Strona 2 z 3
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 22 gru 2024, 01:10
autor: Mevlex
Największy zawód
Brzdęk Katakumby.
Liczyłem, że dzięki losowej mapie gra będzie super regrywalna a skończyło się ma tym, że rozgrywki ciągną się jak guma, mapa się rozrasta i wszystko to po jakimś czasie po prostu nuży. Do tego op karta teleportu dzięki której rywal może w try migi podkraść artefakt po który zmierzasz. Nie siadło. Wybitnie. Wracam do rotacji map ze zwykłego Brzdęka.
Największy zachwyt
Great Western Trail Nowa Zelandia.
Jaka ta gra jest dobra. Grałem w zwykłą. Grałem w Argentynę, którą się zachwycałem. Nie myślałem że Nowa Zelandia będzie jeszcze lepsza. A jest. Mnogość opcji która ta gra daje jest niesamowita. Rozgrywka choć długa to ani na moment się nie dłuży. I jest mega satysfakcjonująca. Plus gra świetnie wygląda. Top euro poznane w tym roku.
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 22 gru 2024, 07:37
autor: AxlPl
Na przełomie listopada i grudnia trafiły do mnie dwa podobne tytuły. Dlatego nie dało się ich nie porównywać do siebie, i tak:
Zachwyt: Runebound 2ed o jej jak ja uwielbiam te gre. To planszowka o której marzyłam jako dziecko i jak wyobrażałam sobie idealną gre planszową. A teraz mając bliżej do 40 niż 30 lat, jestem tą grą zachwycona. Mi to chyba nie wiele do szczęścia potrzeba. Dwa dostępne dodatki kupione z zamiarem wprowadzenia jak ograją mi się karty podstawowe.
Zawód Talisman ed 5 liczyłam że Talisman będzie właśnie tą grą idealną ale w porównaniu z grą wyżej ma same wady. Nie podobają mi się postacie, plansza się błyszczy i nic prawie nie widzę, grywam sobie solo więc przeczytanie tekstów do góry nogami jest męczące zwłaszcza że mało co się widzi. Walka, teksty na kartach, no lepsze dla mnie w Runebound. Gre schowałam po 20min grania. Poczekam aż znowu będzie niedostępna i sprzedam za ile kupiłam. Dobrze że chociaż nie strace
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 22 gru 2024, 19:48
autor: wajwa
Po zastanowieniu:
Zawód pierwsza myśl Ewakuacja, ale po przemyśleniu jednak nie, bo to nie jest zła gra, to gra która mi po prostu nie siadła, wolę inne tytuły Suchego, a co do zawodu: Wyprawa do Eldorado, tytuł ze wszechmiar chwalony, nie znalazłem chyba nigdzie złych opinii, tymczasem ja kupiłem, zagrałem, po czym przeczytałem jeszcze raz instrukcję i obejrzałem gejmpleje, by sprawdzić czy wszystko jest ok, no i niestety było... ło matko, ale nudy

ciężki szok, że herr doktor wyrzeźbił takie coś, a ja dałem się tak zwieść
Zachwyt po zastanowieniu trza coś było wybrać z : Carnegie, Era Innowacji i Biały Zamek, no i padło na ten ostatni tytuł- wielkie zaskoczenie, bo raz że brak oczekiwań, dwa niepozorne to, trzy kompaktowe i można by tak wymieniać dłużej ... za ten piniądz taka giera, nic ino brać i grać

Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 22 gru 2024, 19:56
autor: Barbarzyńca
wajwa pisze: ↑22 gru 2024, 19:48
Wyprawa do Eldorado, tytuł ze wszechmiar chwalony, nie znalazłem chyba nigdzie złych opinii, tymczasem ja kupiłem, zagrałem, po czym przeczytałem jeszcze raz instrukcję i obejrzałem gejmpleje, by sprawdzić czy wszystko jest ok, no i niestety było... ło matko, ale nudy ciężki szok, że herr doktor wyrzeźbił takie coś, a ja dałem się tak zwieść
Dzięki, myślałem, że jestem jakiś dziwny, ale widzę, że nawet jeśli, to nie jedyny. Żelazna polecajka we wszystkich tematach o grach na początek jako idealny gateway. I zawsze drga we mnie nuta zadziwienia, jak można polecać dorosłym grę dla dzieci.
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 22 gru 2024, 20:05
autor: PytonZCatanu
Diss na Eldorado? PFFFFFFF....!
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 22 gru 2024, 20:14
autor: Arius
Najwiekszy zachwyt może być tylko jeden:
Pax Renaissance.
Ta gra jest po prostu, brak słów by to opisać.
Opiszą to liczny 418 gier na bga. Plus naście na żywo.
Zawodów nie było. Znaczy były, ale na nic się nie nastawiałem za specjalnie, więc nie ma co rozgrzebywać tematu.
Tak tak, specjalne podziękowania dla Deema za pokazanie mi Paxa

Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 23 gru 2024, 20:06
autor: SosnowyPatyk
Zachwyt:
Dominion - że ja się czaiłem tak długo na tę grę i zastanawiałem czy kupić. To jest przepiękny pożeracz czasu. W ciągu tygodnia potrafimy z narzeczoną nastukać po 20 partii.
