Końcówki gier solo

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
KOSHI
Posty: 876
Rejestracja: 23 kwie 2011, 19:23
Has thanked: 302 times
Been thanked: 295 times

Końcówki gier solo

Post autor: KOSHI »

Pykam sobie w te różne gry i tak widzę, że masę gier kończy się tak, że albo wiem, że wygram i wygrana to kwestia posiedzenia 0,5-1 godz. bo na tyle znam mechanikę gry albo jest już tak czipsnie, że wiem, że nie ma większego sensu ciągnąć rozgrywki. Niezmiernie mało partii nie jest rozstrzygnięte do końca. I tak w pierwszym przypadku dogrywam partię, choć nie muszę, a w drugim, gram, żeby zobaczyć jak bardzo dostanę w dupę. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że w zasadzie po co? Albo gram w jakieś nie zbalansowane gry albo gram w zasadzie aby wygrać, a nie dla samej gry i rozgrywki. Weźmy takie EH - zostało 5 rund do końca, dwie tajemnice odkryte, ale AO przebudzony a badacze zdewastowani pomijając na planszy Sodomę i Gomorę. Szansa zerowa bo fizycznie braknie ruchów na wygranie 2 badaczami. Nemesis - kapitan bez kart skażenia ucieka kapsułą, wszystkie 3 cele zrobione (gra na 3 postacie) lub odwrotnie 1 cel zrealizowany, silniki w rozsypce, 2 bohaterów gryzie piach. W jednym i drugim przypadku wiadome jest, że będzie wóz albo przewóz. Zastanawiam się czy dogrywacie gry do końca w solówkowych partiach czy to ja gram w kiepskie gry i stąd moje znużenie. Nie wiem, może są takie tytuły, gdzie nigdy nic nie wiadomo bo to by była gra idealna solo, ale ja takiej jeszcze nie spotkałem. A może magia grania polega na graniu z kimś. Zawsze to jednak element zaskoczenia, którego grając przeciwko grze nie doświadczymy i stąd partie są przewidywalne? Oświećcie mnie. :wink:
Awatar użytkownika
bajbaj
Posty: 1122
Rejestracja: 11 sie 2019, 11:39
Has thanked: 874 times
Been thanked: 635 times

Re: Końcówki gier solo

Post autor: bajbaj »

KOSHI pisze: 17 lis 2020, 23:35 Pykam sobie w te różne gry i tak widzę, że masę gier kończy się tak, że albo wiem, że wygram i wygrana to kwestia posiedzenia 0,5-1 godz. bo na tyle znam mechanikę gry albo jest już tak czipsnie, że wiem, że nie ma większego sensu ciągnąć rozgrywki. Niezmiernie mało partii nie jest rozstrzygnięte do końca. (...) Oświećcie mnie. :wink:
Miły Panie ... jak ja chciałbym... jestem jednak po tej samej stronie lustra. Też tak mam, że niektóre partie solo kończę, gdy znam rozstrzygnięcie. Jeśli była to krótka gra, to z zaciśniętymi zębami staję do rewanżu. Jeśli długa, to ... żałuję, że nie grałem z kimś. Do grania solo długo się przekonywałem. Pierwsze "robinsony" solo, to był dramat. Wygrywałem, ale emocji było tyle, co kot napłakał. Z czasem nauczyłem się wczuwania w ten tryb gry i jest lepiej, ale wciąż gra w choćby dwie osoby dostarcza mi niepomiernie więcej emocji.
c08mk
Posty: 2463
Rejestracja: 02 sie 2013, 16:24
Lokalizacja: Rzeszów
Has thanked: 100 times
Been thanked: 286 times

Re: Końcówki gier solo

Post autor: c08mk »

