Tak późny mój wpis w wątku "Gra miesiąca" może świadczyć o jednym – byłem poza granicami naszego kraju i nie miałem za bardzo dostępu do intenetu.
Ale! Ponieważ ten miesiąc był wyjątkowo słaby (oceniam go jako
najgorszy planszówkowo miesiąc w roku), to i po powrocie nie miałem za bardzo motywacji, żeby sporządzić tradycyjne sprawozdanie. Rozegrałem w grudniu zaledwie
19 partii w
13 różnych tytułów i od razu napiszę, że był to miesiąc srogich rozczarowań, a że tych rozczarowań i kiepskiej zabawy przy planszy było procentowo dużo więcej niż fajnego grania, to cały grudzień oceniam jako jedno, wielkie rozczarowanie.
GRUDZIEŃ 2021:
NOWOŚCI:
AQUA GARDEN – Przyjemna, przepięknie wydana, gra rodzinna. Najwięcej partii w tym miesiącu, bo gra wylądowała na wigilijnym i świątecznym stole i jakoś wszyscy mieli ochotę na więcej. Niestety sama rozgrywka jest dużo poniżej moich oczekiwań. Miałem nadzieję na bardzo mózgożerny tytuł, tymczasem decyzje są dosyć oczywiste, bo pula wyborów ograniczana jest przez graczy. Na trzy osoby było bardzo ciasno i nie wyobrażam wręcz sobie grania w to w czwórkę, chociaż może dodatkowa runda jakoś mityguje ten zawężający się wybór. Anyways – jako gra rodzinna się sprawdza, choć obawiam się powtarzalności. Muszę wypróbować dodatki, które mam nadzieję solidnie wzbogacą podstawkę. Jak na razie – trochę naciągane
7/10. Także... Lekki zawód, ale z zawodów w tym miesiącu – zdecydowanie najmniejszy.
NIDAVELLIR – Ech... No kolejne, tym razem bardzo duże rozczarowanie. Spodziewałem się sprytnej, odkrywczej, emocjonującej gry licytacyjnej. Niestety Nidavellir w ogóle dla mnie taki nie był. Licytacja była mega nudna, bo po pierwsze – zbyt często zdarzały się remisy, a po drugie – często i tak udawało się zgarnąć pożądaną kartę, bo hatedraft był dużo mniej opłacalny niż składanie własnych setów. Dodatkowo była to licytacja w ciemno, za którą nie przepadam. Nowatorskie to też za specjalnie nie było, bo choć system wymiany żetonów był dość ciekawy, to i tak zgapiony z dużo lepszego RA Knizi. Koniec końców mechanicznie też nie było to porywające, bo każda runda wyglądała tak samo. Gra do tego jest przeraźliwie sucha i niestety... Brzydka. Gwoździem do trumny był czas rozgrywki, bo jak na zwykły set collection, to partia ciągnęła się niemiłosiernie. Można od biedy w to zagrać, ale jest na rynku dużo ciekawszych gier licytacyjnych i w cholerę więcej dobrych gier w zbieranie setów. MOCNO naciągane
6/10. Gdyby nie solidny kandydat poniżej, to właśnie Nidavelirr zgarnął by tytuł "rozczarowanie miesiąca".
A TOUCH OF EVIL – Niby już dla mnie nie nowość, ale nowością jest tryb rywalizacyjny. No więc zagrałem i... Nigdy więcej!!!
![Evil or Very Mad :evil:](./images/smilies/icon_evil.gif)
Podczas partii (i po) byłem tak zniesmaczony, że chciałem od razu sprzedać swój egzemplarz, ale powstrzymał mnie fakt, że przy rozgrywce solo bawiłem się całkiem nieźle, a tryb kooperacji wydaje się w tej grze działać. No cóż... Zostawiłem jeszcze ATOE na półce i czekam wreszcie na rozgrywkę kooperacyjną w pełnym składzie. Moja ocena jednak za tryb rywalizacyjny, który (
o zgrozo!!!) jest standardowym trybem rozgrywki, to marne
2/10. Trochę zabawy i śmiechu było, ale głównie było narzekanie. Nie tak lubię spędzać czas przy stole.
THE HUNGER – Kolejny i to jakże przykry dla mnie zawód.