Wyróżnienia: Marvel Champions - genialne solo, GWT jako super eurasek.
Zawód:
Chyba żadnego. Może lekko przehype'owałem Blood Rage i nie było tak super jak sobie wyobrażałem. Wynudziłem się również o dziwo w Clash of Cultures.
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 23 gru 2024, 20:23
autor: tommyray
Zachwyt: Doom Pilgrim. Świetne, śliczne w swej ohydzie i grotesce, małe, szybkie (no powiedzmy). Nie mogę się nachwalić. Dla mnie indyk tego roku, PnP dostępne za $9, bardzo, bardzo polecam!
Zawód: a jednak, z bólem - Harakiri. Już chyba Isofarian lepszy a też kasztan… rzecz w której cały jeden segment gry - dungeon crawler, jest tragicznie słaby. Jest to sekcja którą w pierwszym rzędzie w tej grze chce się zmienić, wywalić, zmodować. Ale czy to w ogóle do zrobienia? Łudził się człowiek a tu smuteczek.
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 24 gru 2024, 12:18
autor: buhaj
Zachwyt:
Pax Renaissance: 2nd Edition Kapitalna gra, która ma wszystko to co ostatnio najbardziej mi się podoba w planszówkach
Stress Botics Bardzo ciekawy projekt, świetnie się w to gra, emocje gdy próbuje się walczyć ze stressem aby dostarczyć towar na orbitę są ogromne. A to dopiero podstawka gdy dodatek ma wyrąbać grę w kosmos jeszcze bardziej
Ślimaki z prostych, imprezowych prawie, tytułów to jedna z lepszych pozycji ostatnich lat (nawet bez wymarzonych figurek)
Zawód:
Interstellar - o boziu....
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 24 gru 2024, 12:54
autor: Apos
Zachwyty:
- Pax Renaissance Druga Edycja, żadna gra tak nie wciągnęła, oczarowała i nawet po 150+ partyjkach nie nudzi. Nadal czuję, że coś nowego w niej odkrywam.
- Gry od wydawnictwa Splotter, czyli BUS, Indonesia, Horseless Carriage, The Great Zimbabwe, FCM z Ketchupem. Ponieważ są idealnym połączeniem tego czego szukam w planszówkach: prostych zasad, głębokiej rozgrywki o wielowymiarowej interakcji między graczami, ciekawej mechanice, która współgra z tematyką gry. W dobie nijakich gier euro, gdzie punkty sypią się z lewa i prawa na każdym kroku, doceniam oldscholowy design Splottera.
- Race Formula 90 2nd Edition, pierwsza planszowa gra wyścigowa, która "robi to dobrze". Tu autorzy stworzyli mechanikę, która polega na umiejętnościach kierowcy, jego (czyli naszych) decyzjach, możliwościach bolidu, charakterystyki toru i warunkom tam panującym.
- Współczesne gry wojenne, ICS, COIN, T&T i inne, które wprowadziły powiew świeżości do mojego planszowego świata.
- Wiele świetnych tytułów, które poznałem w tym roku, gdzie wybranie TOP10 będzie nie lada wyzwaniem

Zawody:
- BIOS: Genesis, było to jedno z najgorszych doświadczeń planszowych tego roku. 4 osobowa rozrywka, która polega przez 5+ godzin na rzucaniu kostką i patrzeniu jak planszówka gra za nas. To symulator, gdzie możemy przez zły rzut wypaść z rozgrywki na kilka godzin i liczyć na inny rzut kością, który da nam jakieś szanse wegetowania. Masa zasad, wyjątków, tragicznie napisana instrukcja, minimalna interakcja.
- Black Rose Wars, jedna z najnudniejszych gier w jakie zagrałem w tym roku. Zaczynając od losowości, poprzez gameplay polegający na prostackiej mechanice "take that", aż po ogromny downtime. To pierwsza gra, gdzie chciałem dosłownie po 3-4h siedzenia, sprawdzania wyjątków zasad oraz nieścisłości instrukcji, przeprosić graczy, wstać i wyjść. To też przykład przekombinowanej w zasadach gry, gdzie rozgrywka jest długaśna, prostacka i płytka moim zdaniem. Nie przepadam też za takim typem monotonnej negatywnej interakcji między graczami.
- Współczesny design niektórych gier euro, który polega na komplikowaniu zasad, tworzeniu przekombinowanych combosów, aby w ten albo inny sposób gracz generował sobie punkty. Do tego minimalna albo zerowa interakcja w trakcie rozgrywki i element towarzyski sprowadza się do porównaniu "PZ'tów" na końcu gry. Długi czas rozgrywki. Tematyka "umowna", niewyczuwalna i gra może być o czymkolwiek. Wrzucę tutaj też planszowe samograje - cokolwiek gracz nie zrobi, gra obsypuje go punktami. Wrażenie rozgrywki, która polega na podążaniu po sznurku - tak jak autor sobie wymyślił.
