Zagrałem. Fantastyczna gra! Nie żałuję ani złotówki.
Po pierwszej partii podoba mi się niemal wszystko. Nie zgadzam się z wcześniejszymi zarzutami, że akcja podróży jest kluczowa. Jest równie ważna co inne, a w zależności od przyjętej strategii korzysta się z niej częściej lub rzadziej. Ja np. w ostatnich rundach oszczędziłem sobie podróż, bo wiedziałem, że i tak nie zrobię bonusu za liczbę postawionych chatek - tłukłem kasę i kontrakty, żeby w ostatniej rundzie ruszyć się o 5 i w jednym ruchu dojść do ostatniego miasta z moich celów. Strategia obarczona pewnym ryzykiem - gdyby wypadły mi w tej ostatniej rundzie same 1 i 2, byłoby kiepsko - ale zapas wielbłądów pomógł. Alleluja!
Podoba mi się przede wszystkim kosmiczna regrywalność, możliwe kombinacje kart miast/celów/postaci itd. są praktycznie nieskończone. Jeden drobny zarzut: cele jednak ukierunkowują grę. Niektórzy to lubią, inni mniej. Wydaje mi się, że potencjalna strata punktowa na celach jest zbyt duża, żeby je odpuścić całkowicie, a jeśli ich nie odpuszczamy, to trasa przemarszu jest jednak dość sztywno ustalona z góry (nie licząc mocy specjalnych, jak np. teleportowanie się między oazami - ta postać może sobie radośnie skakać po mapie). Ale myślę, że na dłuższą metę to jest takie fajne ukierunkowanie, jak cele w
Bora Bora. W ogóle sporo tu podobieństw do Felda (tych pozytywnych).
Interakcja na poziomie idealnym, i na dodatek jest to ten fajny rodzaj "uczciwej" interakcji, jak ja to nazywam. Czyli: wszyscy wszystkim będą wchodzić w paradę, niezależnie od sympatii, antypatii i przyjętych strategii
Jesteś pierwszym graczem? Fajnie, pierwszą akcję masz za friko, ale lepiej dobrze wybieraj, bo kolejna może już nie być tak tania. Kasa, owszem, jest ważna, ale są metody na jej pozyskanie - choć to też w jakimś stopniu zależy od kart akcji w miastach. Zresztą, warto mieć te karty na uwadze, kiedy się wybiera na początku cele. IMHO są układy kart i bonusów sprzyjające dalekim podróżom, są też mniej sprzyjające. Jeśli się ktoś rzuci na odległe cele i miasta rozrzucone po całej planszy, nie mając pomysłu i planu na zarabianie, to, cóż - sam prosi się o porażkę.
Nota bene, fajny mechanizm wyłaniania pierwszego gracza. Czekać z podróżą, czy nie czekać? Jeśli nie czekam i jestem pierwszy, to nie płacę, ale czasem warto zapłacić, żeby zdobyć ten upragniony znacznik pierwszego gracza i użyć jakiejś pożądanej akcji miasta, gdzie stoi kilka chatek. U nas wielkim powodzeniem cieszyła się akcja 1 wielbłąd + 1 sukno (to fioletowe) za 8 kasy
Sprzedałem tam raz towaru za 32 kasy i więcej się o koszty podróży nie martwiłem (ani o opłacanie jakichś grosików, kiedy ktoś wcześniej zajął akcję).
Po rozgrywce nasunęła mi się taka myśl, że w roku bez nowego Felda jest to zdecydowanie najlepsza gra Felda, której nie zrobił Feld
I na dodatek czuję w kościach, że ta gra wyłącznie zyska przy bliższym poznaniu.