Jakoś się ostatnio tłoczniej robi na spotkaniach… wiosna czy co?
No ale po kolei – Korki u nas w 3miesicie coraz okrutniejsze – a ja nauczony doświadczeniem postanowiłem objechać największe zatory… jakoś się udało – choć nie do końca… skutkiem czego jak dotarłem na Poternę to już Carcassone na stole leżało…
Co znowu przypomina mi iż klucze są u Grześka więc jeśli Soulless chcesz je odzyskać to podjedź do niego – w drodze na poterna (chyba że sam zainteresowany się zjawi) ja, jakby co, też się zjawię dziś z kluczami.
Potem już było z górki – część ekipy zeszła na dół co by miasta stawiać:
Reszta jak zwykle udała się tradycyjnie do gwiazd:

Ponieważ było dużo nowicjuszy okroiliśmy odrobinkę zasady – co spowodowało zwiększone szanse dla „frakcji wyposażenia kuchennego” No i znowu sprawdza się powiedzenie iż największą szansę na otrzymanie tostera mają nowicjusze… Na szczęście błyskotliwa postawa pani Admirał pozwoliła w ostatniej chwili dołączyć do zwycięskiego teamu i było… po sprawie…
W tzw. między czasie w kacie dolnej Sali rozłożyła się Neuroshima:
Po locie, czekając aż reszta się pozbiera – na stole zagościł Dixit
Ponieważ pora była wczesna postanowiliśmy wyciągnąć jakies większe gry – w ruch poszło „Ora & labora” – czyli pracuj (rób tury) i módl się (co by ci nikt upatrzonego budynku nie podebrał)
Grało się milo i o dziwo szybko – gdyby nie ból przyswojenia sobie naprawdę kiepsko napisanej instrukcji (jakąś klątwa nad instrukcjami tego pana ciąży – to pewne) było by super. A tak tylko było fajnie. Koniec gry zaskoczył wszystkich – i końcowa konkluzja co by następnym razem też w to zagrać.
Tymczasem w górnej Sali toczył się śmiertelny bój z Eclipsem:

…zakończony zresztą nokautem technicznym graczy…
Ciekawe co dziś będzie na tapecie….