Ja bym powiedziała poszukiwacz albo odkrywca, - w ostateczności podróżnik, wędrowiec. Przynajmniej w powieściach przygodowych takie określenia funkcjonują.
Nie wiem na jakim etapie jest gra ale ja spolszczyłabym nazwę Globtroter na podróżnik.
Ja bym powiedziała poszukiwacz albo odkrywca, - w ostateczności podróżnik, wędrowiec. Przynajmniej w powieściach przygodowych takie określenia funkcjonują.
Problem polega na tym, że jest już Turystka i Podróżniczka.
Ja wiem, że w dobie gender dąży się do ujednolicenia płci, ale nadal podróżniczka nie zastępuje oraz nie wyklucza obecności podróżnika Tudzież wędrowcy lub obieżyświata. Wszystko, tylko nie globtroter, mamy bogaty język własny.MichalStajszczak pisze: ↑18 lip 2019, 16:22Problem polega na tym, że jest już Turystka i Podróżniczka.
Ale wprowadziłoby to pewne zamieszanie. Karta Globtroter ma siłę 1 i występuje w talii podstawowej. Karta Podróżniczka ma siłę 2 i trzeba ja kupić.
Nie, nie pasuje tu słowo łazik bo to rodzaj sondy kosmicznej, już prędzej pasuje włóczykij.Trolliszcze pisze: ↑18 lip 2019, 17:04 A jak nie obieżyświat, to może... łazik?!
Chyba zaczynamy docierać do momentu dzielenia włosa na czworo. Globtroter to słowo figurujące w słowniku języka polskiego - może tłumacz je lubi, to sobie użył. Licentia poetica. Raczej nie zmienia się cudzego przekładu tylko dlatego, że znalazł się ktoś, komu by pasowało inne słowo (i całe szczęście, że się nie zmienia).
W 9 na 10 przypadkach - wiem, bo od lat sobie wyrywam włosy z głowy - decyduje lenistwo, stąd mamy "patetycznie" w miejscu "pathetic" i "aktualnie" zamiast "actually".
Uuu, to jako redaktor nigdy bym nie zatwierdziła takiego tłumaczenia.MichalStajszczak pisze: ↑18 lip 2019, 19:38 W wersji angielskiej ta karta nosi nazwę Explorer, a w wersji niemieckiej Forscher (według słownika to badacz, uczony albo odkrywca)
Ale tam w spisie kart jest chyba już odkrywca (z wartością 3)?MichalStajszczak pisze: ↑18 lip 2019, 19:38 W wersji angielskiej ta karta nosi nazwę Explorer, a w wersji niemieckiej Forscher (według słownika to badacz, uczony albo odkrywca)
No, do explorera to bardziej określenie poszukiwacz pasuje.
To było takie żartobliwe nawiązanie do świętej wojny Łoziński kontra Skibniewska. Nie udało się wyłapać, no trudno. Może to kwestia słabego oczytania?
Skoro w wersji angielskiej jest Explorer, a w niemieckiej Forscher, to co jak co, ale na pewno nie jest to kalka językowa, więc nie bardzo widzę zasadność tego argumentu. Mnie też zdarzyło się przełożyć w życiu parę książek, nawet jakichś tam pisarczyków nominowanych do Bookerów, i nic mi tak nie działa na nerwy, jak manie racji każdego speca, który się w podstawówce uczył angielskiego. Nazwa karty ma tematycznie pasować do ilustracji i mechaniki, na ilustracji widać faceta, który lubi podróżować, tłumacz zdecydował się użyć słowa "globtroter", definicja słownikowa: "człowiek, który dużo podróżuje po świecie, dużo zwiedza". Google znajduje prawie milion użyć tego słowa w polskich internetach, słowo to od dawna figuruje w SJP PWN; nasz język pełen jest zapożyczeń, których genezy nawet się już dziś nie pamięta, a to zapożyczenie nie jest od innych ani lepsze, ani gorsze - i nie zmieni tego święte oburzenie jednego, trzech ani nawet dziesięciu użytkowników tego forum. Tłumacz miał święte prawo go użyć, nie popełnił żadnego błędu i uważam, że krytyka jest w tym akurat przypadku całkowicie bezpodstawna.Pisarka pisze:W 9 na 10 przypadkach - wiem, bo od lat sobie wyrywam włosy z głowy - decyduje lenistwo, stąd mamy "patetycznie" w miejscu "pathetic" i "aktualnie" zamiast "actually".
I tu akurat uwaga jest słuszna (Panie nie zauważyły?), bo skrót dr stosuje się przed nazwiskiem, albo więc "botanik", albo "doktor botaniki".
