Masterowanie gier – hot or not?
- PytonZCatanu
- Posty: 4506
- Rejestracja: 23 mar 2017, 13:53
- Has thanked: 1664 times
- Been thanked: 2085 times
Masterowanie gier – hot or not?
Masterowanie gier – hot or not?
Wątek szachowy mnie zmobilizował do założenia takiego tematu, chociaż przemyślenia w tym zakresie miałem już wcześniej. Zauważam w środowisku planszówkowym (mam na myśli ludzi, którzy naprawdę uważają to za swoje hobby, nie graczy każualowych) coraz mocniej widoczna jest tendencja do „niemasterowania” gier.
Ile gramy w dany tytuł? Zalew nowości, hype, media społecznościowe, marketing, KS – to wszystko powoduje, że życie wielu gier kończy się na 2-3 partiach (trochę zawyżam – wiele dostaje 1 szansę). Nie sprzyja to angażowaniu się w dany tytuł. Nawet jeśli chcemy się zaangażować, to czy znajdziemy chętnych? Trudno czasem o to, kiedy znowu ktoś ma jakąś nowość na spróbowanie.
Do tego dochodzi sprzężenie zwrotne. Jeśli zagraliśmy w coś 6-7 razy, to często jesteśmy uznawani, że mamy dany tytuł „ograny” (hehe, serio?) i … trudniej nam automatycznie znaleźć chętnych na kolejną partię – „bo ja nie mam szans, lepiej zagrajmy w jakąś nowość, bo wtedy wszyscy zaczynamy od zera”. Nie do końca rozumiem, takie podejście, bo o ile może w grach typu szachy ma to sens (rozbudowana teoria, tysiące partii), aby grać z graczami na podobnym lub trochę wyższym poziomie, to w przypadku zwykłych gier ta przewaga wynikająca Z KILKU PARTII (no max kilkunastu) jest bardzo szybko do zniwelowania. Poza tym partia z dobrymi graczami to wyższa przyjemność na poziomie intelektualnym, ciekawe rozmowy po partii, rady itp.
Żeby nie było, bardzo lubię poznawać nowe gry. Zbliżam się na liczniku do 600 różnych tytuł (parę lat temu bym nie uwierzył), eksplorowanie świata gier jest fantastyczne, ale…ale gdzieś zaczyna się jakiś taki konsumpcjonizm, ciągle taka „ok” pizza z Da Grasso, a czasem warto się zatrzymać, zainwestować w składniki i zjeść włoską pizzę dla koneserów Bo dobre gry naprawdę potrafią się odwdzięczyć swoją głębią, jeśli zainwestuje się w nie na początku trochę czasu i wysiłku. Smakują po prostu lepiej… A zaczynanie w kolejnej grze od zera to kolejne lamerskie (umówmy się, w dobry ciężki tytuł pierwsza partia to rozpoznanie bojem) partie…
Generalnie w tym roku ma takie postanowienie, aby ogrywać bardzo dobre, ale ciężkie gry. W planach 3-4 partie (czyli w cale nie tak dużo partii na dany tytuł!) FCM, Projekt Gaja, Podwodne Miasta, Wojnę o Pierścień, Star War Rebelię czy oczywiście Dominant Species. Chciałbym tez wrócić do Roju, ale to na BGA na pewno.
A jak jest z wami?
Masterowanie gier hot or not?
Granie z doświadczonymi graczami – hot or not?
Pykanie 1-3 razy i na bazar – hot or not?
biorę od każdej z druzyn 300 zł i słucham państwa
Wątek szachowy mnie zmobilizował do założenia takiego tematu, chociaż przemyślenia w tym zakresie miałem już wcześniej. Zauważam w środowisku planszówkowym (mam na myśli ludzi, którzy naprawdę uważają to za swoje hobby, nie graczy każualowych) coraz mocniej widoczna jest tendencja do „niemasterowania” gier.
Ile gramy w dany tytuł? Zalew nowości, hype, media społecznościowe, marketing, KS – to wszystko powoduje, że życie wielu gier kończy się na 2-3 partiach (trochę zawyżam – wiele dostaje 1 szansę). Nie sprzyja to angażowaniu się w dany tytuł. Nawet jeśli chcemy się zaangażować, to czy znajdziemy chętnych? Trudno czasem o to, kiedy znowu ktoś ma jakąś nowość na spróbowanie.
Do tego dochodzi sprzężenie zwrotne. Jeśli zagraliśmy w coś 6-7 razy, to często jesteśmy uznawani, że mamy dany tytuł „ograny” (hehe, serio?) i … trudniej nam automatycznie znaleźć chętnych na kolejną partię – „bo ja nie mam szans, lepiej zagrajmy w jakąś nowość, bo wtedy wszyscy zaczynamy od zera”. Nie do końca rozumiem, takie podejście, bo o ile może w grach typu szachy ma to sens (rozbudowana teoria, tysiące partii), aby grać z graczami na podobnym lub trochę wyższym poziomie, to w przypadku zwykłych gier ta przewaga wynikająca Z KILKU PARTII (no max kilkunastu) jest bardzo szybko do zniwelowania. Poza tym partia z dobrymi graczami to wyższa przyjemność na poziomie intelektualnym, ciekawe rozmowy po partii, rady itp.
Żeby nie było, bardzo lubię poznawać nowe gry. Zbliżam się na liczniku do 600 różnych tytuł (parę lat temu bym nie uwierzył), eksplorowanie świata gier jest fantastyczne, ale…ale gdzieś zaczyna się jakiś taki konsumpcjonizm, ciągle taka „ok” pizza z Da Grasso, a czasem warto się zatrzymać, zainwestować w składniki i zjeść włoską pizzę dla koneserów Bo dobre gry naprawdę potrafią się odwdzięczyć swoją głębią, jeśli zainwestuje się w nie na początku trochę czasu i wysiłku. Smakują po prostu lepiej… A zaczynanie w kolejnej grze od zera to kolejne lamerskie (umówmy się, w dobry ciężki tytuł pierwsza partia to rozpoznanie bojem) partie…
Generalnie w tym roku ma takie postanowienie, aby ogrywać bardzo dobre, ale ciężkie gry. W planach 3-4 partie (czyli w cale nie tak dużo partii na dany tytuł!) FCM, Projekt Gaja, Podwodne Miasta, Wojnę o Pierścień, Star War Rebelię czy oczywiście Dominant Species. Chciałbym tez wrócić do Roju, ale to na BGA na pewno.