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 25 gru 2024, 18:54
autor: itsthisguyagain
Zachwyt: bezapelacyjnie Trickerion
Zawód: Ciężko to przyznać ale ja sam. Naskoczyłem na Pandę za to, że mu się spodobała Ziemia zupełnie bez sensu. Przecież gościu ma swój gust i że mi się gra nie spodobała tak bardzo jak jemu to nie jest żaden powód, żeby na kogoś tak naskakiwać. Z tego miejsca przepraszam Cię Panda.
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 27 gru 2024, 13:20
autor: Fyei
W tym roku zagrałam w 118 różnych gier, z czego nowych poznałam 65. Na wyróżnienie w kategorii
Zachwyty zasługują:
- Ostoja - no może nie do konca zachwyt, gdyż nie spodziewałam się po tym tytule zbyt wiele, lecz gra wyszła obronną ręką i nadal pozostaje w kolekcji. Dla porównania zagrałam również w Kaskadię, która do tej pory nigdy mnie nie interesowała i jak dla mnie Ostoja jest zdecydowanie bardziej interesującą grą, również do grania solo.
- Slay the Spire - nie znam pierwowzoru, a po przeczytaniu instrukcji nie spodziewałam się fajerwerków. A jakże mnie ta gra mile zaskoczyła. W ekipie wszyscy czekamy na kolejną partię.
- Wyprawa Darwina - dawno mnie tak żadne nowe euro nie wciągnęło
. Ciasny worker placement, gdzie rzeczywiście trzeba śledzić poczynania przeciwników. Zagram zawsze i każdym składzie. Solo chodzi równie dobrze i stanowi dobre wyzwanie. Na półce czeka już dodatek do ogrania
.
- Lord of the Rings: Duel for Middle-Earth - podchodziliśmy do tego tytułu z mężem jak pies do jeża, bo oryginał nam bardzo nie podszedł. A tutaj po jednej rozgrywce na Gratislavii z miejsca kupiliśmy własny egzemplarz
.
Natomiast wśród
zawodów muszę wspomnieć o:
- Etherfields - nie spodziewałam się po tej grze zbyt wiele, głównie poprzez mieszane opinie na jej temat, ale tytuł pojawił się w ekipie jako kolejny dc do zagrania, więc dałam jej szansę. I chyba nigdy nie grałam w tak nudną i miałką grę kampanijną
. Szukanie elementów do dołożenia podczas rozgrywki to koszmar, postacie praktycznie niczym się nie różnią i żadna się też nie wyróżnia, kolejne scenariusze nijak się nie łączą. Szczytem był jeden, w którym musieliśmy latać po mapie od punktu do punktu i stać przy każdym przez kilka rund aby w każdym uzbierać po bodajże 30 zielonych znaczników
. Myślałam, że usnę nad planszą.. Połowa ekipy szczerze przyznała, że nie chce w to dalej grać, więc więcej tego cholerstwa na szczęście nie będę musiała oglądać.
- Assassin's Creed: Brotherhood of Venice - pożyczyłam do ogrania solo. Kampanię zaczęłam dwoma postaciami (Alessandra i Bastiano), a przy pierwszym scenariuszu na dwóch mapach powiększyłam drużynę o pozostałe postacie. I przede wszystkim ta gra się bardzo źle skaluje. Grając dwoma bohaterami jest trochę trudniej trzeba uważniej planować ruchy, nastomiast przy czterech zadania to spacer po polance. Gorzej, że w niektórych zadaniach po samym rozłożeniu mapy dokładnie wiadomo co i jak należy zrobić, zero zaskoczeń
. Fabuła jest szczątkowa, raptem kilka zdań przed każdym scenariuszem i po prawdzie zapominałam o niej zaraz po skończniu czytania
. Wprowadzenie zasad nie jest stopniowe, jest wręcz dramatycznie powolne i grając sam tutorial można się nieźle wynudzić. Misje nie są zróżnicowane i większość i tak sprowadza się do zdobądź x po drodze mordując/unikając wszystkiego co się rusza. Przygotowanie niektórych z nich zajmuje więcej czasu niż sama rozgrywka.
- Frostpunk - zachęcona bardzo dobrymi opiniami na grupach solo dorwałam tę grę w Poczcie Planszówkowej. I jakże byłam szczęśliwa, że ślepo jej nie kupiłam. Głównym problemem jest tutaj zbyt dosłowne przeniesienie gry komputerowej na planszę. W efekcie większość czasu poświęca się na obsługę (przesuwanie wszystkich suwaczków) niż faktyczną rozgrywkę. Ponadto pudełkowe 1-4 graczy to jawne kłamstwo, nie widzę sensu grania w więcej osób.
