

Chodziło mi o to, że 10 lat temu polskie wydawnictwa "nadrabiały zaległości" i przede wszystkim na rynek trafiały najlepsze gry z wcześniejszych lat. Aktualnie prawie wszystkie nowości natychmiast trafiają na polski rynek i ich weryfikacja w Polsce przebiega równolegle z resztą świata. A zatem "statystyczna gra" jest gorsza niż to było 10 lat temu.rattkin pisze:Jak rozumieć termin „statystycznie gorsze”? Że przeciętna gra dziś jest gorsza od przeciętnej gry sprzed 10 lat? Czy, że stosunek jakości przeciętnej gry dzisiaj do pozostałych z obecnego okresu jest gorszy od stosunku gry sprzed 10 lat do pozostałych z tamtego okresu?
Pełna zgoda. Ostatnio bardzo widoczny jest trend gdzie w wąskim przedziale czasu jest spory skok zainteresowania grą, po nim następuje przerwa, wiele osób chce ją sprzedać (jest po prostu ograna, mechanika ogranicza regrywalność), a nikt nie chce jej kupić ponieważ hype już przeskoczył na inną grę. Spory udział w tym procesie mają wg mnie masowo pojawiające się recenzje windujące ocenę przeciętniaków/średniaków. Przykłady (tutaj mogę się mylić) Gejsze, Krwawa Oberża, Wiertła Skały Minerały, Superhot, Domek, serie gier o wikingach itd.. Życie niektórych, starszych tutułów jest sztucznie podtrzymywane poprzez wydawanie nowych dodatków czy proste reedycje aby ciągle utrzymać wrażenie "nowości": Smallword, Carcassone, Osadnicy z Catanu. Trochę na wyrost byłoby robić recenzję do Osadników czy Smallworda ale już recenzję nowej edycji czy dodatku da się. I znowu rynek się kręci bo znowu "mówi się" o grze.MichalStajszczak pisze:Chodziło mi o to, że 10 lat temu polskie wydawnictwa "nadrabiały zaległości" i przede wszystkim na rynek trafiały najlepsze gry z wcześniejszych lat. Aktualnie prawie wszystkie nowości natychmiast trafiają na polski rynek i ich weryfikacja w Polsce przebiega równolegle z resztą świata. A zatem "statystyczna gra" jest gorsza niż to było 10 lat temu.rattkin pisze:Jak rozumieć termin „statystycznie gorsze”? Że przeciętna gra dziś jest gorsza od przeciętnej gry sprzed 10 lat? Czy, że stosunek jakości przeciętnej gry dzisiaj do pozostałych z obecnego okresu jest gorszy od stosunku gry sprzed 10 lat do pozostałych z tamtego okresu?
Nieco offtopowo, ale to zdanie doskonale obrazuje podejście do gier. Osobiście, prócz gier tzw. jednorazowych (legacy), nie spotkałem się z tytułami, których regrywalność ogranicza się do kilku partii. Możliwe, że są takie, ale raczej nie to jest problemem. Problemem jest pęd za nowością, szał zakupowy, płytka żądza bycia w jakiejś niezdrowej klienckiej awangardzie. Oczywiście nie jest to charakterystyczne dla planszówek, lecz groteskowe staje się w recenzjach podkreślanie regrywalności jako zalety gry w czasach, w których przestaje to mieć dla większości nabywców realne znaczenie.yNidhogg pisze:wiele osób chce ją sprzedać (jest po prostu ograna, mechanika ogranicza regrywalność), a nikt nie chce jej kupić ponieważ hype już przeskoczył na inną grę.
I to też jest ciekawe zjawisko, bo jesteśmy nasyceni a mimo wszystko ciągle szukamy tzw. okazji, przeszukując neta w poszukiwaniu dobrych a przy tym tanich gier. Nawet jeśli w pokoju na półce znajdują się inne, jeszcze świeże bo ledwo rozpakowane gry. Tutaj już zaczyna zacierać się granica między faktyczną potrzebą a przyzwyczajeniem.tomb pisze:Jesteśmy nasyceni, więc bardziej wybredni, mniej skłonni do ryzyka, kapryśni. Każdy powód jest wtedy dobry, by umniejszać atrakcyjność oferty - a bo nie nowiuśka, a bo za droga względem sklepów, a bo już stara, skoro tyle nowości nadciąga.
Ciekawe tylko z badawczego punktu widzenia. Konsumpcjonizm.bartekb8 pisze:I to też jest ciekawe zjawisko
Ja bym do tej listy dopisał MonopolyyNidhogg pisze:Życie niektórych, starszych tytułów jest sztucznie podtrzymywane poprzez wydawanie nowych dodatków czy proste reedycje aby ciągle utrzymać wrażenie "nowości": Smallword, Carcassone, Osadnicy z Catanu.