A jak jest z wami?
Masterowanie gier hot or not?
Granie z doświadczonymi graczami – hot or not?
Pykanie 1-3 razy i na bazar – hot or not?
biorę od każdej z druzyn 300 zł i słucham państwa
Garść statystyk z BGG | Moje TOP 100 - stan na 1.01.2024
- seki
- Moderator
- Posty: 3358
- Rejestracja: 04 gru 2016, 12:51
- Lokalizacja: Czapury/Poznań
- Has thanked: 1114 times
- Been thanked: 1281 times
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Jak to mówią wóz albo przewóz. Trudno pogodzić czasowo podejście jedno i drugie choć to byłoby najlepsze, skupić się na kilku ulubionych cięższych euro, masterować je i jednocześnie ogrywać dużo nowych tytułów. Masterowanie jest ok, jeśli ktoś czerpie z tego satysfakcję. Poznawanie nowych tytułów jest również ok. Ani gorsze ani lepsze. Ja zawsze czerpałem większą satysfakcję z zagrania w coś nowego niż masterowanie konkretnego tytułu. Rozumiem, że ktoś inny woli na odwrót. Na pewno długie ogrywanie jednego tytułu da satysfakcję, pozwala zobaczyć strategie i zagrania których nie dostrzegaliśmy w pierwszych partiach. Jednakże jest coś bardzo pociągającego w siadaniu do nowej gry i ja osobiście wolę poznać nową niż ogrywać starą jakkolwiek dobra i głęboka by ona nie była. W moim przypadku było tak zawsze i czas w hobby tu nic nie zmienił. Nie znaczy to jednak, że po 3 partiach gra idzie na sprzedaż ale często niestety jest tak, że gra wchodzi na stół 1-2 razy na 1-2 lata bo lubię dużą rotację. Mimo to dobre gry trzymam na półce bo chce mieć do nich łatwy dostęp gdy przyjdzie mi na nie ochota. Na bazar idą tylko gry, które z jakiegoś powodu mi nie podeszły albo, w których nie widzę już szans na poznanie w nich czegoś nowego.
-
- Posty: 911
- Rejestracja: 15 paź 2014, 19:16
- Has thanked: 1074 times
- Been thanked: 102 times
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Osobiście mnie "masterowanie" nie kręci. Może dlatego, że dla mnie masterować można ciężkie gry, a ja zwykle siadam do lekkich lub średnich tytułów.
Co do "o jest nowość, trzeba kupić", to jestem od tego wolny. Jasne, zdarza mi się kupić coś pod wpływem "kupił mnie motyw", ale też wiem, jakie mam możliwości czasowe. Dlatego w kolekcji, licząc dodatki mam ze 30-40 gier.
Jeśli chodzi o ilość partii, to nie liczę tego. Swego czasu na spotkaniach rodzinnych ciągle na stole lądowało Wsiąść do Pociągu: Europa. Później jego rolę aż do znudzenia zajęły Przebiegłe Wielbłądy. Tylko ostatnio co słyszę nad stołem? "Oj dawno nie było pociągów!". I nie, to nie był komentarz na temat stanu PKP, a mowa o grze. A co ważniejsze, to powiedziała osoba, której znudziło się swego czasu Wsiąść do Pociagu: Europa. Jeszcze pociągi nie wyszły na stół, bo to komentarz sprzed tygodnia, ale daje nadzieję.
Jednak staram się zagrać w daną grę jak najwięcej partii, a nie tylko 3. Jedyny wyjątek to moment, gdy gra jednak nie "nie siada" z jakiś powodów. Wtedy oczywiście próbuję rozgrywki w innej grupie, niż rodzinna, a jak się tam udaje, to czasem wręcz prezentuję grę znajomym, bo oni zagrają w międzyczasie, a jak ja będę chciał też zagrać, to u nich będzie okazja.
Smoki 500!
Co do "o jest nowość, trzeba kupić", to jestem od tego wolny. Jasne, zdarza mi się kupić coś pod wpływem "kupił mnie motyw", ale też wiem, jakie mam możliwości czasowe. Dlatego w kolekcji, licząc dodatki mam ze 30-40 gier.
Jeśli chodzi o ilość partii, to nie liczę tego. Swego czasu na spotkaniach rodzinnych ciągle na stole lądowało Wsiąść do Pociągu: Europa. Później jego rolę aż do znudzenia zajęły Przebiegłe Wielbłądy. Tylko ostatnio co słyszę nad stołem? "Oj dawno nie było pociągów!". I nie, to nie był komentarz na temat stanu PKP, a mowa o grze. A co ważniejsze, to powiedziała osoba, której znudziło się swego czasu Wsiąść do Pociagu: Europa. Jeszcze pociągi nie wyszły na stół, bo to komentarz sprzed tygodnia, ale daje nadzieję.
Jednak staram się zagrać w daną grę jak najwięcej partii, a nie tylko 3. Jedyny wyjątek to moment, gdy gra jednak nie "nie siada" z jakiś powodów. Wtedy oczywiście próbuję rozgrywki w innej grupie, niż rodzinna, a jak się tam udaje, to czasem wręcz prezentuję grę znajomym, bo oni zagrają w międzyczasie, a jak ja będę chciał też zagrać, to u nich będzie okazja.
Smoki 500!
- garg
- Posty: 4474
- Rejestracja: 16 wrz 2009, 15:26
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1425 times
- Been thanked: 1100 times
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Nie tylko w grach, ale i w innych obszarach hobbystycznych preferuję podejście poznawania wielu różnych rzeczy. Dlatego masterowanie szanuję, ale nie jest ono dla mnie. Wydaje mi się, że większość osób będzie preferowało granie w więcej tytułów pobieżnie, niż w kilka dogłębnie.
Choć są gry, w które zdarzyło mi się zagrać po kilkadziesiąt razy (mój h-indeks wynosi 34), ale to zwykle tytuły dziecięce, w które graliśmy rodzinnie.
Z drugiej strony wiem, że jest u nas na forum (i w ogóle w hobby) sporo osób, które grają w tzw. gry lifestylowe lub kolekcjonerskie (Marvel Champions, Arkham Horror LCG, fabularne kobyły), więc nie zdziwię się, jeśli więcej odpowiedzi będzie szło bardziej w tę stronę.
