pavel pisze: ↑03 lip 2023, 13:31
TAKI 183 był wandalem, ale czy to zaprzecza bycia artystą?
W szeroko pojętym mainstreamie sztuki ulicznej jest rasowym, artystą. SEEN z N.Y, czy Loney z Gdańska to też byli „wandale”, obecnie są szanowanymi artystami tworzącymi sztukę na wielką skale.
Autor Monopoly, czy autor utworu Disco polo to rownież artyści, tworzą, a społeczeństwo to ocenia. Niektóre rzeczy są trudniejsze do stworzenia, na pewno jazz wymaga o wiele większej wiedzy i umiejętności od wykonawców disco, ale ja jednym czy drugim nie umniejszam bycia artystom, bo już podchodzi po kategoryzowanie, selekcje.
Życie polega na kategoryzowaniu oraz selekcji, czy się nam to podoba, czy nie. Idąc Twoim tropem ignorowania norm prawnych i moralnych, to również zbrodniarze, którzy "tworzyli" dzieła z ludzkich ciał, mają "prawo" uznawać się za artystów. Widzisz gdzieś granicę? Czy jesteś zwolennikiem "róbta co chceta"?
Zapewniam Cię, że żaden wandal nie jest "uznanym artystą" wśród tych nawet, co go sponsorują.
To szczyt hipokryzji, ale w domów/salonów miliarderów nie zdobi graffitti, nawet jeśli ten i ów "sypnie" groszem temu czy owemu wandalowi, po to tylko, by mieszał młodym w głowach, że oni też mogą "tworzyć sztukę" swoim beztalenciem i brakiem umiejętności malowania, którego przecież nie ma sensu się uczyć i doskonalić, skoro wystarczy naskrobać byle g...o, ważne, żeby na każdym budynku.
Jedną z rzeczy, która odróżnia sztukę, jest warsztat. Im wybitniejszy artysta, tym bardziej monumentalne dzieło stworzy, którego nikt nie jest w stanie powielić. Tak było kiedyś, bo dziś ja jestem w stanie powielić większość "dzieł" tzw. "sztuki nowoczesnej", chociaż jestem beztalenciem, jeśli chodzi o rysowanie. Tymczasem dzieła takiego Rembrandta nie jestem w stanie namalować...
To nie jest przypadkowe, że głównymi "konsumentami" takiej "ulicznej sztuki" są raczej biedniejsi ludzie. Jeśli ktoś od małego się wychowuje wśród takich "malowideł", to mu one nie przeszkadzają, traktuje je jak "normalny" element miejskiego krajobrazu. Taki ktoś nie domaga się "kosztownej" sztuki, zadowoli się byle czym, pragnie byle czego...
I o to chodzi.