garg pisze: ↑09 lut 2023, 16:02
Użyję porównania, to może będzie mi łatwiej przekazać, co mam na myśli.
Kiedy gram w Call of Duty, nie uczę się, jak to jest być żołnierzem. Nawet grając w America's Army (która jest przecież dużo bardziej realistyczna) też się tego nie nauczę. Co ma wspólnego klikanie myszką przez ekranem z bieganiem po poligonie i strzelaniem do celów ćwiczebnych? No raczej stosunkowo niewiele.
Grając w Call of Duty nauczysz się co najwyżej jak wygląda broń, ale w wojsku amerykańskim, jeśli prawdą jest to co kiedyś czytałem, używane są symulatory pola bitwy bazujące na grze ARMA, która jest zresztą podobno takimi "popłuczynami" po tym narzędziu. Pewnie podstawowe szkolenie taktyki jest tańsze przy wykorzystaniu takich narzędzi niż każdorazowy wypad w teren. Fifa może wykształcić zupełnie inną percepcję pola gry i spojrzenie na współpracę w zespole u przyszłego piłkarza, chociaż faktycznie nie nauczy go jak mocno kopnąć piłkę. Nie ma takiego prostego przełożenia, że gra uczy tego w co grasz, chyba, że spojrzymy w kierunku gier symulacyjnych, jak gry samochodowe, czy symulatory lotu, szczególnie, gdy wykorzystamy w nich odpowiednie kontrolery.
Nie wiem jak to jest w przypadku bardziej zaawansowanych planszówek, ale rzekomo prawdziwe, porządne gry wojenne dość mocno starają się jak najwierniej oddawać zasady rządzące polem bitwy. Więc może w jakiś sposób są w stanie przekazać przynajmniej podstawy tego co jest opłacalne a co nie przy wysyłaniu oddziałów do walki. Na pewno mogą nauczyć historii, choć przyznam, że sama rozgrywka robi to pewnie w dość skromnym zakresie, w porówaniu nawet do ograniczonych tekstów wprowadzających w klimat, które znajdują się w instrukcji czy na kartach.
garg pisze: ↑09 lut 2023, 16:02
Dlatego podkreślam - gry są doskonałym narzędziem do nauki, ale same z siebie nie uczą. Potrzebny jest - co najmniej - namysł po rozgrywce i dogłębne omówienie doświadczenia, a potem aplikacja i ćwiczenie w warunkach rzeczywistych.
Tutaj jednocześnie się zgodzę i nie zgodzę. Bo namysł i refleksja na pewnym etapie są potrzebne nawet gdy prasujesz koszulę. Są ludzie którzy robią to całe życie i całe życie robią to tak samo źle, nie myśląc o tym, że kolejność prasowania poszczególnych elementów może mieć znaczenie i że zwilżenie koszuli przed prasowaniem może całą czynność przyspieszyć i uprościć. Więc nawet prasowanie koszul nie uczy jak dobrze prasować koszulę, jeśli nie uzupełnisz tego "treningu" wiedzą teoratyczną albo właśnie refleksją co można poprawić. Jeśli ktoś jest sprytny do pewnych rzeczy dojdzie sam, że jak kiedyś prasował tuż po wyjęciu z pralki to było łatwiej. Jak mniej sprytny, to ktoś mu musi wskazać gdzie popełnił błąd.
Z drugiej strony takie prasowanie uczy przynajmniej jak operować żelazkiem, czyli jakichś podstaw. Zakładając, że przeczytasz instrukcję na koszuli i na żelazku.
Może więc warto się zastanowić, czy kogoś kto zupełnie nie radzi sobie w negocjacjach i relacjach z innymi osobami gra oparta na negocjacjach i sporach nie "nauczy" jak lepiej radzić sobie w takich sytuacjach? Będzie narzędziem, które pozwoli trenować w komfortowych warunkach. Albo nawet prosta gra wojenna/konfrontacyjna nie pokaże dziecku, że czasami warto poświęcić coś małego, żeby odnieść długoterminowy sukces? Czasami może nie uda się mu wyciągnąć takich wniosków samemu, ale wystarczy, że przyjrzy się działaniom drugiego gracza, z którym właśnie przegrał. Albo ten drugi gracz sam mu to wyjaśni. I oczywiście że i w tym wypadku refleksja jest potrzebna. Ona jest potrzebna zawsze, jeśli chcemy się nauczyć czegoś innego niż mechaniczne czynności wykonywane w sposób podświadomy. Czasem, nawet częściej, potrzebny jest też nauczyciel, żeby cały proces nauki skrócić i skorzystać z doświadczeń tych którzy poświęcili mnóstwo czasu, żeby opracować jakąś metodę. Ale to się nie ogranicza przecież tylko do gier.
Jeśli chcesz się nauczyć jeździć samochodem, to oczywiście możesz wsiąść do samochodu i próbować jeździć, a jednocześnie całe życie odkrywać o co chodzi z tymi znakami przy drogach i światłami na krzyżówkach. Ale będzie to proces długotrwały i zapewne kosztowny. Jednocześnie twierdzenie, że samo jeżdżenie samochodem po drogach publicznych nie nauczy cię jeździć samochodem po drogach publicznych może być prawdziwe, ale i zawierać w sobie ogromne niedopowiedzenie. Bo o wiele lepsza będzie to nauka, jak obok będzie siedział instruktor, a przed jazdą, oprócz instrukcji obsługi auta, przeczyta się kodeks ruchu drogowego.
Pewnie nie da się tego przekuć we wniosek, że przy pomocy odpowiedniego nauczyciela Terraformacja Marsa będzie doskonałym wstępem dla astrofizyka, a Blackout: Hongkong świetnie sprawdzi się jako symulator sytuacji kryzysowych. Łatwiej mają tu też na pewno gry wideo, których stopień skomplikowania mechanik może dokładniej oddawać skomplikowaną rzeczywistość (np. Cities: Skylines jako wstęp do urbanistyki). Ale jednak nie odbierałbym tak zupełnie plaszówkom walorów edukacyjnych. Chociaż nie wiem czy akurat w dziedzinie ekonomii, bo w ciężkie gry ekonomiczne raczej nie gram.