Pewnie dlatego, że to kobieta, a nie każdemu podobałoby się słowo Botaniczka
Botaniczka brzmi ładnie, ale obie wersje byłyby równie poprawne (a już z pewnością poprawniejsze od obecnej). Swoją drogą, przykład botaniczki - i globtrotera - ładnie ukazuje klucz, którym posłużył się tłumacz w trakcie prac nad grą: mocniej nawiązać do ilustracji, mniej do dosłownych nazw kart w języku, z którego tłumaczył. Nie wiem, jakie doświadczenie mają moje przedmówczynie w tłumaczeniu gier (zakładam jednak, że niewielkie) i być może nie wiedzą, że w takich przekładach tłumacz ma znacznie większą swobodę pracy - i nie są niczym dziwnym ani niespotykanym odstępstwa od oryginału. To nie podręcznik ani nawet nie tekst fabularny, przeważnie w podobnych grach nazwa karty nie ma żadnego fabularnego odzwierciedlenia w mechanice gry, nie ma więc żadnych przeciwwskazań, żeby od oryginału odchodzić, jeśli tłumacz uzna to za stosowne (dlatego ten komentarz, że Pisarka jako redaktorka by nie przepuściła, troszkę mnie rozbawił, a troszkę zirytował). Wszystko wciąż rozbija się o to, że ktoś nie lubi słowa "globtroter"...MichalStajszczak pisze: ↑18 lip 2019, 21:27Pewnie dlatego, że to kobieta, a nie każdemu podobałoby się słowo Botaniczka
W "bezpłciowym" języku angielskim jest to Scientist, a w niemieckim Wissenschaftlerin. Moim zdaniem najbardziej precyzyjnym odpowiednikiem byłaby Uczona, ale to podobno brzmi zbyt staroświecko.
Może. Co do zasady anglojęzyczne powieści starałam się czytać w oryginałach więc wojenki ich polskich tłumaczy mało mi są znane. Tak czy siak ironia słaba Ale doceniam staraniaTrolliszcze pisze: ↑18 lip 2019, 20:56
To było takie żartobliwe nawiązanie do świętej wojny Łoziński kontra Skibniewska. Nie udało się wyłapać, no trudno. Może to kwestia słabego oczytania?
Krytyka działa na nerwy tylko nieukom (albo megalomanom), zwłaszcza, że na rynku polskim jest masa książek, które są albo źle przetłumaczone, albo wręcz ordynarnie zafałszowane (niekiedy celowo, z przyczyn ideologicznych).Trolliszcze pisze: ↑18 lip 2019, 20:56Skoro w wersji angielskiej jest Explorer, a w niemieckiej Forscher, to co jak co, ale na pewno nie jest to kalka językowa, więc nie bardzo widzę zasadność tego argumentu. Mnie też zdarzyło się przełożyć w życiu parę książek, nawet jakichś tam pisarczyków nominowanych do Bookerów, i nic mi tak nie działa na nerwy, jak manie racji każdego speca, który się w podstawówce uczył angielskiego. Nazwa karty ma tematycznie pasować do ilustracji i mechaniki, na ilustracji widać faceta, który lubi podróżować, tłumacz zdecydował się użyć słowa "globtroter", definicja słownikowa: "człowiek, który dużo podróżuje po świecie, dużo zwiedza". Tłumacz miał święte prawo go użyć, nie popełnił żadnego błędu i uważam, że krytyka jest w tym akurat przypadku całkowicie bezpodstawna.Pisarka pisze:W 9 na 10 przypadkach - wiem, bo od lat sobie wyrywam włosy z głowy - decyduje lenistwo, stąd mamy "patetycznie" w miejscu "pathetic" i "aktualnie" zamiast "actually".
Mnie nie działa na nerwy krytyka, tę akurat bardzo lubię, kiedy ma solidne uzasadnienie; mnie działa na nerwy wyłącznie coraz powszechniejszy wysyp specjalistów od wszystkiego: szczepionek, klimatu - i języka też.
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego wciąż uparcie ignorujesz fakt, że to jest słowo funkcjonujące w literackiej polszczyźnie. Powstałe w wyniku zapożyczenia, ale figurujące w słowniku języka polskiego. Od wielu lat. Nie różni się niczym od "kwadratu", który też jest zapożyczeniem - tyle tylko, że ciut starszym.Akurat w tym przypadku globtroter tu nie pasuje i to nie tylko z powodu obcego pochodzenia tego słowa (które bez problemu można zastąpić polskim, w myśl zasady: Polacy nie gęsi, swój język mają)
Nie, nie rozchodzi się o to, że " ktoś nie lubi słowa", ale o to, że ono tu zwyczajnie nie pasuje. Wyżej napisałam dlaczego.Trolliszcze pisze: ↑18 lip 2019, 21:32 być może nie wiedzą, że w takich przekładach tłumacz ma znacznie większą swobodę pracy - i nie są niczym dziwnym ani niespotykanym odstępstwa od oryginału. To nie podręcznik ani nawet nie tekst fabularny, przeważnie w podobnych grach nazwa karty nie ma żadnego fabularnego odzwierciedlenia w mechanice gry, nie ma więc żadnych przeciwwskazań, żeby od oryginału odchodzić, jeśli tłumacz uzna to za stosowne (dlatego ten komentarz, że Pisarka jako redaktorka by nie przepuściła, troszkę mnie rozbawił, a troszkę zirytował). Wszystko wciąż rozbija się o to, że ktoś nie lubi słowa "globtroter"...
