kdsz - Polak z poczuciem humoru. A to ciekawe
Kilku rozmówców, nie tylko w tym wątku, mogłoby pójść za przykładem - tak bez nikogo konkretnego na myśli dodam, rozglądając się pobieżnie po okolicy.
Nie widzę tu różnicy w obu podejściach do KS-a. Widzę zaś w dystansie do tematu
KS jest imo p o _ r ó w n o hubem dla
fajnych pomysłów,
indie projektów (coraz rzadziej, bo korpo ftw, ale wciąż), fabryką dodatków i - pozdro, krzywo Gaussa! - całkiem fajnych gier. Jednocześnie jest ucieszną przystanią dla tych, co to niekoniecznie kochankę w każdym porcie, ale figurkę w co drugiej szafie lubią sobie mieć. Nic w tym złego. Do ciekawego zjawiska dochodzi zaś przy rozmowach jak ta.
Powtórzę, nic złego w byciu fanem pudełek z
czekoladkami figurkami.
Są "marynarze", co mają pełną świadomość tego, co im do szczęścia trzeba. Żyją w zgodzie ze sobą i otoczeniem. Nierzadko mają nawet aprobatę najbliższych do tego, co robią po zmroku (grają w tawernie w KS-y z figsami, na przykład). Inni tak nawigują okrętem swych złudzeń, że wykazują dalece eksponowane przekonanie, że do portu nie zawijają wcale po cukierki, a zwiedzać i poznawać świat. Zupełnym przypadkiem każdorazowo kierując swe kroki do precyzyjnie dobranych tawern. Efektem takich manewrów widoczne wszędzie, gdzie pada zbitka "KS", próby zwodzenia siebie i innych, że figurki w planszówce potrzebne tymże jak pudełko. Co najmniej.
Jak komuś potrzebne w co drugiej posiadanej grze figurki, bo lubi figurki, to spoko. Tylko niech doda otwartym tekstem, że tak, bo lubi figurki. Tylko tyle i aż tyle. Bo figurki czynią ludzi szczęśliwymi jak Twitter Donalda Trumpa, KS bez figurek jak kąpiel bez wody, a wuef bez piłki. To jest sensowne i przy okazji wiarygodne.
Ale jak ktoś puszcza retoryczne bańki mydlane, że nie, nie, to wcale nie chodzi o figurki, ale kaesówki cool, super, cudo, bo co prawda kosztują miliony monet i produkty końcowe różnią się od renderów jak Fiat 8V spod ręki
Vignale od Łady, ale tu chodzi o [zieeew, cokolwiek], no to sorry. Wiarygodności w tym nie widzę, widzę bajkopisarstwo. Niektórzy lubią bajki, ja - zależy, jakie. Takie to, przyznam szczerze, nieszczególnie.
A czy KS-ówki i planszówki globalnie wymagają tylu figsów, to już osobny wątek. Na bieżąco weryfikuje rynek, konsumenci indywidualnie, portfele wydawców i również ci, którzy co prawda korzystają mniej (mam pomalowanego Godfathera, bo chciałem mieć pomalowanego Godfathera, a minisy ze Scythe'a robią dla mnie 50% przyjemności obcowania z tą grą) albo wcale, ale może od czasu do czasu chcą o tym z uprzejmością wykluczającą święte oburzenie porozmawiać. Porozmawiać, a jakże, z typowym dla tej części świata luzem, humorem i dystansem.
Takoż do ogólnego porządku rzeczy, co swych zajawek.