W tym miesiącu rozszerzam tradycyjne zestawienie o nagrody całoroczne. Grą Miesiąca zostaje jednak, gwoli formalności, Dice Settlers (z dodatkiem Western Sea). Totalnie zaskakująca i pełna możliwości strategicznych gra w przyjemnym settingu, z dużym klimatem (!), mocno rywalizacyjna i przede wszystkim pięknie wykonana i z atrakcyjnym stosunkiem czasu do feelingu z rozgrywki (nie liczę składania i rozkładania).
Korzystając z konwencji zaproponowanej przez jednego użytkownika w temacie Gry Miesiąca (zgłoś się po tantiemy na priv) postanowiłem przyznać nagrody specjalne na gali. Oto wyróżnienia za Rok 2021. Podzielę je na pozytywne i negatywne, subtelnie mieszając to i owo. Oceny są arbitralne, subiektywne, funkcjonują jako aksjomaty, więc nie wymagają dowodu, oprócz wyjaśnień podanych w ramach zaproponowanych kategorii nagród.
Nagroda Najlepszego Pułkownika: Mage Knight. Za to, że ściągasz z półki po 5 latach, czytasz instrukcje (liczba mnoga) po paru piwkach (sztuk: wiele) i grasz z trzema znajomymi (tzw. skład pełny) w dwie godzinki (jednostka czasu). Przyznawać się kogo oszukałem? Za to, że poznajesz Świętego Graala części forumowiczów, co prawda nie pijesz z niego, bo są lepsze (kilka?) gry (a i wolisz inne trunki), ale przybijasz pionę, zgadzając się z hasłem: „pogoń za nowościami? Człowieku, Mage Knight wjedzie Ci topki po dwóch grach. Nie trać czasu”.
Nagroda Apulijskiej Pomarańczy: Newton. Za najmocniejszego i najbardziej eleganckiego przedstawiciela szkoły włoskiej. Za to, jak ukryć niską interakcję przed starym wilkiem morskim, dając mu całkiem nieźle starzonego karaibskiego rumu do wypicia w czasie poniżej godziny (żeby się nie spił, a miał satysfakcję z przeglądania biblioteki i innych zgromadzonych staroci).
Nagroda Paleontologów: Dice Settlers. Za piękne, angażujące, pełne możliwości doznania… na PZtki. Za zaskoczenia w danym roku i oby długie przyjaźnie.
Nagroda Kantonowa vel. Darni Wyciągniętej Ciągnikiem Pod Hanowerem: Pola Arle. Za sprowadzonego fartem ze Szwajcarii w polskiej wersji językowej Rosenberga obecnie już numero secundo (po Uczcie dla Odyna) lub tertio (jeśli rozstrzygną to między sobą w oktagonie z przykoksowanymi mnichami z Ora et Labora). I jakże, dodatku do Pól. Tyle lat bez widu i słychu, a tu, panie, odwracamy topkę i wchodzimy z tak grubą rurą, jakiej nie pamiętają kanały pod Nowym Jorkiem. Po prostu za otwarty świat, bez granic, za rosenbergowski kosmopolityzm mechaniczny.
Nagroda Miliarda w Rozumie: Wiem Lepiej. Za to, że mogę się dowiedzieć, ile polskich województw ma dostęp do morza (a jedynie przy okazji, który rumuński projektant pił kawę w Bukareszcie w 1955 roku), a nadal nie wiem, ile piór ma przepiórka.
Nagroda Francuskich Miłych Słówek: Le Havre. Uwe, cóżeś ty uczynił? Lacerta wznowiła, klienci kupili, na pokład przerzucać jeszcze nie gnijące ryby, marsylczycy! Za cisnącą rozgrywkę, w której jesz i pożyczasz albo jesteś jedzony i kupują Twoje włości za pół ceny. Za kapitalny model interakcji, świetną skalowalność i wymagającą rozgrywkę przy naprawdę prostych zasadach. Weszło lepiej niż twór Stanowskiego.
Nagroda Bogusia Lindy: Viticulture. Za to, że to jedyna gra, którą kupiłem po zagraniu u kolegi dokładnie 15 minut (potem już była podwózka i trzeba się było zwijać ha ha). I choć o dziwo nadal tzw. nie urwało i nie zmieniło światopoglądu, to jednak wzmianka jest wymagana, bo to po prostu dobra gra była (jest), przyjemna, koedukacyjna, do zagrania w rozsądnym czasie, dowolnym składzie, itp.
Nagroda Niedoszłych Koników Morskich w Bałtyku: Podwodne Miasta. Co prawda to jakby przełom lat i nie pomnę aż tak dokładnie, kiedy kontinuum czasowe się załamało i dane mi było poznać tytuł w pełnej krasie, ale to też żelazny przedstawiciel tytułów ocierających się o magiczną topkę 10 najlepszych gier. Za to, że Terraformacja spadła już u mnie w okolice 20. miejsca (chwilę walcząc o 2.), za to, że tak dobrze testuje moją cierpliwość wobec Portalu z tymi planszetkami, za niesamowicie angażującą rozgrywkę w podwodnych klimatach z eurosucharzystami.