Możesz kupić u źródła: https://www.hdntd.site/shop/mf19en7nm9r ... 5k53fytk53playerator pisze:@rattkin - gdybyś chciał sprzedać tego "Zdechłego Kota" z Essen, to ja chętnie kupię :wink:
Dobre pytanie. Robicie tak? Albo znacie takich ludzi? Myślę że teraz jest to bardziej ryzykowne, nakłady są większe a poza tym trudniej przewidzieć która gra stanie się popularna.DEATHLOK pisze:Ciekawe jak teraz w dobie zalewu tytulow wyglada takie spekulacyjne kupowanie gier. Tak jak kiedys ktos kupowal np.2Space hulki zafoliowane zeby lezaly i zyskiwaly na wartosci.
Mam na półce zafoliowany Świat Dysku.bartekb8 pisze:Dobre pytanie. Robicie tak? Albo znacie takich ludzi?DEATHLOK pisze:Ciekawe jak teraz w dobie zalewu tytulow wyglada takie spekulacyjne kupowanie gier. Tak jak kiedys ktos kupowal np.2Space hulki zafoliowane zeby lezaly i zyskiwaly na wartosci.
World of Warcraft to fenomen. Gra jest co najwyżej średnia ale wpływ na cenę ma w tym przypadku popularność licencji oraz dostępność.rattkin pisze:Wydaje się, że stan nie ma większego znaczenia. Tj. jeśli gra jest naprawdę dobra, a potem zupełnie niedostępna, to można ją i sprzedać za kokosy z dziurą w pudle wielkości pięści i pogubioną częścią figurek (jak pokazuje casus WOW: TBG). Wynika z tego, że lepiej w gry po prostu grać (otwierać pudła i się nimi cieszyć). Jak mają zyskać na cenie, to zyskają. Folia jakoś specjalnie tu ceny nie podnosi.
Ciekawe czy kompletnego :pCuriosity pisze: Znam osobę, która ma na półce zafoliowanego Starcrafta.
Jestem nawet skłonny przyznać Ci rację, ale po co miałbym ją rozpakowywać, jeśli nie zamierzam w nią grać?rattkin pisze:Wydaje się, że stan nie ma większego znaczenia. Tj. jeśli gra jest naprawdę dobra, a potem zupełnie niedostępna, to można ją i sprzedać za kokosy z dziurą w pudle wielkości pięści i pogubioną częścią figurek (jak pokazuje casus WOW: TBG). Wynika z tego, że lepiej w gry po prostu grać (otwierać pudła i się nimi cieszyć). Jak mają zyskać na cenie, to zyskają. Folia jakoś specjalnie tu ceny nie podnosi.
Zapytałbym wtedy - po co w ogóle ją kupiłeś? :) Nie chcesz grać, nie chcesz sprzedawać - jaka jest trzecia opcja?Curiosity pisze: Jestem nawet skłonny przyznać Ci rację, ale po co miałbym ją rozpakowywać, jeśli nie zamierzam w nią grać?
Od razu mówię, że nie zamierzam jej też sprzedawać. Ot, leży sobie i czeka na rozwój wypadków.
Tak samo po to, po co ludzie zbieraja np znaczki. Po co, skoro nie zamiezaja ich nakleic na list i wyslac? Otoz dla samej satysfakcji posiadania czegos unikalnego o okreslonej wartosci.rattkin pisze:Zapytałbym wtedy - po co w ogóle ją kupiłeś?Curiosity pisze: Jestem nawet skłonny przyznać Ci rację, ale po co miałbym ją rozpakowywać, jeśli nie zamierzam w nią grać?
Od razu mówię, że nie zamierzam jej też sprzedawać. Ot, leży sobie i czeka na rozwój wypadków.Nie chcesz grać, nie chcesz sprzedawać - jaka jest trzecia opcja?
Lo and behold, może inni się przy niej doskonale bawią. Wiem, normalnemu człowiekowi to się przecież nie mieści w głowie.rattkin pisze:Inna rzecz, że nadmuchanych cen Świata Dysku (Ankh-Morpork) nie rozumiem absolutnie, bo to straszliwa kicha jest (i mówię to jako duży fan twórczości Pratchetta) - smutny eurodesign przeciętniaka Wallace'a + naklejony temacik. Aż coś w dołku ściska, że tak zaprzepaszczono licencję. Widocznie wysokie ceny tegoż tytułu, to też jakiś taki nasz lokalny polski koloryt, nieprzenaszalny na inny rynek.
Kupiłem ją na wyprzedaży jak się Matras likwidował, za 120zł. Wtedy faktycznie na zasadzie: "zaraz nie będzie dodruków, może mi się gra spodoba, a jak nie, to sprzedam". Ale jakoś tak nie było okazji zebrać ekipy, a przy okazji zagrałem kilka razy u szwagra w jego kopię. Gra mi się nawet podoba, ale przy takiej liczbie gier jakie posiadam, i tak by nie trafiała na stół częściej niż raz na pół roku.rattkin pisze:Zapytałbym wtedy - po co w ogóle ją kupiłeś?Curiosity pisze: Jestem nawet skłonny przyznać Ci rację, ale po co miałbym ją rozpakowywać, jeśli nie zamierzam w nią grać?
Od razu mówię, że nie zamierzam jej też sprzedawać. Ot, leży sobie i czeka na rozwój wypadków.Nie chcesz grać, nie chcesz sprzedawać - jaka jest trzecia opcja?