Wasze Top 10 autorów gier planszowych
- Gizmoo
- Posty: 4207
- Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
- Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
- Has thanked: 2847 times
- Been thanked: 2759 times
Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Do założenia tego wątku zainspirował mnie temat p.t. „Jaki jest najwyższy stopień wtajemniczenia w grach planszowych?”. Bo właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że jednym z tych „stopni", jest dobra znajomość nazwisk autorów gier. W zasadzie niedzielnemu graczowi wisi i powiewa, kto jest autorem gry. To nie reżyser filmowy, o którym jest głośno i którego film oglądają miliony ludzi na całym świecie. Póki co, poza nielicznymi wyjątkami, gry planszowe docierają do garstki ludzi na całym świecie. A znakomita większość graczy może kojarzy tytuły, ale zwykle nie ma pojęcia kto za nimi stoi. (nie wspominam, że często na pudełkach brakuje nazwisk designerów! ) Chciałbym choć trochę zmienić to podejście...
Ten temat będzie więc trochę dla „wtajemniczonych”, którzy zagrali co najmniej w ponad kilkaset różnych tytułów i mają szeroki ogląd na najlepszych autorów gier. Będzie też trochę hołdem dla tych wspaniałych ludzi, którzy swoimi świetnymi pomysłami dostarczają nam znakomitej, intelektualnej rozrywki.
Moje główne założenie jest następujące – poza podaniem nazwiska autora, należy wypisać przynajmniej trzy tytuły, w które graliśmy i które uważamy za co najmniej dobre. Dlaczego „aż” trzy tytuły? Ano właśnie dlatego, że ciężko ocenić autora po zaledwie jednym dziele. Często też twórca ma jakiś „one hit wonder”, ale reszta gier jego autorstwa jest zwyczajnie zbyt przeciętna (lub zbyt słaba) by o nich pamiętać. Nie chcę więc, żeby był to plebiscyt popularności, "bo gdzieś tam obiło mi się to nazwisko o uszy".
Pragnąłbym, by była to świadoma lista twórców, których gry graliśmy/mamy w kolekcji i na których tytuły zawsze czekamy z największą niecierpliwością. Jeżeli też ktoś skrobnie przy okazji kilka słów o każdym z autorów i uzasadni jakoś swój wybór – to super. Dzięki temu lepiej poznamy co kierowało każdym z naszych forumowiczów przy konstruowaniu swojej Wspaniałej Dziesiątki!
Poniżej moja lista i od razu małe sprostowanie – Nie układałem jej „według zasług”. Miałem bardzo dużą rozkminę, na którym miejscu umieścić każdego z designerów. Ostatecznie o wszystkim zadecydowały ilość i jakość gier każdego z autorów, oraz prywatne sympatie. Dlaczego nie znajdzie się na niej wiele uznanych w środowisku nazwisk? Bo częstokroć zwyczajnie nie trafili w moje gusta, lub zwyczajnie... Nie udało mi się do tej pory zagrać w ich gry. Niniejszym:
1. Michael Rieneck / Stefan Stadler (Cuba, Filary Ziemi, Świat Bez Końca, Santiago de Cuba)
Miałem tu wymienić wyłącznie Michaela Rienecka, ale prawda jest taka, że to musi być duet. Bo niestety Rieneck bez Stefana Stadlera to już nie to samo. Razem tworzyli mieszankę wybuchową. Rienek bez Stadlera jest jak bomba bez zapalnika. Ale do rzeczy - Nie wiem, nie rozumiem, nie potrafię wyjaśnić co i jak oni robią, że to wszystko jest takie smakowite. Na myśl przychodzi mi jedno słowo – ELEGANCJA. Ich gry są intuicyjne, tematyczne, a mechanicznie po prostu eleganckie. Mega podoba mi się to, że nigdy nie ma tu nic zbędnego. Wszystko jest idealnie ociosane. Pozostaje sam rdzeń. Kwintesencja. Nie ma żadnych przeszkadzajek, trudnych do spamiętania zasad, czy wyjątków. Cuba jest arcydziełem tematycznego, eleganckiego euro. Filary Ziemi i Świat bez Końca urzekają klimatem i znakomitą imersją. Santiago de Cuba uwielbiam za wyścig, interakcję i prostotę zasad. Dla mnie absolutnie najlepszy duet twórców. Szkoda, że Stadler przestał tworzyć gry, a Rieneck jest ostatnio w słabej formie (choć nie grałem niestety w Merlina, który powstał w duecie z Feldem).
2. Simone Luciani (Lorenzo il Magnifico, Grand Austria Hotel, Marco Polo)
Trochę naciągane, bo... Nie wiem ile dobra wniósł sam Luciani, a jaki wkład mieli pozostali współtwórcy tytułów, pod którymi się podpisał. Prawda jest taka, że wszędzie tam, gdzie wetknie swoje palce Luciani – powstaje fascynujące euro. Mechanika zawsze świetnie naoliwiona, tryby nigdy nie zgrzytają. Czy to geniusz Lucianiego, czy ma tak zdolnych kolegów po fachu? Nie wiem, ale interesuje się każdą grą, pod którą jest podpisany. Uwielbiam Marco Polo, za Lorenzo dałbym się pokroić, a GAH jest cudowny. Szkoda, że ostatnio współtworzy coraz bardziej przekombinowane gry, które jakoś mniej mi podchodzą.
3. Ryan Laukat (The Ancient World, Empires of The Void, City of Iron 2nd ED, Islebound)
Człowiek orkiestra. To jest gość, którego gry zacząłem kolekcjonować tylko dlatego, że jest ich autorem. Bez względu na temat i mechanikę. Po prostu nigdy mnie nie zawiódł, za to kilkakrotnie zachwycił! Jest nie tylko autorem, ale również ilustratorem i wydawcą. Czuję, że szanuje mnie jako odbiorcę. Jest mistrzem hybrydowego łączenia gatunków. Dla niego nie ma granicy pomiędzy euro i ameri. Koleś robi najbardziej klimatyczne euro i najbardziej eurowate ameri. Dlatego też miłośnicy ameri zarzucają mu suchość, a z kolei miłośnicy euro nie są w stanie przeskoczyć nad wciskanym wszędzie klimatem. Dla mnie to GENIUSZ. I prawdziwy Artysta. I choć co poniektórzy będą się upierali, że Laukat nie robi dobrych gier (bo jest w nich SPORA losowość), to niemal wszystkie jego tytuły idealnie trafiają w mój gust. On robi gry DLA MNIE.
4. Martin Wallace (Via Nebula, Onward to Venus, Wildlands, AuZtralia)
Martin jest najbardziej chyba uznanym twórcą na mojej liście i jednocześnie gry, jego autorstwa, które ja kocham, są zazwyczaj pogardzane. Bowiem lubię go za to jego lekkie, niemal rodzinne gry. Via Nebula mnie absolutnie urzekła. To doskonała gra rodzinna i znakomity gateway do bardziej złożonych tytułów. Najbardziej jednak ostatnio zauroczył mnie Wildlands – kapitalna karcianko-naparzanka na planszy. Dowód na to, że jak wiele można wycisnąć mając w głowie prosty pomysł. Wallace jest dla mnie mistrzem i choć nie wszystkie gry do mnie trafiły (ach czemu Rocketman jest tak strasznie słaby!), to nadal na każdy tytuł od niego będę czekał z wypiekami na twarzy. Nie przepadam za jego ciężkimi tytułami (nadal boję się zagrać w Brass), ze względu na ogrom mikrozasad do ogarnięcia. No, ale w niemal każdą jego grę chcę przynajmniej raz zagrać. ( nie mogę się doczekać aż zagram w Lincolna!).
5. Bruno Cathala (Five Tribes, Queendomino, Imaginarium)
Cathala to mistrz rodzinnego grania i... Odgrzewanego kotleta. Facet ma nosa do dobrych, sprawdzonych mechanik. Bierze je na warsztat, przerabia po swojemu, dosypuje pieprzu, talentu i niemal zawsze powstaje hit. Queendomino w mojej bliższej i dalszej rodzinie to ulubiony tytuł i obok Wyspy Skye – najczęściej ląduje na stole. Goni je ostatnio mocno Five Tribes. Imaginarium, to niedoceniony potworek, który kocham za wszystko czym jest. Dla mnie rewelacyjny tytuł, który przy okazji mechanicznej elegancji, jest też dziełem sztuki. Uwielbiam!
6. Luis Brueh (Dwar7s Fall, Dwar7s Winter, Covil: Dark Overlords, Valknut)
Luisa zna garstka. Bo i gry, które stworzył są mało znane. Wręcz powiedziałbym – niszowe. To typ podobny do Laukata. Człowiek orkiestra. Jest twórcą, ilustratorem, a ostatnio nawet założył własne wydawnictwo. Ma z Laukatem jeszcze jedną cechę wspólną – robi gry z klimatem. Ma niesamowity wręcz talent do tworzenia oryginalnych, nietuzinkowych pomysłów. Niby jest jak Cathala – w wielu miejscach odtwórczy, zapożycza podejrzane gdzieś pomysły, ale wszystko, czego dotknie jest świeże i… Niesamowicie wręcz odkrywcze! Brueh zyskuje w moich oczach z każdą kolejną grą. A poznany ostatnio Valknut rozłożył mnie swoją pomysłowością na łopatki! Na półce czeka nie ograne jeszcze Dwar7s Spring, a z kickstartera zamówiłem ostatnio Night Parade of a Hundred Yokai!
7. Uwe Rosenberg (Le Havre, Ora et Labora, Kaverna, Ogródek)
Uwe to geniusz. Szaleniec, który robi rozbuchane, wielkie gry, które dają graczom wolność wyboru. W zasadzie mam wyrzuty sumienia, że umieściłem go na tak niskiej pozycji. Uwielbiam Le Havre, uwielbiam Orę, jarałem się Kawerną. Ba! Ja lubię nawet niedoceniony ani przez wyjadaczy, ani przez masowy rynek Reykholt. Dlaczego Uwe nie jest na mojej liście wyżej? Powody są dwa. Pierwszy to brak… Elegancji. Cokolwiek byśmy nie mówili jego gry są trochę "fiddly". Mnóstwo w nich komponentów, znaczników i... mikrozasad, ograniczeń, wyjątków od reguły. Nie cierpię, że na każdą ilość graczy jest inny setup, o którym muszę pamiętać. (Setup Ora i Le Havre to koszmar!) I wreszcie nie znoszę sobie jego gier przypominać po dłuższym czasie. To zawsze droga przez mękę i uczenie się niemal wszystkiego na nowo. Oczywiście, jak sobie znowu przypomnę zasady, to jestem w niebie. No może prawie. Wszystko psuje... Klemens Franz. #odebraćfarbkifranzowi
8. Rudiger Dorn (Istanbul, Montana, Karuba, Mafiozoo)
Czasami zdarzają się gry, przy których po pierwszej rozgrywce już wiem, że chcę to mieć w kolekcji. Tak było z wszystkimi grami Rudigera. Po pierwszej partii zachwyt i szukanie w sklepach własnego egzemplarza. Pamiętam moją pierwszą partię w Istanbul. To było zerwanie skalpu z głowy. Montana urzekła mnie prostotą, a jednocześnie rozpaliła i zaskoczyła niesamowitym poziomem emocji, gdy wszyscy zaczęli grę rozumieć i ogarniać. To był dla mnie szok, gdy z każdą kolejną partią wszyscy widzieli więcej i zaczęli grać bardziej agresywnie. Z leciutkiej gry rodzinnej zrobił się niezły rywalizacyjny tytuł. To drugi niemiecki twórca, po Rienecku, o którym mogę powiedzieć, że tworzy eleganckie mechaniki.
9. Inka Brand, Marcus Brand (A Castle for All Seasons, Rajas of the Ganges, Village)
Kolejny duet na mojej liście, który robi gry wybitne. Małżeństwo Brandów to chyba ewenement na skale światową. Aż cud, że są tak zgrani i ich gry tak fajnie dopieszczone. Już pierwsza gra ich autorstwa, którą poznałem – A Castle for All Seasons wgniotła mnie w fotel. Później było już tylko lepiej. Rajas of the Ganges jest dla mnie arcydziełem. Łączy moje dwa ulubione gatunki – grę kafelkową i worker placement. I łączy to w sposób wspaniały. Podobno Rise of Queensdale jest świetny.
10. Richard Garfield (Magic The Gathering, Potwory w Tokio, Łowcy Skarbów)
Powinien być na pierwszym miejscu za samo MTG. Zamyka dziesiątkę, bo poza medżikiem pozostałe* jego gry to w większości familijne popierdółki. Absolutnie świetne w tym, co robią, ale dla mnie to już niestety trochę za mało. *Posypuję jednocześnie głowę popiołem, bo nie grałem w Netrunnera.
Jako, że miała być dziesiątka, to pozostanie dziesiątka. A nie zmieściło mi się w niej wielu uznanych designerów. Będzie więc „honourable mention”:
Ted Alspach (Zamki Szalonego Króla Ludwika, Suburbia, The Palace of Mad King Ludwig)
Ha! Dlaczego gość, który zrobił najlepszą, moją absolutnie najbardziej ukochaną grę wszech czasów, czyli Zamki Szalonego Króla Ludwika nie zmieścił się w top 10? No niestety, ale pomimo jednej gry wybitnej, to niestety pozostałe jego tytuły, które znam są co najwyżej dobre. I choć uwielbiam Pałace, to jednak tylko na widok Zamków moje serduszko szybciej bije. Czekam jednak na Maglev Metro.
Wolfgang Kramer, Michael Kiesling (Szczęść Boże, Nauticus, Tikal)
Duet, który zawsze robi solidne gry. Dlaczego nie są wyżej na liście? Bo dla mnie tylko Szczęść Boże jest wybitne. Reszta ich gier jest zaledwie dobra, z wyróżniającym się dla mnie Nauticusem i Tikalem.
Thomas Lehman (Race for the Galaxy, Roll for The Galaxy, Jump Drive)
Tak, wiem... Za samego Race for the Galaxy należy mu się miejsce w top 10. Kocham Rolla i Jump Drive. Ale wszystko, co najlepsze jego autorstwa... Jest jednak trochę na jedno kopytko, a Res Arcana mi nie podeszło. Niemniej ma sporo gier na koncie, wśród których być może czai się perełka.
Vladimir Suchy (Underwater Cities, Last Will, The Prodigals Club)
Nie znoszę wielbionego Pulsara, ale zagrałem później w genialne Podwodne Miasta, które trafiły do mojej ścisłej topki. A później poznałem kolejne gry Suchego. Teraz czekam z niecierpliwością na partyjkę w Praga Caput Regni, którą wszyscy moi znajomi bardzo sobie chwalą.
Na koniec, muszę się wytłumaczyć, dlaczego w moim zestawieniu zabrakło gigantów - Aleksandra Pfistera, Rainera Knizi i Stefana Felda. Ten pierwszy zauroczył mnie Blackout Hongkong i drobnymi karciankami, ale nie grałem w żadną z jego wielkich gier, a odbiłem się strasznie od GWT. Doktor robi gry dobre, średnie i złe. Nie grałem w żadną, która byłaby wybitna, a zawiodłem się srodze na Ra. Feld z kolei jest dla mnie zbyt suchy i zbyt abstrakcyjny. Mam wrażenie, że w jego grach jest sama mechanika i niewiele poza tym. Uwielbiam jedynie Badaczy Głębin, ale reszta do mnie nie trafia.
Zapraszam do prezentacji Waszej 10 Wspaniałych!
Ten temat będzie więc trochę dla „wtajemniczonych”, którzy zagrali co najmniej w ponad kilkaset różnych tytułów i mają szeroki ogląd na najlepszych autorów gier. Będzie też trochę hołdem dla tych wspaniałych ludzi, którzy swoimi świetnymi pomysłami dostarczają nam znakomitej, intelektualnej rozrywki.
Moje główne założenie jest następujące – poza podaniem nazwiska autora, należy wypisać przynajmniej trzy tytuły, w które graliśmy i które uważamy za co najmniej dobre. Dlaczego „aż” trzy tytuły? Ano właśnie dlatego, że ciężko ocenić autora po zaledwie jednym dziele. Często też twórca ma jakiś „one hit wonder”, ale reszta gier jego autorstwa jest zwyczajnie zbyt przeciętna (lub zbyt słaba) by o nich pamiętać. Nie chcę więc, żeby był to plebiscyt popularności, "bo gdzieś tam obiło mi się to nazwisko o uszy".
Pragnąłbym, by była to świadoma lista twórców, których gry graliśmy/mamy w kolekcji i na których tytuły zawsze czekamy z największą niecierpliwością. Jeżeli też ktoś skrobnie przy okazji kilka słów o każdym z autorów i uzasadni jakoś swój wybór – to super. Dzięki temu lepiej poznamy co kierowało każdym z naszych forumowiczów przy konstruowaniu swojej Wspaniałej Dziesiątki!