Jeżeli widzę, że już wygrana jest w kieszeni to czasem zliczam czas który pozostał do zakończenia rozgrywki i nie wykonując ruchów gracza sumuję minusy, które mi się w ten sposób pozbierają.
Z drugiej strony jeżeli widać, że przegrana jest pewna to gram do końca, bo a nuż coś przydarzy. I kiedyś faktycznie się przydarzyło. W LotR LCG miałem już tylu wrogów, że wyglądało to na ostatnią rundę ale przy rozdawaniu cienia skończyła się talia i ... musiałem sprawdzić instrukcję, bo nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście - talię przetasowuje się tylko w etapie przygody. Tak więc wrogowie zostali zmieceni w ciągu dwóch rund i gra wróciła pod kontrolę. Od tej pory zawsze gram do końca nawet jeżeli widzę, że przegrana jest "pewna".
Awatar użytkownika
trance-atlantic
Posty: 686
Rejestracja: 02 sty 2012, 11:41
Lokalizacja: Wlkp
Has thanked: 47 times
Been thanked: 225 times
Kontakt:

Re: Końcówki gier solo

Post autor: trance-atlantic »

Dlatego tak bardzo lubię wykreślanki, bo walczę o każdy punkcik do ostatniego rzutu. ;)

A co do "rasowych" gier solo, to chyba zależy od gry i od tego, ile czasu zajęło mi przygotowanie rozgrywki. Jeśli rozkładam coś kwadrans i dłużej, to najzwyczajniej w świecie żal kończyć w połowie, zwłaszcza jeśli się nie ma ochoty na kolejną porażkę. :) Ale uczciwie przyznam, że najczęściej jednak staram się dograć do końca, zawsze to parę minut/rund zabawy więcej.
Around The Board - videoinstrukcje i przykładowe rozgrywki :)

Planszostrefa - 10%, Planszomania - 10%, 3trolle - 7%.|
Awatar użytkownika
kci83
Posty: 409
Rejestracja: 24 kwie 2020, 23:45
Has thanked: 76 times
Been thanked: 76 times

Re: Końcówki gier solo

Post autor: kci83 »

Tylko, że sprecyzujmy, mówimy tu o sytuacjach w których mechanika gry nie pozwala już na wygraną (brak ruchu, odpowiedniej karty, której już nie dostaniemy itp,), czy, że myślimy, że już nie mamy szans na wygraną?

Jeżeli w tym pierwszym przypadku to oczywiście, że rozgrywka nie ma już większego sensu i lepiej jest zacząć od początku niż tracić czas (nie widzę zbyt dużego sensu na sprawdzanie tego jak bardzo dostanę w dupę) jednak takie sytuacje mogą się zdarzać zarówno w szachach jak i planszówkach gdzie gramy z kilkoma osobami, jak i sami.

W takim LotR LCG znając mechanikę gry i swój deck jesteś w stanie przewidzieć, że przy danej ilości wrogów i ich sile nie będziesz w stanie nic im już zrobić (chyba, że coś w decku może jeszcze coś zostało co może być znaczące do wygranej, ale to wiadomo... jest to drugi przypadek o którym wspomniałem).

"Pykam sobie w te różne gry i tak widzę, że masę gier kończy się tak, że albo wiem, że wygram i wygrana to kwestia posiedzenia 0,5-1 godz..." ale to właśnie ten moment jest satysfakcjonujący (przynajmniej dla mnie) gdzie wiesz, że twój "rozbudowany silniczek" spisuje się na tyle dobrze, że już nic nie może mu zaszkodzić (znasz mechanikę i np. karty, które dociągając i tak niewiele zmienią).
Awatar użytkownika
KOSHI
Posty: 876
Rejestracja: 23 kwie 2011, 19:23
Has thanked: 302 times
Been thanked: 295 times

Re: Końcówki gier solo

Post autor: KOSHI »

Mi nie jest żal niezależnie od setupu ale parę razy bolało w EH jak poszły z początku ciężkie mity i wiadomo było, że będzie game over. Wolę już wtedy zagrać 2 partię jak mam wszystko na stole, niż męczyć się 2 godz. z wiedzą, że mam może z 5% szans. Generalnie jak są realne szanse na wygraną to zawsze gram do momentu, kiedy się jeszcze da coś zrobić, bo wiele razy kończyłem rzutem na taśmę - np. cyganka kilująca Hastura ostatnim rzutem w CDMD. Zazwyczaj jednak łatwo stwierdzić w ameri, czy ma się jeszcze szanse. W odwrotnej sytuacji - gdzie jestem dopakowany, też nie widzę sensu grania. Weźmy ZBP - do podniesienia 2 znaczniki a ekipa z mega sprzętem z Wulfsburga i Silas z łukiem chaosu i deszczem żelaza. Co 3 strzał wchodzi smoczy ogień... Kwestia godz. żeby podnieść te znaczniki przerąbując się przez hordy zombi. I tak wiem, że nie grając na pałę zrealizuje cele to po co kulać jeszcze godz. kostki, spawnować potwory jak kwestią czasu jest tylko przebicie się do znaczników. O takich sytuacjach właśnie mówię.
Awatar użytkownika
Niewodnik
Posty: 384
Rejestracja: 01 lut 2016, 13:08
Has thanked: 59 times
Been thanked: 150 times