Choć są gry, w które zdarzyło mi się zagrać po kilkadziesiąt razy (mój h-indeks wynosi 34), ale to zwykle tytuły dziecięce, w które graliśmy rodzinnie.
Z drugiej strony wiem, że jest u nas na forum (i w ogóle w hobby) sporo osób, które grają w tzw. gry lifestylowe lub kolekcjonerskie (Marvel Champions, Arkham Horror LCG, fabularne kobyły), więc nie zdziwię się, jeśli więcej odpowiedzi będzie szło bardziej w tę stronę.
Mam / Sprzedam/wymienię
(Może nie wystawiłem, ale też chętnie wymienię)
Najstarszy offtop świata: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam ;-)
(Może nie wystawiłem, ale też chętnie wymienię)
Najstarszy offtop świata: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam ;-)
- kwiatosz
- Posty: 7874
- Rejestracja: 30 sty 2006, 23:27
- Lokalizacja: Romford/Londyn
- Has thanked: 132 times
- Been thanked: 416 times
- Kontakt:
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Ja wolę poznawać niż masterować, przy czym uważam że proste gry też można masterować. A czemu tam uważam? Od czasu BGA, gdzie można usiąść do przyjaznego Stone Age I mieć z 10% tego co przeciwnik na koniec partii.
O, i tu dla mnie pojawia się problem/rozwiązanie masterowania. Jeśli grę już znam to i tak idzie ona wolniej niż ja o niej myślę. W dwuosobowych to nie problem, ale jeśli w grze 4/5 czasu tam tylko siedzę to paradoksalnie mniej mi się chce grać w już poznane gry. Naprawia to, wydaje mi się, BGA, gdzie można naprawdę szybko zagrać kolejną i kolejną grę, więc realne jest zagranie w rok 500 partii i faktyczne wymasterowanie tytułu. Jeśli gra zajmuje na stole półtorej godziny, a online 20 minut (czy 3 godziny vs 50 minut) to chcąc masterować nie potrzebuję już fizycznej otoczki gry, interesuje mnie tylko mechanika i czy da się zagrać. Nie zagram 500 Władców Ziemi w ciągu roku, chyba że jestem na studiach/emeryturze i mam 5 znajomych w takiej samej sytuacji, którzy też chcą tę grę masterować.
Myślę że gdybym się odnajdował w elektronicznych adaptacjach chętniej bym masterował, natomiast sama obsługa fizycznego egzemplarza mnie zniechęca do takiego podejścia (a mocno mnie zniechęcać nie trzeba). A pierwsze 3-4 partie w coś nowego cieszą mechaniką, odkrywaniem i często właśnie fizycznymi elementami gry.
O, i tu dla mnie pojawia się problem/rozwiązanie masterowania. Jeśli grę już znam to i tak idzie ona wolniej niż ja o niej myślę. W dwuosobowych to nie problem, ale jeśli w grze 4/5 czasu tam tylko siedzę to paradoksalnie mniej mi się chce grać w już poznane gry. Naprawia to, wydaje mi się, BGA, gdzie można naprawdę szybko zagrać kolejną i kolejną grę, więc realne jest zagranie w rok 500 partii i faktyczne wymasterowanie tytułu. Jeśli gra zajmuje na stole półtorej godziny, a online 20 minut (czy 3 godziny vs 50 minut) to chcąc masterować nie potrzebuję już fizycznej otoczki gry, interesuje mnie tylko mechanika i czy da się zagrać. Nie zagram 500 Władców Ziemi w ciągu roku, chyba że jestem na studiach/emeryturze i mam 5 znajomych w takiej samej sytuacji, którzy też chcą tę grę masterować.
Myślę że gdybym się odnajdował w elektronicznych adaptacjach chętniej bym masterował, natomiast sama obsługa fizycznego egzemplarza mnie zniechęca do takiego podejścia (a mocno mnie zniechęcać nie trzeba). A pierwsze 3-4 partie w coś nowego cieszą mechaniką, odkrywaniem i często właśnie fizycznymi elementami gry.
Czy istnieje miejsce bardziej pełne chaosu niż Forum? Jednak nawet tam możesz żyć w spokoju, jeśli będzie taka potrzeba" - Seneka, Listy moralne do Lucyliusza , 28.5b
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
- BartP
- Administrator
- Posty: 4719
- Rejestracja: 09 lis 2010, 12:34
- Lokalizacja: Gdynia
- Has thanked: 383 times
- Been thanked: 885 times
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Ze względu na brak tyle wolnego czasu, ile bym chciał, wychodzi granie pobieżne. Ale że sprawia mi to niesamowitą przyjemność, to nie ubolewam z tego tytułu. Jak do jakiejś gry wrócę po roku, to nieraz czuję się, jakbym pierwszy raz w nią grał (coś tam pamiętam, wiadomo).
Ale fakt, jest kilka gier, w które chciałbym grać bardziej świadomie, niż robię to obecnie. Ale nie wszystkie. Z częścią jest mi dobrze, że wpadają na stół raz na rok, bo mogłyby się przejeść.
Ale fakt, jest kilka gier, w które chciałbym grać bardziej świadomie, niż robię to obecnie. Ale nie wszystkie. Z częścią jest mi dobrze, że wpadają na stół raz na rok, bo mogłyby się przejeść.
Sprzedam nic
- PytonZCatanu
- Posty: 4506
- Rejestracja: 23 mar 2017, 13:53
- Has thanked: 1664 times
- Been thanked: 2085 times
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Może warto dodać jakieś ramy, co rozumiemy przez masterowanie.
Z mojego doświadczenia wynika, że master to często ktoś, kto zagrał 100+ partii w dany tytuł. Ciężko to osiągnąć na żywo, tutaj z pomocą przychodzi granie przez internet (na forum na pewno mamy masterów Zamków Burgundii )
Wydaje mi się jednak, ze już poziom 10 partii w trudniejszy tytuł pozwala grać na poziomie bardzo dobrym i bardzo świadomym. 10 partii to nie jest coś nie do zrobienia – mamy obok wątek statystyczny i dominują tam wpisy o 300-500 partiach rocznie (oczywiście część to drobnica, ale przecież nie wszystko).
