Wpadłem wczoraj do Polufki po dłuższej drzemce no i miło sobie pograłem!

Battle for Stalingrad rozegraliśmy na 2 pary. Majek zaskoczył mnie tym że grając w to pierwszy raz od razu zagrał bardzo dobrze. Idealnie zarządzał ręką, maksymalizował korzyści z kart, jak weteran frontu wschodniego a nie jak nowicjusz. Nie utrzymałem Stalingradu! W domu zasnąć nie mogłem bo myślałem jak to na przyszłość skutecznie grać ruskimi no i już wiem! Eureka. Ale nie powiem tego nikomu, niech każdy sobie sam do tego dojdzie. Gra podoba mi się coraz bardziej z każdą rozegraną partią. Świetna karcianka!
March of the Ants. Gra jak dla mnie ma swoje plusy i minusy. Ponieważ lubię area control to podobieństwo do DS-a i do Eclipse od razu mi się spodobało i grałem z zainteresowaniem. Minusem jest nieco przekombinowanie zasad (chyba typowe dla wielu gier Poketa

) oraz „sałatka punktów” której nie lubię. Spowodowało to jeden absurd. Przegrałem z Majkiem „największą bitwę mrówek” co powinno być moją porażką ale jednak było to dla mnie bardziej korzystne niż wygranie tej bitwy. Moje martwe mrówki trafiły z powrotem na rękę co dało mi sporo punktów bo kosteczki na ręce też są punktowane (sałatka punktów!) To nieco absurdalne no ale mniejsza z tym, grało się fajnie.
Mam niedosyt bo nie pograłem w te gry które faktycznie chciałem więc wpadnę po więcej za 2 tygodnie