Re: Końcówki gier solo

Post autor: Niewodnik »

W Terraformacji Marsa jest to rozwiązane w ciekawy sposób, bo faktycznie trzeba sterraformować planetę przed upływem czasu, ale jeśli uda Ci się to zrobić to... liczysz punkty i sprawdzasz jak Ci dobrze poszło. Sama wygrana jest niezłym osiągnięciem dla większości, a wykręcanie wysokiego wyniku sprawia potem dodatkową przyjemność. No i jeśli w trakcie rozgrywki widzisz, że masz pewną wygraną to możesz skupić się na gromadzeniu jak największej ilości punktów, co potrafi doprowadzić do sytuacji, gdzie finalnie przegrywasz, bo za mocno zacząłeś punktować zamiast zająć się realizacją pierwotnego celu!
Awatar użytkownika
trance-atlantic
Posty: 686
Rejestracja: 02 sty 2012, 11:41
Lokalizacja: Wlkp
Has thanked: 47 times
Been thanked: 225 times
Kontakt:

Re: Końcówki gier solo

Post autor: trance-atlantic »

Terraformacja solo jest tak perfidna, że jak karty nie podejdą, to możesz się zwijać w połowie. :) Dlatego też gram w nią, w tej odmianie, tylko online.

Tu zresztą wychodzi na wierzch jej największa zaleta i wada zarazem. Gdy we dwie i więcej osób podnosimy wskaźniki, to można sobie zbierać mikroby, bakterie i inne ustrojstwa, w solo nie ma na to czasu. Na więcej osób świetnie można korzystać z tego, co zrobili inni, solo niestety skazani jesteśmy sami na siebie. Z jednej strony to dobrze, że nie ma jakiejś automy, która nam z buciorami się pcha na naszą planetę, ale też niestety o wszystkim (prawie ;) ) decyduje los. Także startowe korporacje nie są zbalansowane pod kątem gry solo.

Dlatego na 2+ jest to gra rewelacyjna, jako solo - "tylko" bardzo dobra. :)
Around The Board - videoinstrukcje i przykładowe rozgrywki :)

Planszostrefa - 10%, Planszomania - 10%, 3trolle - 7%.|
j_g
Posty: 2005
Rejestracja: 17 sty 2016, 18:08
Lokalizacja: Opole
Has thanked: 511 times
Been thanked: 252 times

Re: Końcówki gier solo

Post autor: j_g »

Co prawda nie grałem dużo, ale w moich potyczkach (solo i nie solo) w Aeons End rozstrzygnięcie partii następowało przeważnie pod sam koniec (ale pewnie może być różnie, bo setup może mieć odchyłki w jedną lub drugą stronę). To jakbyś przypadkiem w AE nie grał, a szukał czegoś zbalansowanego to chyba można śmiało polecić.

Różne są giery - np. w 18xx (też nie grałem dużo) często końcówka jest już tylko jeżdżeniem nie wnoszącym wiele do rywalizacji i kolejności graczy w ostatecznym podliczaniu i kończy się, za zgodą wszystkich graczy, przed czasem (a przynajmniej tak niektórzy by chcieli). Z tym, że to nie solo.