Poniżej moja lista i od razu małe sprostowanie – Nie układałem jej „według zasług”. Miałem bardzo dużą rozkminę, na którym miejscu umieścić każdego z designerów. Ostatecznie o wszystkim zadecydowały ilość i jakość gier każdego z autorów, oraz prywatne sympatie. Dlaczego nie znajdzie się na niej wiele uznanych w środowisku nazwisk? Bo częstokroć zwyczajnie nie trafili w moje gusta, lub zwyczajnie... Nie udało mi się do tej pory zagrać w ich gry. Niniejszym:
1. Michael Rieneck / Stefan Stadler (Cuba, Filary Ziemi, Świat Bez Końca, Santiago de Cuba)
Miałem tu wymienić wyłącznie Michaela Rienecka, ale prawda jest taka, że to musi być duet. Bo niestety Rieneck bez Stefana Stadlera to już nie to samo. Razem tworzyli mieszankę wybuchową. Rienek bez Stadlera jest jak bomba bez zapalnika. Ale do rzeczy - Nie wiem, nie rozumiem, nie potrafię wyjaśnić co i jak oni robią, że to wszystko jest takie smakowite. Na myśl przychodzi mi jedno słowo – ELEGANCJA. Ich gry są intuicyjne, tematyczne, a mechanicznie po prostu eleganckie. Mega podoba mi się to, że nigdy nie ma tu nic zbędnego. Wszystko jest idealnie ociosane. Pozostaje sam rdzeń. Kwintesencja. Nie ma żadnych przeszkadzajek, trudnych do spamiętania zasad, czy wyjątków. Cuba jest arcydziełem tematycznego, eleganckiego euro. Filary Ziemi i Świat bez Końca urzekają klimatem i znakomitą imersją. Santiago de Cuba uwielbiam za wyścig, interakcję i prostotę zasad. Dla mnie absolutnie najlepszy duet twórców. Szkoda, że Stadler przestał tworzyć gry, a Rieneck jest ostatnio w słabej formie (choć nie grałem niestety w Merlina, który powstał w duecie z Feldem).
2. Simone Luciani (Lorenzo il Magnifico, Grand Austria Hotel, Marco Polo)
Trochę naciągane, bo... Nie wiem ile dobra wniósł sam Luciani, a jaki wkład mieli pozostali współtwórcy tytułów, pod którymi się podpisał. Prawda jest taka, że wszędzie tam, gdzie wetknie swoje palce Luciani – powstaje fascynujące euro. Mechanika zawsze świetnie naoliwiona, tryby nigdy nie zgrzytają. Czy to geniusz Lucianiego, czy ma tak zdolnych kolegów po fachu? Nie wiem, ale interesuje się każdą grą, pod którą jest podpisany. Uwielbiam Marco Polo, za Lorenzo dałbym się pokroić, a GAH jest cudowny. Szkoda, że ostatnio współtworzy coraz bardziej przekombinowane gry, które jakoś mniej mi podchodzą.
3. Ryan Laukat (The Ancient World, Empires of The Void, City of Iron 2nd ED, Islebound)
Człowiek orkiestra. To jest gość, którego gry zacząłem kolekcjonować tylko dlatego, że jest ich autorem. Bez względu na temat i mechanikę. Po prostu nigdy mnie nie zawiódł, za to kilkakrotnie zachwycił! Jest nie tylko autorem, ale również ilustratorem i wydawcą. Czuję, że szanuje mnie jako odbiorcę. Jest mistrzem hybrydowego łączenia gatunków. Dla niego nie ma granicy pomiędzy euro i ameri. Koleś robi najbardziej klimatyczne euro i najbardziej eurowate ameri. Dlatego też miłośnicy ameri zarzucają mu suchość, a z kolei miłośnicy euro nie są w stanie przeskoczyć nad wciskanym wszędzie klimatem. Dla mnie to GENIUSZ. I prawdziwy Artysta. I choć co poniektórzy będą się upierali, że Laukat nie robi dobrych gier (bo jest w nich SPORA losowość), to niemal wszystkie jego tytuły idealnie trafiają w mój gust. On robi gry DLA MNIE.
4. Martin Wallace (Via Nebula, Onward to Venus, Wildlands, AuZtralia)
Martin jest najbardziej chyba uznanym twórcą na mojej liście i jednocześnie gry, jego autorstwa, które ja kocham, są zazwyczaj pogardzane. Bowiem lubię go za to jego lekkie, niemal rodzinne gry. Via Nebula mnie absolutnie urzekła. To doskonała gra rodzinna i znakomity gateway do bardziej złożonych tytułów. Najbardziej jednak ostatnio zauroczył mnie Wildlands – kapitalna karcianko-naparzanka na planszy. Dowód na to, że jak wiele można wycisnąć mając w głowie prosty pomysł. Wallace jest dla mnie mistrzem i choć nie wszystkie gry do mnie trafiły (ach czemu Rocketman jest tak strasznie słaby!), to nadal na każdy tytuł od niego będę czekał z wypiekami na twarzy. Nie przepadam za jego ciężkimi tytułami (nadal boję się zagrać w Brass), ze względu na ogrom mikrozasad do ogarnięcia. No, ale w niemal każdą jego grę chcę przynajmniej raz zagrać. ( nie mogę się doczekać aż zagram w Lincolna!).
5. Bruno Cathala (Five Tribes, Queendomino, Imaginarium)
Cathala to mistrz rodzinnego grania i... Odgrzewanego kotleta. Facet ma nosa do dobrych, sprawdzonych mechanik. Bierze je na warsztat, przerabia po swojemu, dosypuje pieprzu, talentu i niemal zawsze powstaje hit. Queendomino w mojej bliższej i dalszej rodzinie to ulubiony tytuł i obok Wyspy Skye – najczęściej ląduje na stole. Goni je ostatnio mocno Five Tribes. Imaginarium, to niedoceniony potworek, który kocham za wszystko czym jest. Dla mnie rewelacyjny tytuł, który przy okazji mechanicznej elegancji, jest też dziełem sztuki. Uwielbiam!
6. Luis Brueh (Dwar7s Fall, Dwar7s Winter, Covil: Dark Overlords, Valknut)
Luisa zna garstka. Bo i gry, które stworzył są mało znane. Wręcz powiedziałbym – niszowe. To typ podobny do Laukata. Człowiek orkiestra. Jest twórcą, ilustratorem, a ostatnio nawet założył własne wydawnictwo. Ma z Laukatem jeszcze jedną cechę wspólną – robi gry z klimatem. Ma niesamowity wręcz talent do tworzenia oryginalnych, nietuzinkowych pomysłów. Niby jest jak Cathala – w wielu miejscach odtwórczy, zapożycza podejrzane gdzieś pomysły, ale wszystko, czego dotknie jest świeże i… Niesamowicie wręcz odkrywcze! Brueh zyskuje w moich oczach z każdą kolejną grą. A poznany ostatnio Valknut rozłożył mnie swoją pomysłowością na łopatki! Na półce czeka nie ograne jeszcze Dwar7s Spring, a z kickstartera zamówiłem ostatnio Night Parade of a Hundred Yokai!
7. Uwe Rosenberg (Le Havre, Ora et Labora, Kaverna, Ogródek)
Uwe to geniusz. Szaleniec, który robi rozbuchane, wielkie gry, które dają graczom wolność wyboru. W zasadzie mam wyrzuty sumienia, że umieściłem go na tak niskiej pozycji. Uwielbiam Le Havre, uwielbiam Orę, jarałem się Kawerną. Ba! Ja lubię nawet niedoceniony ani przez wyjadaczy, ani przez masowy rynek Reykholt. Dlaczego Uwe nie jest na mojej liście wyżej? Powody są dwa. Pierwszy to brak… Elegancji. Cokolwiek byśmy nie mówili jego gry są trochę "fiddly". Mnóstwo w nich komponentów, znaczników i... mikrozasad, ograniczeń, wyjątków od reguły. Nie cierpię, że na każdą ilość graczy jest inny setup, o którym muszę pamiętać. (Setup Ora i Le Havre to koszmar!) I wreszcie nie znoszę sobie jego gier przypominać po dłuższym czasie. To zawsze droga przez mękę i uczenie się niemal wszystkiego na nowo. Oczywiście, jak sobie znowu przypomnę zasady, to jestem w niebie. No może prawie. Wszystko psuje... Klemens Franz. #odebraćfarbkifranzowi
8. Rudiger Dorn (Istanbul, Montana, Karuba, Mafiozoo)
Czasami zdarzają się gry, przy których po pierwszej rozgrywce już wiem, że chcę to mieć w kolekcji. Tak było z wszystkimi grami Rudigera. Po pierwszej partii zachwyt i szukanie w sklepach własnego egzemplarza. Pamiętam moją pierwszą partię w Istanbul. To było zerwanie skalpu z głowy. Montana urzekła mnie prostotą, a jednocześnie rozpaliła i zaskoczyła niesamowitym poziomem emocji, gdy wszyscy zaczęli grę rozumieć i ogarniać. To był dla mnie szok, gdy z każdą kolejną partią wszyscy widzieli więcej i zaczęli grać bardziej agresywnie. Z leciutkiej gry rodzinnej zrobił się niezły rywalizacyjny tytuł. To drugi niemiecki twórca, po Rienecku, o którym mogę powiedzieć, że tworzy eleganckie mechaniki.
9. Inka Brand, Marcus Brand (A Castle for All Seasons, Rajas of the Ganges, Village)
Kolejny duet na mojej liście, który robi gry wybitne. Małżeństwo Brandów to chyba ewenement na skale światową. Aż cud, że są tak zgrani i ich gry tak fajnie dopieszczone. Już pierwsza gra ich autorstwa, którą poznałem – A Castle for All Seasons wgniotła mnie w fotel. Później było już tylko lepiej. Rajas of the Ganges jest dla mnie arcydziełem. Łączy moje dwa ulubione gatunki – grę kafelkową i worker placement. I łączy to w sposób wspaniały. Podobno Rise of Queensdale jest świetny.
10. Richard Garfield (Magic The Gathering, Potwory w Tokio, Łowcy Skarbów)
Powinien być na pierwszym miejscu za samo MTG. Zamyka dziesiątkę, bo poza medżikiem pozostałe* jego gry to w większości familijne popierdółki. Absolutnie świetne w tym, co robią, ale dla mnie to już niestety trochę za mało. *Posypuję jednocześnie głowę popiołem, bo nie grałem w Netrunnera.
Jako, że miała być dziesiątka, to pozostanie dziesiątka. A nie zmieściło mi się w niej wielu uznanych designerów. Będzie więc „honourable mention”:
Ted Alspach (Zamki Szalonego Króla Ludwika, Suburbia, The Palace of Mad King Ludwig)
Ha! Dlaczego gość, który zrobił najlepszą, moją absolutnie najbardziej ukochaną grę wszech czasów, czyli Zamki Szalonego Króla Ludwika nie zmieścił się w top 10? No niestety, ale pomimo jednej gry wybitnej, to niestety pozostałe jego tytuły, które znam są co najwyżej dobre. I choć uwielbiam Pałace, to jednak tylko na widok Zamków moje serduszko szybciej bije. Czekam jednak na Maglev Metro.
Wolfgang Kramer, Michael Kiesling (Szczęść Boże, Nauticus, Tikal)
Duet, który zawsze robi solidne gry. Dlaczego nie są wyżej na liście? Bo dla mnie tylko Szczęść Boże jest wybitne. Reszta ich gier jest zaledwie dobra, z wyróżniającym się dla mnie Nauticusem i Tikalem.
Thomas Lehman (Race for the Galaxy, Roll for The Galaxy, Jump Drive)
Tak, wiem... Za samego Race for the Galaxy należy mu się miejsce w top 10. Kocham Rolla i Jump Drive. Ale wszystko, co najlepsze jego autorstwa... Jest jednak trochę na jedno kopytko, a Res Arcana mi nie podeszło. Niemniej ma sporo gier na koncie, wśród których być może czai się perełka.
Vladimir Suchy (Underwater Cities, Last Will, The Prodigals Club)
Nie znoszę wielbionego Pulsara, ale zagrałem później w genialne Podwodne Miasta, które trafiły do mojej ścisłej topki. A później poznałem kolejne gry Suchego. Teraz czekam z niecierpliwością na partyjkę w Praga Caput Regni, którą wszyscy moi znajomi bardzo sobie chwalą.
Na koniec, muszę się wytłumaczyć, dlaczego w moim zestawieniu zabrakło gigantów - Aleksandra Pfistera, Rainera Knizi i Stefana Felda. Ten pierwszy zauroczył mnie Blackout Hongkong i drobnymi karciankami, ale nie grałem w żadną z jego wielkich gier, a odbiłem się strasznie od GWT. Doktor robi gry dobre, średnie i złe. Nie grałem w żadną, która byłaby wybitna, a zawiodłem się srodze na Ra. Feld z kolei jest dla mnie zbyt suchy i zbyt abstrakcyjny. Mam wrażenie, że w jego grach jest sama mechanika i niewiele poza tym. Uwielbiam jedynie Badaczy Głębin, ale reszta do mnie nie trafia.
Zapraszam do prezentacji Waszej 10 Wspaniałych!
- trance-atlantic
- Posty: 686
- Rejestracja: 02 sty 2012, 11:41
- Lokalizacja: Wlkp
- Has thanked: 47 times
- Been thanked: 225 times
- Kontakt:
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
A niech mnie, dobry temat. Można podyskutować czy tylko wypisywać swoich ulubieńców? Nie czekając na odpowiedź, a jednocześnie w głowie układając sobie swoją listę, wejdę w polemikę.
Ad 1 - A jak oceniasz Słup Ognia? Rzeczywiście nie dorównuje wcześniejszym grom tego autora?
Ad 4 - Brass i mikrozasady? Nie ma opcji, to tylko wymówka, bo Ci się nie chce w niego grać. Czym prędzej musisz po niego sięgnąć! (zacznij od Brassa L)
Ad 8 - Dorn jest dla mnie trochę nierówny, ale stworzył najlepszy gateway dla kompletnie zielonych, którym zaraziłem już sporo osób - Las Vegas
Ad 1 - A jak oceniasz Słup Ognia? Rzeczywiście nie dorównuje wcześniejszym grom tego autora?
Ad 4 - Brass i mikrozasady? Nie ma opcji, to tylko wymówka, bo Ci się nie chce w niego grać. Czym prędzej musisz po niego sięgnąć! (zacznij od Brassa L)
Ad 8 - Dorn jest dla mnie trochę nierówny, ale stworzył najlepszy gateway dla kompletnie zielonych, którym zaraziłem już sporo osób - Las Vegas
Around The Board - videoinstrukcje i przykładowe rozgrywki :)
Planszostrefa - 10%, Planszomania - 10%, 3trolle - 7%.|
Planszostrefa - 10%, Planszomania - 10%, 3trolle - 7%.|
- Gizmoo
- Posty: 4207
- Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
- Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
- Has thanked: 2847 times
- Been thanked: 2759 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Lubię Słup Ognia, mam w kolekcji, ale jednocześnie nie mam z kim w niego grać. Ta gra nie podobała się absolutnie nikomu z moich znajomych. Moi rodzice, na ten przykład, zagrali dwa razy i powiedzieli -"NIGDY więcej". I tak. Zdecydowanie nie dorównuje wcześniejszym dokonaniom Rienecka. Bez Stadlera to nie to samo. Mały spoiler - Filary Ziemi w wątku "gra miesiąca - listopad", będzie moim "powrotem miesiąca".trance-atlantic pisze: ↑22 lis 2020, 17:15 Ad 1 - A jak oceniasz Słup Ognia? Rzeczywiście nie dorównuje wcześniejszym grom tego autora?