- Zona: sekret Czarnobyla - kolejna gra z Poczty, która mi nie siadła. O ile sam jej temat jest bardzo pociągający, a klimat został dobrze zbudowany, o tyle mechanicznie to dosyć losowa zabawa, gdzie w sumie głównie od szczęścia zależy czy uda Ci się przeżyć i wygrać. 16 rund w wariancie solo to za mało, aby móc się cieszyć eksploracją mapy, dodatkowo nie można sobie pozwolić nawet na najmniejszy błąd, bo potem efekt kuli śnieżnej po prostu nas zajedzie. Zdobycie pierwszego urazu to w zasadzie game over. Kart rund jest też zdecydowanie za mało i już po dwóch grach wiadomo czego można się spodziewać, ich efekty natomiast nie zostały przystosowane do gry solo.
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 27 gru 2024, 13:55
autor: Urkeith
Zachwytem dla mnie będzie szeroko pojęte zakochanie się w grach CDG - wojenno i/lub politycznych.
- Hannibal - niekwestionowany król tego roku. Żadna inna gra mnie tak nie oczarowała. Poziom głębi i możliwości powoduje, że każda rozgrywka jest pełna emocji.
- Twilight Struggle - w końcu udało mi się zagrać i bardzo polubiłem. Są pewne aspekty które mnie uwierają natomiast gra jako całość jest super i nigdy nie odmówię. W momencie gdy człowiek mocniej kojarzy karty nabiera jeszcze większego blasku.
- Wir Sind das Volk - Minimalna losowość i bardziej "lokalne" zmagania naprawiają to co mnie czasami uwiera w TS. Obydwie uwielbiam i uważam, że fajnie się uzupełniają mimo wszystko.
- Hands in the Sea - mimo, że nie jest to CDG to kapitalne połączanie deck buildera z grą wojenną. Na ten moment naszych umiejętności, praktycznie zawsze wygrywa Rzym i nie do końca rozumiem jak można narzekać, że to Kartagina jest za mocna
Ale no zawsze chętnie dostanę wciry 
Zawody
- Arcs - Jak ja liczyłem, że gra zastąpi mi Roota. Roota uwielbiam, natomiast jestem świadomy jego wad i byłem ciekaw czy Arcs coś na to poradzi... no i nie bardzo. Bardzo nie podoba mi się koncepcja "zabierania" jednostek, gdzie żeby je odzyskać to albo czekasz na łaskę przeciwników lub sam wymuszasz punktowanie które jest dla Ciebie słabe. Budowanie tableau również średnio mi odpowiada - o ile sam koncept gry jest bardzo prosty tak karty które kupujemy bardzo zmienia sposób gry. A tych kart może być sporo... i weź to wszystko na bieżąco śledź
w kampanię nie grałem, sama podstawka mnie odepchnęła na tyle, że wolę zostać przy swoim lesie i zwierzaczkach na wojennej ścieżce
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 27 gru 2024, 15:11
autor: Galatolol
Zachwyty (nie uwzględniam gier, które już wcześniej bardzo lubiłem). Konkretnie to gry, o których dużo myślałem:
-
Kingdom Death: Monster - wciągnęło na tyle, by czasem rozegrać parę starć jednego dnia i by zainteresować się innymi grami gatunku. Nie spodziewam się, bym aż tak wsiąkł, by chcieć kupić i rozegrać wszystko, ale na pewno jeszcze do kilku kampanii podejdę.
-
Arcs - 10 rozgrywek w dwa tygodnie na TTSie (gdzie od dawna właściwie nie gram) mówi samo za siebie. Potem wkradła się wymuszona przerwa, przez którą entuzjazm jakoś opadł i dopiero pół roku później zagrałem kolejny raz. Rootowi raczej nie zagrozi i nie wiem, na ile zagości u mnie na półce, ale planuję nabyć, by móc rozegrać kampanię na stole.
-
Here I Stand - powrót po latach. Pierwsza partia była kopią tej starej: spoko, ale zdecydowanie za długo. Zagraliśmy jednak dwa kolejne razy i tu już gra wypadła dużo lepiej (i sprawniej). W sumie z gier negocjacyjno-strategicznych w tej chwili najchętniej zasiądę do tego (z tym że pewnie wystarczy jedna partia ponad 6-turowa, by wywołać wieczną traumę i niechęć do tej gierki

) Nie brakuje wad (długość, downtime), ale klimacik przedni.
Rozczarowania (nie okołogrowe, ani nie najsłabsze gry, tylko po prostu gry, które wypadły gorzej niż się spodziewałem):
-
Władca Pierścieni LCG - moja relacja z tą grą to sinusoida i teraz niestety jest w dołku. Właściwie wszystkie partyjki w tym roku niezbyt mi się podobały... Podwójnie szkoda, bo mam kilka czekających dodatków i głupio byłoby mi to wszystko sprzedać, by potem z powrotem polować

Pewnie dam parę szans w przyszłym roku i ponownie się zastanowię.
-
Burning Banners - ładnie wygląda, lecz jakieś takie prymitywne, w ogóle niepodobjący mi się system magii, ale przede wszystkim zabójczy downtime na czterech.
