Strona 3 z 8

Re: 1960: The making of the President

: 04 cze 2008, 12:53
autor: melee
Wiedziałem, że ktoś w końcu przeniesie te posty ;)
ale dzięki temu przeczytałem wypowiedzi Don Simona i Saise (powyżej) 8)

Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska

: 06 cze 2008, 23:24
autor: jax
melee pisze:Króciutko, nie mam niestety czasu opisać dokładnie starcia z Jax'em w 1960
Ale zabawa była przednia :)
Choć pozycja TS jest raczej niezagrożona.. 1960 jest po prostu inne. Partia była raczej rozpoznawcza, zapraszam na rewanż ;)
To prawda.
Pozycja TS niezagrożona. Choć przy 1960 jest fajna zabawa i warto w to grać. 1960 jest po prostu inne.

Prawda też że nasza pierwsza rozgrywka była po części rozpoznawcza.
Czuję też po niej ogromny niedosyt, ale nie z powodu tego że gra jest zła, czy że musieliśmy się spieszyć na końcu czy że przegrałem. Po prostu chce mi się w to grać więcej.

Teraz fakty: na 269 głosów elektorskich potrzebnych do zwyciestwa w wyborach zebrałem ostatecznie 209.
Na początku gry melee dostał idealne karty na wzmocnienie wpływów na wschodzie i w zasadzie było tam juz pozamiatane do końca gry. Ja dominowałem na zachodzie a główne pole bitwy stanowiły południe i Mid-West.
Starałem się dywersyfikować swoje działania (tzn nie tylko bezpośrednio prowadzic kamapnię w stanach, ale też inwestowałem w reklamę, wygrywałem większość dyskutowanych Issues, wygrałem 2 na 3 debaty w rundzie debat. Wystawiłem też jedyne permanentne wydarzenie w grze (Recount w jednym stanie w dniu wyborów). Melee tymczasem miałem wrażenie skupiał się głównie na brutalnej walce w poszczególnych stanach i zdobywaniu tam poparcia. Może tych moich działań było za dużo, bo Momentum markery, ktore łykałem masowo rzaaadko się przydawały (tak graliśmy wydarzenia żeby przeciwnik nie skorzystał), miałem od cholery Endorsementów (popracie w dniu wyborów ze strony stanów w ktorych nie ma żadnych wpływów) - które praawie się nie przydały, bo melee obsadził puste stany a ja nie byłem w stanie tego skontrować.
Do tego doszły jeszcze 2 fatalne ręce w ostatniej i przedprzedostatniej turze - miałem mega mocne eventy melee, na szczęście miał on tylko jeden znacznik moementum żeby z nich skorzystać). Jedną turę miałem niby szczęśliwą - melee aż za głowę się łapał widząc swoje karty. Ale nie skorzystałem z tego nic - takie to niby miałem szczęście :)
Na dodatek Nixona (którym kierowalem) dopadła w ostatniej turze kontuzja kolana, w połączeniu z innymi kartami i tym co miałem na ręce, okazało się to zabójczym kombem dla mnie. Na dodatek strasznie fartowanie melee wygrywając w ostatniej chwili issue Obrona narodowa wylosował skasowanie mi Endorsementu w Mid West co kosztowało mnie 2 stany: Michigan i Illinois (łącznie 47 głosów elektorskich - duuuużo). Ale i bez tego do zwycięstwa brakowało by mi 13 głosów... Tak tu się skarżę na pecha, ale i melee mógł spokojniej wygrać inaczej planując ostatnią turę. Ja też zrobiłem błędy taktyczne i w ostatniej turze i wcześniej - wiadomo, gra rozpoznawcza. Ogólnie zasłużone zwycięstwo melee - gratuluję.
Czekam na rewanż i oczywiście kolejne rozgrywki z następnymi rywalami.

Aha, czas gry: 3 h - bez tłumaczenia przepisów, ale wiadomo, teraz będzie szybciej.
W każdym razie znacząco krócej od TS, które potrafi i 5-6 potrwać jeśli gra idzie do końca.

