Re: Zaawansowany/początkujący - czy ten podział jest zasadny
: 26 lis 2015, 20:53
Podstawowa jest motywacja i zaangażowanie graczy oraz ich oczekiwania.
Poznałem graczy stawiających pierwsze kroki w planszówkach, którzy wiedząc np. jakie mają być grane pozycje sami najpierw studiowali instrukcje, by nie odstawać od reszty. Ale paradoksalnie przeważnie oni wiedzieli, że wsiąkną w to hobby zanim zaczęli grać. Takim osobom można było zasunąć na dzień dobry każdy tytuł, bo i tak ich nic nie zrazi
.
Ja czuje wewnętrzną odpowiedzialność za robienie pozytywnej otoczki wokół sceny planszówkowej. Gdy pojawia się osoba deklarująca, że ona tak tylko z ciekawości się pojawiła, bądź jest w zasadzie towarzysko, to proponuje partii w Pana Lodowego Ogrodu. Gry o Tron też bym nie proponował, ponieważ za długo się tłumaczy
.
Za świetny "Open Gate" uważam np. Agricole, przy czym ktoś musi ją wprawnie wytłumaczyć, i pierwszą partię nadzorować / tłumaczyć. Ludzie przeważnie dość instynktownie łapali gospodarkę rolną, a grę kończyli w miarę zadowoleni. No a temu tytułowi trudno byłoby naklejać etykietkę tytułu prostackiego.
Gry planszowe to jednak też dość pojemny wór. Jest spora rzesza osób którzy dla hardocorowców są casualami, ponieważ rajcują ich wszelkie przypiwne dobble, jungle speedy, zgadywanki, pokazywanki itd. I ani myślą się przesuwać w stronę hardcorowych gier. No a trudno kogoś nazywać początkującym skoro co weekend w PUBie przy jakichś tam żetonach, planszy itp. się radośnie bawi.
Podział graczy na początkujących i zaawansowanych uważam jednak za zasadny. Jak posadzimy kogoś chcącego zobaczyć jak wyglądają gry planszowe do 10 godzinnej sesji w Twilight Imperium, gdzie niekumaci gracze będą ciągle z nosem w instrukcji siedzieć i każdą niejasność rozpracowywać, to można gościa w ogóle do planszówek zrazić. Niezależnie od tego jak bystry jest.
Poznałem graczy stawiających pierwsze kroki w planszówkach, którzy wiedząc np. jakie mają być grane pozycje sami najpierw studiowali instrukcje, by nie odstawać od reszty. Ale paradoksalnie przeważnie oni wiedzieli, że wsiąkną w to hobby zanim zaczęli grać. Takim osobom można było zasunąć na dzień dobry każdy tytuł, bo i tak ich nic nie zrazi
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Ja czuje wewnętrzną odpowiedzialność za robienie pozytywnej otoczki wokół sceny planszówkowej. Gdy pojawia się osoba deklarująca, że ona tak tylko z ciekawości się pojawiła, bądź jest w zasadzie towarzysko, to proponuje partii w Pana Lodowego Ogrodu. Gry o Tron też bym nie proponował, ponieważ za długo się tłumaczy
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Za świetny "Open Gate" uważam np. Agricole, przy czym ktoś musi ją wprawnie wytłumaczyć, i pierwszą partię nadzorować / tłumaczyć. Ludzie przeważnie dość instynktownie łapali gospodarkę rolną, a grę kończyli w miarę zadowoleni. No a temu tytułowi trudno byłoby naklejać etykietkę tytułu prostackiego.
Gry planszowe to jednak też dość pojemny wór. Jest spora rzesza osób którzy dla hardocorowców są casualami, ponieważ rajcują ich wszelkie przypiwne dobble, jungle speedy, zgadywanki, pokazywanki itd. I ani myślą się przesuwać w stronę hardcorowych gier. No a trudno kogoś nazywać początkującym skoro co weekend w PUBie przy jakichś tam żetonach, planszy itp. się radośnie bawi.
Podział graczy na początkujących i zaawansowanych uważam jednak za zasadny. Jak posadzimy kogoś chcącego zobaczyć jak wyglądają gry planszowe do 10 godzinnej sesji w Twilight Imperium, gdzie niekumaci gracze będą ciągle z nosem w instrukcji siedzieć i każdą niejasność rozpracowywać, to można gościa w ogóle do planszówek zrazić. Niezależnie od tego jak bystry jest.