Rozumiem, że piszesz to jako doświadczona tłumaczka?Kin@a pisze: ↑18 lip 2019, 22:07Nie, nie rozchodzi się o to, że " ktoś nie lubi słowa", ale o to, że ono tu zwyczajnie nie pasuje. Wyżej napisałam dlaczego.
Wbrew pozorom między tłumaczem gier a książek nie ma (a przynajmniej nie powinno być) większej różnicy, albowiem i w jednym i w drugim przypadku tłumacz winien wykazać się wiedzą, wykraczającą poza słowniki (zwłaszcza elektronicznych programów powszechnie używanych do pracy), obejmującą również szerszy kontekst, w tym historyczny.
Jeśli nie widzisz różnicy między znaczeniem słów globtroter a poszukiwacz to faktycznie nie ma o czym rozmawiać bo za długo by tłumaczyć. Ja widzę i stąd nie akceptuję globtrotera w tym kontekście.Trolliszcze pisze: ↑18 lip 2019, 22:18
Nie widzę żadnego powodu, dlaczego w Eldorado nie miałby się znaleźć jakiś globtroter. Anachronizm to raczej nie jest, z tego, co udało mi się ustalić, pierwsze znane użycie słowa "globetroter" datuje się na rok 1871. Reszta to kwestia Twojego uznania: Tobie bardziej pasuje "poszukiwacz". Z dyskusji wnoszę, że Twoje zdanie liczy się bardziej niż moje, skoro nie ma dla Ciebie znaczenia, że ja w użyciu tego słowa niczego złego nie widzę.
Czy pojęcie easter egga naprawdę jest Ci obce? Ora et Labora nie jest grą historyczną, tylko grą euro luźno opartą na pewnym motywie historycznym. Rosenberg wplata w swoje gry przeróżne żarty - może to jest jeden z takich żartów? Napisz do niego maila, to naprawdę nie jest trudne, a rozwieje wszystkie Twoje wątpliwości. Bo mam poważne obawy, że tu nie chodzi o problem natury językowej czy historycznej, tylko problem braku poczucia humoru. Tak z czystej ciekawości - jak zobaczyłaś, że w Agricoli można mieć w rodzinie wilkołaka i ufoludka, to też pomyślałaś, że to jest na poważnie?Kin@a pisze: ↑18 lip 2019, 23:01Co do Rosenberga to wiem, że tak jest w oryginale, jednak nic nie stoi na przeszkodzie skorygować czegoś, co jest oczywistą bzdurą (można ten fakt odnotować w instrukcji ze stosownym komentarzem). Niestety obecnie panuje kult niekompetencji, skutkujący powszechną akceptacją wszelkiego miszmasz, tymczasem gra pełni również swoistego rodzaju rolę edukacyjną.
Nie, dlatego użyłam słowa "swoistego rodzaju".Trolliszcze pisze: ↑18 lip 2019, 23:06Czy pojęcie easter egga naprawdę jest Ci obce? Ora et Labora nie jest grą historyczną, tylko grą euro luźno opartą na pewnym motywie historycznym.
Na kartach nie ma żadnego ufoludka ani wilkołaka. Są na naklejkach dołączonych do gry o wiele później i bez konieczności ich używania.Trolliszcze pisze: ↑18 lip 2019, 23:06 Tak z czystej ciekawości - jak zobaczyłaś, że w Agricoli można mieć w rodzinie wilkołaka i ufoludka, to też pomyślałaś, że to jest na poważnie?
Nie no, naprawdę już stąd idę, bo mi rąk do facepalmów zaczyna brakować.
Kin@a pisze: ↑18 lip 2019, 23:47 Na kartach nie ma żadnego ufoludka ani wilkołaka. Są na naklejkach dołączonych do gry o wiele później i bez konieczności ich używania.
Akurat przykład Agricoli jest bardzo dobry bo wydawnictwo dołożyło wszelkiej dbałości o aspekt historyczny zwracając się do Muzeum z prośbą o korektę instrukcji i kart, w zakresie nazw urządzeń i zawodów rolniczych, zamiast polegać li tylko na tłumaczeniu. I o to mi właśnie chodzi. Jeśli tego nie rozumiesz to trudno.