No tak, "3 różne symbole" na mapie nie brzmi za fajnie. Ale te symbole są porozstawiane na różnych kontynentach. Na jednym zaczynasz, więc pierwsza decyzja jest zazwyczaj dosyć prosta. Ale Istnieje znacząca różnica, czy potem postanowisz pójść na Afrykę, gdzie siedzi Black Goat, czy może w kierunku Ameryk/Australii, gdzie siedzi Cthulhu? Za każde położenie takiego symbolu dostajesz darmowego potwora/akolitę. Co wybierzesz? Umarlaka, z którym twój king (ten mniejszy przedwieczny) będzie podróżował i ułatwi następne kładzenie symboli? Może dodatkowego kultystę, żeby bramę zbudować? Albo mocniejszego, mobilnego potworka? Którego, jak sobie weźmiesz jego upgrade, będziesz mógł przemieścić razem z jemu podobnymi do jednego dowolnego miejsca po taniości?
Z tymi dwoma grubasami to jest tak, sprytnie zrobione, że jeden z nich rozstawia te symbole po mapie, a ten droższy ma zdolność, że rozstawianie symboli po mapie generuje te żetony znaków, czy tam elder signsy. Niby większość pójdzie od razu po tańszego. Ale czemu by nie zaskoczyć przeciwników i walnąć na stół tego większego?
Spellbook na 3Doomy to esencja dealów w tej grze, zwłaszcza na dodatkach. To dodatkowe 1.5 bramy podczas podliczania tych punktów. Komu dać? Co za to utargować? Jak dać, żeby nie zrobić tym samym gry innemu graczowi?
To wszystko nie koniec decyzji, tylko jednej frakcji.
Nie powinno się rozpatrywać czy lepsze, czy gorsze są rozwinięcia. Zielony potworek ma upgrade następujący -"płacisz 3 punkty i wymieniasz dowolnego kultystę wroga na swojego" 3 Punkty? Szajs! Takie drogie! Zamiast tego, możesz sobie wziąć taki co np. daje punkty many za wrogie bramy na oceanach. Ale jak weźmiesz, to nikt już nie zostawi bramy bez ochrony. Dlatego, że straszysz ich tym bezużytecznym upgrade'em. Bo nikt nie chce dostać po d...ie czymś tak useless
Ja rozumiem, że przekazujesz swoje wrażenia. Ja także. Osobiście, kiedy się waham między dwoma grami, to lecę na BGG, smaruję wątek "gra X vs. gra Y" i patrzę jak się wzajemnie fani obu pozycji żrą wzajemnie, wygrają Ci, którzy do mnie przemówią lepiej. Obserwowanie takich kłótni, uwag fanów, porównań, to najlepsza metoda wyłonienia zwycięzcy.
Mnie nie przekonują porównania do Chaosu. Ileż to gier korzysta ze starego systemu punktów akcji? Kemet, BR, Chaos, CW, nie wiem, czy nie jakieś gry z serii 18xx, Eclipse, Bóg jeden wie co jeszcze... W CW przypływ tych punktów jest płynny, zależy od perfomance'u w grze, w Chaosie jest stały. To i na co wydajesz robi wielką różnicę, także systemy podobne prawie z nazwy wyłącznie. CW i Chaos można porównać głównie na płaszczyźnie asymetrii frakcji, w mojej opinii. W Cw masz jednak jeden cel- ciułaj punkty dooma. W Chaosie masz punkty i obroty na kółeczkach.
W CW bram potrzebuje każdy, w chaosie spaczeń jest ważny dla Tzentcha, a Khorne'owi robi takie znaczenie, że wie, gdzie się będzie zbierać łatwe stadko do wyrżnięcia
Więc, po mojemu, ciężko porównywać te dwie gry, bo po zagłębieniu się, wychodzi, że mimo wszystko- dwie różne rzeczy i nie ma, że lepsze, czy gorsze.
A czepiając się, to pisanie o Chaosie:
...
Dobra, tak tylko dla rozjaśnienia (żebyśmy się nie zaczęli kłócić siedząc być moze po jednej stronie barykady) - wg. mnie w Chaosie można przewidywać, owszem, ale tylko w granicy bieżącej rundy. Znasz aktualny event, widzisz co robią oponenci, można dedukować, przy pewnej znajomosci decków, co mają na ręce. Dla mnie to jest część taktyczna gier.
Strategia to wg. mojej definicji, przewidywanie długofalowe, wykraczające poza "tu i teraz". A z tym w chaosie słabo, bo eventów nie znasz, nie wiesz co Ty dostaniesz na rękę, a co przeciwnicy.