Wow, ten pan z discorda naprawdę przeanalizował grę na dość głębokim poziomie
Ja niestety nie miałem okazji usiąść 5 czy 10 razy do gry z tą samą ekipą, ale mam spostrzeżenia, które mogą być w kontrze do tego, co mówi pan z discorda.
Dodając do tego, co pisze
salaba - czyli kombinacji kart/słów kluczowych i kolejności ich rozpatrywania (którą ustala zawsze ostatni gracz, który potencjalnie zmienia się co rundę), mamy kilka miejsc, w których gra odchodzi od "scenariusza" czy szyn, o których mowa w tej wypowiedzi.
A priori - dociąg kart faktycznie definiuje rozgrywkę, ale dzięki Wielkiej Drodze każdy z graczy może c
o rundę otrzymać nową, unikatową zdolność, która może wywrócić stolik. Tych kart jest cała talia,
w partii bierze udział część z tej talii (z grubsza połowa, chyba ok. 20 kart - nie mam instrukcji pod ręką). I w zależności od tego która frakcja zdobędzie daną Kartę Królestwa, jaką kartą ją okupuje i jak tę nową zdolność wykorzysta - gra potoczy się innym torem i wąskie gardła czy okazje do złośliwych działań pojawią się gdzie indziej.
Wspólny stos kart odrzuconych - Lost Pile - to
miejsce, gdzie mieszać się mogą talie, gdzie frakcje mogą podbierać sobie nawzajem karty i gdzie w efekcie tego mogą się wytworzyć zupełnie porąbane stany gry, jeśli gracze będą na tyle nieostrożni, by stracić jakąś kartę. Ale takich sytuacji (utraty karty) może być sporo, jeśli zależy nam na absolutnej wygranej w danym Regionie.
Rotacja kart pomiędzy Dworem, questami, Lost Pile, własnym stosem odrzuconych a kartami okupującymi Karty Królestwa (maksymalnie dwie jednocześnie) sprawia, że nietrudno tu o nieprzewidywalne, zmienne i wymagające kreatywności sytuacje.
Nie można też bagatelizować wpływu graczy -
zmienne strategie i sytuacyjne zagrania sprawiają, że ta teoria o "grze na szynach" jest łatwa do obalenia. W tej turze dociągam coś słabego, no problem, idę na inne pola, podejmuję inne działania, podbieram komuś Kartę Królestwa albo
szperam po Lost Pile i łowię to, co inni porzucili.
Przede wszystkim -
nie da się być wszędzie co rundę. Karty wypadają, lecą na discard, no i nie mamy w talii czterech jedenastek, żeby wygrywać wszystko i wszędzie. Trzeba się konkretyzować, a wyczuwanie tego u innych graczy i własne blefowanie to połowa funu z rozgrywki.
Moim zdaniem jest tu dużo elementów ruchomych, które będą kształtować przebieg gry i wymagać elastyczności. Moim zdaniem moduł kafli,
zmieniających rozkład pól na planszy, ostatecznie rozwiązuje ewentualne wątpliwości z monotonią i powtarzalnością.
Nie wiem zresztą ile partii trzeba rozegrać w to, nawet jeśli te zarzuty byłyby w 100% zasadne, żeby przestać z gry czerpać radość.
Cztery frakcje do przetestowania i masterowania, różne grupy do ogrywania, losowość Kart Królestwa... nie wygląda mi to na tytuł, który po trzeciej partii zacznie pachnieć martwym karpiem.
Cena gry to już zupełnie inna rozmowa. Jeśli prototyp, który mam, zostanie jeszcze lepiej wykonany (np. kafle akcji są trochę ciasne, powtarzają się ilustracje itp.) to będzie to naprawdę produkt premium. Same ilustracje są moim zdaniem warte grzechu - bo na żywo po prostu niszczą system, podobnie jak fonty i cała oprawa typograficzna.
Kickstarter natomiast ma swoje prawa i ta gra tam musi być droga - nie dałbym za nią 350 czy 400zł, ale już w okolicach 250zł uważam, że byłaby zupełnie adekwatna pod względem zawartości do ceny.