-
Ankh - jest ok, ale mało mnie ciągnie do kolejnych partii, wkurza ogrom pudełka i to, że mimo to się nie domyka. Ogólnie jakaś taka nijaka ta gra, jedyne co ją ratuje to oryginalna mechanika fuzji bogów. Słyszałem mnóstwo pozytywnych opinii, więc liczyłem na więcej.
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 27 gru 2024, 15:33
autor: prib4
Zachwyty:
Ankh - może nie jest to tytuł, który poznałem w tym roku (ani w zeszłym) ale już od tych 2 lat okupuje moje top1 i za każdym razem kiedy mam dłuższą przerwę to potem sobie przypominam przy kolejnej partii dlaczego tak uwielbiam ten tytuł. Do pełni szczęścia brakuje mi odrobiny lepszego balansu między niektórymi bogami.
The Edge Dawnfall - chyba najlepszy tytuł poznany w 2024 roku, może nie perfekcyjny, może momentami zbyt losowy, może niektóre matchupy są mało grywalne ale jako całość daje ogromną frajdę. Do tego sama mechanika ruchu, blokowania, przepychania to dla mnie chyba najlepsza pojedyncza mechanika jaką widziałem w planszówkach.
Zawody:
Lords of Ragnarok - może nie jest to ogromny zawód ale bardzo lubię LoH i tutaj miałem też dosyć spore oczekiwania. W sumie najbardziej się zawiodłem na AR bo to był dosłownie 'samograj' - świetna baza w postaci LoH, wystarczyło tylko zaadresować problemy zgłaszane z LoH, zmienić setting i może dorzucić coś drobnego od siebie. Zamiast tego postanowili dorzucić jeszcze dużo euro (rondel, runy) i wszystko tak skomplikować, że lista akcji nie mieści się na 3 kartach pomocy... Nie wiem jak tam testy wyglądały i kto stwierdził, że to dobry pomysł nawrzucać tyle tego.
Root - pierwsza i ostatnia partia, zdecydowanie nie dam się namówić na pojedynczą rozgrywkę - głownie z powodu, że ta gra ma szansę mieć jakikolwiek sens po zagraniu przynajmniej 1 partii każdą frakcją, która bierze udział w partii. Asymetria jest tak duża (właściwie to każdy gra w inną grę), że nie mając pojęcia co może zrobić przeciwnik to dosłownie grasz AC pasjansa bo możesz planować głównie w oparciu o to co masz na ręce. Dla mnie to największe rozczarowanie od początku mojej przygody w tym hobby (biorąc pod uwagę pozycję na BGG).
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 28 gru 2024, 13:58
autor: VivoBrezo
Trochę offtop, ale bardzo mi się podoba, jak dosłownie post po poście, jedna osoba mówi, że jej rozczarowaniem jest Arcs, następna że Arcs super, ale Ankh rozczarowało, a następna, że Ankh super i topka od 2 lat

.
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 28 gru 2024, 15:05
autor: Grzdyll
VivoBrezo pisze: ↑28 gru 2024, 13:58
Trochę offtop, ale bardzo mi się podoba, jak dosłownie post po poście, jedna osoba mówi, że jej rozczarowaniem jest Arcs, następna że Arcs super, ale Ankh rozczarowało, a następna, że Ankh super i topka od 2 lat

.
To prawda, zrobiła się swoista sinusoidalna "sztafeta zawodów i zachwytów". Żeby zachować ciągłość w zasadzie powinien się teraz wypowiedzieć ktoś, kto w tym roku zachwycił się Rootem

No ale żeby nie kontynuować offtopu sam złamię ten kanon (w Roota nigdy nie grałem) i napiszę, jak było u mnie.
Zacznę może od małego "przewału" bo dla mnie największym
zachwytem było w minionym roku odkrycie tego, że przyjemność stanowi dla mnie nie tylko granie w gronie rodzinnym, ale również z osobami nieznajomymi, w ramach cotygodniowych
spotkań planszówkowych w lokalnym Domu Kultury. No i dzięki tym spotkaniom właśnie miałem możliwość zagrania w kilka świetnych tytułów, które z racji ciężkości niestety w rodzinnym gronie nie miałyby szansy pojawić się na stole. W tym kontekście mogę wymienić przede wszystkim gry Suchego, czyli Podwodne Miasta, Ewakuację i Woodcrafta, ale także Brassa, Teotihuacan oraz nieco lżejszego Endeavor'a Deep Sea. Mimo, że żadnej z poznanych w tym roku gier nie mogę nazwać mianem "kamienia milowego" (w myśl kiedyś założonego przeze mnie
wątku), to wyróżnienie największego tegorocznego zachwytu kieruję w stronę
Diuny:Imperium. Może trochę dlatego, że siadając do pierwszej partii nie byłem świadom jej wysokiego miejsca na BGG i gra zaskoczyła mnie dopiero w trakcie rozgrywki idealnym miksem prostoty zasad, konieczności obrania pewnej strategii (dyktowanej np. postacią, startowymi kartami na rynku i pierwszymi ruchami innych graczy) oraz satysfakcjonującym i emocjonującym, mocno taktycznym dostosowywaniem swojego planu i reagowaniem na to, co się dzieje na planszy. Przy tym okazało się, że w trakcie gry plany można (i często trzeba) wielokrotnie zmieniać, dróg do sukcesu jest sporo, a gra jest bardzo krótka jak na swoją intensywność. Może mało to odkrywcze bo miks strategii i taktyki jest obecny w wielu grach euro ale tutaj to połączenie jest wręcz kapitalne, a wszystko jeszcze w naprawdę pasującym uniwersum prozy Herberta. Grało mi się równie dobrze w starszą wersję z dodatkiem jak i nowszą podstawkę i aktualnie do każdej z tych gier usiądę z ogromną przyjemnością.
