Ja wcześniej na pewno nie dam rady dojechać, a i światopoglądowo trochę nam nie po drodze
Może odezwie się któryś z cylonów naszego klubu
Piontek,
10.07.2015 r.
Dawno nie miałem wolnej niedzieli, żeby coś więcej napisać o naszym copiątkowym spotkaniu. Może dzisiaj się uda?
Gdy przyszedłem, Krzysiek z Mirkiem już byli w naszej salce nr 12 i czekali z niecierpliwością na rozpoczęcie grania. Po mnie doszli jeszcze Adam z Alkiem i Monika. Sześć osób – całkiem nieźle jak na drugi, wakacyjny piątek
Podzieliliśmy się na dwie trójki i rozpoczęliśmy…
Trójka baronów w osobach Adama, Alka i Krzyśka usiadła przy stole z naszym najnowszym nabytkiem klubowym –
Baronią. To taka gra logiczna ubrana w szaty średniowiecznych podbojów rycerskich. Ubrana całkiem zgrabnie, bo modułowa plansza, a przede wszystkim drewniane komponenty są naprawdę klimatyczne i fajne. Mamy drewnianych rycerzy, wioski, miasta oraz twierdze. I hulamy tymi rycerzykami po planszy, budując nasze struktury na terenach przynoszących jak najwięcej punktów, po drodze ubijając rycerzy innych graczy i plądrując im wioski. Takie rozbudowane warcaby lub zubożone szachy dla 2-4 graczy w klimatycznej otoczce
Piątkową partię wygrał miłośnik gier logicznych w prawie każdej postaci – Adam
Przy drugim stole ja z Moniką i Mirkiem zagraliśmy w nasze ulubione ostatnio
Innowacje. No, może przez Mirka trochę mniej ulubione, ale ostatnio nagminnie wygrywane. Na trzy rozgrywki - trzy zwycięstwa (w tym to piątkowe). Niezła skuteczność. Chyba tylko dlatego siada z nami do stołu, bo sama gra – jak powiedział – niezbyt go przekonuje, a szczególnie te zwycięstwa, które odnosi
Bo gra jest dziwna i inna – to trzeba przyznać. Sytuacja podczas rozgrywki zmienia się jak w kalejdoskopie, niektóre karty potrafią wywrócić punktację do góry nogami i przyznać zwycięstwo graczowi z końca stawki, a jest też taka karta, która resetuje całą dotychczasową rozgrywkę i czyści prawie wszystkie dokonania graczy. Ale jest w tej grze coś takiego, że magicznie przyciąga mnie do stołu
Po tych pierwszych partiach, Mirek przesiadł się do stołu baronów, gdzie rozegrali czteroosobową partyjkę w
Ninjato, którą wygrał Adam. Oprócz tego nic nie wiem ani o grze, bo jeszcze nie grałem, ani o tej piątkowej partii, bo skupiłem się na moim pojedynku z Moniką w
Fields of Arle…
...heh, genialna jest ta gra Rosenberga, coraz bardziej się w tym utwierdzam. Zagrałem już kilkanaście partii i w każdej starałem się grać inaczej, kładąc nacisk na różne aspekty rozwoju swojego gospodarstwa i żadna z tych dróg nie była wyraźnie słabsza. Pomimo stałej i niezmiennej ilości dostępnych akcji podczas całej rozgrywki i generalnie stałego setupu (oprócz zmieniających się, niektórych budynków), każda rozgrywka jest wyraźnie inna i nie powoduje u mnie chęci pójścia „tą samą drogą”, co mi się niekiedy zdarza. Przykładem może być Tzolkin i strategia świątynna...
...a także następna gra, która triumfalnie wróciła u nas na stoły –
Rosyjskie Koleje. W Kolejach z kolei nie umiem się niekiedy oprzeć sile przyciągania 9-konnej lokomotywy z bonusów i strategii kijowsko-petersburskiej
W ostatni piątek w Warce było podobnie i przy wyborze pierwszego bonusu chwilę się zawahałem, aby ostatecznie znowu wybrać tę ciuchcię z dziewiątką
To był chyba dobry wybór, bo… (uwaga, będę się chwalił, przepraszam) wygrałem, zdobywając 519 punktów. To mój dotychczasowy rekord, ale graliśmy z mini-dodatkiem, który ma kilka niezłych dopalaczy
Ależ to była partia - w ostatniej rundzie zdobycze punktowe Moniki i Mirka sięgały 140 punktów (głównie z linii transsyberyjskiej) i ciągle mogłyby mocno rosnąć w przeciwieństwie do moich. Jeszcze jedna runda i przegrałbym – jak powiedziała Monika. Ale jeszcze jednej rundy nie było, bo gra się skończyła
Wieczorne granie w Warce zakończyliśmy z Moniką jeszcze jedną partią Innowacji z kibicującą Anią, z moimi muchami w nosie i bez Mirka, który nas opuścił, bo musiał wcześnie wstać w sobotę. Z muchami czy bez – wygrałem. Sorrrki
Pozdroofka
GROLOGIA:
GROTEKA * GRADKI * GROPOZYCJE