Z mojego doświadczenia wynika, że master to często ktoś, kto zagrał 100+ partii w dany tytuł. Ciężko to osiągnąć na żywo, tutaj z pomocą przychodzi granie przez internet (na forum na pewno mamy masterów Zamków Burgundii )
Wydaje mi się jednak, ze już poziom 10 partii w trudniejszy tytuł pozwala grać na poziomie bardzo dobrym i bardzo świadomym. 10 partii to nie jest coś nie do zrobienia – mamy obok wątek statystyczny i dominują tam wpisy o 300-500 partiach rocznie (oczywiście część to drobnica, ale przecież nie wszystko).
Garść statystyk z BGG | Moje TOP 100 - stan na 1.01.2024
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Masterowanie zwykle wymaga większej grupy rywali, żeby nie grać w stałym gronie i nie zamykać się na ten sam sposób rozgrywki, więc w zasadzie sprowadza się do gry w necie.
Ja zwykle gram na czuja, żeby sprawdzić, co tam z tego wyjdzie, więc nawet jeśli pograłem w konkretny tytuł kilkadziesiąt razy to i tak nie mogę powiedzieć, że mam go wymasterowanego. Bilans zwycięstw mam satysfakcjonujący i to mi wystarcza (nie powiem, że to bardzo ważny czynnik, ale zwykle jeśli dostaję bęcki to odpuszczam, bo to tytuł nie dla mnie - chyba że coś mnie bardzo mocno zaintrygowało w grze, wtedy się trochę wgłębiam). A że mało gram w sieci to mało mam okazji, żeby się sprawdzić. I nie boleję nad tym. Jeśli znalazłbym ochotę na grę online to wolałbym poświęcić czas na poznanie interesujących mnie tytułów.
Ja zwykle gram na czuja, żeby sprawdzić, co tam z tego wyjdzie, więc nawet jeśli pograłem w konkretny tytuł kilkadziesiąt razy to i tak nie mogę powiedzieć, że mam go wymasterowanego. Bilans zwycięstw mam satysfakcjonujący i to mi wystarcza (nie powiem, że to bardzo ważny czynnik, ale zwykle jeśli dostaję bęcki to odpuszczam, bo to tytuł nie dla mnie - chyba że coś mnie bardzo mocno zaintrygowało w grze, wtedy się trochę wgłębiam). A że mało gram w sieci to mało mam okazji, żeby się sprawdzić. I nie boleję nad tym. Jeśli znalazłbym ochotę na grę online to wolałbym poświęcić czas na poznanie interesujących mnie tytułów.
"Jak kto ma swój rozum, ten głupi nie jest [...] Głupie są te, co cudzy rozum mają."
- ave.crux
- Posty: 1593
- Rejestracja: 20 maja 2021, 08:34
- Lokalizacja: Piekary Śląskie
- Has thanked: 721 times
- Been thanked: 1078 times
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Za dużo tytułów żeby każdy masterować, ale na pewno z ekipą lubimy grać na noże.
Tytuł, który można powiedzieć, że mam wymasterowany to cyklady, ~150 partii we wszystkich składach.
Przede wszystkim najpierw próbuję poznać co gra ma mi do zaoferowania i w każdej partii próbuję uskuteczniać inną taktykę, a dopiero po którymś razie przysiadam do tego co mi najbardziej odpowiada, bo już wiele gier za mną, które klikły dopiero po kilku partiach, a po pierwszej były meh, np.: Tzolkin.
No i to bardzo zależy od tego z kim gram, jeżeli jest to stała ekipa i lubimy te same gierki to czuć, że z partii na partię jest więcej mięcha i każdy się jakoś rozwija w obrębie danego tytułu, wówczas jak najbardziej widzę sens masterowania gierki i wykonywania nietuzinkowych taktyk, które przechylą losy zwycięstwa na moją stronę. Oprócz tego, że trzeba przy takich graczach się bardziej wysilić to też wzajemnie pokazujemy sobie dobre zagrania.
Niedawno miałem swoją pierwszą partię w Weather Machine z graczem, który nam tłumaczył zasady i trochę pomagał w początkowych fazach gry. Jak w pewnym momencie usłyszał, że "Robię to i teraz używam tego, a następnie to z tego i tutaj biorę to żeby dołożyć to i zbieram dodatkowego robota i tyle punktów..." to stwierdził "dobra koniec pobłażania, widzę, że zacząłeś kombinować". Kiedyś był wątek w sprawie podkładania się nowym graczom czy coś, ale doświadczeni gracze potrzebują moim zdaniem tylko dobrego wytłumaczenia zasad i zrozumienia gry, po tym czasie sobie radzą, a zwycięstwo przez fory to żadne zwycięstwo.
Dla mnie masterowanie hot, lubię trudnych przeciwników i doświadczać nowych dróg do zwycięstwa, jeżeli gra to oczywiście umożliwia.
Tytuł, który można powiedzieć, że mam wymasterowany to cyklady, ~150 partii we wszystkich składach.
Przede wszystkim najpierw próbuję poznać co gra ma mi do zaoferowania i w każdej partii próbuję uskuteczniać inną taktykę, a dopiero po którymś razie przysiadam do tego co mi najbardziej odpowiada, bo już wiele gier za mną, które klikły dopiero po kilku partiach, a po pierwszej były meh, np.: Tzolkin.
No i to bardzo zależy od tego z kim gram, jeżeli jest to stała ekipa i lubimy te same gierki to czuć, że z partii na partię jest więcej mięcha i każdy się jakoś rozwija w obrębie danego tytułu, wówczas jak najbardziej widzę sens masterowania gierki i wykonywania nietuzinkowych taktyk, które przechylą losy zwycięstwa na moją stronę. Oprócz tego, że trzeba przy takich graczach się bardziej wysilić to też wzajemnie pokazujemy sobie dobre zagrania.
Niedawno miałem swoją pierwszą partię w Weather Machine z graczem, który nam tłumaczył zasady i trochę pomagał w początkowych fazach gry. Jak w pewnym momencie usłyszał, że "Robię to i teraz używam tego, a następnie to z tego i tutaj biorę to żeby dołożyć to i zbieram dodatkowego robota i tyle punktów..." to stwierdził "dobra koniec pobłażania, widzę, że zacząłeś kombinować". Kiedyś był wątek w sprawie podkładania się nowym graczom czy coś, ale doświadczeni gracze potrzebują moim zdaniem tylko dobrego wytłumaczenia zasad i zrozumienia gry, po tym czasie sobie radzą, a zwycięstwo przez fory to żadne zwycięstwo.