Pełna zgoda. Boję się Brassa. Jednocześnie zagrałem w tym miesiącu pół partii w Study in Emerald 1ed. I się umęczyłem. Wallace lubi wciskać do swoich gier jakieś "wyjątki", mikro regułki. Chronicznie nie lubię takich małych zasad, bo zwyczajnie o nich zapominam a później okazuje się, że wynik jest wypaczony. I przyznaję bez bicia - po AuZtralii zostałem trochę jego fanboyem i chcę więcej Wallace'a!trance-atlantic pisze: ↑22 lis 2020, 17:15 Ad 4 - Brass i mikrozasady? Nie ma opcji, to tylko wymówka, bo Ci się nie chce w niego grać. Czym prędzej musisz po niego sięgnąć! (zacznij od Brassa L)
Nie grałem niestety w Las Vegas, ale co poznaję jakąś nową grę Dorna, to mnie zawsze pozytywnie zaskakuje. Kupiłem Mafiozoo i siadło bardzo, choć to prosta, rodzinna gierka. Lubię jego gry, bo mają bardzo fajny flow. Raz się nauczysz zasad i nie trzeba każdorazowo czytać instrukcji. A poza tym jego gry jakoś zawsze dla mnie generują emocje. Pięcioosobową partyjkę w Istanbul, z blokowaniem, grą nad stołem i "biciem piany" (ech polski odpowiednik trash-talking ) będę pamiętał do końca życia!trance-atlantic pisze: ↑22 lis 2020, 17:15 Ad 8 - Dorn jest dla mnie trochę nierówny, ale stworzył najlepszy gateway dla kompletnie zielonych, którym zaraziłem już sporo osób - Las Vegas
- seki
- Moderator
- Posty: 3430
- Rejestracja: 04 gru 2016, 12:51
- Lokalizacja: Czapury/Poznań
- Has thanked: 1162 times
- Been thanked: 1328 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Fajny wątek. Biorąc pod uwagę podane założenie, wielu dobrych autorów będzie w moim zestawieniu pominiętych, ponieważ nie znam tylu ich gier. Niestety nie dam rady wybrać aż 10 ulubionych autorów ponieważ albo jestem zbyt wybredny albo poznałem za mało gier wielu z uznanych designerów. Dla przykładu, mam kilka gier Suchego ale w żądną z nich jeszcze nie zagrałem. Na Rosenbergu i jego rozdmuchanych grach się zawiodłem (Kawerna, Pola Arle, Patchwork, jedynie Szklany szlak się broni). Małżeństwo Brandów zrobiło kiepskie Nowe Pokolenia (dobry Ganges i niezłe Exity im nie pomogą). Knizia robi niezły gry, ale nie są one dla mnie hitami. Wyróżnienie dla Felda za Zamki burgundii; dla Wallace za Brassa, Alspacha za mój ścisły top Zamki szalonego króla Ludwika i bardzo dobrą Suburbię, Lehmana za Roll for the Galaxy i niezłe Res Arcana. Drögemüller, Ostertag za Projekt Gaja, Vaccarino za Dominiona, Breese za Keyflowera.
Powyżej wyróżnienia trochę oszukane. A biorąc pod uwagę podane przez Ciebie założenia poznanych minimim 3 gier, w swoim rankingu umieszczam:
1. Alexander Pfister (Great Western Trail, Maracaibo, Mombasa)
Bardzo lubię za jego charakterystyczny styl. Mimo wielu podobieństw w jego dużych grach, każda jest inna i ma to coś, co mi bardzo odpowiada. Odpalanie wybranych akcji w połączeniu z ruchem na planszy, odsłanianie akcji na własnych planszach, tworzenie asymetrii między graczami. Decyzje wspólgraczy tworzą ogromną regrywalność jego gier. Nie ma utartych schematów i nie da się podejmować własnych decyzji w oderwaniu od działań przeciwników.
2a. Simone Luciani (Marco Polo, Grand Austria Hotel. Lorenzo il Magnifico)
To dla mnie równie pewny projektant gier jak Pfister. Każdy poznany przeze mnie jego tytuł trafia w mój gust. Jego gry z manipulacją kośćmi są różne, oryginalne i bardzo dobrze zaprojektowane w kontekście decyzyjności. Idealny ciężar gier by być usatysfakcjonowanym decyzjami i nie być zmęczonym zasadami i trudnością planowania.
2b. Virginio Gigli (Grand Austria Hotel. Lorenzo il Magnifico, Coimbra)
Podobnie jak wyżej, tworzą wiele gier wspólnie z Lucianim. W zestawieniu moich ulubionych tytułów mamy też Coimbre. Uzasadnienie wyboru podobnie jak u Lucianiego, dlatego zajmują wspólne miejsce.
3. Vladimir Chvatil. Cywilizacja poprzez wieki wciąż niedościgniona gra w rozwój cywilizacji, Tajniacy jedna z najlepszych imprezówek, Galaxy trucker szalona zabawa w budowanie statków kosmicznych i wysyłanie ich na... misje samobójcze.
4.. Bruno Cathala (7 cudów pojedynek, Pięć klanów, Cyklady).
Za Cykladami jakoś specjalnie nie przepadam ale musiałem wpisać by wypełnić założenia Pozostałe podane przeze mnie tytuły to genialne pozycje w kategorii gier rodzinnych plus.
Powyżej wyróżnienia trochę oszukane. A biorąc pod uwagę podane przez Ciebie założenia poznanych minimim 3 gier, w swoim rankingu umieszczam:
1. Alexander Pfister (Great Western Trail, Maracaibo, Mombasa)
Bardzo lubię za jego charakterystyczny styl. Mimo wielu podobieństw w jego dużych grach, każda jest inna i ma to coś, co mi bardzo odpowiada. Odpalanie wybranych akcji w połączeniu z ruchem na planszy, odsłanianie akcji na własnych planszach, tworzenie asymetrii między graczami. Decyzje wspólgraczy tworzą ogromną regrywalność jego gier. Nie ma utartych schematów i nie da się podejmować własnych decyzji w oderwaniu od działań przeciwników.
2a. Simone Luciani (Marco Polo, Grand Austria Hotel. Lorenzo il Magnifico)
To dla mnie równie pewny projektant gier jak Pfister. Każdy poznany przeze mnie jego tytuł trafia w mój gust. Jego gry z manipulacją kośćmi są różne, oryginalne i bardzo dobrze zaprojektowane w kontekście decyzyjności. Idealny ciężar gier by być usatysfakcjonowanym decyzjami i nie być zmęczonym zasadami i trudnością planowania.
2b. Virginio Gigli (Grand Austria Hotel. Lorenzo il Magnifico, Coimbra)
Podobnie jak wyżej, tworzą wiele gier wspólnie z Lucianim. W zestawieniu moich ulubionych tytułów mamy też Coimbre. Uzasadnienie wyboru podobnie jak u Lucianiego, dlatego zajmują wspólne miejsce.
3. Vladimir Chvatil. Cywilizacja poprzez wieki wciąż niedościgniona gra w rozwój cywilizacji, Tajniacy jedna z najlepszych imprezówek, Galaxy trucker szalona zabawa w budowanie statków kosmicznych i wysyłanie ich na... misje samobójcze.
4.. Bruno Cathala (7 cudów pojedynek, Pięć klanów, Cyklady).
Za Cykladami jakoś specjalnie nie przepadam ale musiałem wpisać by wypełnić założenia Pozostałe podane przeze mnie tytuły to genialne pozycje w kategorii gier rodzinnych plus.
Ostatnio zmieniony 23 lis 2020, 20:13 przez seki, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Posty: 145
- Rejestracja: 03 sie 2019, 20:31
- Has thanked: 39 times
- Been thanked: 21 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Mam kryzys decyzyjny - jest za dużo gier/autorów żebym mógł jakoś sensownie to ułożyć. Ale temat genialny, wielkie dzięki Gizmoo za jakieś 2 lata dam odpowiedź na temat Top 10 autorów gier planszowych
- Pan_K
- Posty: 2515
- Rejestracja: 24 wrz 2014, 19:16
- Lokalizacja: Wrocław
- Has thanked: 196 times
- Been thanked: 171 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Z tego wynika, że nazwisko Donald X. Vaccarino gdzieś mi się obiło o uszy...Gizmoo pisze: ↑22 lis 2020, 15:51 Moje główne założenie jest następujące – poza podaniem nazwiska autora, należy wypisać przynajmniej trzy tytuły, w które graliśmy i które uważamy za co najmniej dobre. Dlaczego „aż” trzy tytuły? Ano właśnie dlatego, że ciężko ocenić autora po zaledwie jednym dziele. Często też twórca ma jakiś „one hit wonder”, ale reszta gier jego autorstwa jest zwyczajnie zbyt przeciętna (lub zbyt słaba) by o nich pamiętać. Nie chcę więc, żeby był to plebiscyt popularności, "bo gdzieś tam obiło mi się to nazwisko o uszy".
Ale temat fajniutki. Muszę się dobrze zastanowić, bo wstępny ogląd sprawił, że nie wiem, czy mam prawo się wypowiedzieć w tym wątku. Tzn. kilku autorów od razu mi przychodzi na myśl, ale nie mam pewności, czy znam minimum 3 tytuły każdego z nich.
Wjechałeś mi na ambicję.
„Rzekł głupi w swoim sercu: nie ma Boga.”
Ryba bez roweru, to tylko ryba...
Ryba bez roweru, to tylko ryba...
- Harun
- Posty: 1116
- Rejestracja: 21 sie 2006, 16:48
- Lokalizacja: okolice Poznania
- Has thanked: 672 times
- Been thanked: 565 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Jedyny autor, co do którego sprawdzam od czasu do czasu co wydał, to Rudiger Dorn.
W mojej kolekcji jest reprezentowany przez: Goa (10 BGG) Istanbul z dodatkami (8) Jambo z dodatkiem (7) Karuba (7.5) Luxor (7.3)
W mojej kolekcji jest reprezentowany przez: Goa (10 BGG) Istanbul z dodatkami (8) Jambo z dodatkiem (7) Karuba (7.5) Luxor (7.3)
- Gizmoo
- Posty: 4207
- Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
- Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
- Has thanked: 2847 times
- Been thanked: 2759 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
U mnie z tego powodu nie znaleźli się na liście bracia Malz. Luis i Stefan mają na koncie znakomite Valparaiso i bardzo dobre Rococo. Nie grałem w Edo, a w drodze smakowicie wyglądające Tungaru. Tak samo Andreas Steding. Zagrałem tylko Gugonga, Firenze i Norenberc. I choć Gugong jest u mnie na drugim miejscu w grach wszech czasów, to Firenze jest zaledwie poprawne, a w Norenberc grałem tylko raz (polecam, zresztą planują reedycję).
Jednak ciężko po zaledwie dwóch tytułach ocenić, czy autor jest rzeczywiście dobry i czy rzemiosło ma w małym palcu, czy był to chwilowy przebłysk geniuszu. Także wiadomo - moja lista pewnie z czasem też ulegnie zmianie. Pod warunkiem, że Ci wszyscy wspaniali twórcy nadal będą robili świetne gry, a ja będę miał możliwość rozegrania w nie partyjki.
Strasznie chcę w to zagrać!
- BartP
- Administrator
- Posty: 4746
- Rejestracja: 09 lis 2010, 12:34
- Lokalizacja: Gdynia
- Has thanked: 392 times
- Been thanked: 925 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
W zasadzie jedynym autorem, na którego gry zawsze czekam z niecierpliwością i natychmiast czytam instrukcje, jest Stefan Feld. Grałem w większość jego gier, spory odsetek lubię, mam w kolekcji bodajże kilkanaście, więc zdecydowanie jest to mój ulubiony autor. Właśnie przede wszystkim dlatego, że konsekwentnie coś tam ciekawego wydaje. Aczkolwiek ostatnio była tendencja zniżkowa, no ale jeszcze muszę zagrać w Bonfire, w 2021 wyjdzie dobrze zapowiadające się Kokopelli, więc jest nadzieja na odbicie się. Ale nawet gdyby już miał chłopak nic nie wydać, to pozostawił po sobie piękną spuściznę.
Pozostali autorzy na mojej liście zazwyczaj mają na swoim koncie wzloty i upadki, hit and miss. Parę ich gier lubię, parę nie lubię, jakieś tam gnioty. Morał z tego taki, że zawsze obserwuję, co tam szykują, ale ze sporą dawką sceptycyzmu. Albo nie wszyscy wydali jeszcze na tyle dużo gier, żeby móc mówić "tak, to świetny autor". Dajmy niektórym jeszcze parę lat na rozkręcenie się.
1. Stefan Feld (Zamki Burgundii, Aquasphere, Notre Dame, Luna, Bora Bora, Strasbourg, Rialto itd...)
Pisałem już we wstępie. Płodny autor, wbrew twierdzeniom niektórych wydaje gry różnorodne (aczkolwiek przede wszystkim eurogry), bardzo dużo na co najmniej dobrym poziomie. Interakcja raz mniejsza, raz większa, regrywalność zazwyczaj ogromna, cóż... głupio nie znać.
2. Simone Luciani (Tzolkin, Marco Polo, Grand Austria Hotel, Lorenzo il Magnifico), Virginio Gigli (Egizia, Coimbra, Grand Austria Hotel, Lorenzo)
Tutaj właśnie muszę trochę oszukać, jak kolega wcześniej. Chłopaki z Włoch sporo wspólnych gier potworzyli i nie chciałbym ich rozdzielać na ten moment. Często tworzą w tandemach lub większych grupach. Tutaj mam sporo zaległości do nadrobienia. Grałem w te najbardziej znane, wymienione powyżej tytuły, ale w kolejce czeka więcej. Przede wszystkim euro, jakie lubię: średni poziom trudności, sensowna interakcja ogromna regrywalność, ciekawe zastosowanie kości. Zobaczywszy ich nazwiska, grę zawsze wrzucam na radar.
3. Matthias Cramer (Kraftwagen, Fight for Olympus, Glen More, Rokoko, Watergate)
Jak powyżej, widzę nazwisko kolesia, gra trafia na radar. Co prawda sceptycyzm się włącza, gdyż nie wszystko mi podeszło (Lancaster, Plums, Helvetia, Castle Rampage), ale niektóre jego tytuły są tak świetne, że przyćmiewają wszelkie wady innych. Co ciekawe, autor ma na koncie zarówno klasyczne eurogry, jak i konfrontacyjne dwuosobówki.
4. Ted Alspach (Suburbia, Zamki szalonego króla Ludwika, Palace of the Mad King Ludwig, One Night Ultimate Werewolf)
Też gry zawsze trafiają na radar. Ted Alspach jest dosyć aktywny na BGG, lubię, jak się wypowiada, więc myśląc o jego grach, widzę jego twarz ;]. Jak wcześniej, nie do wszystkich jego gier mnie ciągnie, ale cokolwiek grałem, to mi się podobało. No i jego gry mają ciekawą interakcję. Wiem, że pomysłodawcą konceptu "one night" jest kto inny, ale rozwinięcie pomysłu to też jakaś zasługa.
5. Reiner Knizia (Battleline, Tygrys i Eufrat, Wyprawa do El Dorado, Zaginione miasta, Laguna, Pędzące żółwie itd...)
No cóż, w większość jego gier nie grałem i pewnie nie zagram. Sporo mnie nie interesuje, ale kilkanaście to naprawdę solidne kąski. Jeśli widzę, że jego nowy tytuł nadaje się dla rodzin+ albo dla graczy, to trafia na radar. Bywa odtwórczy w autokanibalistyczny sposób, ale najbardziej cenię w nim głębię rozgrywki płynącą z prostoty zasad.
6. Michael Kiesling (Azul x2, Vikings, Szczęść Boże)
Chciałem pisać o duecie wraz z Kramerem, ale okazuje się, że w tak wiele ich wspólnych gier jeszcze nie grałem, że nie mogę ich wrzucić. Tutaj głównie cenię sobie tytuły rodzinne lub rodzinne+; z prostymi w miarę zasadami, ale bardzo satysfakcjonującą rozgrywką. W kolejce czeka sporo innych tytułów do zbadania.
7. Bruno Cathala (7 Wonders Duel, Kingdomino, Abyss, Raptor, Mr. Jack, Kanagawa, Mr. Jack Pocket, Zany Penguins, Queenz)
Ten pan też sporo gier natworzył, więc mamy wzloty i upadki, ale ogólnie jest na plus, więc staram się obczajać, co tam nowego wychodzi. Nieraz pomysły typu take-that w eurograch mi nie pasują, ale rekompensuje to innymi tytułami. Skłaniam się bardziej do jego lżejszych gier, ponieważ łatwo zagrać w nie w rodzinnym gronie.
8. Rudiger Dorn (Mafiozoo, Arkadia, Montana, Istanbul, Diamonds Club)
To jest przyzwoity autor. Co prawda żaden z powyższych tytułów nie rzucił mnie na kolana, ale z chęcią zagram w każdy i co jakiś czas patrzę z dozą zdrowego sceptycyzmu, co tam nowego na ruszcie się szykuje, ale noża specjalnie nie ostrzę ;].
9. Kristian Amundsen Østby (Automania, Winnica, Escape: The Curse of the Temple, Santa Maria)
Tutaj najbardziej podobają mi się eurasy, czyli Automania i Santa Maria, ale warto wymienić jedną z nielicznych kooperacji, które lubię, czyli Escape; i całkiem przyzwoitego roll'n'write'a, czyli Winnicę. Zawsze patrzę, co tam nowego szykuje, ale też ze sceptycyzmem, bo sporo pasjansów wieloosobowych spod jego rąk wychodzi, a to nie moja bajka.
10. Phil Walker Harding (Kakao, Imhotep, Imhotep Duel, Sushi Go Party, Gizmos)
Jak wyżej, Phil wydaje sporo rodzinnych tytułów ze szczątkową interakcją i te mi nie podchodzą. Ma jednakże również na koncie familijne gry, gdzie jednak musimy zwracać uwagę na to, co pozostali gracze robią i to za ich sprawą zawsze patrzę, co ten autor nowego wydaje.
