Kiedy fala entuzjazmu podnosi się ponad wszelką miarę, zawsze pojawia się maruda i musi trochę pomarudzić.
A więc jestem!
Nie pojmuję idei finansowania społecznościowego i kompletnie ona do mnie nie trafia:
1. W tym samym czasie gdy ruszała kampania magnacka, ten sam Phalanx wydał rewelacyjną grę 1944: Wyścig do Renu. Wypasioną, cieszącą oko i inne zmysły, regrywalną, wciągającą - po prostu świetną. I wydał ją w klasyczny, staroświecki sposób, odnosząc światowy sukces. Czyli się da.
2. Ta uwaga nie dotyczy kampanii magnackiej, tylko np. odbywającej się po sąsiedzku innej (również bardzo udanej). Otóż bardzo odpowiada mi wyraźny podział na autorów/wydawców gier i klientów/graczy. Obserwowałem z ogromnym rozbawieniem "proces wydawniczy" mający miejsce w innym wątku tego forum: metodą referendum ustalano tam fakturę żetonów, wielkość figurek i odcień poszczególnych fragmentów planszy. Gdybym znał się na projektowaniu i wydawaniu gier, to bym projektował i wydawał gry i teraz pewnie leżałbym pod palmą na Karaibach i pociągając schłodzonego drinka obserwowałbym wzrost salda mojego rachunku bankowego. Ale ponieważ projektować i wydawać gier nie umiem, oczekuję że zrobią to za mnie ci, którzy potrafią. I mam nadzieję, że dzięki moim i innych pieniądzom zaczną spędzać czas pod palmami.
3. Oszczędność wynikająca z udziału w kampanii crowdfundingowej jest dla mnie całkowicie pozorna. Sklep, w którym zaopatruję się w gry, na ogół sprzedaje poniżej sugerowanych cen detalicznych, a jeśli dodać do tego mój solidny rabat, różnica między tym co wpłaciłem na wspieram.to a co wydałbym w sklepie sprowadza się do 10-15 PLN. A udało mi się załapać na najtańszą jaskółkę!
Dlaczego zatem to zrobiłem? Bo znam, lubię i doceniam Phalanxów. Wszystkich razem i każdego z osobna. Wiem, że robią świetne gry i chcę, żeby robili ich jak najwięcej. A skoro prosili o wsparcie, to je ode mnie dostali.
A teraz będzie najgorsze, czyli Wyznania Zdrajcy!
Przez ostatnie tygodnie kampanii magnackiej czułem się jak Konrad Wallenrod na zamku krzyżackim, pułkownik Kukliński w Sztabie Generalnym Ludowego Wojska Polskiego, a może wręcz jak kapitan Kloss w kwaterze Führera w momencie odznaczania Żelaznym Krzyżem. Ulegając powszechnym emocjom w czasie pękania kolejnych celów finansowych, patrzyłem jednocześnie na smutkiem, co trafi do pudełka z Magnatami. Najpierw upadły śliczne żetony posiadłości, ustępując miejsca kostkom, których mam już kilka kilogramów w różnych grach i które mogą reprezentować absolutnie wszystko. Potem pojawiły się domki, czyli nowa wersja hoteli z Monopoly. Gdy się już z nimi oswoiłem, objawiła się groźba "dworków", które przypominają mi różne rzeczy, ale nie dworki: najbardziej sarkofagi. I - jak widzę z wpisów w tym wątku - sarkofagi te mogą się jednak w grze pojawić! W sumie najbardziej się cieszę ze znaczników przewagi i dominacji, bo będą mi przypominać beczki z benzyną z R2R.
Czy zatem martwię się niewątpliwym sukcesem kampanii magnackiej Phalanxów? Ależ skąd! Należę do rzadkiej kategorii rodaków, których szczerze cieszą sukcesy innych. Wiem z doświadczenia, że to będzie bardzo dobra gra, a skoro większość nabywców oczekiwała drewna - to podzielam ich radość, że dostaną go aż tyle.
Jarku, Waldku, Michale - gratulacje! I życzenia dalszych sukcesów na planszówkowej niwie, krajowej i międzynarodowej. Mam tylko nadzieję, że następne Wasze gry ukażą się w "normalnym", sprawdzonym trybie - ale już teraz wiem, że tak czy owak będą dopracowane, ciekawe i piękne. Nawet bez drewna (a może nawet: zwłaszcza bez niego!)
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)