No i dwa scenariusze w Afrykę za mną. Jak zwykle grało się bardzo sympatycznie, jak zwykle w Undaunted były też duże emocje.
Najpierw osławiony drugi scenariusz, który faktycznie wydaje się idealnym wprowadzeniem do gry. Jest kilka kierunków do wyboru, kilka sposobów działania. Mozna próbować różnych wariantów, a jednocześnie czuć różnicę w stosunku do Normandii, no bo mamy czołg.
Potem zdecydowaliśmy się na scenariusz czwarty, gdzie postawiliśmy na rush pojazdami do punktów zwycięstwa, bo też chyba trudno było o inną opcję...
Ogólnie wrażenia mam... mieszane. Są plusy w stosunku do Normandii, ale są też "plusy ujemne"
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Nie mam wrażenia, że po premierze Afryki Normandia się zestarzała i już nie będę miał ochoty w nią grać. Wręcz odwrotnie - z przyjemnością wrócę do Normandii.
Co mi się podoba w Undaunted North Africa:
+ pojazdy i samolot - wnoszą sporo nowych opcji taktycznych i trochę micromanagementu. Pokazują, że w tym systemie jest sporo miejsca na rózne rodzaje sprzętu (czekam n Wietnam i śmigłowce!!!). Pomysł z obsadzaniem pojazdu załogą fajny, choć z kilkoma "ale".
+ temat - wreszcie coś nowego, przynajmniej w tym popularnym, casualowym segmencie lekkich gier historycznych. Ile można dowodzić Jankesami w Normandii albo w Ardenach....? :/
+ odmienność od Normandii - to faktycznie nieco inna gra, choć system oczywiście ten sam.
Co nie się nie podoba?
- zasada, że można stracić żołnierza, zanim wyczerpie się jego talia. Powoduje to niestety sytuacje, gdy gracz potrafi stracić jakąś kluczową postać (z obsługi pojazdu) na początku i później ma bardzo pod górkę. Postacie w czołgu nie potrafią się wymieniać rolami. Tzn jak stracimy ładowniczego, to już nie postrzelamy z działa. A jak kierowce, to nie pojedziemy... Jeśli mamy pecha i stracimy kierowcę na początku po starcie scenariusza... No to kaplica. Chyba, że komuś uda się taki farfocel, jak mi w czwartym scenariuszu, o czym za chwilę.
- odstrzeliwanie załogantów z pojazdu. Trafienie, oprócz żetonu zniszczenia, pozwala strzelającemu wybrać kto z załogi dostaje jeszcze hita. Może to powodować sytuacje, o których piszę wyżej.
- strzelanie członków załogi z pojazdów (i w ogóle wykonywanie akcji przez postacie znajdujące się w wozie/czołgu). To jakieś kuriozum. Jeszcze bym zrozumiał, że te brytyjskie lekkie pojazdy mogły stanowić jakąś platformę do strzału dla AT-rifle (choć tez raczej po zatrzymaniu i zejściu z pojazdu, a nie w czasie jazdy). Ale że włoski kierowca może (przez wizjer?) naparzać z Beretty do snajpera o 3 pola dalej....? No to jest dziwne.
- kolejna dziwna rzecz, to naprawa pojazdów przez załogantów. Broni się to mechanicznie, dodaje trochę emocji, ale z drugiej strony, że jak? Że siedzący w środku załogant może.. no właśnie co? Zalepiać dziury po pociskach? Naprawić pojazd ze stanu "unieruchomiony" do "aktywny" na polu walki? Nie wychodząc ze środka? Dziwne rozwiązanie. Nie umiem kompletnie tego wytłumaczyć.
- no właśnie Hańcza celnie zauważył, że takie jeżdżenie pojazdami i kontrolowanie punktów przypomina CoH od najgorszej strony, gdzie zajmowało się pola z VP ciężarówkami. Poza tym jest na bakier z fundamentami sztuki wojennej: teren zajmuje i zabezpiecza piechota. Czołgi w zabudowaniach są mało przydatnym złomem. Świetnie wspierają piechotę, w masie robią przełamania, ale teren zabezpiecza piechota. To elementarz. A tutaj mogłem w jednej turze pojeździć sobie po dwóch polach, skontrolować oba, i to mimo obecności nieprzyjaciela na jednym z kafli. Zupełnie jak w CoH. Ok, wygrałem, ale... no właśnie, to było jak zwycięstwo ciężarówkami w CoH - lamerskie.
- klimat - ogólnie jest sporo takich rzeczy, których nie potrafię sobie wytłumaczyć. O ile w Normandii wszystko moim zdaniem spina się nieźle i jakoś tam akceptowalnie krąży wokół realizmu (MG polewają ogniem i przygważdżają piechotę, ostrzał moździerzowy rozbija grupy npla, snajper poluje), o tyle tutaj autor chyba odjechał za daleko na mój gust. Wkurza mnie na przykład, że zerwano z koncepcją drużyny piechoty, i teraz mamy pojedynczych żołnierzy, przez co tworzą się starcia 1 czołg z załogą i 4 żołnierzy vs 5 żołnierzy przeciwnika - trochę taki bar fight. Naprawianie pojazdów. Strzelanie z wnętrza. Kontrolowanie terenu za pomocą pojazdów... No trochę za dużo tych kuriozów jak dla mnie.
Nie chciałbym za bardzo dissować tej gry. To dalej jest świetna seria i warto zagrać, i na pewno jeszcze nie raz sam zagram w U:NA. Ale ogólnie czuję jednak lekkie rozczarowanie.
Jako gra U:NA się broni, ale jako gra wojenna/historyczna (nawet bardzo lekka), jednak trochę za bardzo schodzi na manowce.