Tak na marginesie, czasem na wejściu popatrzę na tę naszą salę i widzę, żem jedyna dziołcha.... hmmm.
A więc, przyszłam i zajęłam czekające na mnie 5te miejsce przy
Strasbourgu. Dawnośmy nie grali
Nie szło mi za dobrze, Mirek złośliwie zapchał mi słabym budynkiem miejsce przeznaczone pod 5tkę z karty celu, ale szczęśliwie udało się pod koniec gry warunek celu jednak spełnić. I wyjątkowo spełniłam oba. Niestety, dwa cele to za mało, żeby wygrać z Michałem i Mirkiem, który zadebiutował nam we francuskiej licytacji i całkiem mu to poszło. Natomiast Andrzej nie potrafi czytać ze zrozumieniem i upierał się, że fraza "co najmniej po chłopku przy czterech budynkach" to to samo co "co najmniej czterech chłopków przy budynkach", c' mon!
Generalnie ta gra zawsze zaskaukuje rozwojem wydarzeń. Licytacje, które z pozoru wydają się kluczowe przechodzą po pasach (a to zdrowo i bezpiecznie!), a o duperele rzucamy w wir walki niezłe stosiki. Krzysiaczek w ogóle uznał, że zaskoczy wszystkich jeszcze bardziej i na torze punktacji będzie się cofał...
Na drugim stole gromada śmiałków zgłębiała
Jaskinię Adama Kałuży(taki tytuł widziałam na forum). Śmiałkowali: tytułowy Adam, Alek, Dominik, Marek i Kuba. Cośtam było słychać o niepotrzebnie zabranych aparatach, plecakach i chyba dmuchanym materacu, ale ostatecznie nie wiem, kto wygrał.
Potem nastąpiło przemeblowanie. Ci, którzy nie wypadli z wiru licytowania poszli krzyczeć
Ra (Mirek, Krzysiaczek i Michał), a ja Adam, Jonasz (który przyszedł w zasadzie na początku, ale wszędzie były już komplety) i Andrzej robiliśmy małe wikingi i zasiedlaliśmy nimi wyspy w grze o wielce zaskakującym tytule
Wikingowie. Wygrałam ja, bo poszłam w czerwone heh. I w niebieskie. I trochę w czarne. Za to na pewno nie w żółte, bo wbrew zapowiedziom ciągle ich nie było na kole jak była moja kolej. Głupia losowa gra... szczególnie, że brak kasy wcale nie jest jakoś wybitnie odczuwalny. Ale i tak jest bardzo fajna
Na drugim stoliku natomiast Alek, Dominik, Marek i Kuba pomykali znów na strusiach i znów nie wiem z jakim wynikiem. No bo, między Bogiem a prawdą, kogo to interesuje?