Ja pewnie należę do takich, którzy nie lubią przerywać gry przed końcem (chyba, żeby się miała dłuuugo ciągnąć). Z tym, że trochę słabe jest uczucie (nie wiem czy to przekłada się 1 do 1 na słabą grę; może niekoniecznie), gdzie w połowie partii czuć, że się nie uda (np. ze dwie, trzy słabe karty/rzuty kośćmi w Robinsonie i już w połowie partii wiadomo, że raczej nie ma szans; tam musi wiele rzeczy podpasować, aby się udało.)
Awatar użytkownika
Niewodnik
Posty: 384
Rejestracja: 01 lut 2016, 13:08
Has thanked: 59 times
Been thanked: 150 times

Re: Końcówki gier solo

Post autor: Niewodnik »

trance-atlantic pisze: 18 lis 2020, 10:29 Terraformacja solo jest tak perfidna, że jak karty nie podejdą, to możesz się zwijać w połowie. :) Dlatego też gram w nią, w tej odmianie, tylko online.

Tu zresztą wychodzi na wierzch jej największa zaleta i wada zarazem. Gdy we dwie i więcej osób podnosimy wskaźniki, to można sobie zbierać mikroby, bakterie i inne ustrojstwa, w solo nie ma na to czasu. Na więcej osób świetnie można korzystać z tego, co zrobili inni, solo niestety skazani jesteśmy sami na siebie. Z jednej strony to dobrze, że nie ma jakiejś automy, która nam z buciorami się pcha na naszą planetę, ale też niestety o wszystkim (prawie ;) ) decyduje los. Także startowe korporacje nie są zbalansowane pod kątem gry solo.

Dlatego na 2+ jest to gra rewelacyjna, jako solo - "tylko" bardzo dobra. :)
Ci najlepsi gracze mają czas na zbieranie mikrobów :P Osobiście uważam TM jako super grę na solo, bo bardzo późno się nudzi (o ile wcale). Na początku podchodzisz do trybu solo i dostajesz tak mocno w trąbę, że aż dupsko boli, potem powoli uczysz się co działa w solo a co nie, zdobywasz kolejne małe punkciki terraformacji i gdy Ci się w końcu udaje... to możesz zacząć prawdziwą grę solo, czyli do zwycięstwa dorzucasz solidne wyniki punktowe. Ze stówką punktów na koniec gry można się już uznać za dobrego gracza, przy 130 za eksperta. Oczywiście wszystko zależy od kart, które dojdą i czasami nawet najlepszy gracz nie jest w stanie wygrać, ale już wielokrotnie udowadniałem, że solo w TM nie jest aż tak trudne jak się wydaje (chociażby wygrywając zagrywając tylko jedną kartę), tylko trzeba po prostu odpowiedniego podejścia, zupełnie niezgodnego z tym czego uczymy się w grach na więcej osób.
Awatar użytkownika
detrytusek
Posty: 7340
Rejestracja: 04 maja 2015, 12:00
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 460 times
Been thanked: 1112 times

Re: Końcówki gier solo

Post autor: detrytusek »

Gry pure ameri mają to do siebie, że tam balans jest szczątkowy. Są to gry wybitnie losowe, więc nie da się ustawić progu bólu w idealnym punkcie bo wszystko zależy od tego co się wyturla, wyciągnie itp. Zazwyczaj ów próg jest bardzo mocno przeciągnięty na stronę "niemożliwe" byś chciał graczu wracać do rozgrywki, byś nie stwierdził, że było zbyt prosto i zbyt nudno. Konsekwencją tej trudności jest częsta sytuacja gdzie wiemy w połowie, że to się nie uda. Jeden masochistycznie dogra, drugi zacznie od nowa. Z okiełznaniem tej losowości nikt sobie jeszcze porządnie nie poradził, więc problem zaczęto obchodzić z innej strony. Np w grze "Black Orchestra" cel jest równie trudno zrealizować ale za to można próbować wiele razy. Innymi słowy droga do celu jest krótka i nawet jak po 3/4 rozgrywki znów się nie uda to nie znaczy, że jeszcze nie zdążymy spróbować jeszcze raz i te emocje trzymają nas przy stole. Nie ma walki z jakimś uber "klutlu" potworem do której musimy się przygotowywać przez całą grę, a w połowie ledwo dychamy i hordy pomocników napierają z 4 stron lochów.
Polecam szukać może takich rozwiązań mechanicznych.
"Nie ma sensu wiara w rzeczy, które istnieją."