Dla mnie masterowanie hot, lubię trudnych przeciwników i doświadczać nowych dróg do zwycięstwa, jeżeli gra to oczywiście umożliwia.
Nic na siłę, wszystko młotkiem. Wieczne narzekanie obrzydza radość grania.
- kwiatosz
- Posty: 7874
- Rejestracja: 30 sty 2006, 23:27
- Lokalizacja: Romford/Londyn
- Has thanked: 132 times
- Been thanked: 416 times
- Kontakt:
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Ja za wczesnych lat grania wiele tytułow ogrywałem wieeelokrotnie - ale nie miałem nastawienia że chce być lepszy i się na tym skupiałem, po prostu grałem dla frajdy, a trochę umiejętności samo wpadało (mój mózg pracuje lepiej jak mu nie przeszkadzam ). Jedyny który grałem i chciałem być lepszy to Władca Pierścieni: Konfrontacja, 700 zapisanych partii mi wpadło (a z klasycznych gier trochę pracowałem nad moim brydżem).
Więc moim zdaniem masterowanie zależy też od nastawienia, wymaga dodatkowego wysiłku, samo granie to za mało. Dla mnie masterowanie to jak składanie talii do jakiejś gry - próbowałem się zmusić kiedyś, no ale nudniejsze to niż negocjacje na mistrzostwach Catanu, a niektórych świetnie bawić rozmyślanie o grze poza grą.
Więc moim zdaniem masterowanie zależy też od nastawienia, wymaga dodatkowego wysiłku, samo granie to za mało. Dla mnie masterowanie to jak składanie talii do jakiejś gry - próbowałem się zmusić kiedyś, no ale nudniejsze to niż negocjacje na mistrzostwach Catanu, a niektórych świetnie bawić rozmyślanie o grze poza grą.
Ostatnio zmieniony 03 lut 2023, 12:06 przez kwiatosz, łącznie zmieniany 1 raz.
Czy istnieje miejsce bardziej pełne chaosu niż Forum? Jednak nawet tam możesz żyć w spokoju, jeśli będzie taka potrzeba" - Seneka, Listy moralne do Lucyliusza , 28.5b
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Jeszcze przed narodzinami dziecka marzyłem o dużej, rozbudowanej kolekcji. Wówczas często powtarzaliśmy rozgrywki w jeden tytuł. Zacząłem kupować gry i okazało się, że znaczna ich część jest co najwyżej poprawna, a każdorazowo trzeba studiować instrukcję i przeprowadzać partie zapoznawcze z tytułem, co nie jest łatwe z racji tego, że kolejna osoba w rodzinie wymaga uwagi i czasu, a dostarcza też ogromną przyjemność. Już jakiś czas temu zdefiniowałem swój gust i dla mnie pasuje granie w 1 tytuł wiele razy. Mam satysfakcję gdy pobijam poprzedni wynik i coś wychodzi mi lepiej. Dla mnie zostawianie gry po jednej rozgrywce jest jakbyśmy po nauce chodzenia nawet nie spróbowali biegać. Chociaż nie mówię, że tak nie robiłem, bo są tytuły, które po pierwszej partii tak mnie nudziły, że nie widziałem naszej przyszłości. Z kolei pozostawienie Galerista, SW Rebelii, Brasss, Kanbana po 1 partii wywołało by u mnie łzy. All in, że warto masterować tytuły, które z nami klikają, bo nie wiemy co mogą nam jeszcze pokazać.
Edit: i tak warto w nowe, o ile nie pochłaniają nam całego dostepnego na hobby czasu. A jako przykład podam, że taki Gallerist po wejściu na stół, był tam przez kolejne 5 partii, TMB złożyłem po 8 rozgrywkach.
Edit: i tak warto w nowe, o ile nie pochłaniają nam całego dostepnego na hobby czasu. A jako przykład podam, że taki Gallerist po wejściu na stół, był tam przez kolejne 5 partii, TMB złożyłem po 8 rozgrywkach.
Ostatnio zmieniony 03 lut 2023, 13:57 przez Moonz, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 2289
- Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
- Has thanked: 1593 times
- Been thanked: 931 times
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Nie mam nic przeciwko graniu więcej w jedną grę, zwłaszcza jak ją lubię albo jeśli z jakiegoś powodu mnie intryguje. Dopóki jeszcze jest w niej coś ciekawego do poznawania (więc tutaj całkowicie jestem po stronie Kwiatosza).
Natomiast frajda kończy się w momencie, w którym aby "wskoczyć" na wyższy poziom rozgrywki muszę zapamiętać np. ile jest jakich kart w jakiej talii, patrzeć ile z nich zeszło i swoje dalsze plany obliczać na podstawie prawdopodobieństwa wyjścia jakiejś konkretnej karty. Najczęściej to jest moment, w którym tracę zainteresowanie albo grą, albo podnoszeniem w niej swoich umiejętności.
Dlaczego? Jest dla mnie oczywiste, że osoba, która jest w stanie robić takie rzeczy, będzie w danym tytule lepsza od innych. I że nie da się organicznie wejść na taki poziom po prostu więcej grając. Myślę np. o Carcassone. Trzeba świadomie zdecydować się, że wchodzi się na poziom kompetytywny i studiować grę. W momencie uzyskania takiego poziomu umiejętności granie z osobami traktującymi temat bardziej rozrywkowo staje się niesatysfakcjonujące dla każdej ze stron. Więc ma sens grać już tylko turniejowo, a to akurat zupełnie mnie nie interesuje. I w ten sposób gra dla mnie umiera.
Podobna sytuacja ma miejsce w grach, które są na tyle ciasne albo z na tyle identycznym setupem, że można znaleźć optymalne gambity - np. Puerto Rico. Trzeba się ich nauczyć na pamięć i ciekawa gra zaczyna się dopiero w momencie, w którym trzeba podjąć jakąś decyzję wynikającą z nowego stanu gry. Dlatego m.in. szybko odpadłem z szachów, a oglądanie różnych analiz, gdzie po 25 ruchu słyszę "i tutaj mamy nową grę" tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że dobrze się stało. Czym więcej jest takich "szyn", tym mniej dla mnie interesująca gra.