Nagroda Powracającego Wiecznie do Ekstraklapy ŁKS-u: Rattus. Prawie zapomniałem, że mam ten tytuł (i inne mu podobne) gry w kolekcji. Gra-symbol, że warto wprowadzić żelazną zasadę: „nie grałeś w tytuł, który masz na półce już 7 lat? Rozważ sprzedaż”. Tu jednak odczucia pozytywne, dobrze pobawić się czasem w paleontologa. W zasadzie to bardziej nagroda dla tytułów pewnego rodzaju niż samego Rattusa.
Nagroda Czarnego Kota Przebiegającego Drogę na Antarktydzie, Gdy Akurat Nic Nie Jedzie: Calico. Za abstrakcyjny, nudny i losowy pokaz wzorów, który dla ludzi z trochę słabszym wzrokiem niż dzieci u pani w gabinecie w podstawówce może wywołać myśl: „a może jednak jestem Steve Wonderem?” Stanowcze nie dla takich łamigłówek. Dobrze, że jest Uwe i jego Patchwork.
Nagroda Klakierów Teatru Bolszoj: Spirit Island. Za nahypeowany (pomóżcie odmienić) i bądź co bądź ładnie wykonany symulator nudy, dość dobrze realizujący założenia zapisane w skrypcie symulatora, ładnie wykonany, mechanicznie całkiem dobry, ale taki, który kompletnie nie grzeje, ani nie ziębi i gdyby nie asymetria duchów, to naprawdę musiałbym zacząć czytać Kabałę i wejść w swojego ducha, jak w ubranie.
Nagroda Matrioszki z doklejonym fragmentem Koh-i-noora : Too Many Bones. Za powtarzalny schemat i zmuszanie do rzucania przeciwko jakimś tam potworom, wykonanym za zintyliony PLNów (choć trzeba oddać całości, że miło potrzymać samą matrioszkę w ręku zanim zacznie się z nią cała zabawa). Za to, że warto mieć kolegów, którzy pokażą Ci gry za owe zintyliony, bo jakbyś sam kupił, to by było nieco zabawy z przepakowywaniem na handelek.
Nagroda Idealisty Trzymanego 10 Lat w Izolatce w Sing Sing: Ryzyk Fizyk. Za to, że mogę się dowiedzieć, ile piór ma przepiórka, a nadal nie wiem, ile polskich województw ma dostęp do morza.
Nagroda Rozwodowa: Gra o Tron. Za złamanie obietnicy mitycznego noża w plecach i odtworzenia atmosfery z serialu. Do rozwodu co prawda nie doszło, ale to pokazuje, jak mocne są czasem relacje
Nagroda Przeciekającej Barki na Środku Atlantyku: Lewis i Clark. Za ostateczne potwierdzenie, że gry wyścigowe nie są dla mnie i za nieźle działające karty (oba pozytywy!), miażdżącą kulę śnieżną i feeling w stylu: „mogliby już zrobić reedycję gry z Ur”.
Nagroda Specjalna im. Starych Wyg z Orderem Uśmiechu: dla Braci Forumowej. Za to, że forum nadal jest kopalnią wiedzy (nawet mimo tematów o nawiedzonych wydawnictwach i ustroju politycznym Zimbabwe w latach 40.), za to, że bgg jest serwisem wspierającym, a nie wypierającym, za stale przybywających na pokład, za administratorów robiących dobrą robotę (ha!) i za dalsze plany przetrwania w niepewnym świecie.
No i wreszcie, dla tych, którzy przebrnęli (ktokolwiek?): Gra Roku 2021: Fortune and Glory. The Cliffhanger Game. Po prostu wygrała najwięcej razy tytuł Gry Miesiąca, a jako purysta stosuję zasadę: ta gra, która uczyni to najwięcej razy (przy remisach wchodzą kryteria jakościowe) staje się z automatu grą roku, to mi gwarantuje, że nie popadam w skrajne emocje, a bazuję na chłodnych, mierzalnych kryteriach w warunkach, w których poszczególnym grom naprawdę trudno jest się przebić (ale długa metodyka, grrr). Za to, że mogę nadal zwiedzać świat, pokazywać to komuś (m.in. świetna rozgrywka z siostrą już drugi raz), przeżywać przygody bez konieczności spania z instrukcją i za to, że jestem przez jakiś czas Indianą (nie tym stanem amerykańskim, ale Jonesem).
Moi zwycięzcy z poszczególnych miesięcy, czyli tytuły, przy których się najlepiej bawiłem w danych miesiącach:
Styczeń - Orlean
Luty - Hannibal Barkas
Marzec - Podwodne Miasta
Kwiecień - Sid Meier's Civilization
Maj - Podwodne Miasta
Czerwiec - Sid Meier's Civilization
Lipiec - Fortune and Glory. The Cliffhanger Game
Sierpień - Fortune and Glory. The Cliffhanger Game
Wrzesień - Mage Knight
Październik - Fortune and Glory. The Cliffhanger Game
Listopad - Pola Arle
Grudzień - Dice Settlers
Udanych rozgrywek w 2022 roku!