Do sprzedania: Obsession + dodatki, Gaia Project, Roll Camera

Wątek sprzedażowy
Awatar użytkownika
Niewodnik
Posty: 384
Rejestracja: 01 lut 2016, 13:08
Has thanked: 59 times
Been thanked: 150 times

Re: Końcówki gier solo

Post autor: Niewodnik »

Swoją drogą moja pierwsza gra w This War of Mine wyglądała tak, że w trakcie drugiego etapu gry zginęli wszyscy członkowie w domu a jeden był na 3 ranach, więc... nie miał akcji dziennych, nie mógł w nocy iść na łowy, ale uparcie zostały rozegrane kolejne etapy i jakimś nieziemskim cudem wygrana. W nocy były wspomnienia, ktoś z losowej akcji sam się przy drzwiach pojawił tuż przed śmiercią ocalałego, Zanim umarł ten drugi, to zjawił się trzeci i tak jakoś do końca gry przebiedowała jedna osoba, ale podłoga była pełna trupów. Wynik jakieś -120.
Awatar użytkownika
kci83
Posty: 409
Rejestracja: 24 kwie 2020, 23:45
Has thanked: 76 times
Been thanked: 76 times

Re: Końcówki gier solo

Post autor: kci83 »

Terraformacja marsa to jedna z moich ulubionych gier solo, gdzie właśnie po rozbujaniu silniczka, wiesz już, że zrealizujesz główny cel i taką "wisienką na torcie" jest właśnie późniejsza "walka" o największą ilość punktów.

Po kolejnych rozgrywkach w tą samą grę staram się zrealizować własne postawione cele, jeżeli wymaksowałem postać i na 100% wiem, że już wygrałem, a zrealizowanie tego celu to kwestia np. godziny, a samą satysfakcje z gry już osiągnąłem, to po prostu przerywam ją. Za drugiej strony zdarzają się gry gdzie wymaksowanie postaci i późniejsze rozwalanie hord wrogów jest właśnie tą "wisienką na torcie" jeżeli chodzi o satysfakcje z rozgrywki.

Czasami sama podróż jest ciekawsza od celu i chyba właśnie złotym środkiem w grach solo, które gramy wiele razy jest osiągnięcie punktu w którym czujesz satysfakcje z samej gry, a późniejsza granica z przymuszaniem się do grania, która może zepsuć całą rozgrywkę.

Jeżeli w grze jest chociażby mała szansa na to, że mogę wygrać (wiem, że w mechanice samej rozgrywki jest to jeszcze możliwe) to nigdy nie przerywam rozgrywki, jeżeli widzę, że coś mnie już "przyblokowało" przez mechanikę, to przerywam grę i staram się przy kolejnej rozgrywce do tego nie doprowadzić.
Awatar użytkownika
RUNner
Posty: 4164
Rejestracja: 02 lip 2013, 12:25
Has thanked: 576 times
Been thanked: 1028 times

Re: Końcówki gier solo

Post autor: RUNner »

Nie bez powodu królem gier solowych jest Mage Knight. Ok, Pełny Podbój trwa w okolicach 2-3 godzin, ale nawet gdy się przegra, nie ma poczucia zmarnowanego czasu. Wynika to z tego, że gracz jest panem swojego losu i decydentem własnych poczynań. Może obrać wiele różnych dróg do celu, ale jego sukces nie jest uzleżniony od szczęścia. Owszem, MK ma wiele zmiennych, które ułatwiają bądź utrudniają rozgrywkę, ale są to detale z którymi trzeba się po prostu zmierzyć. Grając mądrze, wygrana nie jest utopią, ani szczęśliwym zrządzeniem losu, nawet gdy o sukcesie decyduje ostatnia zagrana karta. Rozegrałem ponad 20 solówek i w żadnym przypadku nie miałem poczucia beznadziei, że to się nie uda. W drugą stronę, tylko raz tak mi się ułożyła partia, że już pod koniec drugiego dnia miałem przekonanie, że wygram i tak się faktycznie stało.
Nie marnuję już czasu. Wolę grać ;)
Sprzedam https://www.gry-planszowe.pl/viewtopic.php?t=64690
ODPOWIEDZ