No, kilka partyjek już za mną, postaram się więc opisać moje wrażenia.
Mimo, że jest to osobny tytuł to nadal czujemy, że gramy w Pandemię. Główna mechanika zanadto się nie zmieniła, dodano kilka fajnych smaczków, usunięto kilka oryginalnych zasad. Jeżeli ktoś nie lubił oryginalnej Pandemii, tutaj nie znajdzie nic dla siebie. Jednakże fani oryginału będą usatysfakcjonowani i nie będą mieli poczucia, że zapłacili drugi raz za to samo. Zmiany w mechanice, chociaż kosmetyczne, to jednak odświeżają tytuł. W końcu skutecznie został wprowadzony także temat przewodni i grając w Cthulhu wreszcie czujemy klimat. To, co z początku wzbudziło moje obawy, to zmniejszenie ilości miejsc na planszy i uproszczenie ruchu. Ma się wrażenie, że poziom trudności zmalał, jednakże nie dajcie się zwieść, nowy Pandemic sprawi Wam manto równie skutecznie jak oryginalny. Kończąc temat samej rozgrywki wspomne jeszcze, że niektóre mechanizmy mogą zaawansowanemu graczowi sprawić wrażenie niedosytu (np. czemu pojawienie się Shoggotha na polu zajmowanym przez kultystów i vice versa nie powoduje dodatkowego efektu). Jednakże trzeba pamiętać, że to ma być tytuł na 40 minut, a nie kolejny Arkham Horror. Zresztą, te luki mogą być skutecznie wykorzystane w dodatkach.
Oprawa graficzna i poziom wykonania stoją na bardzo wysokim poziomie bijąc na głowę swoją starszą siostrę (brata?
). Grafiki na kartach (swoją drogą porządna grubość, a nie papierki rodem z Agricoli), figurki postaci, antagonistów robią zdecydowanie pozytywne wrażenie. Chaos w Starym Świecie z pewnością pozazdrości tak porządnych figurek. Także wypraska została świetnie pomyślana i wspiera nawet osoby, które pomyślą o malowaniu (każdy badacz i Shoggoth ma w niej osobne miejsce). Nie pomyślano jednak o osobach koszulkujących karty (raz, że karty Przedwiecznych mają niestandardowe rozmiary, dwa, że karty w koszulkach nie pomieszczą się w wyprasce). Instrukcja w czytelny sposób przekazuje większość informacji i poza pewnymi wyjątkami (opisanymi poniżej) spełnia swoją funkcję.
Niestety, nie obyło się bez wpadek. Błędne nazwy na kartach i w instrukcji, zarysowane już w poprzednich postach, kłują w oczy fana Cthulhu (tak, uważam to za dość dużą wpadkę zważywszy na to, że tytuł został skierowany właśnie do tej grupy). Błąd w instrukcji związany z dociągiem kart może wpłynąć natomiast na niepoprawne przyswojenie zasad, szczególnie w przypadku osób nieobytych z Pandemią. Wydaje mi się także, że jeden z reliktów został błędnie przetłumaczony (Księga Cieni), ale bez wglądu w tekst z oryginalnej karty ciężko mi jest to potwierdzić. Generalnie, obcując z polską wersją tytułu ma się kilkukrotnie wrażenie, że tłumacz i korekta mogli lepiej wykonać swoje zadanie. Zresztą, przeczytajcie jedno zdanie z instrukcji: "Wskazówki potrzebne do uniemożliwienia jego wkroczenia do naszego świata są wokół ciebie". Coś nie pasuje, prawda? Reasumując tragedii nie ma, ale jest pole do poprawy.
Czy więc gra jest warta zakupu? IMO zdecydowanie tak! Zarówno fan Cthulhu posiadający oryginalną Pandemię, jak i osoba dopiero zaczynająca swoją przygode z Pandemią znajdzie tu coś dla siebie. Lekka, ale niebanalna gra, która świetnie sprawdzi się w roli klimatycznego wstępu do głównej gry wieczoru. W moim przypadku Pandemic Cthulhu zagości na stole za każdym razem, gdy będę chciał zagrać w coś "z mackami", a na Eldritch Horror nie będę miał wystarczająco czasu.
ps. Lacerto, zdecyduj się czy w Polsce ma być Pandemia, czy też Pandemic.