Co ciekawe, moje dwie ulubione gry to Agricola oraz Steam, ale nie przekładają się one na zachwyt nad dokonaniami Uwego Rosenberga i Martina Wallace'a. Niestety większość ich gier mi nie podchodzi; z różnych powodów. Niemniej patrzę, co wydają, bo a nuż wypuszczą coś w stylu, który akurat mi podpasuje. Co ciekawe, Uwego to akurat lubię więcej nawet niż 3 gry, ale mając na uwadze, że większość pozycji omijam, to myślę, że niefair jednak byłoby wrzucać go do top 10.
Pozostali autorzy na mojej liście zazwyczaj mają na swoim koncie wzloty i upadki, hit and miss. Parę ich gier lubię, parę nie lubię, jakieś tam gnioty. Morał z tego taki, że zawsze obserwuję, co tam szykują, ale ze sporą dawką sceptycyzmu. Albo nie wszyscy wydali jeszcze na tyle dużo gier, żeby móc mówić "tak, to świetny autor". Dajmy niektórym jeszcze parę lat na rozkręcenie się.
1. Stefan Feld (Zamki Burgundii, Aquasphere, Notre Dame, Luna, Bora Bora, Strasbourg, Rialto itd...)
Pisałem już we wstępie. Płodny autor, wbrew twierdzeniom niektórych wydaje gry różnorodne (aczkolwiek przede wszystkim eurogry), bardzo dużo na co najmniej dobrym poziomie. Interakcja raz mniejsza, raz większa, regrywalność zazwyczaj ogromna, cóż... głupio nie znać.
2. Simone Luciani (Tzolkin, Marco Polo, Grand Austria Hotel, Lorenzo il Magnifico), Virginio Gigli (Egizia, Coimbra, Grand Austria Hotel, Lorenzo)
Tutaj właśnie muszę trochę oszukać, jak kolega wcześniej. Chłopaki z Włoch sporo wspólnych gier potworzyli i nie chciałbym ich rozdzielać na ten moment. Często tworzą w tandemach lub większych grupach. Tutaj mam sporo zaległości do nadrobienia. Grałem w te najbardziej znane, wymienione powyżej tytuły, ale w kolejce czeka więcej. Przede wszystkim euro, jakie lubię: średni poziom trudności, sensowna interakcja ogromna regrywalność, ciekawe zastosowanie kości. Zobaczywszy ich nazwiska, grę zawsze wrzucam na radar.
3. Matthias Cramer (Kraftwagen, Fight for Olympus, Glen More, Rokoko, Watergate)
Jak powyżej, widzę nazwisko kolesia, gra trafia na radar. Co prawda sceptycyzm się włącza, gdyż nie wszystko mi podeszło (Lancaster, Plums, Helvetia, Castle Rampage), ale niektóre jego tytuły są tak świetne, że przyćmiewają wszelkie wady innych. Co ciekawe, autor ma na koncie zarówno klasyczne eurogry, jak i konfrontacyjne dwuosobówki.
4. Ted Alspach (Suburbia, Zamki szalonego króla Ludwika, Palace of the Mad King Ludwig, One Night Ultimate Werewolf)
Też gry zawsze trafiają na radar. Ted Alspach jest dosyć aktywny na BGG, lubię, jak się wypowiada, więc myśląc o jego grach, widzę jego twarz ;]. Jak wcześniej, nie do wszystkich jego gier mnie ciągnie, ale cokolwiek grałem, to mi się podobało. No i jego gry mają ciekawą interakcję. Wiem, że pomysłodawcą konceptu "one night" jest kto inny, ale rozwinięcie pomysłu to też jakaś zasługa.
5. Reiner Knizia (Battleline, Tygrys i Eufrat, Wyprawa do El Dorado, Zaginione miasta, Laguna, Pędzące żółwie itd...)
No cóż, w większość jego gier nie grałem i pewnie nie zagram. Sporo mnie nie interesuje, ale kilkanaście to naprawdę solidne kąski. Jeśli widzę, że jego nowy tytuł nadaje się dla rodzin+ albo dla graczy, to trafia na radar. Bywa odtwórczy w autokanibalistyczny sposób, ale najbardziej cenię w nim głębię rozgrywki płynącą z prostoty zasad.
6. Michael Kiesling (Azul x2, Vikings, Szczęść Boże)
Chciałem pisać o duecie wraz z Kramerem, ale okazuje się, że w tak wiele ich wspólnych gier jeszcze nie grałem, że nie mogę ich wrzucić. Tutaj głównie cenię sobie tytuły rodzinne lub rodzinne+; z prostymi w miarę zasadami, ale bardzo satysfakcjonującą rozgrywką. W kolejce czeka sporo innych tytułów do zbadania.
7. Bruno Cathala (7 Wonders Duel, Kingdomino, Abyss, Raptor, Mr. Jack, Kanagawa, Mr. Jack Pocket, Zany Penguins, Queenz)
Ten pan też sporo gier natworzył, więc mamy wzloty i upadki, ale ogólnie jest na plus, więc staram się obczajać, co tam nowego wychodzi. Nieraz pomysły typu take-that w eurograch mi nie pasują, ale rekompensuje to innymi tytułami. Skłaniam się bardziej do jego lżejszych gier, ponieważ łatwo zagrać w nie w rodzinnym gronie.
8. Rudiger Dorn (Mafiozoo, Arkadia, Montana, Istanbul, Diamonds Club)
To jest przyzwoity autor. Co prawda żaden z powyższych tytułów nie rzucił mnie na kolana, ale z chęcią zagram w każdy i co jakiś czas patrzę z dozą zdrowego sceptycyzmu, co tam nowego na ruszcie się szykuje, ale noża specjalnie nie ostrzę ;].
9. Kristian Amundsen Østby (Automania, Winnica, Escape: The Curse of the Temple, Santa Maria)
Tutaj najbardziej podobają mi się eurasy, czyli Automania i Santa Maria, ale warto wymienić jedną z nielicznych kooperacji, które lubię, czyli Escape; i całkiem przyzwoitego roll'n'write'a, czyli Winnicę. Zawsze patrzę, co tam nowego szykuje, ale też ze sceptycyzmem, bo sporo pasjansów wieloosobowych spod jego rąk wychodzi, a to nie moja bajka.
10. Phil Walker Harding (Kakao, Imhotep, Imhotep Duel, Sushi Go Party, Gizmos)
Jak wyżej, Phil wydaje sporo rodzinnych tytułów ze szczątkową interakcją i te mi nie podchodzą. Ma jednakże również na koncie familijne gry, gdzie jednak musimy zwracać uwagę na to, co pozostali gracze robią i to za ich sprawą zawsze patrzę, co ten autor nowego wydaje.
Co ciekawe, moje dwie ulubione gry to Agricola oraz Steam, ale nie przekładają się one na zachwyt nad dokonaniami Uwego Rosenberga i Martina Wallace'a. Niestety większość ich gier mi nie podchodzi; z różnych powodów. Niemniej patrzę, co wydają, bo a nuż wypuszczą coś w stylu, który akurat mi podpasuje. Co ciekawe, Uwego to akurat lubię więcej nawet niż 3 gry, ale mając na uwadze, że większość pozycji omijam, to myślę, że niefair jednak byłoby wrzucać go do top 10.
Sprzedam nic
- Gizmoo
- Posty: 4207
- Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
- Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
- Has thanked: 2847 times
- Been thanked: 2759 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Demn! Gapa ze mnie! Zapomniałem!!! Za Kakao, Imhotepa i Park Niedźwiedzi należało mu się co najmniej wspomnienie. Czekam na Fjords, które Phil "poprawiał".
Autorami Rokoko są bracia Malz. Z tego, co kojarzę to Cramer był tam tylko developerem, ale może coś mylę.
-
- Posty: 762
- Rejestracja: 08 gru 2012, 01:42
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 58 times
- Been thanked: 157 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Kurde, stwierdziłem że spróbuję i zobaczymy ile punkcików mi się uda stworzyć z tego:
1. Uwe Rosenberg - nie trzeba przedstawiać. Jego tytuły to taki miszmasz, że trzeba nad każdym się zastanowić. Od tych najmniejszych jak Fasolki, Patchwork, przez lżejsze euro Szklany Szlak, aż po te spore kloce: Agricola, Le Havre oraz Uczta dla Odyna. Hallertau właśnie wylądował na celowniku pomimo tego, że dopiero trafiają do sieci pierwsze filmiki.
2. Daniele Tascini - oczywiście Tzolkin, oczywiście Teotihuacan, no i może mniej przeze mnie lubiane Marco Polo. Ale jeżeli potrzebujemy średniej ciężkości euro - tędy droga. Tekhenu oczywiście jest na krótkiej liście kupna i byłem zainteresowany od momentu oficjalnego info, że tytuł wychodzi.
3. Morten Monrad Pedersen - a tu małe oszustwo, bo nie do końca to autor gier, ale główna osoba w Automa Factory odpowiedzialnym za tryb solo do wielu świetnych tytułów jak Projekt Gaja, Na Skrzydłach czy oczywiście Scythe. Jeżeli Ci ludzie robią tryb solo do jakiejś gry, dla mnie to natychmiast trafia na radar.
4. Isaac Childres - można powiedzieć, że Gloomhaven to w większości hype. Nie zmienia to jednak faktu, że Childres wdarł się na rynek dość mocno i każdy jego tytuł w tej chwili sprawia, że choć na moment odwrócisz głową by posłuchać co tym razem. Długiej listy póki co nie ma, ale za równo Gloomhaven; Gloomhaven: Jaws of the Lion są bardzo dobre (dobra, to trochę też oszustwo, bo niby to samo co Gloomhaven, pokazuje jednak, że autor uczy się na swoich błędach i ulepsza swoje wcześniejsze dzieło) oraz Founders of Gloomhaven (przekombinowane ale wciąż dobre).
5. Jamey Stegmaier - Scythe jest jedną z moich ulubionych gier. Magii Viticulture nie zrozumiałem, a Charterstone jest dośc przyjemny. Każdy tytuł wydawany przez tego autora wzburza multum emocji w sumie w głównej mierze niestety przez specyficzny marketing - co nie zmienia faktu, że każdym tytułem, który zostanie wydany przez Stegmaier'a trzeba się choć na chwilę zainteresować.
6. Rudiger Dorn - juz dwa razy co najmniej wcześniej wspomniany - Istambuł, Karuba czy Genua to tytuły bardzo dobre i jak usłyszę, że wyszło coś nowego zawsze też się zainteresuje o czym dokładniej mowa.
Kolejnych już bym musiał szukać na siłę. Miała być 10ka ale jakoś tak biednie wyszło... ale nawet szóstka to dobry wynik... Następnych autorów musiałbym dorzucać w sumie na siłę (bo nie we wszystko udało się zagrać...), ale warto wspomnieć mimo wszystko:
Wolfgang Warsch - The Mind; czy That's Pretty Clever to dwa bardzo specyficzne tytuły. Szarlatani z Pasikurowic są w tej chwili na krótkiej liście do kupienia, ale też to nazwisko sprawia, że warto się zainteresować, bo pomimo krótkiego stażu, większość obecnych tytułów jest interesująca.
Michael Kiesling - zagrałem oczywiście w starego dobrego Tikala; Azul jest jednym z ulubionych tytułów żony, a Heaven & Ale od dawna by był w mojej kolekcji gdybym miał z kim w to grać...
1. Uwe Rosenberg - nie trzeba przedstawiać. Jego tytuły to taki miszmasz, że trzeba nad każdym się zastanowić. Od tych najmniejszych jak Fasolki, Patchwork, przez lżejsze euro Szklany Szlak, aż po te spore kloce: Agricola, Le Havre oraz Uczta dla Odyna. Hallertau właśnie wylądował na celowniku pomimo tego, że dopiero trafiają do sieci pierwsze filmiki.
2. Daniele Tascini - oczywiście Tzolkin, oczywiście Teotihuacan, no i może mniej przeze mnie lubiane Marco Polo. Ale jeżeli potrzebujemy średniej ciężkości euro - tędy droga. Tekhenu oczywiście jest na krótkiej liście kupna i byłem zainteresowany od momentu oficjalnego info, że tytuł wychodzi.
3. Morten Monrad Pedersen - a tu małe oszustwo, bo nie do końca to autor gier, ale główna osoba w Automa Factory odpowiedzialnym za tryb solo do wielu świetnych tytułów jak Projekt Gaja, Na Skrzydłach czy oczywiście Scythe. Jeżeli Ci ludzie robią tryb solo do jakiejś gry, dla mnie to natychmiast trafia na radar.
4. Isaac Childres - można powiedzieć, że Gloomhaven to w większości hype. Nie zmienia to jednak faktu, że Childres wdarł się na rynek dość mocno i każdy jego tytuł w tej chwili sprawia, że choć na moment odwrócisz głową by posłuchać co tym razem. Długiej listy póki co nie ma, ale za równo Gloomhaven; Gloomhaven: Jaws of the Lion są bardzo dobre (dobra, to trochę też oszustwo, bo niby to samo co Gloomhaven, pokazuje jednak, że autor uczy się na swoich błędach i ulepsza swoje wcześniejsze dzieło) oraz Founders of Gloomhaven (przekombinowane ale wciąż dobre).
5. Jamey Stegmaier - Scythe jest jedną z moich ulubionych gier. Magii Viticulture nie zrozumiałem, a Charterstone jest dośc przyjemny. Każdy tytuł wydawany przez tego autora wzburza multum emocji w sumie w głównej mierze niestety przez specyficzny marketing - co nie zmienia faktu, że każdym tytułem, który zostanie wydany przez Stegmaier'a trzeba się choć na chwilę zainteresować.
6. Rudiger Dorn - juz dwa razy co najmniej wcześniej wspomniany - Istambuł, Karuba czy Genua to tytuły bardzo dobre i jak usłyszę, że wyszło coś nowego zawsze też się zainteresuje o czym dokładniej mowa.
Kolejnych już bym musiał szukać na siłę. Miała być 10ka ale jakoś tak biednie wyszło... ale nawet szóstka to dobry wynik... Następnych autorów musiałbym dorzucać w sumie na siłę (bo nie we wszystko udało się zagrać...), ale warto wspomnieć mimo wszystko:
Wolfgang Warsch - The Mind; czy That's Pretty Clever to dwa bardzo specyficzne tytuły. Szarlatani z Pasikurowic są w tej chwili na krótkiej liście do kupienia, ale też to nazwisko sprawia, że warto się zainteresować, bo pomimo krótkiego stażu, większość obecnych tytułów jest interesująca.
Michael Kiesling - zagrałem oczywiście w starego dobrego Tikala; Azul jest jednym z ulubionych tytułów żony, a Heaven & Ale od dawna by był w mojej kolekcji gdybym miał z kim w to grać...
O kurczaki, nawet nie wiedziałem, że ten sam autor zrobił Winnicę i Santa Maria, a bardzo sobie cenię te dwa tytuły. Aż chyba zacznę się bardziej oglądać za Automanią.
- Neoptolemos
- Posty: 2035
- Rejestracja: 09 sty 2014, 18:30
- Has thanked: 197 times
- Been thanked: 974 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Nie wiem, czy dobiję do 10, ale próbujmy. Kolejność przypadkowa, jak przychodzili do głowy.
Friedemann Friese - pierwszy autor, którego polajkowałem na BGG, oczywiście głównie za Wysokie Napięcie, ale Zostań Menedżerem tez było niezłe, a i takie popierdółki jak Krwiopijca czy Piętaszek całkiem mi się podobały. Owocowe Opowieści siadły trochę mniej, wiem że FF miał kilka wpadek i na wszelki wypadek pominąłem 504, ale zawsze szanowałem i będę szanował. Również za konsekwencję w nazewnictwie i miłość do zielonego.
Matt Leacock - to świeże wspomnienie z ogrywania Era: Medieval Age, ale cała rodzinę Pandemii uwielbiam i szanuję. Chariot Race był taki se, Knit Wit nie poznałem. Leacock generalnie mało co zrobił poza Pandemią, ale za nią samą (i spinoffy) zasługuje.
Stefan Feld - mam stosunkowo mało Feldów na rozkładzie, ale w zasadzie wszystkie były dobre. Zamki super, Rialto niezłe, Wyrocznia Delficka bardzo ciekawa, ogólnie poznałbym więcej, ale absolutnie nie mam mocy przerobowych na ogrywanie wszystkich euro, a przecież nie tylko Feld takowe robi.
Wolfgang Warsch - zacząłem od The Mind i Szarlatanów i już wiedziałem, że to jest gość zdolny do wszystkiego, którego warto śledzić. Fudżi nie siadło - mimo całkiem fajnego pomysłu - ale Karczma pod Pękatym Kuflem i Rzuć na Tacę to tez bardzo przyjemne gry. Warscha w zasadzie każdy tytuł trafia na mój radar.
Eric Lang - more or less maczał palce w Dice Masters i Grze o Tron LCG, co w zasadzie wystarcza. Ale do tego ma na rozkładzie Chaos <3 i oczywiście multum innych gier, ale nawet jeśli Godfather był moim osobistym zawodem, to za 3 pierwsze tytuły szanują gościa niesamowicie.
