W moim progresywnym ogrywaniu przyszedł moment szczególny. Otóż pora na Valkyrie czyli panią zamykającą wszystkie topki fajności, siłości i innych takich. Mówiąc inaczej - teraz już tylko z górki

Negatywnie byłem tylko lekko nastawiony - wszak Hulka lubię, Groota bardzo lubię i tak właściwie każda dotychczasowa postać w MC była dla mnie "conajmniej znośna", tj. przy żadnej się nie krzywię na myśl o graniu. To jak z tą Brunnhildą?
Otóż tak se. Grałem preconem, potem ulepszonym przez siebie preconem (po raz pierwszy od daaaaawna nie dałem rady przebrnąć przez wszystkie scenariusze podstawki + Green Goblina preconem) w true solo, potem jeszcze na 2 ręce z Rocketem na justice (z uwagi na to, że chciałem przetestować Problem solvera, a szczur ma z upgradem 3 thw).
Pani Valkyrie to przede wszystkim minion slayer i to całkiem niezły. Z mieczem i combat training właściwie czyści wszystko za 1 zasób, ewentualnie z 1 strzałem sprzymierzeńca. Chooser of the slain działa na discard, więc możemy go pięknie nadużywać, żonglujemy tym death glow, tu dobieramy karty, tu coś, dużo się dzieje - i pod tym kątem daje dużo funu i przez pierwsze rozgrywki naprawdę dobrze się bawiłem. No, a potem zacząłem dobierać SOTP...
No kto to kurła wymyślił

tzn. słyszałem, że ona ma przewalonego Nemesisa, ale nie myślałem, że aż tak. Przecież to nawet nie jest blisko konkurencji. Ba, w wielu przypadkach wolałbym przyjąć na klatę 2 innych nemesisów z 2ma innymi side schemami niż to. Wrzuca nam dodatkową kartę na stół. Dodatkowa karta właściwie uniemożliwia nam wygranie gry. Możemy ją zdjąć tylko w alter ego, co jest mega bolesne dla postaci z prawie najgorszymi, a może i najgorszymi możliwości zbijania thw w grze który najlepiej siedzi w agresji. Ale nie możemy póki wcześniej nie usuniemy side scheme. Tak właściwie jak SOTP dobierzemy w alter-ego to jest z miejsca koniec gry. W agresji prawie bez szans zdjąć w tym miejscu spisek poboczny więc musimy się flipnąć, ściągnąć scheme. Nic nie zrobić przez całą turę, bo mamy dalej Seduced na sobie. W kolejnej znowu nic nie robimy, wracamy na Alter Ego i ściągamy Seduced i w kolejnej turze wracamy do gry. Tzn. byśmy mogli wracać, ale 2 martwe tury to w większości przypadków za dużo. Ughhh... cokolwiek dużo tego. W 1 grze, jak po 2 przegranych już gierkę miałem i dobrałem właśnie SOTP będąc na alter-ego - 1wszy raz miałem szczerą ochotę pieprznąć deckiem o ścianę. Tak bardzo jest to złe doświadczenie.
A poza tym nie jest lepiej. Obligation mniej wredne - ale dalej powstrzymuje nas przed wygraniem gry i wymusza zmianę na AE, przez co znowu - pozwala w łatwy sposób przegrać wygraną grę. Wszystko u niej wymaga nie wiadomo czego - nasza zdolność thw, wymaga miniona, co już jest upierdliwa, ale dalej nie zadziała, jeżeli nie dorzucimy do tego Death Glow. Valhalla - nie działa jeżeli nie wrzucimy Death Glow i to my nie zabijemy i my nie zaatakujemy. No i włócznia - totalnie nie rozumiem czemu Valkysia ma bazowo 1 Defa, a to daje maksymalnie +2 defa. Rzucenie wczesne Death Glow na złola jest mocno kłopotliwe (właściwie wtedy nie możemy użyć jej połowy kart xd), a my wtedy, po zagraniu dodatkowego upgradu mamy... bazowy def SpiderMana. Dla mnie spokojnie można by było tu dać analogię z miecza - bazowo przeciętny def, z upgradem mamy dobrą wartość, jak dodatkowo walniemy Death Glow wybijamy się z tłumu.
Podsumowując: Dołączam się do ogólnych głosów i Valkyrie staje się pierwszą postacią której oficjalnie nie lubię. Hulk nie jest zły pod kątem funu - po prostu to co oferuje nie wynagradza jego mniejszej ręki. Valkyria natomiast jest po prostu nieprzyjemna. Wiele sytuacyjnych kart przyprawione najgorszym zestawem Nemesisa to recepta na tragedię. Na pocieszenie na 2 ręce już się gra nią dużo przyjemniej. Lichę pocieszenie, bo to takie "nie jest tak źle, bo mamy kogoś kto będzie nadrabiał twój skopany design", no ale było nie było... przyjemniej.