![Crying or Very sad :cry:](./images/smilies/icon_cry.gif)
Na nową grę Richarda Garfielda czekałem z wypiekami na twarzy. Na papierze wszystko wydawało się być świetne, gra wygląda obłędnie, ale niestety rozgrywka niczego nie urwała, za to dłużyła się masakrycznie. Graliśmy w pięć osób i pewnie to dołożyło do ogólnego wrażenia solidną łychę dziegciu, ale i tak mechanicznie było tak sobie. W tym Clankopodobnym deckbuilderze jest kilka ciekawych pomysłów, a sama gra jest moim zdaniem dużo ciekawsza niż wspomniany „Brzdęk”, ale mechanika kolejności graczy generuje totalne przestoje. Downtime na pięć osób był wręcz nie do wytrzymania!!!
![Evil or Very Mad :evil:](./images/smilies/icon_evil.gif)
A najgorsze jest to, że kompletnie nie interesuje Cię co robią inni. Czekasz więc na swój ruch, co w najgorszym możliwym przypadku może skończyć się tym, że wszyscy będą się ruszali przed tobą czasami po kilka razy, bo przy ustalaniu kolejności ruchu - liczy się pozycja na torze. Muszę przyznać, że były momenty, w których
czekałem na swoją kolejkę po 15 minut, nie mając kompletnie co ze sobą zrobić. Przypuszczam, że gra działa lepiej na dwóch i trzech graczy, ale już na bank nie usiadłbym do niej we czwórkę. Oprawa wizualna gry jest przepiękna, ale już kilka rozwiązań jest totalnie z czapy – ikonki są niepotrzebnie małe i często trzeba się pochylać nad planszą, część z nich jest bardzo do siebie podobna, a dodatkowo całość psuje fakt, że z czytelnością oznaczeń na planszy jest tak sobie. Żetony z nagrodami są nieporęczne, bo nie dość, że małe, to jeszcze cienkie, a już kompletnie nie rozumiem dlaczego zamiast żetonów celów nie użyto kart.
![Confused :?](./images/smilies/icon_confused.gif)
Mini USA nie zajęłyby dużo więcej miejsca, a było by poręczniej i bardziej elegancko. Generalnie oceniam całość trochę jako „sen wariata” - dużo tu dobrego, ale część pomysłów wygląda jakby była robiona przez kompletnego amatora. Jedynym pozytywem jest to, że wiem, że nie muszę posiadać
Głodu (polski tytuł to Od Zmierzchu do Świtu, który może wprowadzić niektórych w błąd, że to gra na podstawie filmu) w kolekcji. Także obniżony apetyt, anemia i zdecydowanie niskie ciśnienie.
6/10.
ROZCZAROWANIE MIESIĄCA:
DINOSAUR WORLD – Ta gra była dla mnie niemal pewniakiem do tytułu gry roku. Po obejrzeniu filmików i renomie autorów – wsparłem projekt na KS w nadziei na genialne, klimatyczne i tematyczne euro. Entuzjastyczna recenzja chłopaków z Dice Tower jeszcze bardziej mnie nakręciła i oczekiwałem na swój egzemplarz nie mogąc doczekać się rozgrywki. Chyba jeszcze nigdy w historii nie miałem tak, że od razu po odebraniu egzemplarza z KS chciałem z marszu zagrać i w zasadzie udało się zorganizować rozgrywkę w kilka dni. I matko bosko kochano! Jakiż to był wielki zawód!!!