Uwe Rosenberg - przewrotnie, bo największy szacunek ma, a jakże, za Fasolki. W drugiej kolejności Patchwork. Ale cięższe tytuły też czasem mu wychodzą
Bruno Cathala - Cyklady, Mr Jack, 7CŚ: Pojedynek. Wystarczy, żebym gościa bardzo szanował.
Ignacy Trzewiczek - Osadnicy: NI to wciąż moja topka w ogóle, Robinson jest wspaniały, Detektywa dzisiaj przeszedłem i jest w ścisłym topie gier poznanych w tym roku. W ogóle lubię naprawdę dużo polskich gier, ale tylko Trzewik maczał palce w kilku z nich.
Corey Konieczka - mało doświadczeń, ale całkowicie przekonał mnie do Star Wars na planszy. I Rebelią, i Rubieżami (choć Rebelia to po prostu wyśmienita gra, a Zewnętrzne Rubieże trochę guilty pleasure).
Martin Wallace - różnie to bywało, ale Światy Dysku są w porządku, Brass bardzo dobry, Automobile w miarę spoko, na kasztany się jeszcze nie natknąłem.
A jednak jest 10! A jeszcze jest Kristian Amundsen Ostby z Santa Maria i Ucieczką (raz grałem w Kokoro, czyli reimplementacje Winnicy i tez było dobre); Rudiger Dorn z Goa i Vegas (ale i Genua miała swój urok); Richard Garfield (Robo Rally/Potwory w Tokio/MtG), Reiner Knizia (Dream Factory, Trucizna, Bankrut, Wyprawa do El Dorado i jeszcze kilka); Shem Phillips, Karol Madaj, Michael Kiesling, Antoine Bauza... przy wszystkich tych nazwiskach przynajmniej zastrzygę uszami.
Friedemann Friese - pierwszy autor, którego polajkowałem na BGG, oczywiście głównie za Wysokie Napięcie, ale Zostań Menedżerem tez było niezłe, a i takie popierdółki jak Krwiopijca czy Piętaszek całkiem mi się podobały. Owocowe Opowieści siadły trochę mniej, wiem że FF miał kilka wpadek i na wszelki wypadek pominąłem 504, ale zawsze szanowałem i będę szanował. Również za konsekwencję w nazewnictwie i miłość do zielonego.
Matt Leacock - to świeże wspomnienie z ogrywania Era: Medieval Age, ale cała rodzinę Pandemii uwielbiam i szanuję. Chariot Race był taki se, Knit Wit nie poznałem. Leacock generalnie mało co zrobił poza Pandemią, ale za nią samą (i spinoffy) zasługuje.
Stefan Feld - mam stosunkowo mało Feldów na rozkładzie, ale w zasadzie wszystkie były dobre. Zamki super, Rialto niezłe, Wyrocznia Delficka bardzo ciekawa, ogólnie poznałbym więcej, ale absolutnie nie mam mocy przerobowych na ogrywanie wszystkich euro, a przecież nie tylko Feld takowe robi.
Wolfgang Warsch - zacząłem od The Mind i Szarlatanów i już wiedziałem, że to jest gość zdolny do wszystkiego, którego warto śledzić. Fudżi nie siadło - mimo całkiem fajnego pomysłu - ale Karczma pod Pękatym Kuflem i Rzuć na Tacę to tez bardzo przyjemne gry. Warscha w zasadzie każdy tytuł trafia na mój radar.
Eric Lang - more or less maczał palce w Dice Masters i Grze o Tron LCG, co w zasadzie wystarcza. Ale do tego ma na rozkładzie Chaos <3 i oczywiście multum innych gier, ale nawet jeśli Godfather był moim osobistym zawodem, to za 3 pierwsze tytuły szanują gościa niesamowicie.
Uwe Rosenberg - przewrotnie, bo największy szacunek ma, a jakże, za Fasolki. W drugiej kolejności Patchwork. Ale cięższe tytuły też czasem mu wychodzą
Bruno Cathala - Cyklady, Mr Jack, 7CŚ: Pojedynek. Wystarczy, żebym gościa bardzo szanował.
Ignacy Trzewiczek - Osadnicy: NI to wciąż moja topka w ogóle, Robinson jest wspaniały, Detektywa dzisiaj przeszedłem i jest w ścisłym topie gier poznanych w tym roku. W ogóle lubię naprawdę dużo polskich gier, ale tylko Trzewik maczał palce w kilku z nich.
Corey Konieczka - mało doświadczeń, ale całkowicie przekonał mnie do Star Wars na planszy. I Rebelią, i Rubieżami (choć Rebelia to po prostu wyśmienita gra, a Zewnętrzne Rubieże trochę guilty pleasure).
Martin Wallace - różnie to bywało, ale Światy Dysku są w porządku, Brass bardzo dobry, Automobile w miarę spoko, na kasztany się jeszcze nie natknąłem.
A jednak jest 10! A jeszcze jest Kristian Amundsen Ostby z Santa Maria i Ucieczką (raz grałem w Kokoro, czyli reimplementacje Winnicy i tez było dobre); Rudiger Dorn z Goa i Vegas (ale i Genua miała swój urok); Richard Garfield (Robo Rally/Potwory w Tokio/MtG), Reiner Knizia (Dream Factory, Trucizna, Bankrut, Wyprawa do El Dorado i jeszcze kilka); Shem Phillips, Karol Madaj, Michael Kiesling, Antoine Bauza... przy wszystkich tych nazwiskach przynajmniej zastrzygę uszami.
- trance-atlantic
- Posty: 686
- Rejestracja: 02 sty 2012, 11:41
- Lokalizacja: Wlkp
- Has thanked: 47 times
- Been thanked: 225 times
- Kontakt:
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Więc i ja spróbuję
1. Friedemann Friese (za wszystko)
Obok jego twórczości nie umiem przejść obojętnie. Wysokie Napięcie mnie na początku nie oczarowało, ale zrozumiałem z czasem, że zrobił grę, w której klimat robią sami gracze. Albo beznamiętnie licytują i się nudzą, albo walczą o każdą elektrownię i każdy zasób. 504 - cudowny eksperyment i najlepsze potwierdzenie jego geniuszu. Z zabawy quizowej uczynił grę planszową (Fauna), dał nam system fable, mnóstwo gier solo a na deser polał to sosem świadomego kopiowania twórczości innych autorów (Copycat).
Odnoszę wrażenie, że projektowanie to dla niego świetna zabawa i pewnie dlatego mu to tak dobrze idzie. Mnóstwo pomysłów, jeszcze więcej dystansu do otoczenia i siebie samego. Optymalizator z niego większy niż Feld, ale gdybym miał wskazać jednego autora, który byłby w stanie zrobić grę w każdym gatunku i każdej tematyce, to bezwzględnie byłby to FF. Tyle że mu się pewnie nie chce, bo ma swój świat... i w sumie dobrze.
2. Stefan Feld (W Roku Smoka, Rialto, Zamki Burgundii)
Głupio wymieniać tylko niektóre gry mistrza eurosucharów, ale nie wszystkie gry mi leżą w równym stopniu. W ostatnich latach pogubiłem się w jego twórczości; gdy jakiś czas temu odświeżyłem sobie Rialto i gdy dotarło do mnie, że z gry euro, w której nie zbieramy i nie kumulujemy zasobów (poza pieniędzmi), zrobił ciasne area control, wówczas zrozumiałem, że to jest TEN Feld jakiego uwielbiam. Ilekroć robi grę, w której paradoksalnie każe nam podążać jakąś ścieżką (WRS - akcja+postać, R - wykładanie kolejnych symboli w określonej kolejności), to ja w głowie szukam optymalnego ruchu i odnaleźć go nie mogę. Ale to właśnie mi u niego cholernie "siedzi". ZB to inna liga, rozgrywka dla przyjemności, z miłym kombinowaniem a plus tym większy, że wydał je również w formie kościanej i karcianej, dzięki czemu mam trzy gry a nie jedną.
3. Reiner Knizia (Geniusz, T&E, Taj Mahal, Wyprawa do El Dorado)
Matematyka w służbie ludzkości. Specjalista od gier, w których - jak już to wspomniałem w innym wątku - przeczytanie instrukcji zajmuje mniej czasu niż posegregowanie elementów. Wyprawą do El Dorado wbił gwóźdź do trumny tych, którzy chcieliby zająć jego miejsce w mojej planszówkowej świadomości. No way!
4. Martin Wallace (AoS, Brass, P.I. and many more)
Człowiek, który próbuje się odnaleźć na wielu płaszczyznach, choć nie zawsze mu to wychodzi. Ale same te próby powinny być docenione, co niniejszym czynię. Dawniej był to dla mnie symbol autora najlepszych gier ekonomicznych, dziś może mniej, ale zawsze chętnie zapoznam się z tym, co sygnuje swoim nazwiskiem. Uwielbiam gry o tematyce kolejowej, dla mnie mógłby on tworzyć tylko takie tytuły. Tym bardziej się ciesze, że mam w kolekcji np. First Train To Nurnberg, które popularności u nas nie zyskało prawie wcale.
5. Włosi (Lorenzo, Marco Polo, Tzolk'in)
Za powiew świeżości, za stosunkowo proste zasady, za gry, do których chce się wracać. Niby podobne, ale jednak inne. Średni ciężar gatunkowy nie odstrasza nawet mniej obeznanych, zwłaszcza że tematyka jest całkiem przyjemna a w Marco Polo prawie się można wczuć w klimat podróży.
6. Antoine Bauza (Hanabi, 7 Cudów Świata, Ghost Stories/Ostatni Bastion)
Głównie za Hanabi. Dziękuję monsieur, takiej gry kooperacyjnej mi było trzeba!
7. Richard Borg (za system C&C)
Tytułów mógłbym wymienić kilka, może nawet wszystkie, ale po co? Stworzył elastyczny system, który jest co prawda traktowany z przymrużeniem oka przez rasowych wargamerów, ale nie sposób odmówić mu popularności. Czy zasłużonej? To inna sprawa, ale bardzo go lubię za przystępność zasad i możliwość grania solo.
8. Mac Gerdts (Concordia, Imperial, Antike)
Za cudowną grę z pochrzanionym systemem punktacji - no nie lubię go i już Chciałbym mieć ponadto możliwość regularnego grania w Imperial a Antike kiedyś próbowałem i choć nie odnajduję się w niej jakoś szczególnie, to jednak musiałem ją uwzględnić, bo inaczej tego autora by tu nie było - a co za tym idzie, nie byłoby tu Concordii.
9. Matt Leacock (Pandemia i jej wcielenia wszelakie)
Za prosty i grywalny system, który nie nudzi mi się wraz z kolejnymi wcieleniami - wręcz przeciwnie, wyczekuję kolejnych pomysłów, które jeszcze bardziej urozmaicą rozgrywkę (nie grywam w Legacy, a może powinienem?).
Specjalne podziękowania dla:
- Jacob Fryxelius - za godziny spędzone przy TM
- Uwe Rosenberg - za gry "For Two Players", mógłby obrobić tak każdy swój tytuł
- Dirk Henn - za to, że kiedyś powstała taka gra jak Szogun
- belgijska trójca - za Troyes i jego rollandwrite'owego następcę - dzięki, dzięki, dzięki!
- Dan Verssen - za wymyślanie systemów solo, które grają przeciwko nam (co preferuję bardziej niż automę, chociaż wiadomo, że to inny kaliber gier)
To tyle na razie
1. Friedemann Friese (za wszystko)
Obok jego twórczości nie umiem przejść obojętnie. Wysokie Napięcie mnie na początku nie oczarowało, ale zrozumiałem z czasem, że zrobił grę, w której klimat robią sami gracze. Albo beznamiętnie licytują i się nudzą, albo walczą o każdą elektrownię i każdy zasób. 504 - cudowny eksperyment i najlepsze potwierdzenie jego geniuszu. Z zabawy quizowej uczynił grę planszową (Fauna), dał nam system fable, mnóstwo gier solo a na deser polał to sosem świadomego kopiowania twórczości innych autorów (Copycat).
Odnoszę wrażenie, że projektowanie to dla niego świetna zabawa i pewnie dlatego mu to tak dobrze idzie. Mnóstwo pomysłów, jeszcze więcej dystansu do otoczenia i siebie samego. Optymalizator z niego większy niż Feld, ale gdybym miał wskazać jednego autora, który byłby w stanie zrobić grę w każdym gatunku i każdej tematyce, to bezwzględnie byłby to FF. Tyle że mu się pewnie nie chce, bo ma swój świat... i w sumie dobrze.
2. Stefan Feld (W Roku Smoka, Rialto, Zamki Burgundii)
Głupio wymieniać tylko niektóre gry mistrza eurosucharów, ale nie wszystkie gry mi leżą w równym stopniu. W ostatnich latach pogubiłem się w jego twórczości; gdy jakiś czas temu odświeżyłem sobie Rialto i gdy dotarło do mnie, że z gry euro, w której nie zbieramy i nie kumulujemy zasobów (poza pieniędzmi), zrobił ciasne area control, wówczas zrozumiałem, że to jest TEN Feld jakiego uwielbiam. Ilekroć robi grę, w której paradoksalnie każe nam podążać jakąś ścieżką (WRS - akcja+postać, R - wykładanie kolejnych symboli w określonej kolejności), to ja w głowie szukam optymalnego ruchu i odnaleźć go nie mogę. Ale to właśnie mi u niego cholernie "siedzi". ZB to inna liga, rozgrywka dla przyjemności, z miłym kombinowaniem a plus tym większy, że wydał je również w formie kościanej i karcianej, dzięki czemu mam trzy gry a nie jedną.
3. Reiner Knizia (Geniusz, T&E, Taj Mahal, Wyprawa do El Dorado)
Matematyka w służbie ludzkości. Specjalista od gier, w których - jak już to wspomniałem w innym wątku - przeczytanie instrukcji zajmuje mniej czasu niż posegregowanie elementów. Wyprawą do El Dorado wbił gwóźdź do trumny tych, którzy chcieliby zająć jego miejsce w mojej planszówkowej świadomości. No way!
4. Martin Wallace (AoS, Brass, P.I. and many more)
Człowiek, który próbuje się odnaleźć na wielu płaszczyznach, choć nie zawsze mu to wychodzi. Ale same te próby powinny być docenione, co niniejszym czynię. Dawniej był to dla mnie symbol autora najlepszych gier ekonomicznych, dziś może mniej, ale zawsze chętnie zapoznam się z tym, co sygnuje swoim nazwiskiem. Uwielbiam gry o tematyce kolejowej, dla mnie mógłby on tworzyć tylko takie tytuły. Tym bardziej się ciesze, że mam w kolekcji np. First Train To Nurnberg, które popularności u nas nie zyskało prawie wcale.
5. Włosi (Lorenzo, Marco Polo, Tzolk'in)
Za powiew świeżości, za stosunkowo proste zasady, za gry, do których chce się wracać. Niby podobne, ale jednak inne. Średni ciężar gatunkowy nie odstrasza nawet mniej obeznanych, zwłaszcza że tematyka jest całkiem przyjemna a w Marco Polo prawie się można wczuć w klimat podróży.
6. Antoine Bauza (Hanabi, 7 Cudów Świata, Ghost Stories/Ostatni Bastion)
Głównie za Hanabi. Dziękuję monsieur, takiej gry kooperacyjnej mi było trzeba!
7. Richard Borg (za system C&C)
Tytułów mógłbym wymienić kilka, może nawet wszystkie, ale po co? Stworzył elastyczny system, który jest co prawda traktowany z przymrużeniem oka przez rasowych wargamerów, ale nie sposób odmówić mu popularności. Czy zasłużonej? To inna sprawa, ale bardzo go lubię za przystępność zasad i możliwość grania solo.
8. Mac Gerdts (Concordia, Imperial, Antike)
Za cudowną grę z pochrzanionym systemem punktacji - no nie lubię go i już Chciałbym mieć ponadto możliwość regularnego grania w Imperial a Antike kiedyś próbowałem i choć nie odnajduję się w niej jakoś szczególnie, to jednak musiałem ją uwzględnić, bo inaczej tego autora by tu nie było - a co za tym idzie, nie byłoby tu Concordii.
9. Matt Leacock (Pandemia i jej wcielenia wszelakie)
Za prosty i grywalny system, który nie nudzi mi się wraz z kolejnymi wcieleniami - wręcz przeciwnie, wyczekuję kolejnych pomysłów, które jeszcze bardziej urozmaicą rozgrywkę (nie grywam w Legacy, a może powinienem?).
Specjalne podziękowania dla:
- Jacob Fryxelius - za godziny spędzone przy TM
- Uwe Rosenberg - za gry "For Two Players", mógłby obrobić tak każdy swój tytuł
- Dirk Henn - za to, że kiedyś powstała taka gra jak Szogun
- belgijska trójca - za Troyes i jego rollandwrite'owego następcę - dzięki, dzięki, dzięki!
