wiesz, nawet specjalnie nie musiałem namawiaćTommy pisze:Hmmmm jak to zrobiłeś?BloodyBaron pisze: Moja żona nie chce już grać w nic innegoMoja zagrała pół raza (dosłownie) i odpadła, nie da się namówić na więcej (z resztą ja sam jestem średni przekonany, więc nawet bardzo nie naciskam.....)
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Gra nam po prostu siadła. Powodów kilka:
a) lubimy karcianki
b) gra jest naprawdę szybka - w godzinę można machnąć partię i rewanż
c) nie jest mózgożerna (choć sam lubię najbardziej cięższe gry), więc można grać nawet po ciężkim dniu przy herbatce przed spaniem
d) daje fun z luźnego komponowania talii - nie wdajemy się w próby optymalizacji każdego możliwego rozdania - nawet jak się pojawiają podobne karty, każde z nas inaczej sobie układa główny silnik.
e) każda kolejna partia - jak na razie - dawała inne wrażenia, jeśli chodzi o siłę poszczególnych kart wynikającą z łączenia ich z innymi kartami akcji. Nie czuję wtórności kart, o których pisze Dzej. Wręcz przeciwnie - wioska i festyn, mimo że podobne pozornie, w moich taliach spełniają zupełnie różne role.
f) poziom interkacji odpowiada nam, bo nie oczekujemy go tak bardzo od gier, przy których się bawimy - co nie znaczy, że nie lubimy jak jest. To po prostu nie jest wada sama w sobie
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
chciałbym mieć tyle partyjek rozegranych w inne gry, ile mam w Dominion. Ich ilość najlepiej świadczy, jak dobra i wciągająca ta gra okazała się dla mnie i mojej żony. I to mimo, że kupiłem tylko dlatego, że wyszła po polsku, wcześniej omijałem szerokim łukiem sądząc, że to jakaś kolejna kolekcjonerska ściema udająca normalną grę - bez obrazy dla fanów M:tG - ja po niezbyt udanej przygodzie z Doom Trooperem - kiedy nie wiedząc, o co chodzi z tym kolekcjonerstwem wtopiłem trochę pieniędzy, a jako dzieciak w 6 klasie nie miałem ich zbyt wielu, nim zorientowałem się, że nie wystarczy kupić 2 starterów i 2 boosterów, żeby grać normalnie, tylko trzeba się zamienić w handlarza i koczować na krawężniku pod sklepem, żeby najpierw uciułać jakąś sensowną talię.