A co z największym
zawodem? No cóż, ze względu na dość dużą kolekcję, podobnie jak wiele osób tutaj staram się planować dość świadomie swoje zakupy i nie poddawać za bardzo FOMO, zatem trudno już o jakąś spektakularną wtopę. Po przemyśleniu tytułem największego "zawodziku", czyli rozminięcia nadziei z rzeczywistością obdarzę
"Libertalię: Wichry Galecrest". Ta gra w momencie zakupu była wręcz skazana na sukces - świetna mechanika, prostota zasad, możliwość gry w 6 osób, piękne wydanie... no i okazało się, że koniec końców to wszystko przegrywa z tą dziwaczną oprawą graficzną - stylistycznie jak najbardziej spójną i być może dla kogoś świetną - ale dla mnie ni to bajkową, ni to piracką... Ach, gdyby tu byli zwykli, brodaci piraci w półmroku kaganka z kuflem grogu w ręce! A tak niestety z tego w sumie prozaicznego powodu gra po kilku próbach jej polubienia poszła na sprzedaż i nikt za nią nie tęskni (tak, wiem że jest też starsza, "normalna" wersja ale już ją sobie daruję bo pierwszego, dobrego wrażenia Libertalia już bezpowrotnie nie zrobi).
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 28 gru 2024, 16:40
autor: Suseł23
Największy zachwyt to część ludzi, z którymi mi było dane grać w gry wszelakie. Ludzie, którzy podchodzili go gry jak do gry, którzy nie nakładali niepotrzebnej presji (czasowej, decyzyjnej) na innych graczy przy stole, którzy potrafili się dobrze wspólnie bawić i nic niewnoszące komentarze zostawiali dla siebie, a ewentualne niezadowolenie z gry sygnalizowali już po jej zakończeniu. To też ludzie, którzy decydując się na poznanie nowej gry, z zaangażowaniem słuchali zasad i nie tracili zainteresowania w połowie.
Największy zawód to, jak się można domyślić, pozostała część ludzi. Tak jak napisał Grzdyll, też lubię zagrać z nieznajomymi, bo to zawsze okazja do poznania nowych ludzi i nowych gier, ale w tym roku albo częściej spotykałem ludzi, z którymi grało mi się odczuwalnie gorzej albo zacząłem po prostu zwracać no to większą uwagę niż wcześniej.
Słowa "To jest bez sensu" czy "Ale głupota" odnoszące się zarówno do oceny gier, jak i ruchów innych graczy w tym roku jakoś mnie prześladują. Niestety mam tak, że jeśli chociaż jedna osoba przy stole się kiepsko bawi to i ja nie mam szans na pozytywne doświadczenia. Często sam widząc, że ktoś się męczy proponuje, aby rozgrywkę przerwać niezależnie czy to jej początek, środek czy końcówka; z reguły jednak i tak te partie są na siłę dogrywane.
Oceniamy gry często na podstawie tego, jak bardzo chcielibyśmy do nich wrócić, a jako że stronie od grania w pojedynkę, to taka ocena jest dla mnie bardzo trudna. Dużo osób ma stałe i sprawdzone osoby z którymi grywa, natomiast u mnie bardzo często są to różne grona, w których odczucia z partii potrafią być diametralnie różne.
Wychodzi tu moja słabsza umiejętność oddzielenia gry od graczy, jednakże wielokrotnie zdarzyło mi się ocenić jakąś grę nie najlepiej, żeby później mieć okazję zagrać w tym "lepszym" towarzystwie i przekonać się, że to nie była wina gry a atmosfery, która jej towarzyszyła.
Ten anegdotyczny przykład Roota u mnie jest dobrym nawiązaniem. Grałem w tym roku kilka partii w różnym składzie i jedne były takie, że jak najszybciej chciałbym o nich zapomnieć a inne to takie, po których najchętniej zagrałbym od razu jeszcze raz.
Moja asertywność też ma tu na pewno niemałe znaczenie, bo gdy jestem zapraszany do grania i widzę, że wśród grających jest ta jedna czy dwie osoby, u których zauważyłem tendencję do psucia atmosfery zabawy to i tak się często się przyłączam.
