
http://www.eoficyna.com.pl/x_C_I__PT_40 ... l#poczatek
Zdarzają dla gier, które można dużo taniej wyprodukować - jak np. Blokus. A zrobić jakoś dużo taniej Agricolę to podejrzewam jest jednak problem, tutaj zarobek producenta duży wcale nie jest.konev pisze:Bardziej mnie ciekawi dlaczego tak rzadko zdarzają się kopie znanych gier. Nie zapożyczenia tylko bezczelne przerobienie gry i sprzedawanie, co przecież karalne nie jest. Zdarza się to oczywiście w Chinach, ale to dziki kraj.
No to zagadka. W którym dzikim kraju ukazały się takie "oryginalne" gry: Labiryny śmierci, Gwiezdny kupiec, Ocal swoje miasto, Odkrywcy nowych światów?konev pisze:Bardziej mnie ciekawi dlaczego tak rzadko zdarzają się kopie znanych gier. Nie zapożyczenia tylko bezczelne przerobienie gry i sprzedawanie, co przecież karalne nie jest. Zdarza się to oczywiście w Chinach, ale to dziki kraj.
Bo mechanika gry to jest właśnie algorytm.konev pisze:Im dłużej zastanawiam się nad patentowaniem zasad tym bardziej zdaje mi się, że jest to niemożliwe do zrealizowania i egzekwowania (tak jak w przypadku algorytmów).
Pisałem już o tym kilka razy na forum - w Polsce zasad gry opatentować się nie da (aczkolwiek w USA gry mogą być przedmiotem patentów - czy daje to skuteczną ochronę, tego nie wiem).Karol Madaj pisze:Zasadniczo synteza @Mateeza zgadza się z tym co sam usłyszałem kiedyś w kancelarii patentowo-prawnej.
TakLegun pisze:rozumiem, że można wydać np. 6.Bierze! w innej oprawie graficznej i nie ma w tym niczego niezgodnego z prawem
To chyba nie jedyny przypadek, gdy logika ludzka nie pokrywa się z prawem stanowionymLegun pisze:Może to i takie rozstrzygnięcie jest zgodne z prawniczą logiką, ale z ludzką to już nie bardzo.
Ale co to znaczy "wierne kopiowanie"? Wierne kopiowanie grafiki jest ścigane, wierne kopiowanie tekstu przepisów też, ale wierne kopiowanie "mechaniki" nie może, bo sąd nie jest w stanie tego zbadać.Legun pisze:wierne kopiowania gier przy zmianie tylko nazwy na mój gust powinno być ścigane
Wszystkie te gry zostały wydane w PRLu, który był dzikim krajemAndy pisze:No to zagadka. W którym dzikim kraju ukazały się takie "oryginalne" gry: Labiryny śmierci, Gwiezdny kupiec, Ocal swoje miasto, Odkrywcy nowych światów?
Można taką grę wydać czego dobitnym przykładem jest Prawo Dżungli, czy liczne Monopolo-klony, a dopóki nie czerpie się z tego korzyści to w ogóle nie ma się czym przejmować.Legun pisze:Interesujące - czy rozumiem, że można wydać np. 6.Bierze! w innej oprawie graficznej i nie ma w tym niczego niezgodnego z prawem? Rozważałem właśnie zrobienie samoróbki tej niezwykle popularnej wśród znajomych gry, rażącej jednak me uczucia estetyczne - zastrzegałem się jednak, że będzie dostępna tylko dla tych, którzy mają legalny egzemplarz. Rozumiem, że w świetle takiej wykładni zupełnie niepotrzebnie
. Może to i takie rozstrzygnięcie jest zgodne z prawniczą logiką, ale z ludzką to już nie bardzo. Rozumiem, że ściganie każdego zapożyczenia byłoby kompletnie bezsensowne, lecz wierne kopiowania gier przy zmianie tylko nazwy na mój gust powinno być ścigane.
A od czego są biegli? Przecież naruszenia patentów chemicznych sąd nie bada osobiście. Tej prawniczej logiki kompletnie nie podzielam - skoro nie da się jednoznacznie ustalić granicy pomiędzy białym a szarym oraz pomiędzy szarym a czarnym, to nie podejmujemy się rozróżniać czarnego od białegoMichalStajszczak pisze:Ale co to znaczy "wierne kopiowanie"? Wierne kopiowanie grafiki jest ścigane, wierne kopiowanie tekstu przepisów też, ale wierne kopiowanie "mechaniki" nie może, bo sąd nie jest w stanie tego zbadać.
Bo nie ma ku temu środków - popatrz na taki rynek gier konsolowych i na pc - pojawiły się możliwości walki z odsprzedażą i nagle odsprzedaż gorsza od piractwa.Issity pisze: BTW Na grach używanych ani wydawca, ani autor nie zarabia nic. A mimo to mało znajdzie się przeciwników odsprzedaży.