- Dan Verssen - za wymyślanie systemów solo, które grają przeciwko nam (co preferuję bardziej niż automę, chociaż wiadomo, że to inny kaliber gier)
To tyle na razie
Around The Board - videoinstrukcje i przykładowe rozgrywki :)
Planszostrefa - 10%, Planszomania - 10%, 3trolle - 7%.|
Planszostrefa - 10%, Planszomania - 10%, 3trolle - 7%.|
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Nazwisko nie jest dla mnie kluczowe, ale bywa wabikiem lub kartą przetargową przy kupnie.
Interesuję się na bieżąco, śledzę, a bywa nawet, że czekam na gry poniższych autorów:
1. Stefan Feld (Zamki Burgundii, Trajan, Badacze głębin i inne)
Najliczniej reprezentowany w mojej grotece, lubiany, ceniony. Autor środka, nie za lekki, nie za ciężki, klarowny i całkiem elegancki w zasadach. Pewnie z tego powodów często trafia na stół. Dość zróżnicowany w ramach pewnego wycinka eurogier, w którym operuje, więc zawsze warto zerknąć na nowe tytuły.
2.Shadi Torbey (seria Oniverse, zapoczątkowana grą Onirim)
Sprytne, regrywalne, oryginalne graficznie jednoosobówki, z których każda przypadła mi do gustu. W zasadzie jedyny autor, którego microbadge'a mógłbym mieć na BGG. Ale nie mam.
3. Tom Lehmann (Race for the Galaxy, Roll for the Galaxy, Res Arcana)
Człowiek, który stworzył najlepszą grę na świecie, więc musiał trafić na tę listę. Jego największą wadą jest to, że prawdopodobnie już nigdy nie stworzy nic tak dobrego, jak Rejsik, i trzeba się zadowalać tytułami zaledwie rewelacyjnymi, pokroju Res Arcana.
4. Michał Oracz (Neuroshima Hex, Tezeusz, Monolith Arena)
Tutaj oszukuję, bo do Monolith Arena znam jedynie zasady, gra czeka na kupno, ale nie mogę pominąć tego nazwiska. (Doliczyłbym Earthcore, ale to aplikacja elektroniczna.) Za pierwsze dwa tytuły, Neurę i Tezika, należy mu się chwała i sława. Gdy ze zgliszczy postnuklearnych wydobędą jakąś grę to będzie to Hex, i da początek nowemu BGG, i będą się tym designem zachwycać nowe pokolenia.
Niestety późniejsze wytwory Michała są poza moimi finansowymi widełkami, albo poza sferą zainteresowań. Ale czytam o każdym nowym projekcie.
Poniżej autorzy, których nazwiska nie są tak gorące, ale na pewno zastrzygę uszami, gdy o ich nowym projekcie usłyszę.
5. Vlaada Chvatil (Tash-kalar, Cywilizacja, Mage Knight)
Prawdopodobnie najbardziej oryginalny autor, bo i rozstrzał gatunkowy potężny, a i każdy projekt mocno niepowtarzalny. Dość powiedzieć, że nawet jego imprezówka, Tajniacy, mi się spodobała, a jako, bądź co bądź, eurosucharzysta, imprezówkami gardzę, bo nie po to się siada do stołu, żeby się dobrze bawić, tylko żeby wytężać intelektualne bicepsy.
6. Uwe Rosenberg (Agricola, Le Havre, Pola Arle)
Krótko - kiedyś bardzo, obecnie mniej. Odkąd odkrył tetrisa i posłuchał podszeptów, że ludzie wolą piaskownice bez interakcji, już nie wierzę w nowe tytuły. Ale najnowszy wygląda obiecująco. Kto wie...
7. Ignacy Trzewiczek (51. stan, Osadnicy: Narodziny Imperium, Pret-a-Porter)
Im jest lepszy, tym gorszy. Ponoć dojrzewa jako autor, ulepsza swoje pomysły, wygładza, ale mi podobały się jego wczesne gry, gdy były oblepione masą zasad, utrudnień, nawet mimo pewnej siermiężności. Mówi się, że dziś już się tak nie projektuje, ja mówię - niestety.
8. Carl Chudyk (Na chwałę Rzymu, Impuls, Red7)
Autor gier najbardziej wykręcajacych mózg. Tworzenie pokręconych kombosów, zwariowane żonglowanie kolorami, gięcie i łamanie reguł. To, co inni stosują rzadko, u Chudyka jest osią twórczości. Niestety trudno nad tymi designami w pełni zapanować, więc jego projekty zawsze będą pomysłami kontrowersyjnymi.
9. Reiner Knizia (Przez pustynię, Samuraj, Zaginione miasta)
Klasyk, protoplastuś Felda. W zasadzie na jego gry nie czekam, ani niespecjalnie śledzę, bo, po pierwsze, przy ich liczbie nie ma sensu czekać, do końca życia się ich nie sprawdzi, a przy tym, i to po drugie, jest to autor dla mnie dość jednowymiarowy. Co prawda wymienione powyżej (i nie tylko te) tytuły uważam za wyśmienite, ale ileż można pławić się w tym eleganckim tańcu kolorów i liczb.
10. Dziesiątego miejsca nie będzie, bo niektórzy potencjalnie mogliby tu trafić, ale -
- albo nie znam wystarczającej liczby tytułów:
Martin Wallace (Londyn, A Few Acres of Snow) - dwa Brassy na półce czekają na lepsze czasy,
duet Splotter Spellen - Jeroen Doumen, Joris Wiersinga (Roads & Boats, Food Chain Magnate);
- albo nie cenię trzech gier tego autora:
Alexander Pfeister (Maracaibo, Mombasa) - wydaje się być przedłużeniem listy Knizia - Feld, ale Great Western Trail nie znam, a Wyspę Skye niezbyt cenię;
- albo jest to trójka z przypadku, bez oglądania się na resztę dorobku:
np. Bruno Cathala (7 cudów świata: pojedynek, Kingdomino, Mr Jack) - tytuły dobre, ale jakoś nie sprowokowały do celowej eksploracji portfolia autora.
Tyle.
Temat okazał się przyczynkiem do spojrzenia na swoją kolekcję pod ciekawym kątem. Dzięki.
Interesuję się na bieżąco, śledzę, a bywa nawet, że czekam na gry poniższych autorów:
1. Stefan Feld (Zamki Burgundii, Trajan, Badacze głębin i inne)
Najliczniej reprezentowany w mojej grotece, lubiany, ceniony. Autor środka, nie za lekki, nie za ciężki, klarowny i całkiem elegancki w zasadach. Pewnie z tego powodów często trafia na stół. Dość zróżnicowany w ramach pewnego wycinka eurogier, w którym operuje, więc zawsze warto zerknąć na nowe tytuły.
2.Shadi Torbey (seria Oniverse, zapoczątkowana grą Onirim)
Sprytne, regrywalne, oryginalne graficznie jednoosobówki, z których każda przypadła mi do gustu. W zasadzie jedyny autor, którego microbadge'a mógłbym mieć na BGG. Ale nie mam.
3. Tom Lehmann (Race for the Galaxy, Roll for the Galaxy, Res Arcana)
Człowiek, który stworzył najlepszą grę na świecie, więc musiał trafić na tę listę. Jego największą wadą jest to, że prawdopodobnie już nigdy nie stworzy nic tak dobrego, jak Rejsik, i trzeba się zadowalać tytułami zaledwie rewelacyjnymi, pokroju Res Arcana.
4. Michał Oracz (Neuroshima Hex, Tezeusz, Monolith Arena)
Tutaj oszukuję, bo do Monolith Arena znam jedynie zasady, gra czeka na kupno, ale nie mogę pominąć tego nazwiska. (Doliczyłbym Earthcore, ale to aplikacja elektroniczna.) Za pierwsze dwa tytuły, Neurę i Tezika, należy mu się chwała i sława. Gdy ze zgliszczy postnuklearnych wydobędą jakąś grę to będzie to Hex, i da początek nowemu BGG, i będą się tym designem zachwycać nowe pokolenia.
Niestety późniejsze wytwory Michała są poza moimi finansowymi widełkami, albo poza sferą zainteresowań. Ale czytam o każdym nowym projekcie.
Poniżej autorzy, których nazwiska nie są tak gorące, ale na pewno zastrzygę uszami, gdy o ich nowym projekcie usłyszę.
5. Vlaada Chvatil (Tash-kalar, Cywilizacja, Mage Knight)
Prawdopodobnie najbardziej oryginalny autor, bo i rozstrzał gatunkowy potężny, a i każdy projekt mocno niepowtarzalny. Dość powiedzieć, że nawet jego imprezówka, Tajniacy, mi się spodobała, a jako, bądź co bądź, eurosucharzysta, imprezówkami gardzę, bo nie po to się siada do stołu, żeby się dobrze bawić, tylko żeby wytężać intelektualne bicepsy.
6. Uwe Rosenberg (Agricola, Le Havre, Pola Arle)
Krótko - kiedyś bardzo, obecnie mniej. Odkąd odkrył tetrisa i posłuchał podszeptów, że ludzie wolą piaskownice bez interakcji, już nie wierzę w nowe tytuły. Ale najnowszy wygląda obiecująco. Kto wie...
7. Ignacy Trzewiczek (51. stan, Osadnicy: Narodziny Imperium, Pret-a-Porter)
Im jest lepszy, tym gorszy. Ponoć dojrzewa jako autor, ulepsza swoje pomysły, wygładza, ale mi podobały się jego wczesne gry, gdy były oblepione masą zasad, utrudnień, nawet mimo pewnej siermiężności. Mówi się, że dziś już się tak nie projektuje, ja mówię - niestety.
8. Carl Chudyk (Na chwałę Rzymu, Impuls, Red7)
Autor gier najbardziej wykręcajacych mózg. Tworzenie pokręconych kombosów, zwariowane żonglowanie kolorami, gięcie i łamanie reguł. To, co inni stosują rzadko, u Chudyka jest osią twórczości. Niestety trudno nad tymi designami w pełni zapanować, więc jego projekty zawsze będą pomysłami kontrowersyjnymi.
9. Reiner Knizia (Przez pustynię, Samuraj, Zaginione miasta)
Klasyk, protoplastuś Felda. W zasadzie na jego gry nie czekam, ani niespecjalnie śledzę, bo, po pierwsze, przy ich liczbie nie ma sensu czekać, do końca życia się ich nie sprawdzi, a przy tym, i to po drugie, jest to autor dla mnie dość jednowymiarowy. Co prawda wymienione powyżej (i nie tylko te) tytuły uważam za wyśmienite, ale ileż można pławić się w tym eleganckim tańcu kolorów i liczb.
10. Dziesiątego miejsca nie będzie, bo niektórzy potencjalnie mogliby tu trafić, ale -
- albo nie znam wystarczającej liczby tytułów:
Martin Wallace (Londyn, A Few Acres of Snow) - dwa Brassy na półce czekają na lepsze czasy,
duet Splotter Spellen - Jeroen Doumen, Joris Wiersinga (Roads & Boats, Food Chain Magnate);
- albo nie cenię trzech gier tego autora:
Alexander Pfeister (Maracaibo, Mombasa) - wydaje się być przedłużeniem listy Knizia - Feld, ale Great Western Trail nie znam, a Wyspę Skye niezbyt cenię;
- albo jest to trójka z przypadku, bez oglądania się na resztę dorobku:
np. Bruno Cathala (7 cudów świata: pojedynek, Kingdomino, Mr Jack) - tytuły dobre, ale jakoś nie sprowokowały do celowej eksploracji portfolia autora.
Tyle.
Temat okazał się przyczynkiem do spojrzenia na swoją kolekcję pod ciekawym kątem. Dzięki.
"Jak kto ma swój rozum, ten głupi nie jest [...] Głupie są te, co cudzy rozum mają."
- Neoptolemos
- Posty: 2035
- Rejestracja: 09 sty 2014, 18:30
- Has thanked: 197 times
- Been thanked: 974 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
O kurde, faktycznie, jest Chvatil. Ale w przypadku Chvatila i Pfistera jakoś za mało czuję się pewnie, żeby oceniać przekrój twórczości. Od Pfistera grałem w GWT i Wyspę Skye (obie dobre, ale nie genialne) oraz O mój zboże, które było... średnie. Pozostałe tytuły jakoś nawet nie czekają w kolejce specjalnie. Z kolei w kwestii Chvatila mam o tyle mieszane uczucia, że jedyną jego gra którą naprawdę lubię jest Space Alert. W Ciężarówkę jestem kiepski, Tajniacy spoko - ale przegrywają choćby z Decrypto o całą długość, Tash-Kalar mi BARDZO nie siadł, w Pupili grałem raz i pamiętam tylko uber dużo mikrozasad... a Cywilizacja czeka gdzieś w kolejce, ale daleeeko, daleeeko.
- Nidav
- Posty: 705
- Rejestracja: 14 sty 2016, 19:33
- Lokalizacja: Kraków
- Has thanked: 91 times
- Been thanked: 340 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Miałem prawdziwą zagwozdkę czy uda mi się zrobić TOP10 autorów gier, których zagrałem w co najmniej 3 tytuły. I jak się okazuje - dziesiątki niestety zrobić mi się nie uda. Stąd też będzie TOP6 (z dwoma lekkimi naciągnięciami nawet można to uznać za TOP8), a potem już bez hierarchizacji pozwolę sobie wypisać parę innych autorów, którzy byli blisko progu, ale niestety się nie znaleźli nie liście przez te jakże ciężkie kryterium
0. Helge Ostertag & Jens Drögemüller (Terra Mystica, Projekt Gaja)
Oszukaństwo już na dobry początek Miejsce ponad podium dlatego, że zarówno Terra Mystica, jak i Projekt Gaja należą do moich ukochanych gier. I według kryterium 3 gier nie powinni się na liście znaleźć, ale w drodze jest Age of Innovation, które miało być dodatkiem do TM, a ostatecznie będzie samodzielną grą. I chociaż jeszcze nie grałem, prawdopodobnie wyjdzie na światło dzienne dopiero w trzecim albo czwartym kwartale przyszłego roku, to wszystkie te gry są wariacją na temat jednej mechaniki, którą kocham miłością prawdziwą, w efekcie z pewnością po premierze trzeciego tytułu będę w nim zakochany równie mocno, jak w dwóch pierwszych. Nie wiem co prawda czyli byliby na pierwszym miejscu, ze względu na zauważalną powtarzalność ich mechanik (które i tak są świetne), ale zapewne pokusiłbym się wtedy o umieszczenie ich przynajmniej w TOP3. Ciekaw też jestem co wyjdzie z dodatku do Projektu Gaja, który też z tego co wiem jest w trakcie rozwijania.
1. Uwe Rosenberg (Agricola, Kawerna, Uczta dla Odyna)
Do Uwe mam gigantyczny sentyment z jednego prostego powodu - Agricola była moim pierwszym euro. Była w ogóle drugą kupioną przeze mnie grą, kiedy jeszcze nie wierzyłem, że gry o rozbudowie farmy i hodowaniu owieczek mogą być czymś fajnym czy ekscytującym. Rosenberg skutecznie udowodnił mi, że to może być nie tylko fajne i ekscytujące, ale zarazem wyjątkowo satysfakcjonujące. I obiektywnie rzecz biorąc nie wiem, czy gdyby nie ten sentyment, to znalazłby się na pierwszym miejscu. Części jego tytułów nie grałem i jakoś mnie nie kuszą, vide Szklany Szlak czy Layong. Nie sprawdzam też jego mniejszych gier, bo zazwyczaj abstrakty mnie nie przekonują. Niemniej dużo większych jego kobył jest świetna i zawsze doskonale się przy nich bawię, a do żywienia swoich pracowników i krótkiej kołderki, podobnie jak do samego autora, mam zwyczajnie sentyment.
2.1. Simone Luciani (Grand Austria Hotel, Barrage, Newton)
Od czasu poznania Tzolk'ina jestem zawsze chociaż trochę podekscytowany, gdy widzę, że Luciani pracuje nad nową grą. Co prawda chyba wszystkie stworzył w kooperacji z kimś, ale jakoś tak się składa, że jeśli od Włochów wychodzi jakaś gra, która siada mi doskonale, to prawie zawsze na pudełku jest jego nazwisko. Nie umniejszając oczywiście innym współautorom, bo na coś z nazwiskiem Tommaso Battisty od Barrage'a czy Nestora Mangone od Newtona też czekam, ale Luciani jest dla mnie na tyle marką, że jeśli współtworzy jakąś grę, to prawie pewnikiem ją kupię. Tu mam trochę inaczej, niż przy Rosenbergu, bo od Simone chcę sprawdzić każdy eurosuchar.