Przenioslem z watku o Politechnice - Don Simon

Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska

: 07 cze 2008, 10:09
autor: melee
Faktycznie na początku ręka była idealna na zdobycie wschodu, ale i tak dało mi to w sumie po 3 wpływy w kilku najważniejszych stanach. Postawiłem jednak na efekt psychologiczny i wkrótce np. w NY miałem 7 kostek :) Efekt zadział ;) Za to na zachodzie nie istniałem do końca gry, choć na prawdę próbowałem. Miałem w pewnym momencie plan odbicia telewizji, ale całe dwie kolejne akcje zostały zmarnowane. Np. walcząc o media na zachodzie wyciągnąłem z woreczka 3 czerwone kostki z rzędu!! A to było mi niezbędne, miałem kartę, która pozwalała ostro tam zaatakować. A jechać specjalnie kandydatem na zachód - o nie, musiałem trzymać się blisko frontu i mid-west. Rzeczywiście pod koniec wyglądało na to, że postawiłeś na media i issues. Co nie znaczy, że nie próbowałem :) Niewątpliwie zrobiłem błąd z mid-west, powinienem na samym początku spróbować zdobyć tam poparcie mediów - gdy tylko przejąłem 3-4 kluczowe stany (po 4 kostki wpływu w każdym). To był zresztą kluczowy region, prowadziłeś w nim od początku, ale jakoś łatwo udało mi się go odbić. Później właśnie popełniłem błąd z mediami - przez to łatwo zmniejszałeś moje wpływy, a ja tylko starałem się je utrzymać na tym samym poziomie, co przypominało trochę walkę o niektóre battlegroundy w TS. Później ofensywa jaxa na południu, słuszna - miałeś tam endorsement. Mogłem go całkiem stracić, uratowała mnie dobra ręka w ostatniej turze. Za to przedostatnia była bardzo kiepska... No i Nixona problemy z kolanem ;) Bolało :) Co do mojej walki o Issues - początkowo to ja miałem tam przewagę, zdobyłem 2 endorsementy, miałem sporo markerów momentum. Później miałeś jednak kilka kart dających tam darmowe wpływy i po kilku próbach całkiem zrezygnowałem. Stwierdziłem, że mam w ręku najważniejsze stany, ważniejsze dla mnie jest utrzymanie nad nimi kontroli niż bicie się w tym momencie o głosy licznych, ale małych stanów.

Gra jest chyba jednak dużo bardziej taktyczna niż strategiczna, szczególnie w porównaniu do TS. Trudno mieć większy plan, trochę jednak wygląda to tak, że dostajemy rękę kart i próbujemy z niej zmajstrować jakieś fajne combo. Przykład:

1 akcja - zwiększam wpływ w issue nr 1
2 akcja - karta, kto ma wpływ w tym właśnie issue, może dodać wpływ gdzie chce, wybieram alaskę
3 akcja - karta, kto ma wpływ w alasce, może dodać wpływ (...)

Nie zostawia się tu żadnych kart na kolejną turę. Wydaje mi się też, że dużo łatwiej pozbywać się niewygodnych kart przeciwnika. Po pierwsze nie każda taka akcja od razu zachodzi - musi ją wykupić. Po drugie samemu możemy zapłacić (podwójnie), aby nie zaszła. Po 3 to w pierwszych rundach odkładamy jedną kartę na czas debat - tu można pozbyć się złej karty (choć czasami ze stratą dla debat, jak u mnie). Poza tym można zagrać kartę kandydata, wówczas po turze jedna karta zostanie całkiem odrzucona (w TS zostałaby na następną turę). Kandydata używa się chyba zresztą tylko raz. Jest chyba tylko jedna karta dla każdego gracza, umożliwiająca jej przywrócenie. W TS jest ciągle napięcie, bo w każdej chwili może dojść do podliczania regiony - w tym sensie jesteśmy spokojni w 1960. Za to karty są bardzo, bardzo mocne. Zdarza się dodawanie 7 kostek. Do tego debata, która może sporo zmienić. Jax po debacie przystąpił do ofensywy na południu, niszcząc mnie całkowicie. Gdyby nie kolano.. ;) Inna sprawa, że źle rozegrałem tę debatę. To wszystko sprawia, że właściwie każdy stan może być marionetką. Sytuacja może się zmieniać, do tego pod koniec mogą być jeszcze specjalne walki o wybrane stany - wczoraj rozegraliśmy je jednak źle, wymagają chyba większego doświadczenia. Ja na te 4 stany wybrałem po prostu karty, które mi w 2 ostatnich kolejkach najbardziej nie pasowały. Jax o mało co nie odbił jednak jednego stanu - co by zmieniło wynik o ok. 50 pkt. No i niestety dla siebie nie wykorzystał endorsementów. Plus zapomnieliśmy, że część stanów w wypadku neutralności staje po stronie jednego z kandydatów, to też zmienia postać rzeczy.

