KubaP pisze:Zacytuję tu moją wypowiedź z Cotygodnika na GF:
Oto spotkało mnie jedno z największych zaskoczeń w świecie planszówek. Kilka dni temu nieco spontanicznie zajrzałem do serdecznego przyjaciela, mówiąc: zagrajmy, w co tylko chcesz (byle nie była to Agricola). On po krótkim namyśle ściągnął z półki gigantyczne pudło z napisem Star Wars: Rebellion. Ze środka wysypał mnóstwo (naprawdę MNÓSTWO) figurek, kart, kości, podwójną planszę – słowem: wiele dobra. Przygotowałem się mentalnie na starcie z idiotycznym ameritrashem, zacząłem słuchać zasad i… nieco ponad pięć godzin później z wypiekami na twarzy powolutku wracałem do rzeczywistości. Wow. Dwuosobowa, asymetryczna gra taktyczno-strategiczna z ukrytymi celami. Przepięknie wykonana. Klimat wylewający się z każdego zakamarka. Zasady nie są bardzo złożone, a po jednej rundzie już wiemy mniej więcej wszystko. Jednoczenie ilość kombinowania, móżdżenia, prób przewidzenia ruchów przeciwnika jest naprawdę niemała. Złe siły próbują odnaleźć rebeliancką bazę, ukrytą na jednej z kilkudziesięciu planet na mapie, a jasna strona Mocy stara się za wszelką cenę do tego nie dopuścić, przyspieszając koniec gry. Jak pewnie wiecie, ameritrashe nie są moim ukochanym gatunkiem planszówek. Po partii w Rebellion będę musiał zrewidować moje nastawienie – chcę jeszcze, chcę więcej, chcę grać i… chcę mieć? Dla mnie to solidne 8/10, więc dla wielbicieli takich gier będzie to pewnie 13/10. Przykro mi, jeśli mieliście nadzieję, że odwiodę was tu od wydatków (a te są chyba niestety nie najmniejsze w przypadku tego megapudła). W ten tytuł po prostu trzeba zagrać (w odróżnieniu od Imperial Assault, które było moim zdaniem jedynie poprawne).
no i Q pięknie
prawie już się przekonałem, że nie kupuję Rebeliona, a teraz trzeba wyskakiwać z kasy.
Tylko proszę Cię nie pisz nic dobrego o Zakazanych Gwiazdach