2.2. Daniel Tascini (Teotihuacan, Trismegistus, Marco Polo)
No i tu kolejne naciąganie, podobnie zresztą jak przy reszcie list, czyli drugi z moich ulubionych Włochów również na drugim miejscu. Casus podobny do Lucianiego - wyczekuję gier z jego nazwiskiem zawsze i wszystkie z chęcią sprawdzę, chociaż zazwyczaj gry są przez niego współtworzone. Niemniej i od tej reguły jest wyjątek, bo jednak Tascini ma Teotihuacan, którego jest jedynym autorem i który też jest w TOP10 moich gier i do którego zawsze z wielką chęcią usiądę. Z pewnością będę sprawdzał każdą nowość wydawniczą, na której znajdzie się jego nazwisko, bo jak raz przez średnie recenzje olałem Trismegistusa, to ostatnio się okazało, że był to wielki błąd i gra jest doskonała.
3. Alexander Pfister (Maracaibo, Mombasa, Blackout: Hongkong)
Zapewne niektórzy mogą się dziwić, że w trójce podanych gier nie ma najbardziej sztandarowego tytułu tego sympatycznego Austriaka, jakim jest Great Western Trail. Powód tego jest prosty - trochę się od tej gry jakieś 3 lata temu odbiłem. Początkowo mi się bardzo podobała, jednak po paru rozgrywkach miałem wrażenie, że niektóre strategie są zbyt mocne. Gra poszła na sprzedaż, ale ostatnio sobie myślę, że bym jednak po paru latach sprawdził to raz jeszcze, bo coś czuję, że zbyt szybko wydałem osąd. W szczególności, że pograłem w takie Maracaibo, zagrałem w Mombasę i inne tytuły pana Pfistera i lubię bardzo jego stylu. Ma jakiś taki charakterystyczny sznyt, który koniec końców sprawia, że z chęcią gram w jego tytuły. I cieszę się, że mimo wszystko, pomimo odbicia się od GWT, zainwestowałem w Maracaibo (i to z metalowymi monetami), żeby się ostatecznie do Pfistera przekonać. Pozostało jeszcze przeprosić się w grudniu z jego najbardziej popularnym tytułem.
4. Vladimir Suchy (Podwodne Miasta, Pulsar 2849, Klub Utracjuszy)
Człowiek, którego nazwisko już opisuje czego się po grze spodziewać - nawet jeśli gra toczy się w oceanie. Chociaż i tak Podwodne Miasta to jeden z jego najbardziej klimatycznych tytułów i nie ma tam napchanych wielu mechanik nie powiązanych z tematem, jak na przykład w Pulsarze. W którego zresztą gram zdecydowanie zbyt rzadko, ale zawsze mi się ta gra podoba. Przy okazji nie rozumiejąc czemu ludzie tak bardzo narzekają na jej wygląd, bo poza brakiem nazw technologii, które mogłyby dodać chociaż minimum klimatu, mi się wszystko podoba. Na Praga Caput Regni czekam, bo opinie pozytywne, chociaż na początku trochę się bałem, że to zbyt dużo abstrakcyjnych mechanik wrzuconych do jednego worka. Z drugiej strony Pan Suchy nie zawodzi i nawet, jeśli trochę to będzie taki worek, to pewnie wszystko ze sobą będzie dobrze skrojone i okaże się to co najmniej bardzo dobrą grą.
5. Shem Phillips & Sam Macdonald (Trylogia Zachodniego Królestwa)
Cała trylogia to świetna rzecz i każda części robi robotę, w zależności od tego, na co ma się ochotę. Architekci to świetny, prosty tytuł przy którym można pomyśleć, ale nie za bardzo, trochę być wrednym, ale też nie za bardzo i przy tym wszystkim skończyć grę w czasie krótszym, niż kiedy się tę grę tłumaczy. Paladyni za to są z drugiej strony spektrum - ciężkie, pełnokrwiste euro z masą wyborów i możliwości. Wicehrabiowie za to plasują się gdzieś pośrodku, gdzie człowiek stawiany jest przed wieloma ciekawymi wyborami, ale mózg mu w międzyczasie nie eksploduje, a możliwości nie przytłaczają, bo w zasadzie co się zrobi, to i tak wyjdzie przynajmniej dobrze. Pomimo sporych różnic w mechanikach tych gier, ja i tak czuję podobny klimat w każdej. Może to być też zasługa The Mico, chociaż mechanicznie wciąż powtarzają się podobne rzeczy, używane w nieco odmienny sposób (Tory Cnót, Długi itp.). Liczę, że kolejne trylogie będę równie udane.
6. Ignacy Trzewiczek (Osadnicy: Narodziny Imperium, Stronghold, Pret-a-Porter)
Tym razem również brak sztandarowego tytułu autora w wymienionej trójce, czyli Robinsona Crusoe. Powód jest prosty - ta gra pokazała mi, że nie lubię gier kooperacyjnych i zdecydowanie wolę walkę o punkty, niż wspólną walkę z grą. Za to akurat plus dla Ignacego - pomimo tego, że gra zła nie jest, to skutecznie pozbawił mnie myślenia o innych tytułach kooperacyjnych. Za to Osadnicy są moją ulubioną, niezbyt skomplikowaną grą opierającą się na kartach i żal mi jedynie, że kolejne dodatki są raczej średnie, często mocno przesadzone. Aztekowie przykładowo są abstrakcyjnie mocni, Atlantydów w efekcie nawet nie próbowałem, a dodatek z otwartą kampanią na początku bardzo mi się podobał, ale po paru grach, gdzie wyniki punktowe zaczęły być abstrakcyjnie wysokie, a i start z wieloma kartami bardziej męczył, porzuciłem dalsze rozgrywki. Niemniej w podstawkę, nawet z budowaniem talii, z chęcią zagram i mam nadzieję, że jak powstanie kolejny dodatek frakcyjny, to będzie on w stylu Amazonek, bo jedynie one nie wydawały się przesadnie przegięte i mogły na równi walczyć z frakcjami podstawowymi. Poza tym bardzo lubię Strongholda - kiedyś zagrywałem w się w pierwszą edycję, potem nie miałem z kim grać, więc sprzedałem i jakiś czas temu przywitałem w kolekcji drugą edycję. Co prawda grywam rzadko, ale niezmiennie bardzo lubię i to jedna z moich ulubionych gier na dwie osoby, jeśli ma się chęci na czysto konfrontacyjną rozgrywkę.
I tyle jest chodzi o faktyczny top. Teraz jeszcze garść luźnych przemyśleń o paru autorach, którzy w topce zapewne by się znaleźli, gdybym miał możliwość zagrania w jeszcze chociaż jedną ich grę
Martin Wallace (Brass Birmingham, Londyn)
Nie mam zbyt wielu przemyśleń na temat Wallace'a, a to głównie dlatego, że jego gry nie wywołują u mnie jakiś większych emocji. Są to po prostu bardzo dobre gry. Nie dziwi mnie przykładowo popularność Brassa i myślę, że to naprawdę fenomenalny tytuł, w nowej odsłonie do tego pięknie wydany, do którego zawsze z chęcią siądę, ale sam raczej blisko mojego podium go nie umieszczę. Podobnie Londyn, który jest po prostu bardzo dobrze skrojoną grą... W którą nie za bardzo chce mi się grać. Dobry autor, rozumiem popularność, ale nie ciągnie mnie do sprawdzania jego kolejnych gier. Niemniej jeśli ktoś zaproponuje, nie będę miał obiekcji.
Wolfgang Warsch (Szarlatani z Pasikurowic, Karczma Pod Pękatym Kuflem)
Jak dla mnie świetny autor gier niewymagających, ale całkiem emocjonujących. Szarlatani to dla mnie idealna gra semi-imprezowa, w którą z chęcią zagram przy piwie, jak się zobaczymy z moją dziewczyną i jakąś inną parą. Ot, proste zasady, dużo emocji i przy okazji trochę frustracji, jak kociołek wybucha raz za razem. Karczma działa podobnie i nie zgadzam się do końca, że to taki ewidentny samograj, gdzie nie ma żadnych decyzji - jak dla mnie są i to nawet całkiem satysfakcjonujące, ale przyznam, że po paru grach średnio chce mi się już do tego wracać i pewnie w niedługim czasie pójdzie na sprzedaż. Niemniej kolejną grę, która nie będzie specyficznym tworem pokroju The Mind, na pewno sprawdzę, bo lubię ten całkiem lajtowy, niezbyt wymagający styl.
Małżeństwo Brandów (Pokolenia, Ganges, Exity)
Kurcze, przy nich mam tak, że zarazem lubię ich gry, jednocześnie obie posiadane w którymś momencie sprzedałem. Żałuję trochę sprzedaży Pokoleń, bo to naprawdę dobra gra jest, ale jakoś wtedy potrzebowałem pieniędzy i miejsca na półce, a dawno nie grałem. Ganges był sympatycznym tworem, ale jeśli chcę porzucać kośćmi, to i tak wybiorę prędzej coś Włochów. Powodem, dlaczego nie są w faktycznej topce jest to, że grałem tylko w jednego Exita i to parę lat temu. Zatem z jednej strony lubię, doceniam całkiem pomysłowy disign, z drugiej strony czegoś mi zawsze brakuje, coby mnie do planszy przykuło na dłużej.
Jamey Stegmaier (Viticulture, Scythe)
I przy tym panu też mam zagwozdkę. Viticulture lubię. Bardzo przyjemna, niezbyt ciężka gra, która z dodatkiem jest faktycznie lepsza i również lepsza jest na wiele osób. Jeśli chciałbym zagrać w coś relatywnie prostego, niezbyt karzącego, w co zagra i zrozumie nawet nowicjusz, to pewnie właśnie wyciągnąłbym Viti. Ale nie jest to też dla mnie jakiś szczyt disignu, po prostu dobra gra. Ze Scythe mam jeszcze większy problem, bo chciałem tę grę mieć jeszcze na długo przed moim wejściem w świat planszówek, za sam wygląd i klimat. No i kiedyś ten dzień nadszedł, a ja zagrałem raz, żeby się zachwycić, drugi, żeby zachwyt trochę opadł, trzeci, żeby bawić się ledwo dobrze i czwarty, żeby zdecydować o sprzedaży. Nie siada mi jednak ten tytuł i sam wygląd nie wystarczy. Rozumiem hype na gry Jamey'ego, bo zazwyczaj są to pięknie wydane tytuły z ciekawym tematem. Tylko właśnie... Hype wydaje mi się trochę zbyt duży jak na to, co jego gry ostatecznie oferują. Niemniej sama jego postać jest bardzo sympatyczna, nawet swego czasu oglądałem jego filmiki na YT i wydaje mi się, że sporo też robi dla świata planszówek, głównie w materii propagowania tego hobby. Zatem trzymam kciuki, żeby kiedyś jakaś jego gra trafiła idealnie w moje gusta, a do tego czasu będę raz na jakiś czas grywał w Viticulture, bawiąc się przy nim całkiem dobrze, a zarazem tęsknym wzrokiem patrząc na inne worker placementy w stylu Kawerny czy Agricoli.
I chyba na tym skończę. Nie będę wypowiadał się już o autorach, którzy mają albo tylko jeden tytuł albo tylko w jeden z ich tytułów grałem, chociaż szkoda, bo taki Matúš Kotry od Alchemików czy panowie od Endeavour też zasługują na pochwały. No ale rozumiem, że nie ma co rozwodzić się nad autorami jednego hitu albo których twórczości w większości nie kojarzę. Chociaż swoją drogą topka autorów, którzy zasłynęli tylko jednym hitem mogłaby być równie ciekawa
0. Helge Ostertag & Jens Drögemüller (Terra Mystica, Projekt Gaja)
Oszukaństwo już na dobry początek Miejsce ponad podium dlatego, że zarówno Terra Mystica, jak i Projekt Gaja należą do moich ukochanych gier. I według kryterium 3 gier nie powinni się na liście znaleźć, ale w drodze jest Age of Innovation, które miało być dodatkiem do TM, a ostatecznie będzie samodzielną grą. I chociaż jeszcze nie grałem, prawdopodobnie wyjdzie na światło dzienne dopiero w trzecim albo czwartym kwartale przyszłego roku, to wszystkie te gry są wariacją na temat jednej mechaniki, którą kocham miłością prawdziwą, w efekcie z pewnością po premierze trzeciego tytułu będę w nim zakochany równie mocno, jak w dwóch pierwszych. Nie wiem co prawda czyli byliby na pierwszym miejscu, ze względu na zauważalną powtarzalność ich mechanik (które i tak są świetne), ale zapewne pokusiłbym się wtedy o umieszczenie ich przynajmniej w TOP3. Ciekaw też jestem co wyjdzie z dodatku do Projektu Gaja, który też z tego co wiem jest w trakcie rozwijania.
1. Uwe Rosenberg (Agricola, Kawerna, Uczta dla Odyna)
Do Uwe mam gigantyczny sentyment z jednego prostego powodu - Agricola była moim pierwszym euro. Była w ogóle drugą kupioną przeze mnie grą, kiedy jeszcze nie wierzyłem, że gry o rozbudowie farmy i hodowaniu owieczek mogą być czymś fajnym czy ekscytującym. Rosenberg skutecznie udowodnił mi, że to może być nie tylko fajne i ekscytujące, ale zarazem wyjątkowo satysfakcjonujące. I obiektywnie rzecz biorąc nie wiem, czy gdyby nie ten sentyment, to znalazłby się na pierwszym miejscu. Części jego tytułów nie grałem i jakoś mnie nie kuszą, vide Szklany Szlak czy Layong. Nie sprawdzam też jego mniejszych gier, bo zazwyczaj abstrakty mnie nie przekonują. Niemniej dużo większych jego kobył jest świetna i zawsze doskonale się przy nich bawię, a do żywienia swoich pracowników i krótkiej kołderki, podobnie jak do samego autora, mam zwyczajnie sentyment.
2.1. Simone Luciani (Grand Austria Hotel, Barrage, Newton)
Od czasu poznania Tzolk'ina jestem zawsze chociaż trochę podekscytowany, gdy widzę, że Luciani pracuje nad nową grą. Co prawda chyba wszystkie stworzył w kooperacji z kimś, ale jakoś tak się składa, że jeśli od Włochów wychodzi jakaś gra, która siada mi doskonale, to prawie zawsze na pudełku jest jego nazwisko. Nie umniejszając oczywiście innym współautorom, bo na coś z nazwiskiem Tommaso Battisty od Barrage'a czy Nestora Mangone od Newtona też czekam, ale Luciani jest dla mnie na tyle marką, że jeśli współtworzy jakąś grę, to prawie pewnikiem ją kupię. Tu mam trochę inaczej, niż przy Rosenbergu, bo od Simone chcę sprawdzić każdy eurosuchar.
2.2. Daniel Tascini (Teotihuacan, Trismegistus, Marco Polo)
No i tu kolejne naciąganie, podobnie zresztą jak przy reszcie list, czyli drugi z moich ulubionych Włochów również na drugim miejscu. Casus podobny do Lucianiego - wyczekuję gier z jego nazwiskiem zawsze i wszystkie z chęcią sprawdzę, chociaż zazwyczaj gry są przez niego współtworzone. Niemniej i od tej reguły jest wyjątek, bo jednak Tascini ma Teotihuacan, którego jest jedynym autorem i który też jest w TOP10 moich gier i do którego zawsze z wielką chęcią usiądę. Z pewnością będę sprawdzał każdą nowość wydawniczą, na której znajdzie się jego nazwisko, bo jak raz przez średnie recenzje olałem Trismegistusa, to ostatnio się okazało, że był to wielki błąd i gra jest doskonała.
3. Alexander Pfister (Maracaibo, Mombasa, Blackout: Hongkong)
Zapewne niektórzy mogą się dziwić, że w trójce podanych gier nie ma najbardziej sztandarowego tytułu tego sympatycznego Austriaka, jakim jest Great Western Trail. Powód tego jest prosty - trochę się od tej gry jakieś 3 lata temu odbiłem. Początkowo mi się bardzo podobała, jednak po paru rozgrywkach miałem wrażenie, że niektóre strategie są zbyt mocne. Gra poszła na sprzedaż, ale ostatnio sobie myślę, że bym jednak po paru latach sprawdził to raz jeszcze, bo coś czuję, że zbyt szybko wydałem osąd. W szczególności, że pograłem w takie Maracaibo, zagrałem w Mombasę i inne tytuły pana Pfistera i lubię bardzo jego stylu. Ma jakiś taki charakterystyczny sznyt, który koniec końców sprawia, że z chęcią gram w jego tytuły. I cieszę się, że mimo wszystko, pomimo odbicia się od GWT, zainwestowałem w Maracaibo (i to z metalowymi monetami), żeby się ostatecznie do Pfistera przekonać. Pozostało jeszcze przeprosić się w grudniu z jego najbardziej popularnym tytułem.