OK.Reasumując - chcę jeszcze ;)

Re: 1960: The making of the President

: 07 cze 2008, 10:10
autor: melee
http://www.gry-planszowe.pl/forum/viewt ... 680#p91680
tutaj dwa opisy wczorajszego starcia z Jax'em :)

Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska

: 07 cze 2008, 20:13
autor: Wilk
jax pisze:[.
W każdym razie znacząco krócej od TS, które potrafi i 5-6 potrwać jeśli gra idzie do końca.
Mowisz o formule "Play by E-mail?" :lol: (Przepraszam, nie moglem sie powstrzymac. :twisted: )

Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska

: 07 cze 2008, 21:37
autor: melee
ja w TS jeszcze nigdy nie widziałem końca :)
grałem może z 10 razy
1 skończyło się w 3, ze 3 razy w 4, reszta między 5 a 6
raz byłem w late war, w 7 czy 8 rundzie
TS to 2 godzinki ;)

Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska

: 09 cze 2008, 10:48
autor: Andy
Melee, musisz teraz omijać Dallas, a przynajmniej składnicę książek! :wink:

Jax, nie martw się, Twój czas jeszcze nadejdzie. Uważaj tylko na magnetofonowe nagrania rozmów w Gabinecie Owalnym! :wink:

Re: 1960: The making of the President

: 21 lip 2008, 19:31
autor: Arteusz
Jakby ktoś chciał sobie poczytać recenzję to zapraszam:
http://www.sis.polebitwy.pl/Recenzje-19 ... ident.html

Andy już kupił więc nie musi. :wink: :D

Re: 1960: The making of the President

: 22 lip 2008, 09:43
autor: Andy
Arteusz pisze:Andy już kupił więc nie musi. :wink: :D
Kupiłem, ale również przeczytałem z zainteresowaniem. Polecam! :)

Re: 1960: The making of the President

: 22 lip 2008, 12:12
autor: mst
Arteusz pisze:Jakby ktoś chciał sobie poczytać recenzję to zapraszam:
http://www.sis.polebitwy.pl/Recenzje-19 ... ident.html
Znakomita recenzja - już od jakiegoś czasu mnie ta gra interesowała, teraz wiem, że muszę w nią koniecznie zagrać (i pewnie też kupić :wink: ). :)

Re: 1960: The making of the President

: 22 lip 2008, 21:35
autor: Geko
Andy pisze: Kupiłem, ale również przeczytałem z zainteresowaniem. Polecam! :)
Przeczytałem i recenzja rzeczywiście solidna. Zdecydowanie zachęca do gry.

Re: 1960: The making of the President

: 23 lip 2008, 12:02
autor: Andy
Ja po wczorajszej drugiej partii umacniam się w sympatii do gry i nie mogę się doczekać trzeciej. Zwłaszcza, że dwie pierwsze przegrałem. :)

Re: 1960: The making of the President

: 23 lip 2008, 14:26
autor: Abiger
Andy pisze:Ja po wczorajszej drugiej partii umacniam się w sympatii do gry i nie mogę się doczekać trzeciej. Zwłaszcza, że dwie pierwsze przegrałem. :)
A są jakieś szanse Andy na Twoje pojawienie się wraz z 1960:MtP na Politechnice? Bardzo chętnie bym z Tobą zagrał.

Re: 1960: The making of the President

: 23 lip 2008, 14:43
autor: Andy
Też bym zagrał bardzo chętnie z Tobą, ale będzie to możliwe dopiero po upragnionym urlopie, czyli w drugiej połowie sierpnia.

Re: 1960: The making of the President

: 27 sie 2008, 17:15
autor: Legun
Mam już "1960" i studiując dyskusję na BGG znalazłem ciekawą propozycję, zwiększającą rolę debaty i reklamówek wyborczych, które podobno mają niewielki wpływ na wynik:
Zwycięzcy poszczególnych rund debaty nie dostają odpowiednio 2-3-4 kostki poparcia, lecz tyle CP ile było na kartach, którymi wygrali daną rundę debaty. Tym samym na przydzielanie poparcia tą metodą ma wpływ przewaga w mediach.