Każdy może mieć gorszy dzień. Ja sam, pomimo że zaczynam zwracać na to coraz większą uwagę, to na pewno nie raz zdarzyło mi się coś ponarzekać czy być przy rozgrywce bardziej gburowatym, ale mam wrażenie, że niektóre osoby często grają na siłę lub może i entuzjastycznie podchodzą do gry przy jej początku, ale w jej trakcie zupełnie tracą chęci i zaczynają męczyć siebie, a przy tym i mnie aż do jej zakończenia.
Zawodem były więc dla mnie wszelkie wygrane partie w mniej odpowiadającym mi towarzystwie, a zachwytami przegrane w dopasowanym składzie, nawet grając w gry powszechnie uznane za "średniaki".
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 28 gru 2024, 17:04
autor: Sirius_Black
Zachwyty:
The Great Zimbabwe - kolejny znakomity splotter odhaczony. Proste zasady, duża interakcja i konieczność kontrolowania i kontrowania planów przeciwników.
SETI - z jednej strony tylko solidne euro z ciekawym patentem ruchomej planszy, ale wszystkie elementy działają tak dobrze, że dają ogromną przyjemność z gry.
Piraci z Maracaibo - zachwyty o tyle, że niczego się po tej grze nie spodziewałem i nie czekałem na nią, a gra dostarcza sprawdzoną formułę znaną z innych gier Pfistera, do tego podaną w bardzo przystępnym czasie rozgrywki.
RA - klasyk od Rainera Knizii podany w nowych szatach, jak większość gier od doktora, tytuł trafia w mój gust, oczko wyżej niż Modern Art, które również zrobiło na mnie dobre wrażenie w tym roku.
Wyróżnienie dla Oinków, Skull King i Scape Goat - małe, sprytne gierki z dużą dawką interakcji.
Rozczarowania:
Steam Power - niestety Wallace nadal bez formy, wolę jednak zagrać Age of Steam albo Brassa, a jak trafią się mniej zaawansowani gracze, sięgnąć po WdP, niż męczyć się z tą hybrydą,
Survive the Island - w tym wypadku mój gust chyba mocno rozjeżdża się z preferencjami Gambita, w mojej grupie jakoś się nie sprawdziło, do tego co chwila mieliśmy jakieś wątpliwości co do zasad,
Pampero - niestety ładna oprawa graficzna nie wystarcza i gra kompletnie nie siadła w mojej grupie, na tyle, że nawet sam właściciel nie chciał dawać kolejnych szans,
Fractal - 4X to nie moja bajka, jednak tutaj było wyjątkowo drętwo, statycznie przez co grę spotkał podobny los jak poprzedni opisywany tytuł.
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 28 gru 2024, 22:24
autor: Scamander
prib4 pisze: ↑27 gru 2024, 15:33
Zawody:
Root - pierwsza i ostatnia partia, zdecydowanie nie dam się namówić na pojedynczą rozgrywkę - głownie z powodu, że ta gra ma szansę mieć jakikolwiek sens po zagraniu przynajmniej 1 partii każdą frakcją, która bierze udział w partii. Asymetria jest tak duża (właściwie to każdy gra w inną grę), że nie mając pojęcia co może zrobić przeciwnik to dosłownie grasz AC pasjansa bo możesz planować głównie w oparciu o to co masz na ręce. Dla mnie to największe rozczarowanie od początku mojej przygody w tym hobby (biorąc pod uwagę pozycję na BGG).
Dla mnie też zawód:
1. Ciężkie do tłumaczenia.
2. Za duża asymetria, brak pełnej wiedzy o tym co robią wszyscy współgracze przez co najmniej kilka pierwszych partii.
3. Przez punkt powyższy jest to tytuł praktycznie do grania wyłącznie w stałym gronie albo w gronie zaznajomionych.
Aczkolwiek... jeśli komuś uda się przebić przez te trzy punkty (ma stałą ekipę do grania, pasuje mu granie na ślepo przez pierwsze kilka partii) to potem jest już tylko lepiej i jestem w stanie zrozumieć, że dla kogoś jest to tytuł nawet wybitny, dający duże pole do masterowania. Dla mnie jednak nie do przejścia jest to "pole dla rekrutów" i Rootowi podziękuję, inne tytuły dają mi to na starcie co Root oferuje dla doświadczonych.
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 28 gru 2024, 23:37
autor: Pablosz
Zachwyty:
Empires Age of Discovery
Godfather
Jeju jakie to sa proste w zalozeniu gry a ile daja satysfakcji i miodnej rozgrywki. W kazda zagralem przynaniej 10 razy w tym roku co jak na mnie duzo i chce wiecej. Siedzac w tym hobby kilkanascie lat doceniam gry eleganckie i przejrzyste, ktore nie sa przekombinowane a potrafia dac frajde.
Do Empires Age of Discovery dorwalem dodatkowe frakcje Prusakow i Dunczykow. Nie moge sie doczekac kiedy z nimi zagram. Zaluje ze dopiero w tym roku kupilem te gry ale bylo warto.