![Crying or Very sad :cry:](./images/smilies/icon_cry.gif)
Nie wiem, co brali chłopaki z DT, ale na razie kompletnie nie rozumiem co może się w tej grze podobać (poza oprawą), bo całość jest zlepkiem mechanik, na siłę ze sobą powiązanych i każda osobno – jest zwyczajnie mało intrygująca. Doświadczony w bojach planszówkowicz z miejsca jest w stanie ocenić, że decyzje które gra przed nami stawia są tylko pozornie ważne, a połączenie kilku "minigierek" jest zwyczajnie sztuczne. Byłem totalnie zaskoczony, że gra może być aż tak mechaniczna, a jedyne emocje jakie będą mi towarzyszyć przez 2,5 godzinną partię, to złość, frustracja i potężne rozczarowanie. Dawno nie miałem też takiej amplitudy emocji - Od entuzjastycznego początku, po całkowity zjazd w dół po podliczeniu punktów. Wszystko, co było intrygujące na papierze - w praktyce okazało się nudne. Weźmy pierwszą fazę gry – czyli draft kart z pracownikami. Jak jesteśmy pierwszym graczem, to mamy jeszcze jakiś wybór, ale w sumie ilość pracowników na kartach jest taka sama, a rozkład kolorów - jest dość podobny. Czasami jakiegoś koloru będzie mniej, czasami więcej. Owszem, można coś nie ugrać gdy mamy zielonego, czy niebieskiego mniej, ale nie jest to dylemat rozrywający szare zwoje. Gdy wybieramy jako ostatni gracz, to w ogóle nasz wybór ograniczony jest wyłącznie do dwóch kart, więc dylemat postawiony przed nami jest w zasadzie żaden. Dalej jest tylko gorzej, bo całą rundę rozgrywamy już pod kolory tych pracowników, więc w zasadzie niemal jasne jest co będziemy robili, chyba że... Ktoś zgarnie sprzed naszego nosa pożądany element układanki, więc „wydraftowany” kolor i tak nie ma znaczenia, bo albo coś się uda, albo coś się nie uda, ale głównie nie zależy to od nas.
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Najgorsze jednak jest to, że kafle z budynkami wychodzą losowo. Często zdarza się więc tak, że możemy nie zrealizować jakiegoś celu wyłącznie przez to, że dany budynek nie pojawił się w rozgrywce, lub był w jednej sztuce i ktoś go akurat kupił!!! No masakra po prostu.
![Sad :(](./images/smilies/icon_sad.gif)
Przez całą rozgrywkę miałem wrażenie braku kontroli, chaotycznej losowości, braku ciekawych decyzji do podjęcia i totalnego wyprania z klimatu. Dodatkowo gra ma problemy z UI – ikony są niepotrzebnie małe, a już żetony „nudy” wołają o pomstę do nieba. To jest tak maciupkie, że często trudno wziąć to w palce. Podsumowując –
4/10. Rozczarowanie miesiąca, a może i całego roku. Diabelnie mi nie podeszło i nie wiem, czy podejmę się drugiego podejścia.
Największym rozczarowaniem okołoplanszówkowym jest jednak fakt, że spotkałem się wreszcie po ponad dwóch miesiącach z moimi najlepszymi przyjaciółmi i nie udało się zagrać ani w ulubionego Godfathera, ani w Wildlands, ani nie spróbowaliśmy nawet Narcos. Nadrabialiśmy zaległości towarzyskie i zwyczajnie zabrakło czasu na granie. No i co gorsza - nie wiadomo kiedy uda nam się spotkać w podobnym gronie, ale obawiam się, że nie prędko.
PARTIA MIESIĄCA:
Ponownie najlepiej bawiłem się grając w EDH w
Magic: The Gathering. Commanderowe przepychanki, to jest to co lubię ostatnio najbardziej, a moja talia na „goudzie” jest super zabawnym „trolldeckiem”, który rozśmiesza wszystkich przy stole.
NOWOŚĆ I GRA MIESIĄCA:
NEW DAWN – Totalne zaskoczenie i niespodziewany triumf! W zasadzie gra, która uratowała cały miesiąc!
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Więcej napisałem w dedykowanym wątku, więc tutaj w żołnierskich słowach – mega ciekawe 4X w kosmosie, które napędzane jest kartami i w którym eksploracja wreszcie jest jedną z ważniejszych mechanik. Bawiłem się wybitnie dobrze, bo i decyzje są tu mega ciekawe i mechanika jest bardzo elegancka, a cała gra dostarcza od groma, jakże potrzebnej, interakcji. Wreszcie było się o co „bić”, wreszcie były emocje i dyskusje przy planszy, a rozgrywka była totalnie angażująca. Jakże inna od pozostałych tytułów w tym miesiącu. Oczywiście to wrażenia po jednej partii i muszę w to jeszcze kilka razy zagrać, żeby wydać ostateczny werdykt, ale na razie to dla mnie objawienie, które ma szansę trafić do mojego top 10 wszech czasów. Zobaczymy, czy kostki będą mniej wkurzające niż za pierwszym razem, bo poza nimi – nie widzę w tej grze wad.
9/10!