Lubię grać dla rozrywki i poznawać nowe systemy. Jeśli masterowanie wydarza się organicznie, jest to dla mnie jak najbardziej ok. Ale jeśli wymaga głębokiego analizowania, a zwłaszcza zapamiętywania, to raczej nie jest to coś, czym jestem bardzo zainteresowany.
Natomiast frajda kończy się w momencie, w którym aby "wskoczyć" na wyższy poziom rozgrywki muszę zapamiętać np. ile jest jakich kart w jakiej talii, patrzeć ile z nich zeszło i swoje dalsze plany obliczać na podstawie prawdopodobieństwa wyjścia jakiejś konkretnej karty. Najczęściej to jest moment, w którym tracę zainteresowanie albo grą, albo podnoszeniem w niej swoich umiejętności.
Dlaczego? Jest dla mnie oczywiste, że osoba, która jest w stanie robić takie rzeczy, będzie w danym tytule lepsza od innych. I że nie da się organicznie wejść na taki poziom po prostu więcej grając. Myślę np. o Carcassone. Trzeba świadomie zdecydować się, że wchodzi się na poziom kompetytywny i studiować grę. W momencie uzyskania takiego poziomu umiejętności granie z osobami traktującymi temat bardziej rozrywkowo staje się niesatysfakcjonujące dla każdej ze stron. Więc ma sens grać już tylko turniejowo, a to akurat zupełnie mnie nie interesuje. I w ten sposób gra dla mnie umiera.
Podobna sytuacja ma miejsce w grach, które są na tyle ciasne albo z na tyle identycznym setupem, że można znaleźć optymalne gambity - np. Puerto Rico. Trzeba się ich nauczyć na pamięć i ciekawa gra zaczyna się dopiero w momencie, w którym trzeba podjąć jakąś decyzję wynikającą z nowego stanu gry. Dlatego m.in. szybko odpadłem z szachów, a oglądanie różnych analiz, gdzie po 25 ruchu słyszę "i tutaj mamy nową grę" tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że dobrze się stało. Czym więcej jest takich "szyn", tym mniej dla mnie interesująca gra.
Lubię grać dla rozrywki i poznawać nowe systemy. Jeśli masterowanie wydarza się organicznie, jest to dla mnie jak najbardziej ok. Ale jeśli wymaga głębokiego analizowania, a zwłaszcza zapamiętywania, to raczej nie jest to coś, czym jestem bardzo zainteresowany.
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Generalnie zgadzam się z feniksem_ciapkiem ( ), ale zwrócę uwagę na jedną kwestię - że zapamiętywanie niektórych rzeczy w trakcie rozgrywki jest w niektórych przypadkach istotne, nawet jeśli się gry nie masteruje (np. czy rywalowi zeszła jakaś mocna karta albo czy wykorzystał już jakąś możliwość), bo nawet na casualowym poziomie dużo zmienia, czy ktoś pamięta o takich rzeczach, czy nie.
Problemem bywa, gdy nad stołem spotykają się osoby o różnej świadomości istnienia takich detali lub o różnym podejściu do zapamiętywania takich detali.
Problemem bywa, gdy nad stołem spotykają się osoby o różnej świadomości istnienia takich detali lub o różnym podejściu do zapamiętywania takich detali.
"Jak kto ma swój rozum, ten głupi nie jest [...] Głupie są te, co cudzy rozum mają."
- PytonZCatanu
- Posty: 4506
- Rejestracja: 23 mar 2017, 13:53
- Has thanked: 1664 times
- Been thanked: 2085 times
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Przecież chyba nikt nie uczy się kart na pamięć?
Przykładowo, znam wszystkie karty w podstawce Podwodnych Miast. Tylko że nigdy nie odbyłem żadnej mitycznej nauki na pamięć!
Grałem w fantastyczna grę, lubiłem ja, chętnie wracałem. Z rozgrywki na rozgrywkę grałem coraz bardziej świadomie.
To, że dziś mogę powiedzieć że nam te karty nie odbyło się w ten sposób, że oto poszedłem na kurs, zakułem, zdałem egzamin i wydukałem karty na apelu. Znam, bo dużo grałem.
Z postów niektórych wygląda to trochę jakby odbywało się to jakaś szkolna metodą.... Przed chwilą ktoś w wątku o Dominant Species zapytał, czy trzeba znać na pamięć karty....22 karty, gdzie istotne jest może 7-8.... Moja lista zakupów jest czasem dłuższa
Przykładowo, znam wszystkie karty w podstawce Podwodnych Miast. Tylko że nigdy nie odbyłem żadnej mitycznej nauki na pamięć!
Grałem w fantastyczna grę, lubiłem ja, chętnie wracałem. Z rozgrywki na rozgrywkę grałem coraz bardziej świadomie.
To, że dziś mogę powiedzieć że nam te karty nie odbyło się w ten sposób, że oto poszedłem na kurs, zakułem, zdałem egzamin i wydukałem karty na apelu. Znam, bo dużo grałem.
Z postów niektórych wygląda to trochę jakby odbywało się to jakaś szkolna metodą.... Przed chwilą ktoś w wątku o Dominant Species zapytał, czy trzeba znać na pamięć karty....22 karty, gdzie istotne jest może 7-8.... Moja lista zakupów jest czasem dłuższa
Garść statystyk z BGG | Moje TOP 100 - stan na 1.01.2024
-
- Posty: 530
- Rejestracja: 22 cze 2021, 17:15
- Lokalizacja: Rzeszów
- Has thanked: 153 times
- Been thanked: 59 times
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Wydaje mi się, że granie na BGA może sprzyjać masterowaniu, zwłaszcza jeżeli ustawi się odpowiednio poziom tych, z którymi się chce grać, a chce się wygrywać, a nie tylko grać tak jak to opisał @kwiatosz, dla czystej przyjemności grania.
Re: Masterowanie gier – hot or not?
@Pyton - nie wiem, jakimi metodami ludzie się uczą elementów gry, ale się uczą.