Prawo dżungli ma jakąś tam różnicę w regułach z tego co pamiętam. Samo Jungle Speed jest adaptacją bodajże gry w kowboja, Liar's Dice to w zasadzie Perudo. Obejście opatentowania mechaniki jest tak proste, wystarczy zmienić cokolwiek. np że startowy gracz przechodzi w prawo zamiast w lewo - i już jest zmiana. Albo że w 6. bierze większe ilości łbów są na innych kartach. Albo każdy dostaje 1 kartę więcej na rękę.Legun pisze:
Michale, nie podjął byś się wydania opinii, czy kolejny klon "Prawa Dżungli" nie jest podróbką intelektualną? Rozstrzygnięcie rozstrzygnięciem, lecz przecież miałoby to olbrzymią moc odstraszania.
Na chemii kompletnie się nie znam, ale podejrzewam, że patenty chemiczne nie dotyczą wzorów chemicznych tylko raczej technologii uzyskiwania jakichś zwiazków chemicznych.Legun pisze:A od czego są biegli? Przecież naruszenia patentów chemicznych sąd nie bada osobiście.
Kogo by to odstraszyło, gdybym taką opinię wydał i zamieścił np. na tym forum? Łatwo sprawdzić, że sklepy internetowe, których właściciele często odwiedzają to forum, mają często w swoich ofertach zarówno Jungle Speed, jak i Prawo Dżungli. I wiedzą, że to w istocie ta sama gra, bo przy Prawie Dżungli dopisują informację "nowy Jungle Speed" albo "polski Jungle Speed". Podobnie było jakiś czas temu z podróbką Blokusa. Przynajmniej kilka osób świadomie kupiło tę podróbkę. Być może nawet informacja, że jest to dokładna kopia Blokusa, a nie "wariacja na temat" zadecydowała o zakupie.Legun pisze:Michale, nie podjął byś się wydania opinii, czy kolejny klon "Prawa Dżungli" nie jest podróbką intelektualną? Rozstrzygnięcie rozstrzygnięciem, lecz przecież miałoby to olbrzymią moc odstraszania.
No chyba, że ktoś kto, jak to się po polsku mówi, 'zapożyczył' pomysł, zgodziłby się jego autorowi zapłacić za jego wykorzystanie(koszty patentowe szacuje się, jeśli dobrze kojarzę, na podstawie planowanej sprzedaży, więc pewnie suma nie była by spora). Poza tym, moim zdaniem, celowo przesadzasz i koloryzujesz. Myślę, że poziom zapożyczenia, o którym piszesz, zostałby przed sądem odrzucony. Ale może się mylę. Wcześniej urząd patentowy musiałby się zgodzić na odpowiedni patent, a często się zdarza, że firmy chcą patentować rzeczy zbyt ogólne. Gdyby tak nie było, to mielibyśmy tylko iPhony, bo przecież każdy wie, że to Apple wynalazł telefonkwiatosz pisze:Ok, czyli mielibyśmy tylko jedną grę, gdzie rzut kostką determinuje ruch, walka z użyciem kostek zaczęła i skończyłaby się na Risku (nie mówię o wojennych bo się na tym nie znam). Dobranie iluś kart na końcu kolejki jest w x gier - jeżeli sensowna liczba dobieranych kart mieści się w przedziale 1-15 to byłoby 15 gier, gdzie można dobrać karty - takie patentowanie zabiłoby gry jeszcze zanim by się zaczęły.
Byłaby jedna gra z listwą kramera, jedna ze zbieraniem żetonów jako punktów, jedna z obrotowym licznikiem i jedna z punktami na kartach.
Ja bym opatentował mechanikę dobierania kart, odczytywania wyniku z górnej i bocznych ścianek z rzutu kostką, kładzenia kafelków (o różnych kształtach) i miałbym z głowy konkurencję na zawsze
Już widzę jak podczas spotkania projektantów padają zdania:ozzman1 pisze:No chyba, że ktoś kto, jak to się po polsku mówi, 'zapożyczył' pomysł, zgodziłby się jego autorowi zapłacić za jego wykorzystanie(koszty patentowe szacuje się, jeśli dobrze kojarzę, na podstawie planowanej sprzedaży, więc pewnie suma nie była by spora).
Uważam wręcz przeciwnie - zarówno smeranie, jak i reguły gier należy zostawić w spokoju.ozzman1 pisze:W czasach, w których Apple patentuje, za przeproszeniem, sposób 'smerania' wyświetlacza, coś takiego jak mechanika gry powinno być prawnie chronione.
