yanoo pisze:Po kolejnym podejściu (2 partie na 3 osoby) - mam swoje pierwsze poważne "ale" - konflikty są za łatwe! Najtrudniejsze (3 sztuki) wymagają jedynie średnio dziewiątki od każdego gracza. Najsłabsze (5 sztuk) - zadowolą się średnio ledwie szósteczką.
Nie mówię, że zaraz ma być jak w R2R, gdzie przekroczenie Renu rzadko się udaje, tak tu, żeby mało która gra kończyła się czyimś zwycięstwem, nie mniej cały czas miałem poczucie że nie trzeba się specjalnie starać, żeby do upadku nie doszło. Tym bardziej, że wygrywać też się opłaca, bo dzięki temu budujemy, więc niskie karty nie lecą. Może z większym doświadczeniem zwiększy się odwaga do balansowania na krawędzi, ale póki co na to się nie zapowiada.
Hihi, to ja na to powiem: widocznie słabi gracze Państwo jesteście, bo mocne karty na wojny dajecie, gdy o wiele więcej do ugrania jest w Sejmie i Senacie. Ale może za to dobrzy z Was Patrioci!
A na poważnie - to kolejne założenie projektu - łatwo policzalna średnia kart jaką trzeba zagrać by wygrać wojnę. To pozwala szacować, kooperować, a nawet działać solo. Hetman + 14tka to aż 17 punktów. Gdy inni gracze wrzucą na odczepnego 3-5tki to nagle okazuje się, że samemu można rozbiór pokonać i swój majątek na dominację do Prowincji włożyć, na chwałę Rzplitej, oczywiście.
A te kilka trudnych wojen, co faktycznie takimi były, to jest w grze trudnych. Cała reszta trudna nie była, tylko ten nieszczęsny kraj był jaki był i nie umiał ich wygrywać.
