Tak mnie jeszcze naszło na porównanie ciężkości gier do sportu. Ciężkie względnie i bezwzględnie.
Weźmy średnio zaawansowanego wiekiem i stanem ciała mężczyznę (bądź kobietę).
Dopasujmy jego (bądź ją) do sportu trudnego względnie i bezwzględnie.
1. Kręgle.
Sport trudny względnie. Każdy jakoś się zamachnie, każdy coś tam poturla. Zaryzykuję stwierdzenie, że każdemu tego jednego czy drugiego kręgla uda się przewrócić. Mi się kiedyś udało tak kilka naraz pacnąć nawet, więc pewnie każdy pacnie. Różnica poziomów między współkręglarzami będzie definiować stopień ciężkości poszczególnych partii. Gra więc może być mało wymagająca (jeśli przeciwnik kulę pośle do rynny), może być bardzo, jeśli przeciwnik ma podobne umiejętności do naszych. Należy jednak pokusić się o stwierdzenie, że (przy w miarę równym poziomie współgraczy) im wyższy będzie poziom rozgrywki (czyli im lepiej potrafimy w kręgle grać), tym sama rozgrywka będzie jeszcze bardziej wymagająca, bo każdy szczegół, każdy ruch będzie się liczył.
Porównajmy do kręgli Listy z Whitechapel. Albo szachy. Kto nie grał, niech przyjmie za pewnik, że zasad można nauczyć się szybko. Uznajmy więc, że do szachów z marszu się podchodzi. I 3/4 z powyższego fragmentu o kręglach można by skopiować i tu umieścić, zamieniając słowo "kręgle" na "szachy" itd.
2. Skoki narciarskie.
Sport bezwzględnie trudny. Nawet, jeśli komuś udałoby się zjechać do progu mamuta w Harrachovie (bo miał kilka razy narty na nogach), to potem... ubezpieczenie jakoweś zapewne się przyda. Wspomniany na początku średnio zaawansowany wiekiem i stanem ciała mężczyzna (bądź kobieta) nie może sobie ot tak, z marszu ze skoczni zjechać, bo wszystko czego dokona, to zabłyśnie na Red.. przepraszam, na YouTube. A potem świeczki zabłysną na mogiłce.
Trzeba więc poświęcić czas i energię na naukę, na praktykę, na trening. A potem można szlifować umiejętności. Ale dopiero potem. Nie od razu. I już z tego względu owa dyscyplina jest ciężka. A potem, jak już skoczy się raz czy dwa, można doświadczać ciężaru skoków narciarskich w kontekście polepszania formy.
I teraz to porównajmy do... nie wiem... nie mam (jak pisałem) doświadczenia. Brass niech będzie (czytałem, że ciężkawe to). Albo Arkham horror. Czy nie mając wcześniej styczności z grą, można otworzyć pudło, rozłożyć elementy i zacząć grać? Nie można.
Punkt pierwszy zatem pokazuje przykład, który może (a nie musi być ciężki). Zależy to od większej czy mniejszej ilości czynników. Jednoznacznej odpowiedzi nie udzieliłbym. Szachy mogą sprowadzić się do zwykłego przesuwania pionków. Mogą, ale nie muszą.
Punkt drugi zaś pokazuje przykład, który już z definicji ciężki jest. I tu podeprę się tezą wcześniej podaną przez bodaj farmera, że jeśli już wstęp jest ciężki (skoki-trening, gra-instrukcja), to ciąg dalszy trudny też być powinien (w innym wypadku gra jest spieprzona).
Względnie i bezwzględnie więc...
Przeczytam sobie swój post później raz jeszcze i ocenię, czy aby jakichś herezji nie powypisywałem...