Rozczarowania:
Legends of Void Nie mowie ze ta gra jest zla ale mi wybitnie nie podeszla. Jakos nie moglem sie w niej odnalezc, nie dawala emocji byla jakas taka toporna…Trudno mi powiedziec co dokladnie nie zagralo ale nie zagralo…
Honorowa wzmianka:
Hegemony
Tylko jedna rozgrywka ale musze przyznac ze zasady sa logiczne i fajnie oddaja w uproszczony sposob mechanizmy i zaleznosci klas spolecznych. Bawilem sie swietnie i jak bedzie okazja chetnie zagram ponownie.
Pozdrawiam
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 31 gru 2024, 17:45
autor: Mrukar
Zachwyt:
Poznanie Eldritch Horror. Gra ma swoje lata i trochę za uszami, ale jestem to świetna przygoda na jeden wieczór.
Do zachwytów, dołączam też każdy moment spędzany z planszówkami, a najbardziej rozgrywki z domownikami.
Zawód::
1.Dune: Wojna o Arrakis - hype był spory, zagraliśmy i od pierwszej gry we wrześniu leży na półce. Nikt o nią nie pyta i nie proponuje, w sumie to o niej zapomnieliśmy. Chyba za duża kobyła dla nas, chciaż gra jest względnie prosta. Na WoP'a już nawet nie patrzę (chyba, że karcianego). Gra poczeka na lepsze czasy, gdyby nie to, że się składaliśmy na zakup to pewnie bym już sprzedał.
2. Marvel Champions - jednak dwa lcgi to za dużo. Poza tym gra jest sucha i ma zerowy klimat. Fakt szybko się składa i rozkłada, szybko też się o niej zapomina. Dawałem kilka szans od momentu napisaniu opinii na forum, ale po nowym roku leci na sprzedaż. Dla mnie taki Aeon's End robi wszystko lepiej, a kosztuje dużo mniej.
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 31 gru 2024, 18:44
autor: Xyhoo
Zachwyt mi wpadł wczoraj. W przedostatni dzień roku
Barrage to fantastyczna gra, której się obawiałem przez informację, że można boleśnie zepsuć w pierwszym ruchu. No cóż, zepsułem, ale i tak udało się odkopać i zająć drugie miejsce z czterech. Dla mnie idealny poziom interakcji.
Jeszcze mógłbym wspomnieć
GWT Nowa Zelandia, zagrałem pierwszy raz w styczniu, ale GWT uwielbiałem już wcześniej i to po prostu jeszcze lepsza wersja tej gry.
Zawód to zdecydowanie
Nieświadomy Umysł. Bardzo czekałem. W koncu nadeszła. Dzień przed moją zaplanowaną rozgrywką Gandalf z Barolkiem zmajstrowali materiał, gdzie trochę się po niej przejechali, ale też mówili, że to solidne euro. Zasiali ziarno obaw, ale nie może być tak źle. Jest fatalnie. Ta gra reprezentuje wszystko co złe na wspieraczkach. Ładne ilustracje, elementy fantastycznej jakości, dużo dodatków, mat, za to nie ma regrywalnosci, nie ma interakcji, nie ma wysiłku. Jestem zdegustowany tym crapem
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 31 gru 2024, 21:00
autor: krpi
Zachwyty są dwa:
Scarface 1920 - dla mnie idealne połaczenie klimatu, wykonania i ciekawej rozgrywki - niby euro, ale gangsterka - czekam na dodatki
Ostoja wygląda świetnie, mozna wytłumaczyć kazdemu, a jest ciekawym puzzlem
Zawód w sumie jeden:
Tiny Epic Crimes - bardzo lubię tiny epic, a tu nie dało się grać przez masę pierdół, ktorymi trzeba zarządzać w kazdej turze gracza...
Re: Największy zawód i zachwyt ed. 2024!
: 02 sty 2025, 06:58
autor: kolosm
Zachwyty:
Race! Formula 90: 2nd Edition -wg mnie absolutnie najlepsza gra wyścigowa. Idealna ilość decyzji, emocje przez cały czas, dość duża ilość zasad i głębia. Po wypróbowaniu innych tytułów z tego gatunku - bezkonkurencyjna.
6: Siege – The Board Game- pomijając całą otoczkę wydania (cudem) tej gry sama rozgrywka jest genialna pod każdym względem. W sumie to połączenie planszówki i bitewniaka. Pierwsza gra, w której aplikacja odliczająca czas mi nie przeszkadza a wręcz nie wyobrażam sobie bez niej gry. Świetne emocje, burza mózgów jeśli chodzi o taktyczne planowanie, przechytrzanie się, zastawianie pułapek + mnogość operatów i ich skilli jest niesamowita. Nie sugerujcie się starszymi ocenami na BGG (związanymi z wydaniem) bo sama gra dowiozła wsio czego potrzebowaliśmy!
Rozczarowania:
Zombicide: Green Horde - tylko mnie utwierdziła ta pozycja, iż cała ta seria nie jest dla mnie (ani ekipy). Niesamowita losowość, brak większej taktyki co do działań (hordą panowie na każdego), festiwal rzutów oraz ogrom stołu potrzebnego do gry (czas rozkładania i składania) zniechęcił mnie totalnie.