Dla tych, co Munchkina nie znają, a przeczytali post Lim-Dula powyżej.
Mechanika w Munchkinie jest prosta. Prosta to nie oznacza prymitywna.
Prymitywna jest ona w oczach Lim-Dula, ale to rzecz gustu.
Jak w każdej takiej grze, wszystko zależy od graczy. To samo dotyczy np. Bohnanzy. Zasady i mechanika w Munchkinie są zbudowane wedle reguły, że można wszystko, chyba że instrukcja mówi akurat w tej kwestii coś innego.
Dla mnie, dzięki temu, że ogólne zasady są proste, dają całą radochę z negocjowania i handlowania kartami z innnymi graczami, pozwala na radosne wtykanie noża w plecy. Dzięki temu karty mogą być tak różnorodne i ciekawe, bo gdy nie ma wielu szczegółowych zasad i wyjątków, to poszczególne pojedyncze karty,nawet jeśli różnią się siłą, nie są w stanie wypaczyć rozgrywki.
W przeciwieństwie do Wiochmena, Munchkin nie opiera się wyłącznie o dowcipne karty, przyjemność z gry się od żartu dopiero zaczyna. Bo rodzajów kart, możliwości budowania fajnych kombosów, zmian pomysłu na postać i granie, jest ogromnie dużo, dzięki dodatkom i innym Munchkinom, które są ze sobą kompatybilne, gra ma nieograniczone możliwości. Wiochmen tego nie ma wcale - możesz rzucić flaszką, ciężkim słowem lub strzelić z bata - i tyle.
Jeszcze nie widziałem dwóch takich samych partii, nie ma kingmakingu, nie ma kuli śnieżnej, trzeba kombinować bo bez umięjętnej współpracy z innymi graczami (wspólna walka, pomaganie we właściwym momencie, zdrada w odpowiednim momencie) gry się nie wygra, śmieszne i bardzo dobrze wykonane karty, jasne i łatwe do wytłumaczenia zasady.
uff...
RPGowcy: nie wierzcie malkontentom

,
Munchkin jest super.