Jesteśmy z żoną po trzech partiach dwuosobowych i trochę swoich przemyśleń wrzucę.
Na początek zacznę od tego, że gra nie serwuje mechanicznie niczego nowego. Mix eurogier osadzony w temacie poszukiwania pozaziemskich cywilizacji. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Obrotowe koła układu Słonecznego mrugają oczkiem do fanów Tzolki'na, złote pola na torze punktacji, to w oddali macha Aquasphere, gdzie tam akurat pola na torze punktacji były wykorzystane do konieczności opłaty jednym z zasobów, aby móc przejść dalej, a tu wybieramy możliwość dodatkowej punktacji. Mamy różnego rodzaju wyścigi na różnych quasi worker-placementowych polach, gdzie naszymi workerami mogą być sondy, czy miejsca, którymi zastępujemy pola danych skanując poszczególne sektory. Orbitowanie, lądowanie na planetach czy księżycach to swoisty wyścig do danych pól niczym w Agricoli Rosenberga.
Cała sałatka punktowa przyrządzona jest w przemyślany tematycznie sposób. Myślę, że tutaj widać, że autor istotnie jest pasjonatem astronomii i przyłożył się do oddania tego tematu na planszy. Chociażby obrót kół, gdzie najbliższe koło przesuwa się trzykrotnie, a zewnętrzne tylko raz ma logiczne uzasadnienie, gdyż rok słoneczny na Merkurym, jest krótszy niż na Uranie.
Mamy przyzwoite wykonanie, które po prostu jest dobre i nie ma do czego się szczególnie przyczepić, ale też nie jest tak, że zachwyca jakoś szczególnie oko.
Przejdźmy jednak do meritum. Czy gra jest trudna/ciężka?
Gra zdecydowanie trudna nie jest. Co najwyżej czasami ikonografia nie jest zbyt czytelna. Akcje, które mamy do wykonania są zasadniczo bardzo proste, więc samo zrozumienie gry powiedziałbym, że dla w miarę ogranych graczy nie będzie żadnym problemem. Z kolei zupełnie inaczej jest po stronie ciężkości.
Ciężkość tutaj pochodzi z konieczności wielokrotnego przeliczania wariantów, ze względu na dużą zmienność w trakcie partii, które powodują paraliż analityczno-decyzyjny. Gdy zaczyna się łapać flow, po pierwszej lub drugiej rundzie, to w tym momencie najczęściej odkrywacie już kosmitów. Następuje wtedy konieczność całkowitej rewaluacji swoich pomysłów i scenariuszy, zwłaszcza w momencie gdy dochodzą Wam z dwie karty od poszczególnych obcych ras.
Każda ciekawa mocna karta, która wam się trafi, jeżeli weźmiecie ją w ciemno, każda dodatkowa zmiana na planszy wymuszona przez przeciwnika i możliwość np. dodatkowego zgarnięcia punktów na torze dominacji w danym sektorze, bądź uzyskania śladów, powoduje konieczność zrewidowania czy np. wcześniejsza zaplanowana strategia latania i lądowań na planetach jest bardziej opłacalna niż nowo powstałe możliwość.
Co do samych kart, na pewno plusem jest ich unikatowość, a także mnogość zastosowań, które nierzadko potrafią być kołem ratunkowym, a czasem jak powiedzieliby anglosascy koledzy "blessing in disguise", bo dociskając w jednej rundzie coś jakimś brakiem poświecasz potencjalną przyszłość, gdzie a nóż można by było zrobić coś odrobinę lepiej
Osobiście jest to coś, co jednak w tej grze mi przeszkadza, bo trochę jest tak, że w pewnym momencie można, albo nawet trzeba by było siąść sobie z notatnikiem i kalkulatorem i przeliczyć x wariantów. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że de facto robimy to samo, tylko na x-set różnych sposobów, bo finalnie zdobywamy PZ-ty czy to lądując na księżycu za 25 czy 26 punktów, ale możemy też wylądować na księżycu za 10 punktów do tego zgarnąć 5 punktów rozgłosu, które gdy masz ich 6 możesz zgarnąć technologię, do tego obrócić układ i w jakiś dodatkowy sposób te punkty zarobić. Problemem nie jest trudność opcji, a ich mnogość i długość poszczególnych konsekwencji, które należałoby policzyć.
Tutaj trochę to wygląda tak jakby grając w szachy, co kolejkę, obaj gracze co kolejkę dostali nową bierkę z nieco innym zestawem ruchów i wszystko to, co mieli zaplanowane wcześniej, musi zostać poddane ponownej analizie. Nie jest to analiza trudna, ale żmudna i czasochłonna.
w trzeciej partii udało nam się zejść do 2,5h. Wcześniejsze to +3h rozgrywki. Trochę nie wyobrażam sobie zasiąść do tej gry w 4 osoby.
Kolejnym problemem jest dla mnie "endgame", wczesne odkrycie obcych, powoduje, że ostatnie 2 rundy są dla mnie antyklimatycznym i dość nudnym i żmudnym wyciskaniem punktów z tej sałatki, na podobny syndrom cierpi u mnie Terraformacja Marsa. Mając te kilka dodatkowych kart w przychodzie można zrobić już naprawdę sporo. Początek gry, gdzie musimy sobie uszyć ten dochód, odkryć kosmitów, a następnie zrobić kilka ich misji, daje fajny vibe, który później niestety się ulatnia.
Co do samych ras obcych, chyba najbardziej do gustu przypadła mi do gustu rasa Maskamitów, która bardzo zgrabnie dorzuca mechanikę pickup and delivery, gdzie lądując pobieramy próbki i musimy je dostarczyć np. z powrotem na Ziemię, co zazębia też jedną z głównych mechanik gry, jaką jest lądowanie na planetach i księżycach. Najmniej ciekawymi rasami byli chyba Egzercjanie i Anomalie.
W partiach kończyliśmy gdzieś w przedziałach 150-170 punktów.
Nie widzę natomiast jakichś problemów z balansem, nastawienie się zarówno na strategie skanowania (tak nawet na 2 osoby), podróżowania, czy rozwijania mocno dochodu poprzez analizowanie, każda z tych opcji finalnie ma szansę wygrać na swój unikatowy sposób.
Pierwsza partia nie zachwyciła mnie w ogóle, dwie kolejne ze względu na nieco lepszy flow gry, były już lepsze, ale wywołuje we mnie kontrariańskie podejście, że wcale nie jest taka złożona i głęboka jak wiele osób pisało, a po prostu wrzuca graczowi kłody pod nogi, zmuszając do zwolnienia, czasem nawet zatrzymania się, spojrzeć na zupełnie nową mapę, aby następnie na nowo wsadzić kluczyki, przekręcić w stacyjce i odpalić silnik i ruszyć kto wie być może oryginalną, a być może zupełnie nową trasą, tylko po to, by na koniec wylądować na tym samym miejscu.
Myślę, że grę oceniłbym na 6, może 7 na 10. Nie wiem czy tej grze pomogłoby skrócenie i pójście drogą Montany? Gdzie idziemy totalnie w wyścig i wygrywa ten, kto pierwszy odkryłby, może najwięcej ras obcych? Późniejsza mielonka zasobów i szukanie paru dodatkowych pzów u mnie osobiście powoduje spadek zaangażowania, bo przestaje to zwyczajnie być ciekawe.
Dla fanów sałatek punktowych osadzonych w kosmosie pozycja na pewno się spodoba, zwłaszcza że nie widać tu strategii wygrywających i można zarówno myśleć do bólu jak i olać to i po prostu nastawić się na jakąś określoną tematycznie strategię, która i tak może okazać się zwycięska
