Był sobie piątek
27 grudnia kończącego się roku pańskiego 2013…
Nawiązując do mojego poprzedniego wpisu musiałbym zacząć:
Heh… Miało nie być Kohle & Kolonie, ale było…
I żeby nie było. Bardzo się cieszę z tego powodu, bo bardzo chciałem zagrać, ale tym razem bezpośrednio przed spotkaniem nie przypomniałem sobie dokładnie wszystkich reguł. Dlatego podczas tłumaczenia musiałem posiłkować się instrukcją i szło mi to jak po grudzie. A nawet gorzej. Zasady wyjaśniałem prawie tak długo jak graliśmy. Moniko, Dominiku… Sorrki
Ale od początku…
Przybyło 7 osób. Wszyscy w bardzo dobrych, świątecznych nastrojach. Na powitanie mały zgrzyt… Bo Monika nie przyniosła moczki… ani makówek… ani nic… tylko jakieś gry. Przecież nie można żyć samymi grami. Dominik był bardzo zawiedziony. Ja zresztą też
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
W związku z tym musieliśmy w coś zagrać. W miarę szybko podzieliliśmy się na dwa stoliki. Przy jednym podróżnicy żądni przygód w osobach Kuby, Marka, Michała i Mirka, a przy drugim – miłośnicy ciężkich, industrialnych klimatów okraszonych czarną, węglową nutą. W pra… w graniu okazało się, że tego węgla tam dużo nie ma, ale o tym później.
Chłopaki rozpoczęli swoją piątkową przygodę od gry
Wikingowie, którą, o ile dobrze pamiętam, bardzo chciał poznać Marek. I tak sobie łupili, grabili i… Ops, to chyba nie w tej grze. W każdym razie najlepiej łupił, grabił… No żesz… To nie ta gra! No dobra… Najwięcej punktów zdobył Mirek. Po skończonej grze ucięli sobie dłuższą pogawędkę społeczno-kulturową na tematy ogólnoludzkie. A ja ciągle tłumaczyłem zasady… Michał musiał wcześniej wyjść, a pozostała trójka wyruszyła odkrywać nowe lądy z takim jednym, którego zwali
Amerigo. Najlepiej łupił, grabił i… Heh, co ja dzisiaj ciągle z tymi łupkami i grabkami? Najlepszym odkrywcą został Kuba.
Przy naszym stole w końcu udało mi się skończyć tłumaczenie zasad i też zagraliśmy
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Tak jak wspomniałem wcześniej, w
Kohle & Kolonie węgla w postaci jakichś kosteczek (jak w Coal Baron) nawet nie powąchamy. Po prostu ich nie ma. To znaczy kosteczki są, ale tym razem przedstawiają one górników i robotników. Ta gra jest dużo bardziej ekonomiczna. O zarządzaniu całymi kopalniami i holdingami węglowymi. Tutaj nie interesuje nas bezpośrednio wydobycie, ale raczej całe kopalnie jako przedsiębiorstwa, w których trzeba dbać o zatrudnienie, modernizacje, zaopatrzenie i bezpieczeństwo pracy. Hehe… Możemy poczuć się jak prezes Kompanii Węglowej. Mnie ta gra przypomina trochę Brassa, którego uwielbiam. Może nie samą mechaniką, ale tak ogólnie, tematem i klimatem dziewiętnastowiecznej industrializacji. Po pierwszej partii gra mi się bardzo podobała. Lubię takie ciężkie gry o zarządzaniu połączonym z mapą. I nawet licytacja się w niej zmieściła. Nie mogę doczekać się następnej partii. Piątkową rozgrywkę wygrał Dominik.
A późnym wieczorem królował już tylko Stefan Feld i jego dwie tegoroczne premiery. Ponownie na stole wylądowało Amerigo, gdzie Mirek jako stary Bawełniarz powetował sobie popołudniową porażkę i nie dał nam szans, wygrywając z dużą przewagą (samej bawełny nazbierał za ponad 40 punktów). Na zakończenie wieczoru
Bruggia i Monika uwielbiająca niezliczoną ilość kart postaci w każdej postaci i w każdej grze. Tym razem zatrudniła ich chyba z dziesięć i wygrała z 25-punktową przewagą. A ja już byłem troszkę zmęczony i poszedłem w kanały. I można powiedzieć, że wpuściłem się w kanał. Kompletna porażka
GROLOGIA:
![Obrazek](http://cf.geekdo-images.com/images/pic1652004_sq.jpg)