Co o tym sądzicie?

Re: 1960: The making of the President

: 27 sie 2008, 20:31
autor: Arteusz
Pomysł warty wypróbowania, ale już na wstępie trzeba by ograniczyć CP tylko do zagranych kart w debacie i nie dodawać CP z karty długotrwałej działającej w debacie dla Kennedyego, która daje mu +1 do CP zagranych przez niego kart. Inaczej w ten sposób Kennedy mógłby zdobyć nawet 10 CP w jednej kwestii (a są jeszcze dwie), a to zdecydowanie za dużo.

Re: 1960: The making of the President

: 28 sie 2008, 09:41
autor: uyco
Pomysł ciekawy. Nie rozumiem tylko ostatniego zdania
Legun pisze:Tym samym na przydzielanie poparcia tą metodą ma wpływ przewaga w mediach.
Przewaga w mediach powoduje, że nie trzeba robić testów w stanach held by opponent i daje ew. kostki poparcia przy niektórych wydarzeniach. Chyba, że pisząc o przewadze w mediach masz na myśli samą debatę.

Re: 1960: The making of the President

: 30 sie 2008, 12:14
autor: strategos Formion
Legun pisze:Mam już "1960" i studiując dyskusję na BGG znalazłem ciekawą propozycję, zwiększającą rolę debaty i reklamówek wyborczych, które podobno mają niewielki wpływ na wynik:
Zwycięzcy poszczególnych rund debaty nie dostają odpowiednio 2-3-4 kostki poparcia, lecz tyle CP ile było na kartach, którymi wygrali daną rundę debaty. Tym samym na przydzielanie poparcia tą metodą ma wpływ przewaga w mediach.

Co o tym sądzicie?
Tylko jak to się ma do znaczenia kolejności rozgrywania poszczególnych kwestii ?
Ideą debaty w grze jest to ,że im później w debacie poruszony jest temat tym bardziej "utrwala się " w pamięci wyborców co ma bezpośrednie przełożenie na profity ze zwycięstwa uzależnione od kolejności rozpatrywania tematów .

A może tak :
Alternatrywna debata :wink:

Pierwsza poruszana kwestia :
zwycięzca :support checks- ilość kostek odpowiadających wartości punktowej (CP)wyłożonych przez niego kart

Druga poruszona kwestia :
zwycięzca: połowa wartości punktowej(CP) wyłożonych kart przez niego ( z ew .zaokrągleniem w górę) - support cheks.
pozostała wartość kart odpowada ilości kostkek ,które kładzie gdzie chce

Trzecia poruszona kwestia : zwyciezca kładzie tyle kostek popracia ile wynosi wartość punktowa(CP) zagranych przez niego kart.

Plus reguła przewidująca , że "zachomikowane" przez nas karty , które jako event może zagrać tylko przeciwnik ,po skończonej debacie wywołują zapisane na nich wydarzenia .....

( przeciwdziała to stosowaniu ,niezgodnej z założeniami prawdziwej debaty ,strategii jej "odpuszczania" w celu "schowania pod stołem" kart , które zagrane podczas kampanii przez przeciwnika jako event przyniosłyby mu znaczne zyski)

...i mamy prawdziwą debatę 8) .


Może w przedstawionej propozycji należałoby w debacie brać uwagę wartość kart pomniejszoną o 1 oraz wprowadzić ,w wypadku zastosowania tych reguł, ograniczenie w kładzeniu kostek( tych bez proponowanego support checku) do 4 w jednym stanie( co odpowiada maksymalnej nagrodzie za wygranie rundy debaty w jej oryginalnej wersji ) w ramach rozstrzygania poszczególnych kwestii np po to żeby stosunek kandydata do problemu podatku liniowego ,ujawniony w debacie , nie spowodował w jakimś stanie gwałtownej zmiany nastrojów od uwielbienia do pogardy :wink: .

Istnieje też pewne niebezpieczeństwo zakłócenia balansu gry z uwagi na eventy debatowe dla Kennedyego .

