Tak na szybko:
1. Wingspan - umierałem jak w to grałem, nudy na pudy, interakcji praktycznie nie ma(ale w innych grach mi to aż tak nie przeszkadza), losowość mi jakoś w ogóle w tej grze nie gra etc... no nie dla mnie ten tytuł.
2. Everdell - kolejna "ładna gra" na 2-3 osoby za losowe, bo za mało kart wychodzi, na więcej za duży downtime, a w całości za krótka kołderka spinania łańcuchów, która w praktyce nawet jak zawiodła to i tak się ugrało podobny wynik co zawsze... wtf.
3. Szarlatani z pasikurowic - może jakby jakieś dzieciaki chciały to bym zagrał, ale jeju przecież granie w to jest pozbawione sensu na tak wielu poziomach. Festiwal losowości i ciągnięcia z wora.
4. Lords of Waterdeep - jeden z najgorszych worker placementów w jakie grałem w życiu. Prostacki przy tym nudy i walka o wspólne kontrakty, kiedy nie zdążysz przed kumplem możesz zostać z toną kosteczek do niczego niepotrzebnych(ogólnie nie lubie walki o kontrakty, ale jak jest gdzieś "z boku" to pół biedy, tu jest główną osią gry). Rozegrałem kilkanaście partii, w tym takie z dodatkami i niewiele one poprawiły wrażenia.
5. Zamku burgundii - to nie tak że ta gra jest zła, ale jak na to czym jest to się powinna skończyć po 3 rundach.
6. 7 cudów świata - ojeju jakie nudy ;D takie granie dla grania, przynajmniej na więcej graczy, gdzie losowość poraża, a na mniej są inne gry...
Napisałbym jeszcze Terraformacja Marsa bo to długi nudny pasjans, ale wiem że kumple bardzo lubią to im nie odmówię jak będą chcieli. I Gloomhaven, miałem nawet przez chwile to wielkie pudło... jakbym miał u kogoś zagrać to może ale jakbym już przyszedł po setupie
. Robinson też mi nie podszedł, ale grałem raz, to jeszcze bym od biedy mógł spróbować. I w Roota pewnie też nie zagram, bo jak słyszałem że wejście jest problematyczne a po paru partiach i tak się nudzi(inna sprawa że pewnie i tak byśmy nie zagrali kilku partii), to szkoda zachodu
.