4. Vladimir Suchy (Podwodne Miasta, Pulsar 2849, Klub Utracjuszy)
Człowiek, którego nazwisko już opisuje czego się po grze spodziewać - nawet jeśli gra toczy się w oceanie. Chociaż i tak Podwodne Miasta to jeden z jego najbardziej klimatycznych tytułów i nie ma tam napchanych wielu mechanik nie powiązanych z tematem, jak na przykład w Pulsarze. W którego zresztą gram zdecydowanie zbyt rzadko, ale zawsze mi się ta gra podoba. Przy okazji nie rozumiejąc czemu ludzie tak bardzo narzekają na jej wygląd, bo poza brakiem nazw technologii, które mogłyby dodać chociaż minimum klimatu, mi się wszystko podoba. Na Praga Caput Regni czekam, bo opinie pozytywne, chociaż na początku trochę się bałem, że to zbyt dużo abstrakcyjnych mechanik wrzuconych do jednego worka. Z drugiej strony Pan Suchy nie zawodzi i nawet, jeśli trochę to będzie taki worek, to pewnie wszystko ze sobą będzie dobrze skrojone i okaże się to co najmniej bardzo dobrą grą.
5. Shem Phillips & Sam Macdonald (Trylogia Zachodniego Królestwa)
Cała trylogia to świetna rzecz i każda części robi robotę, w zależności od tego, na co ma się ochotę. Architekci to świetny, prosty tytuł przy którym można pomyśleć, ale nie za bardzo, trochę być wrednym, ale też nie za bardzo i przy tym wszystkim skończyć grę w czasie krótszym, niż kiedy się tę grę tłumaczy. Paladyni za to są z drugiej strony spektrum - ciężkie, pełnokrwiste euro z masą wyborów i możliwości. Wicehrabiowie za to plasują się gdzieś pośrodku, gdzie człowiek stawiany jest przed wieloma ciekawymi wyborami, ale mózg mu w międzyczasie nie eksploduje, a możliwości nie przytłaczają, bo w zasadzie co się zrobi, to i tak wyjdzie przynajmniej dobrze. Pomimo sporych różnic w mechanikach tych gier, ja i tak czuję podobny klimat w każdej. Może to być też zasługa The Mico, chociaż mechanicznie wciąż powtarzają się podobne rzeczy, używane w nieco odmienny sposób (Tory Cnót, Długi itp.). Liczę, że kolejne trylogie będę równie udane.
6. Ignacy Trzewiczek (Osadnicy: Narodziny Imperium, Stronghold, Pret-a-Porter)
Tym razem również brak sztandarowego tytułu autora w wymienionej trójce, czyli Robinsona Crusoe. Powód jest prosty - ta gra pokazała mi, że nie lubię gier kooperacyjnych i zdecydowanie wolę walkę o punkty, niż wspólną walkę z grą. Za to akurat plus dla Ignacego - pomimo tego, że gra zła nie jest, to skutecznie pozbawił mnie myślenia o innych tytułach kooperacyjnych. Za to Osadnicy są moją ulubioną, niezbyt skomplikowaną grą opierającą się na kartach i żal mi jedynie, że kolejne dodatki są raczej średnie, często mocno przesadzone. Aztekowie przykładowo są abstrakcyjnie mocni, Atlantydów w efekcie nawet nie próbowałem, a dodatek z otwartą kampanią na początku bardzo mi się podobał, ale po paru grach, gdzie wyniki punktowe zaczęły być abstrakcyjnie wysokie, a i start z wieloma kartami bardziej męczył, porzuciłem dalsze rozgrywki. Niemniej w podstawkę, nawet z budowaniem talii, z chęcią zagram i mam nadzieję, że jak powstanie kolejny dodatek frakcyjny, to będzie on w stylu Amazonek, bo jedynie one nie wydawały się przesadnie przegięte i mogły na równi walczyć z frakcjami podstawowymi. Poza tym bardzo lubię Strongholda - kiedyś zagrywałem w się w pierwszą edycję, potem nie miałem z kim grać, więc sprzedałem i jakiś czas temu przywitałem w kolekcji drugą edycję. Co prawda grywam rzadko, ale niezmiennie bardzo lubię i to jedna z moich ulubionych gier na dwie osoby, jeśli ma się chęci na czysto konfrontacyjną rozgrywkę.
I tyle jest chodzi o faktyczny top. Teraz jeszcze garść luźnych przemyśleń o paru autorach, którzy w topce zapewne by się znaleźli, gdybym miał możliwość zagrania w jeszcze chociaż jedną ich grę
Martin Wallace (Brass Birmingham, Londyn)
Nie mam zbyt wielu przemyśleń na temat Wallace'a, a to głównie dlatego, że jego gry nie wywołują u mnie jakiś większych emocji. Są to po prostu bardzo dobre gry. Nie dziwi mnie przykładowo popularność Brassa i myślę, że to naprawdę fenomenalny tytuł, w nowej odsłonie do tego pięknie wydany, do którego zawsze z chęcią siądę, ale sam raczej blisko mojego podium go nie umieszczę. Podobnie Londyn, który jest po prostu bardzo dobrze skrojoną grą... W którą nie za bardzo chce mi się grać. Dobry autor, rozumiem popularność, ale nie ciągnie mnie do sprawdzania jego kolejnych gier. Niemniej jeśli ktoś zaproponuje, nie będę miał obiekcji.
Wolfgang Warsch (Szarlatani z Pasikurowic, Karczma Pod Pękatym Kuflem)
Jak dla mnie świetny autor gier niewymagających, ale całkiem emocjonujących. Szarlatani to dla mnie idealna gra semi-imprezowa, w którą z chęcią zagram przy piwie, jak się zobaczymy z moją dziewczyną i jakąś inną parą. Ot, proste zasady, dużo emocji i przy okazji trochę frustracji, jak kociołek wybucha raz za razem. Karczma działa podobnie i nie zgadzam się do końca, że to taki ewidentny samograj, gdzie nie ma żadnych decyzji - jak dla mnie są i to nawet całkiem satysfakcjonujące, ale przyznam, że po paru grach średnio chce mi się już do tego wracać i pewnie w niedługim czasie pójdzie na sprzedaż. Niemniej kolejną grę, która nie będzie specyficznym tworem pokroju The Mind, na pewno sprawdzę, bo lubię ten całkiem lajtowy, niezbyt wymagający styl.
Małżeństwo Brandów (Pokolenia, Ganges, Exity)
Kurcze, przy nich mam tak, że zarazem lubię ich gry, jednocześnie obie posiadane w którymś momencie sprzedałem. Żałuję trochę sprzedaży Pokoleń, bo to naprawdę dobra gra jest, ale jakoś wtedy potrzebowałem pieniędzy i miejsca na półce, a dawno nie grałem. Ganges był sympatycznym tworem, ale jeśli chcę porzucać kośćmi, to i tak wybiorę prędzej coś Włochów. Powodem, dlaczego nie są w faktycznej topce jest to, że grałem tylko w jednego Exita i to parę lat temu. Zatem z jednej strony lubię, doceniam całkiem pomysłowy disign, z drugiej strony czegoś mi zawsze brakuje, coby mnie do planszy przykuło na dłużej.
Jamey Stegmaier (Viticulture, Scythe)
I przy tym panu też mam zagwozdkę. Viticulture lubię. Bardzo przyjemna, niezbyt ciężka gra, która z dodatkiem jest faktycznie lepsza i również lepsza jest na wiele osób. Jeśli chciałbym zagrać w coś relatywnie prostego, niezbyt karzącego, w co zagra i zrozumie nawet nowicjusz, to pewnie właśnie wyciągnąłbym Viti. Ale nie jest to też dla mnie jakiś szczyt disignu, po prostu dobra gra. Ze Scythe mam jeszcze większy problem, bo chciałem tę grę mieć jeszcze na długo przed moim wejściem w świat planszówek, za sam wygląd i klimat. No i kiedyś ten dzień nadszedł, a ja zagrałem raz, żeby się zachwycić, drugi, żeby zachwyt trochę opadł, trzeci, żeby bawić się ledwo dobrze i czwarty, żeby zdecydować o sprzedaży. Nie siada mi jednak ten tytuł i sam wygląd nie wystarczy. Rozumiem hype na gry Jamey'ego, bo zazwyczaj są to pięknie wydane tytuły z ciekawym tematem. Tylko właśnie... Hype wydaje mi się trochę zbyt duży jak na to, co jego gry ostatecznie oferują. Niemniej sama jego postać jest bardzo sympatyczna, nawet swego czasu oglądałem jego filmiki na YT i wydaje mi się, że sporo też robi dla świata planszówek, głównie w materii propagowania tego hobby. Zatem trzymam kciuki, żeby kiedyś jakaś jego gra trafiła idealnie w moje gusta, a do tego czasu będę raz na jakiś czas grywał w Viticulture, bawiąc się przy nim całkiem dobrze, a zarazem tęsknym wzrokiem patrząc na inne worker placementy w stylu Kawerny czy Agricoli.
I chyba na tym skończę. Nie będę wypowiadał się już o autorach, którzy mają albo tylko jeden tytuł albo tylko w jeden z ich tytułów grałem, chociaż szkoda, bo taki Matúš Kotry od Alchemików czy panowie od Endeavour też zasługują na pochwały. No ale rozumiem, że nie ma co rozwodzić się nad autorami jednego hitu albo których twórczości w większości nie kojarzę. Chociaż swoją drogą topka autorów, którzy zasłynęli tylko jednym hitem mogłaby być równie ciekawa
- KubaP
- Posty: 5849
- Rejestracja: 22 wrz 2010, 15:57
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 138 times
- Been thanked: 435 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Trochę oszukane, ale jest:
1a. Jason Matthews (Zimna Wojna, 1960: making of the President, 1989: Jesień Narodów, Campaign Manger 2008)
1b. Stefan Feld (Zameczki, Trajan, Bora, Macao, Bruggia i wiele więcej)
2. Vladimir Suchy (Klub Utracjuszy, Shipyard, Praga)
3. Xavier Georges (Troyes, Ginkgopolis, Carson City)
4. Martin Wallace (Age of Steam, Perikles, Liberté)
5. Tascini (Teotihuacan, Tekhenu, Tzolk'in)
6. Kris Burm (Yinsh, Gipf, Lyngk)
7. Mac Gerdts (Concordia, Hamburgum, Antike Duellum)
8. Adam Kwapiński (Nemesis, Heroes, InBetween)
9. Wolfgang Kramer (Reworld, 6. bierze, El Grande)
10. Vlaada Chvatil (Władcy Podziemi, Tash-Kalar, Tajniacy, Galaxy Trucker, ale karny siusiak za Mage Knight, Pupili Podziemi, czy TTA)
1a. Jason Matthews (Zimna Wojna, 1960: making of the President, 1989: Jesień Narodów, Campaign Manger 2008)
1b. Stefan Feld (Zameczki, Trajan, Bora, Macao, Bruggia i wiele więcej)
2. Vladimir Suchy (Klub Utracjuszy, Shipyard, Praga)
3. Xavier Georges (Troyes, Ginkgopolis, Carson City)
4. Martin Wallace (Age of Steam, Perikles, Liberté)
5. Tascini (Teotihuacan, Tekhenu, Tzolk'in)
6. Kris Burm (Yinsh, Gipf, Lyngk)
7. Mac Gerdts (Concordia, Hamburgum, Antike Duellum)
8. Adam Kwapiński (Nemesis, Heroes, InBetween)
9. Wolfgang Kramer (Reworld, 6. bierze, El Grande)
10. Vlaada Chvatil (Władcy Podziemi, Tash-Kalar, Tajniacy, Galaxy Trucker, ale karny siusiak za Mage Knight, Pupili Podziemi, czy TTA)
- lotheg
- Posty: 795
- Rejestracja: 11 paź 2017, 10:25
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 270 times
- Been thanked: 276 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Czemu karny dla Chvatila?
Kanban to najlepszy Vital, a Trajan jest lepszy od Zamków.
Wishlista
Wishlista
Spoiler:
- KubaP
- Posty: 5849
- Rejestracja: 22 wrz 2010, 15:57
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 138 times
- Been thanked: 435 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Za Mage Knight, Pupili i Cywilizację: Poprzez Wieki. Pierwsza jest dramatycznie zła, druga jest po prostu zła, a trzecia jest dwuosobową gra na urzadzenia mobilne, a nie planszówką
- asiok
- Posty: 1423
- Rejestracja: 09 paź 2008, 17:29
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 333 times
- Been thanked: 77 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Niezły temat
Nie dam rady ustawić ich w kolejności ale alfabetyczne "to lubię" wyglądałoby:
Matthias Cramer za Lancastera, Watergate i Glen More
Rudiger Dorn za Goa, Jambo, Diamonds Club i Dragonheart
Wolfgang Kramer - 6 bierze, El Grande, Książęta Florencji
Simone Luciani za Marco Polo i Tzolkina
Andreas Seyfarth za Puerto Rico, San Juan i Manhattan
Vladimir Suchy za Shipyard, Pulsara i Pragę
Martin Wallace za Brassa, Study of Emerald, Londyn i P.I.
Nie dam rady ustawić ich w kolejności ale alfabetyczne "to lubię" wyglądałoby:
Matthias Cramer za Lancastera, Watergate i Glen More
Rudiger Dorn za Goa, Jambo, Diamonds Club i Dragonheart
Wolfgang Kramer - 6 bierze, El Grande, Książęta Florencji
Simone Luciani za Marco Polo i Tzolkina
Andreas Seyfarth za Puerto Rico, San Juan i Manhattan
Vladimir Suchy za Shipyard, Pulsara i Pragę
Martin Wallace za Brassa, Study of Emerald, Londyn i P.I.
-
- Posty: 2349
- Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
- Has thanked: 1653 times
- Been thanked: 992 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Myślałem, że zapodam tutaj jakąś listę dobrych autorów Ameri, ale po przejrzeniu kolekcji zdałem sobie sprawę z tego, że większość mojego top 10 i w ogóle mojej kolekcji skupia się wokół jednej lub dwóch gier danego autora. Przy takich warunkach tej listy (nie biorąc pod uwagę dodatków), to nie uzbieram top 10, ani nawet nie będą to autorzy, których uważam, za najlepszych, bo brakuje tu np. miejsca dla Erica Reussa z jego Spirit Island, Chvatila z Tash-Kalar, Laukata z Empires of the Void II, czy Gerdtsa z Concordią. Okazuje się, że najwięcej to mam gier Eklunda, ale nie uważam, żeby zasługiwał ma miejsce w top 10 . Volko Ruhnke ze swoimi Coinami też jest interesujący, ale tak naprawdę ciężko traktować je jako osobne gry.
Więc jest top 5 (a może 6).
W żadnej kolejności:
- Reiner Knizia (Tygris i Eufrat, Babylonia, Ra i można jeszcze kilka wymienić)
- Matt Leacock (Pandemia, Pandemia Legacy Sezon 1 i 2, ewentualnie Forbidden Desert)
- duo Richard Amann i Victor Peter (Anachrony, Trickerion, Cerebria)
- Richard Garfield (M:tG, Vampire: the Eternal Struggle, Android: Netrunner)
- Corey Konieczka (Battlestar Galactica, Star Wars: Rebellion, Twilight Imperium IV)
- może będzie jeszcze Cole Wehrle (Root, Pax Pamir), jak okaże się, że Oath jest dobry.
Gdzieś tam dalej tuptają sobie jeszcze:
- Jay Cormier (Rock Paper Wizard, Belfort, In the Halls of the Mountain King), ale na pewno nie w top 10
- Michał Oracz (Etherfields, This War of Mine, Cry Havoc)
Więc jest top 5 (a może 6).
W żadnej kolejności:
- Reiner Knizia (Tygris i Eufrat, Babylonia, Ra i można jeszcze kilka wymienić)
- Matt Leacock (Pandemia, Pandemia Legacy Sezon 1 i 2, ewentualnie Forbidden Desert)
- duo Richard Amann i Victor Peter (Anachrony, Trickerion, Cerebria)
- Richard Garfield (M:tG, Vampire: the Eternal Struggle, Android: Netrunner)
- Corey Konieczka (Battlestar Galactica, Star Wars: Rebellion, Twilight Imperium IV)
- może będzie jeszcze Cole Wehrle (Root, Pax Pamir), jak okaże się, że Oath jest dobry.
Gdzieś tam dalej tuptają sobie jeszcze:
- Jay Cormier (Rock Paper Wizard, Belfort, In the Halls of the Mountain King), ale na pewno nie w top 10
- Michał Oracz (Etherfields, This War of Mine, Cry Havoc)
- seki
- Moderator
- Posty: 3430
- Rejestracja: 04 gru 2016, 12:51
- Lokalizacja: Czapury/Poznań
- Has thanked: 1162 times
- Been thanked: 1328 times
Re: Wasze Top 10 autorów gier planszowych
Lee a ja zapomniałem w swoim zestawieniu o Chvatilu. Cywilizacja poprzez wieki wciąż niedościgniona gra w rozwój cywilizacji, Tajniacy jedna z najlepszych imprezówek, Galaxy trucker szalona zabawa w budowanie statków kosmicznych i wysyłanie ich na... misje samobójcze.