Planszówki – Ostateczna granica….
Oto przygody USS „Poterna” kontynuującego swoją misję
By grać w to w co jeszcze nikt nie zagrał….
Dzień jak co dzień – znaczy się co piątek…. Zanim na pokład przybędzie załoga trzeba by trochę posprzątać…Czyli zwykłe obowiązki załogi mostka… Ponieważ nie nawinał się pod rękę żaden załogant – kapitan wysłużył się intendentem…
Porucznik Gorry wraz ze sprzętem służbowym….

….sprząta pokład…
Gdy tymczasem inni ….

….
Burzliwe negocjacje z ambasadorem Fortepem z imperium GkFowskiego…
Intendent szkoli młodą kadrę polityczną w trudnej sztuce negocjacji układów o nie rozprzestrzenianiu broni musowej zagłody
Damskie grono załogantek przy hazardowej grze w karty…

Potem niewiasty dorwały się holokabiny z programem historycznym
Jak to zobaczył nasz Denobulański mechanik to opadło mu co nie co z wrażenia i poddał pozycję… nie pytajcie czego używał jako białej flagi…
Krótki kurs drapieżnego imperializmu:
Potem odwiedzili nas Klingoni …
Cóż byli hałaśliwi, rubaszni – jak zwykle na kacu i pewno dla tego spóźnili się na rozgrywki…
Niewiasty wyciągnęły z lamusa kolejkę i w holokabinie wesoło zagwizdała para….
Tym czasem na monitorze taktycznym czerwień zalewała błękit…
Ambasador Fortep próbował coś zasadzić – miały być fasolki a wyszedł sabotaż… ech jak się okazuje trzeba nie tylko patrzeć mu na ręce ale i na nogi…
Przez niego nasz mechanik nauczył się lewitować…
A młodszy sierżant sztabowy Kikas miał okazję powalczyć z niebezpieczną kreaturą zwaną RESzTkąOpaRciaBiałEGOkRzEsła…
Na szczęście ambasador zapłacił opłatę karną za wniesienie na pokład tak niebezpiecznego stworzenia…
Potem były jeszcze krótkie ćwiczenia z zakładania kombinezonów…
MASKI WŁÓŻ

Maski zdejm
W następnym zaś tygodniu okazało się iż Poterna przejdzie w stan głębokiego oblężenia…
Zaczęło się niewinnie ot w środę zrobiliśmy krótki rekonesans.. Tu się rozstawi zasieki, tu walnie ze dwa pola minowe, tu rozstawimy karabin a tędy pójdą okopy…
No właśnie okopy.. niestety entuzjazm obrońców odrobinę nas zaskoczył bo kiedy w piątek przybyliśmy na miejsce zobaczyliśmy taki oto widok…
Cóż okopy były piękne … niestety przebiegały odrobinę nie w tym miejscu co potrzeba…
Któż bowiem widział kopać wzdłuż tunelu… No ale nic to pomyśleliśmy i rozpoczęliśmy przygotowania do oblężenia… udało nam się nawet zgromadzić zapasy gazu do miotacza ciepła gdy stało się nieuniknione.. Cały misterny plan zawalił się w gruzy – nie pytajcie nawet dla czego… w dodatku przyplątał się lokalny diabeł tasmański i atmosfera zdecydowanie stała się nachalna*
* Dla niewtajemniczonych – Diabeł Tasmański- Stworzenie okrutnie sponiewierane, o wzroku bazyliszka cierpiącego na zeza, jaskrę i szklane oko. Pachnie osobliwie – niektórzy badacze donoszą iż jest to wpływ tajemniczego specyfiku zwanego Denaturatis którym to obficie raczy się w celu przywołania partnerki czyli Diablicy Tasmańskiej. Osobnik niewątpliwie sympatyczny i nachalny aż do przesady graniczącej z obrzydzeniem. Zasadniczo niegroźny dla każdego podróżnika którego już widział. Uwaga ! Pod żadnym pozorem nie dokarmiać ani nie wręczać żadnych przedmiotów. Skutkuje łagodna perswazja z cyklu : „a idź rzesz w h….j” tudzież „Wyp…j” Po czymś takim wydaje z siebie okrutne dźwięki i wycofuje się do swej jamy aby wypatrywać następnych ofiar…
Ponieważ przybyła już kawaleria zmechanizowana i większość sił piechoty postanowiliśmy iż umocnienia same powstrzymają wroga a my cichutko udamy się na z góry upatrzone pozycje do tajnego bunkra aby tam oddawać się radości planszówkowania… Co powiedziawszy uczyniliśmy…
Jakimś dziwnym cudem (prawdopodobnie za sprawą tajnej radiostacji –SMS (system monitorowania spóźnialskich) do nowej lokalizacji dotarła reszta graczy….
Natychmiast rozpoczęły się prace gospodarcze celem maksymalnego zagospodarowania przestrzeni…
Nie było to proste bo przybywali następni gracze ale jakoś udało się pozaginać przestrzeń…
Znalazło się nawet miejsce na mała partyjkę imperiala… tak na rozgrzanie atmosfery…
I fasolki…
A na koniec była dość ciekawa partyjka w Konternery:
Spotkanie zakończyło się gdzieś koło 3 nad ranem – oczywiście dyskusją nad ciekawym zjawiskiem zaobserwowanym lekko już w imperialu a bardzo mocno w kontenerach. Szczerze mówiąc jestem pod coraz większym wrażeniem możliwości tej gry.
Jest jedna z tych nielicznych gier w której szkodzenie innym graczom powoduje straty u szkodzącego gracza – ujawnia się tu mechanizm daj zarobić innym by kupili u ciebie. Także ważne jest komu daje się zarabiać i jak prowadzić rozwój swojego przedsiębiorstwa tak by było najbardziej ekonomiczne. Co prawda jak zwykle graliśmy z małym błędem (brak startowego kontenera) ale myślę iż w piątek uda nam się jeszcze raz rozegrać partyjkę i wtedy napiszę coś poważniej na ten temat…