konfrontacje robiac przy tym TAKI blef, ze pare osob obserwujacych to zagranie po prostu ryczalo ze smiechu
- ogolnie atmosfera bardzo chilloutowa - kto chcial gral, opalal sie, plywal, pozyczal kajak, gral w siatkowke (zawsze po sniadaniu) lub relaksowal sie na rzeczach bujanych. Popularne byly tez wycieczki do Gizycka (3km) w celu uzupelnienia prowiantu lub obiadowym. Ja przy okazji z rodzina sosny zwiedzilem w Gizycku slynna twierdze Boyen.
- atmosfera PRZEsympatyczna, integracja doskonala - zarowno przy grach jak i przy czynnosciach pozagrowych. Pozdrawiam wszystkich nowo poznanych ludzi
- doskonale bylo to ze stoliczki tawerny pod golym niebem byly tuz kolo jeziora - podczas gry na swiezym powietrzu warunki byly wiec idealne: sloneczko, widok na jezioro, lagodna bryza - zyc nie umierac. Od popoludnia gracze przenosili sie juz powoli do wspolnej sali, choc grupki graczy okupowaly stoliki na zewnatrz az do zmierzchu
- gra na sali trwala przewaznie do 24:00, choc mozna bylo siedziec do oporu - i niektorzy siedzieli
- pogoda zdecydowanie dopisala - ani razu nie bylo deszczu, codziennie przewaznie mocne slonce, czasem lekko przesloniete chmurami
- ogolnie podczas wyjazdu zapomnialem totalnie o wszystkim: o tym ze jest jakas praca, Warszawa, obowiazki, cokolwiek...., bylem po prostu na innej
planecie.
Bylo pieknie......, ale coz - wszystko przemija i sie konczy. Teraz nie pozostaje juz nic innego jak tylko czekac na wyjazd za rok......
I nie zadnych wymowek - na TAKIM Mazurconie WARTO byc. Odlot.
SEE YOU.