- Wszystkie egzemplarze powinny być już w rękach wspierających.
- Sprzedaż detaliczna będzie uruchomiona w maju.
- Trafiła do kilkunastu klubów planszówkowych (w niedalekiej przyszłości planuję wesprzeć kolejne)
Poniżej recenzja (opublikowana za zgodą autora) Kulturalnego Łowicza (źródło:
https://www.facebook.com/kulturalnylowicz/). To pierwsza oparta w całości na finalnej wersji gry (uwzględniającej dodatkową zawartość i wszystkie zmiany):
Nie ma lepszego miejsca, żeby sobie pograć w Spółkę ZOO stworzoną przez Wydawnictwo Coconut Salad niż światowa stolica dżemu i dom wielkoformatowego muralstwa owocowo-warzywnego.



Już prototyp, który autor Mateusz Kiszło udostępnił naszemu ziomalowi z GamesGuru Planszówki był bardzo dobrą grą, która narobiła sporo pozytywnego szumu na spotkaniach w bibliotekach.
Słodziaki z kart pomocników dorobiły się grona oddanych fanek.


Wersja finalna Spółki ZOO jest jeszcze lepsza.
W pudełku aż kipi od dodatkowej zawartości.
W rozgrywce można wykorzystać moduły wydarzeń, ukrytych celów oraz intryg.
Dużo zmian zaszło w kartach spółek, kartach wpływu oraz pomocników.

Mechanizm równoczesnego wyboru akcji oraz rozpatrywania ich w kolejności graczy zmusza do przewidywania zagrań rywali, patrzenia im na ręce i kontrowania ich posunięć.
Nadal typową sytuacją w grze jest sprzątnięcie komuś sprzed nosa upatrzonego pomocnika.
A to dopiero najłagodniejszy przejaw soczystej, negatywnej interakcji.


Odkrywanie kart spółek i dzielenie zysków wciąż jest bardzo angażujące, wredne i niesprawiedliwe. Taki ekonomiczny rollercoaster emocji.
Niecne manipulacje za pomocą kart wpływu potrafią pozbawić przewagi w spółce, obciąć jej zyski, wstrząsnąć wyceną udziałów, namieszać w produkcji.


Bardzo prosty i niezwykle efektywny system wzrostu i spadku wartości owoców oraz udziałów pozwala nieźle pospekulować. Jak kupujesz, cena idzie w górę. Gdy sprzedajesz, to spada.
Jeśli spóźnisz się z nabyciem udziału w upatrzonej spółce, zapłacisz więcej, bo ktoś cię ubiegł. Trzymasz garść cytryn wartych po pięć monet sztuka i patrzysz, jak ich cena leci w dół, bo wszyscy je sprzedają.
Ten genialny ekosystem napędzany banalną mechaniką popytu i podaży działa fantastycznie.



Bycie akcjonariuszem przedsiębiorstwa umożliwia teraz obracanie akcjami oraz owocami w trakcie fazy rynku niezależnie od wybranych opcji podczas fazy akcji. To motywuje do inwestowania. Udziałowcy mogą więcej.


Pomocnicy nie tylko zapewniają cenne punkty chwały ale przede wszystkim służą pomocą swoimi umiejkami oraz bonusami. Taki pomagier wie, jak sprzedać owoce z premią, wykonać więcej akcji, skuteczniej żonglować kartami wpływu, zmieniać ceny udziałów w spółkach. Dzięki nim można zbudować swój mikroekonomiczny silniczek czystego zysku.


Pięć rund rozgrywki to tak w sam raz.
Zdążysz zarobić, zainwestować, stracić, odbić się od dna i zostać perfidnie wykiwanym przez rodzinę i przyjaciół.
Im więcej uczestników zabawy, tym ciekawiej się gra. Puste krzesła można zapełnić łatwymi w obsłudze botami.
Zasady są łatwe do przyswojenia, intuicyjne w stosowaniu oraz banalnie proste w tłumaczeniu.
Dzięki modułom wydarzeń można grę uczynić jeszcze bardziej nieorzewidywalną. Intrygi dodają więcej interakcji. Cele osobiste pomagają skupić się na graniu pod sowitą nagrodę.
Nasze notowania Spółki ZOO po restrukturyzacji wystrzeliły w górę.


W Spółkę ZOO można grać całą rodziną.
Nadaje się jako gra dla dzieci.
Przyda się jako pomoc w tłumaczeniu prawideł rynku, przedsiębiorczości oraz podstaw ekonomii.
Dorośli mogą wyrównać przy niej rachunki jak przystało kulturalnym ludziom na poziomie.
Niesamowity styl grafik Juliana Polakiewicza potrafi zahipnotyzować każdego.
Jak to nie będzie hit tej wiosny, to zjem słoik musztardy. Na surowo.
/Daniel





Napisane dzięki współpracy barterowej z wydawcą.
Pokochanie od pierwszego wejrzenia.
Grane do upadłego.