Napisałem o poziomie "zwrócić uwagę, czy w partii Neuroshimy Moloch zagrał bombę", a są tacy, którzy pamiętają szczegółowo całe armie - na jednym turnieju przeciwnik na głos sobie obliczał, co mogę mieć na ręce i w dociągu (bez przeglądania mojego stosu odrzuconych).
O ile wiem, to mistrzowie w Carcassonne bardzo dobrze znają rozkład płytek, a ja zagrałem mnóstwo partii i nawet nie pamiętam, ile jest żetonów wnętrza miasta (dwa? trzy?).
Napisałem o poziomie "zwrócić uwagę, czy w partii Neuroshimy Moloch zagrał bombę", a są tacy, którzy pamiętają szczegółowo całe armie - na jednym turnieju przeciwnik na głos sobie obliczał, co mogę mieć na ręce i w dociągu (bez przeglądania mojego stosu odrzuconych).
O ile wiem, to mistrzowie w Carcassonne bardzo dobrze znają rozkład płytek, a ja zagrałem mnóstwo partii i nawet nie pamiętam, ile jest żetonów wnętrza miasta (dwa? trzy?).
"Jak kto ma swój rozum, ten głupi nie jest [...] Głupie są te, co cudzy rozum mają."
- MichalStajszczak
- Posty: 9430
- Rejestracja: 31 sty 2005, 19:42
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 506 times
- Been thanked: 1443 times
- Kontakt:
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Ja znam na pamięć wszystkie 52 karty brydżowej talii. A też się nie uczyłem.PytonZCatanu pisze: ↑03 lut 2023, 12:41 Przecież chyba nikt nie uczy się kart na pamięć?
Przykładowo, znam wszystkie karty w podstawce Podwodnych Miast. Tylko że nigdy nie odbyłem żadnej mitycznej nauki na pamięć!
-
- Posty: 2289
- Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
- Has thanked: 1593 times
- Been thanked: 931 times
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Polecam porozmawiać z turniejowymi graczami Carcassone - oni wiedzą dokładnie ile jest jakich kafelków i śledzą dokładnie, ile już zeszło. To nie jest coś, co zapamiętasz ot, tak. Musisz zadać sobie to pytanie (ile jest jakich kafelków) i zacząć grać z tą świadomością. Nie oczekujesz już losowego kafla, tylko z grubsza wiesz, co jeszcze się może wydarzyć. Zawężasz pole możliwości, więc twoja decyzja jest bardziej świadoma, bliższa optymalnej.
Co do szachów, to uczyłem się ich w czasach, kiedy nie było Internetu. Z książek. Zapamiętywanie gambitów to było wykuwanie na pamięć serii ruchów uznanych przez lepszych graczy za optymalne lub bliskie optymalnym. Podobnie jest tak naprawdę z końcówkami - lepsi gracze znają na pamięć warianty i ich rozstrzygnięcia.
Pewnie, nie każda gra ma taki stopień zarządzania prawdopodobieństwem i pamięciówki. W niektórych można jedynie wyróżnić strategie "wygrywające" albo mające szanse na wygranie. Czasami zależą one od kolejności graczy (znowu Puerto Rico). A innych w ogóle nie da się w ten sposób ogarnąć, bo są zbyt losowe i drzewka decyzyjne są zbyt szerokie.
Oczywiście, że masterowanie to całe spektrum, ale są gry, w których masterowanie nie polega tylko na graniu więcej, a na świadomym podjęciu decyzji i wysiłku (nawet jeśli jest mały) do tego, aby stać się lepszym w daną grę. I tych dotyczył mój wpis.
-
- Posty: 2289
- Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
- Has thanked: 1593 times
- Been thanked: 931 times
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Ale konwencji licytacji i liczenia punktów w kartach to już pewnie się musiałeś nauczyćMichalStajszczak pisze: ↑03 lut 2023, 13:00 Ja znam na pamięć wszystkie 52 karty brydżowej talii. A też się nie uczyłem.
-
- Posty: 2575
- Rejestracja: 27 kwie 2018, 15:18
- Has thanked: 1221 times
- Been thanked: 1429 times
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Zdecydowanie masterowanie. Lubię gdy wszyscy gracze grają na full a gra jest niczym walka mistrzów kung-fu, gdzie każdy drobny ruch ma sens i jest przeprowadzony z perfekcyjną precyzją. Lubię grać po raz setny i dwusetny w świetne gry, studiować ich wiki czy poradniki, oglądać rozgrywki mistrzów na YT i uczyć się od nich nowych trików. Lubię turnieje i rozmowy o zagrywkach, sztuczkach, kontrach a nawet exploitach. Moja wymarzona grupa to taka, która ma 1-3 bardzo głębokie gry i rąbie w nie za każdym razem jak się spotyka.
Nie lubię gdy przez pierwsze partie w nową grę wszyscy grają jak dzieci we mgle, wygrywa ktoś przypadkowy bo tak naprawdę nikt nie ma pojęcia czy obrana strategia jest skuteczna. Gracze nie wiedzą jak kontrować różne strategie i potem krzyczą, że coś jest przegięte albo niezbalansowane i na tym etapie nikt nie wie czy faktycznie tak jest czy nie. Zakładając optymistycznie że w ogóle partia przebiega zgodnie z zasadami.
Nie lubię gdy po tych pierwszych paru rozgrywkach czyli tak naprawdę etapie tutoriala, ktoś sugeruje, żeby teraz grać w coś nowego. Mam poczucie zmarnowania czasu na naukę, która się teraz nie przyda. W mojej do niedawna stałej grupie byłem jednym z sygnatariuszy - założycieli Koalicji Przeciwko Graniu w Nowe Gry, która miała na celu powstrzymanie zapędów kolegi-planszówkowego zakupoholika. Zwłaszcza że tyle sugerowanych tytułów obecnie wydaje mi się wtórnych do bólu i zbyt płytkich by zasługiwać na setki rozgrywek. Wolę być świetny w 3 bardzo dobrych tytułach niż być totalnym noobem w 300 byle jakich.
Nie lubię gdy przez pierwsze partie w nową grę wszyscy grają jak dzieci we mgle, wygrywa ktoś przypadkowy bo tak naprawdę nikt nie ma pojęcia czy obrana strategia jest skuteczna. Gracze nie wiedzą jak kontrować różne strategie i potem krzyczą, że coś jest przegięte albo niezbalansowane i na tym etapie nikt nie wie czy faktycznie tak jest czy nie. Zakładając optymistycznie że w ogóle partia przebiega zgodnie z zasadami.