Najsłabszą stroną pomysłów zmierzających do "podrasowywania" debaty jest , niestety, możliwość pozbawiania nas tej wielkiej siły emocji związanych z dniem elekcji( wygranie tak zmienionej debaty 3 do 0 może być praktycznie nie do odrobienia w końcówce)
Niektóre znane mi osoby dostają w tym momencie "wypieków" na twarzy :)
dlatego ta i inne propozycje wymagają korekty wynikajacej z długiej praktyki , której to praktyki w tej znakomitej grze wszystkim życzę :!: :D

Re: 1960: The making of the President

: 30 sie 2008, 21:07
autor: Odi
Nie jestem zorientowany, czy 2ed gry już jest dostępna, czy dopiero będzie dodruk. Powoli planuję zakup "1960" ale zastanawiam się, czy nie poczekać, aż polski sklepy będą mieć IIed. Zmiany są co prawda kosmetyczne - najbardziej interesuje mnie kwestia kostek: Ied ma ich 150, w II ed jest 170 - czy to znaczy, że bywa tak iż kostek brakuje w trakcie gry?

CHANGES TO SECOND PRINTING

1) Tricky Dick: The text: "No rest cubes are gained for the retrieved card." was added to the end.
2) New Nixon: Debate icon was changed from Civil Rights to Economy.
3) Henry Luce: "any region" was changed to "any single region".

The board got the enlarged electoral values

The rules got:
updated cover 2nd edition tag
all board shots showing electoral values

Pages:
4) reference to "Get Out The Vote" phase removed, bracketed text removed from Support Checks paragraph.
13) Gathering Momentum section revised to deal with possible ineligible cards for Campaign Strategy
14) "two or more cards" replaces "two cards"
15) instruction to discard Debate Event cards (under Debate Events) removed
16) "Each player may resolve their cards in any order desired." added to Campaign Strategy section
17) Unpledged Electors section reworded, correct Nixon's Pledge illustration added

20 more cubes were added to the game.

Re: 1960: The making of the President

: 30 sie 2008, 22:29
autor: uyco
Odi, kupowałem w REBELu 2 tygodnie temu i dostałem 2 edycję 8)

Re: 1960: The making of the President

: 30 sie 2008, 22:35
autor: Odi
Super. Thx.

Moje wątpliwości wynikły stąd, że na stronie gry w Rebelu opis jest 'pierwszoedycyjny' :)

Re: 1960: The making of the President

: 06 wrz 2008, 14:30
autor: Odi
Pytanie:

"Gracz ogłasza, że zapobiega wydarzeniu w momencie zagrywania karty, przed wykonaniem akcji. Przeciwnik nie musi obwieszczać,że zamierza wywołać to wydarzenie, póki nie zdecydujesz, czy chcesz mu zapobiegać."

Jak to działa w praktyce? Jeśli w momencie zagrywania karty nie zadeklaruję, że będę uniemożliwiał przechwycenia eventu, to nie mogę tego zrobić, gdy przeciwnik postanowi już je przechwycić?

Re: 1960: The making of the President

: 06 wrz 2008, 14:55
autor: jax
Odi pisze:Jak to działa w praktyce? Jeśli w momencie zagrywania karty nie zadeklaruję, że będę uniemożliwiał przechwycenia eventu, to nie mogę tego zrobić, gdy przeciwnik postanowi już je przechwycić?
Dokładnie tak.
Sekwencja jest taka:
0. zagranie karty
1. ew. zapobiegnięcie eventowi przez gracza aktywnego
2. wykonanie akcji przez gracza aktywnego
3. ew. odpalenie eventu przez przeciwnika

W punkcie 3 jest już za późno żeby zapobiegać eventom.

Re: 1960: The making of the President

: 06 wrz 2008, 15:14
autor: Odi
jax -> w pkcie 1 gracz aktywny musi nie tylko ZADEKLAROWAĆ, ale i ZAGRAĆ 2 żetony rozmachu?
:?

Re: 1960: The making of the President

: 06 wrz 2008, 15:36
autor: jax
Odi pisze:jax -> w pkcie 1 gracz aktywny musi nie tylko ZADEKLAROWAĆ, ale i ZAGRAĆ 2 żetony rozmachu?
:?
Tak, zgadza się.
(czyżby po raz kolejny problem niedoskonałości polskiej instrukcji? właśnie dlatego staram się je ignorować jak to tylko możliwe, 'żetony rozmachu' - ehhhh)