Po kilkudziesięciu komputerowych rozgrywkach (dłuuuga noc
![Wink ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Z ciekawości, sprawdziłem, co jeszcze znacząco zyskało w moich oczach po nawalaniu się z botami lub przez sieć, i jest tego trochę :
- Through the Ages (teraz wiem co znaczy granie pod specyficznego lidera)
- Tigris & Euphrates (teraz rozumiem, jak można komuś rozwalić pół królestwa)
- Ticket to Ride (to nie jest przyjazna i rodzinna gra)
- Kingdom Builder (to wcale nie jest takie losowe)
- Small World (rewelacja na dwie osoby)
- Race for the Galaxy (ta ikonografia jest naprawdę dziełem geniuszu)
- Blue Moon (to nie jest zwykła gra w wojnę)
...i jeszcze Jaipur, Lost Cities, Imperial Settlers Dice Game, Onirim, Star Realms, Splendor, Tides of Time, Dragonheart i Seasons.
I teraz nie wiem, czy to kwestia tego, że mogę zagrać kiedy chcę i bez negocjacji tytułu z współgraczami, czy też wszystkie te gry mają ukryte walory, które wychodzą dopiero przy częstym graniu ?
Przypomniał mi się też eksperyment, który dawno temu przeprowadziłem z kolegą, gdy kolekcja zaczęła wymykać się z pod kontroli i paradoksalnie wybór gry zrobił się trudniejszy. Oprócz tego, że grę wybieraliśmy losowo z uzgodnionej puli, to zawsze graliśmy w nią dwa razy pod rząd, nawet gdy pierwsza rozgrywka była wyjątkowo mało przyjemna.
I tym sposobem okazało się, że gry na które normalnie nie spojrzałbym drugi raz, lub w pamięci miałem ich kiepski odbiór, leciały na półkę "zagram w to chętnie jeszcze raz". I tak trafiło tam chociażby Urban Sprawl, Rialto, Memoir 44, Castle of All Seasons, King of Siam, Last Will, Glen More, Puerto Rico (wariant na dwie osoby świetnie się sprawdzał), Thunderstone, Luna czy Pax Porfiriana.
Ktoś miał podobnie ?
![Wink ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)