Nie lubię gdy po tych pierwszych paru rozgrywkach czyli tak naprawdę etapie tutoriala, ktoś sugeruje, żeby teraz grać w coś nowego. Mam poczucie zmarnowania czasu na naukę, która się teraz nie przyda. W mojej do niedawna stałej grupie byłem jednym z sygnatariuszy - założycieli Koalicji Przeciwko Graniu w Nowe Gry, która miała na celu powstrzymanie zapędów kolegi-planszówkowego zakupoholika. Zwłaszcza że tyle sugerowanych tytułów obecnie wydaje mi się wtórnych do bólu i zbyt płytkich by zasługiwać na setki rozgrywek. Wolę być świetny w 3 bardzo dobrych tytułach niż być totalnym noobem w 300 byle jakich.
Ostatnio zmieniony 03 lut 2023, 13:34 przez Cyel, łącznie zmieniany 1 raz.
Lubię TĘ grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem TĘ grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w TĘ grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem TĘ grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w TĘ grę. (a nie "tą grę")
- MichalStajszczak
- Posty: 9430
- Rejestracja: 31 sty 2005, 19:42
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 506 times
- Been thanked: 1443 times
- Kontakt:
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Wydrukuj sobie ściągawkę:tomb pisze:O ile wiem, to mistrzowie w Carcassonne bardzo dobrze znają rozkład płytek, a ja zagrałem mnóstwo partii i nawet nie pamiętam, ile jest żetonów wnętrza miasta (dwa? trzy?).
Ostatnio zmieniony 03 lut 2023, 13:30 przez MichalStajszczak, łącznie zmieniany 1 raz.
- PytonZCatanu
- Posty: 4506
- Rejestracja: 23 mar 2017, 13:53
- Has thanked: 1664 times
- Been thanked: 2085 times
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Ha, tego się nie spodziewałem!W mojej do niedawna stałej grupie byłem jednym z sygnatariuszy - założycieli Koalicji Przeciwko Graniu w Nowe Gry, która miała na celu powstrzymanie zapędów kolegi-planszówkowego zakupoholika. Zwłaszcza że tyle sugerowanych tytułów obecnie wydaje mi się wtórnych do bólu i zbyt płytkich by zasługiwać na setki rozgrywek. Wolę być świetny w 3 bardzo dobrych tytułach niż być totalnym noobem w 300 byle jakich
Nie wiem, czy jestem aż takim radykałem, ale to generalnie kierunek w którym chciałbym podążać
Garść statystyk z BGG | Moje TOP 100 - stan na 1.01.2024
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Ale co to znaczy "masterowanie"?
Jeśli mówimy o dużej liczbie gier to OK, o ile gra nam się podoba i gra w nią sprawia nam przyjemność.
Jeśli mówimy o kombinowaniu jaki najlepszy ruch zrobić i jak zebrać najwięcej punktów czy pokonać (zgnoić?) współgraczy, to dla mnie NIE OK.
Gra ma mi sprawiać przyjemność, odstresować po całym dniu, nawet jeśli przegrywam. Chcę wtedy zobaczyć dlaczego strategia, którą miałem, nie zadziałała i dlaczego strategia moich przeciwników zadziałała, skoro w mojej opinii nie mogła. Tyle.
Samo pojęcie masterowania jest dla mnie tożsamym z igrzyskami olimpijskimi. Pewnie, że można. Pewnie, że ktoś może mieć dumę z tego co osiągnął. Ale po co?
Na Igrzyskach Olimpijskich otrzymuje się medal. A tu? Gratulacje przeciwników? Status najlepszego w Carcassone? Serio?
Niemniej jednak to moje zdanie i każdy ma prawo do swojego, zupełnie innego.
Jeśli mówimy o dużej liczbie gier to OK, o ile gra nam się podoba i gra w nią sprawia nam przyjemność.
Jeśli mówimy o kombinowaniu jaki najlepszy ruch zrobić i jak zebrać najwięcej punktów czy pokonać (zgnoić?) współgraczy, to dla mnie NIE OK.
Gra ma mi sprawiać przyjemność, odstresować po całym dniu, nawet jeśli przegrywam. Chcę wtedy zobaczyć dlaczego strategia, którą miałem, nie zadziałała i dlaczego strategia moich przeciwników zadziałała, skoro w mojej opinii nie mogła. Tyle.
Samo pojęcie masterowania jest dla mnie tożsamym z igrzyskami olimpijskimi. Pewnie, że można. Pewnie, że ktoś może mieć dumę z tego co osiągnął. Ale po co?
Na Igrzyskach Olimpijskich otrzymuje się medal. A tu? Gratulacje przeciwników? Status najlepszego w Carcassone? Serio?
Niemniej jednak to moje zdanie i każdy ma prawo do swojego, zupełnie innego.
- PytonZCatanu
- Posty: 4506
- Rejestracja: 23 mar 2017, 13:53
- Has thanked: 1664 times
- Been thanked: 2085 times
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Wiele lat temu promowałem planszówki wśród znajomych moje dziewczyny (obecnie żony). Wśród nich była grupa, która stale proponowała "ej, a może nie grajmy na punkty?".
Nie graliśmy z nimi za dużo. Jakbym chciał sobie coś poprzekładać w dłoniach to bym robił origami
To co napisałeś, to esencja grania w gry - staramy się dać siebie wszystko i pokonać przeciwników (czasem sama grę). Siadanie do partii z kimś, kto nie stara się grać na serio, jest frustrujące. W języku sportowym to trochę brak szacunku.
Ostatnio zmieniony 03 lut 2023, 13:44 przez PytonZCatanu, łącznie zmieniany 3 razy.
Garść statystyk z BGG | Moje TOP 100 - stan na 1.01.2024
- MichalStajszczak
- Posty: 9430
- Rejestracja: 31 sty 2005, 19:42
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 506 times
- Been thanked: 1443 times
- Kontakt:
Re: Masterowanie gier – hot or not?
Podobny dylemat mają naukowcy: czy interesować się szerokim zakresem zagadnień i wiedzieć "nothing about everything" czy też skupić się na bardzo wąskim temacie i wiedzieć "everything about nothing".