Mało to muzyków pożycza? Zarówno z utworów ludowych, jak i z kompozycji i tekstów innych zespołów. I wcale nie musi się kończyć to procesem. Weźmy choćby Led Zeppelin (wraz ze słynnym Stairway to heaven.ozzman1 pisze:Muzyk wymyśla sobie piosenkę, ale na początek wali riff ze Smoke in the Water zmieniając na końcu 2 nutki. Jak myślicie - ile czasu czekałby na wezwanie do sądu?
Dokładnie tak - to był przykład negatywny, przykład absurdu. Jak dobrze pamiętam ten patent nie przeszedł.Issity pisze:Uważam wręcz przeciwnie - zarówno smeranie, jak i reguły gier należy zostawić w spokoju.ozzman1 pisze:W czasach, w których Apple patentuje, za przeproszeniem, sposób 'smerania' wyświetlacza, coś takiego jak mechanika gry powinno być prawnie chronione.
Przesadzasz. Nikt nie mówi o kole, kostkach czy innych rzeczach, które wrosły w kulturę i życie codzienne. O zapożyczaniu z folkloru były debaty, ale tam problemem było m.in., że nie da się ustalić twórcy. Tak samo jak Mercedes-Benz nie może opatentować samochodu, natomiast może posiadać patenty na niektóre jego komponenty i rozwiązania (np. tak jak Bosch ma na niektóre technologię wtrysku paliwa).Issity pisze:Mało to muzyków pożycza? Zarówno z utworów ludowych, jak i z kompozycji i tekstów innych zespołów. I wcale nie musi się kończyć to procesem. Weźmy choćby Led Zeppelin (wraz ze słynnym Stairway to heaven.ozzman1 pisze:Muzyk wymyśla sobie piosenkę, ale na początek wali riff ze Smoke in the Water zmieniając na końcu 2 nutki. Jak myślicie - ile czasu czekałby na wezwanie do sądu?
Albo książka "Ostatni Władca Pierścienia", której autor zapożyczył Śródziemie i opisał historię pierścienia widzianą oczyma drugiej strony.
A Disney? Masowo zapożycza z baśni braci Grimm i innych klasyków, choć sam jednocześnie jest jednym z największych zwolenników poszerzania zakresu prawa autorskiego. Żartobliwie mówi się (choć to raczej czarny humor), że za każdym razem jak Myszka Miki ma przejść do domeny publicznej, okres trwania prawa autorskiego jest wydłużany.
Prawo autorskie to stosunkowo nowy wynalazek, który powstał by pomagać królowi zapanować nad nieprawomyślnymi publikacjami, a przy okazji zabezpieczał interesy wydawców. Angielska nazwa "copyright" (bo stamtąd się p.a. wywodzi) oznacza prawo do kopiowania, czyli pewien rodzaj monopolu udzielony wydawcom. Oryginalny twórca w ogóle się nie liczył.
Nie żyjemy w próżni i nie da się stworzyć czegoś zupełnie nowatorskiego, niepodobnego do niczego, co już jest. A poza tym, gdy nie trzeba wynajdować koła od nowa, łatwiej skupić się na zbudowaniu czegoś ciekawego używając gotowych kół.
Moim zdaniem, przypisywanie sobie autorstwa jeżeli nie powstał nowy utwór jest niemoralne. Użycie nazwiska autora, bez jego zgody, też. Żeby mieć czyste sumienie trzeba albo zapytać o zgodę Uwe i jego wydawcę, albo opracować grę co do której nie będzie wątpliwości, że wprowadza nowe elementy, które sprawiają, że jest to nowy tytuł zainspirowany "Fasolkami".Legun pisze:Dla mnie ma znaczenie tylko z punktu widzenia czystego sumienia. Ciekawi mnie jedno - czy gdyby wydać np. "Fasolki" w nowej szacie graficznej ze zmienioną "narracją", to można napisać, że autorem gry jest Uwe Rosenberg bez żadnych konsekwencji prawnych, czy też trzeba twierdzić, że to jest nowa, oryginalna gra, której autorem jest wydawca.
Rozumiem, że prawo nie chroni, lecz sumienie to i owszemKarol Madaj pisze:Moim zdaniem, przypisywanie sobie autorstwa jeżeli nie powstał nowy utwór jest niemoralne. Użycie nazwiska autora, bez jego zgody, też. Żeby mieć czyste sumienie trzeba albo zapytać o zgodę Uwe i jego wydawcę, albo opracować grę co do której nie będzie wątpliwości, że wprowadza nowe elementy, które sprawiają, że jest to nowy tytuł zainspirowany "Fasolkami".Legun pisze:Dla mnie ma znaczenie tylko z punktu widzenia czystego sumienia. Ciekawi mnie jedno - czy gdyby wydać np. "Fasolki" w nowej szacie graficznej ze zmienioną "narracją", to można napisać, że autorem gry jest Uwe Rosenberg bez żadnych konsekwencji prawnych, czy też trzeba twierdzić, że to jest nowa, oryginalna gra, której autorem jest wydawca.