Poszły dwie partie dwuosobowe.
To już jest gra dla największych planszowych hipsterów, nawet spośród fanów projektów Carla Chudyka (które zwykle są totalnie szalone i zakręcone). Nikomu tego nie polecę z czystym sumieniem bo to przedziwny design, ale MEGA mi się spodobał. W pudle jest pięć totalnie asymetrycznych frakcji (razem 220 unikatowych kart), z których na razie ograliśmy tylko dwie i dopiero po drugiej partii wyciągnąłem jakieś wnioski ze swoich błędów i zacząłem ogarniać sensowne ruchy.
Ostatnią karcianką, która tak mnie zaintrygowała (zresztą też Chudyka) był Impuls. W Aegean Sea jest masa móżdżenia związanego z opanowaniem przedziwnych efektów kart. A że dochodzi tu geografia planszy (w przeciwieństwie do takich Innowacji czy Na Chwałę Rzymu) to po takich dwóch partyjkach mózg mam wywrócony na drugą stronę.
To jest gra dla może 5% graczy (i przede wszystkim wiernych fanów projektów Carla), dla całej reszty będzie to nieprzystępny i nieprzyjemny eksperyment, którego nikt nie będzie miał czasu ani ochoty zgłębiać.
Ja jestem zachwycony, jak ktoś chce zagrać w coś z zupełnie innej beczki, to warto! Oczywiście jeśli dla kogoś ocena 6.4 na BGG jest wystarczającym powodem, żeby nie tykać Aegean Sea kijem przez szmatę, to absolutnie to rozumiem

.
