




Drużyna miała katastrofalny początek wędrówki. Ledwo wyruszyła z Rivendell, a brzemię pierścienia dało o sobie znać w bezlitosny sposób. Co gorsza, Cień przystąpił do zmasowanej ofensywy na północy - błyskawicznie podbił Shire, a potem przeniósł uwagę na południe i ruszył na Osgiliath i Minas Tirith. Wolne Ludy broniły się dzielnie, oblężenie trwało kilka tur. Ale w końcu twierdza Minas Tirith padła, a w niej bohatersko poległ Aragorn. Cień był nie do powstrzymania.
Zepsucie powiernika pierścienia wzrosło o kolejne poziomy, a nie był on jeszcze nawet w połowie swojej wyprawy. Frodo nie miał szans dojść do Mordoru żywy, dlatego Wolne Ludy musiały liczyć na szczęście na polu bitwy. Iskierka nadziei pojawiła się, gdy do Fangornu przybył Gandalf Biały, a chwilę później Enty pokonały osamotnionego Sarumana w Orthanku. Cień zdążył zmobilizować jeszcze obronę w wieży, ale kilka rund później armie Rohanu rozbiły ją w pył. Pierwsza twierdza Cienia została zdobyta.
Sauron podbijał coraz więcej terenów - kolejne bastiony elfów padały jeden po drugim. Jedyną opcją na zwycięstwo sił dobra był niespodziewany atak na twierdzę Dol Guldur. I tak, po kilku zagraniach dywersyjnych i manewrach oskrzydlających połączone siły elfów, krasnoludów i ludzi północy, przy wsparciu pięciu członków drużyny stoczyły spektakularną bitwę o Dol Guldur. Najpierw odparły atak wojsk Isengardu z flanki na przedpolach Dol Guldur, a następnie przystąpiły do ofensywy. Zepchnięty do twierdzy Cień nie był w stanie jej obronić. Zdołał jednak zmobilizować potężną armię i wraz ze stadem Nazguli, wargów i Czarnoksięznikiem z Angmaru próbował odbić swój bastion, maszerując z Morii. Ale Wolne Ludy wytrzymały atak. Cień stracił dwie twierdze i został wygnany ze Śródziemia

Może ten opis jest patetyczny i pretensjonalny, ale powiem jedno - ta gra pisze historię Władcy Pierścieni na nowo. Wczorajsza rozgrywka była jedną z najbardziej emocjonująch, spektakularnych i obfitujących w kosmiczne zwroty akcji partii, jakie kiedykolwiek dane mi było rozegrać (w jakąkolwiek planszówkę). Pięć godzin totalnego zaangażowania i jazdy bez trzymanki
