Sleeping Goods..., ale ten tytuł jest dobry. Przypomina, wiadomo 7thC, TaintedG., Robinsona blabla i parę innych, ale ma w sobie mimo infantylnego wyglądu, pazura i nie chodzi tu o walkę, ale wydarzenia i decyzję z nim związane, wybory, nawet napisałbym strategiczne. Byłem pewien, że będzie trzeba pomagać biednym i zagubionym dziadkom znaleźć drogę do domu, co było na wstępie największą obawą kupując grę, ale fabuła ma w sobie mocniejsze akcenty. Nie chcę spojlerować niczego, ale tu wygląda to o niebo lepiej niż w Tainted Grail, gdzie brakowało zróżnicowania ciężkości tematu, wydarzeń, tu jest o wiele bardziej na zmianę, co jest ciekawsze.
Walka ma fajny, przyjazny system, bardzo klimatyczny w moim odczuciu, gdzie każde uderzenie osłabia przeciwnika, my decydujemy, w którą część zaatakujemy. Normalnie Battletech
Bardzo podoba mi się całe zarządzenie drużyną, statkiem, kupowanie przedmiotów, szacowanie zmęczeniem załogi, zniszczeniem statku, do tego gdzie chcę się płynąć, co zrobić i czy starczy na to wszystkim zasobów, czy zawrócić do portu, wypocząć itp. Mega. Tu głównie levelowanie postaci, odbywa się przez dodawanie ich kart umiejętności i to wszystko, na szczęście, bo nie widzę tego, jakby cały system rozwoju załogi miał się sprowadzać do nie wiadomo jakich skomplikowanych rozwiązań, ponieważ grając w dwóch, mamy do dyspozycji cztery postacie. Więc to co słyszałem o Sleeping Goods niedobrego, jest dla mnie zaletą. Tu rozbudowany system, nie wiem ,jakiś na zasadzie średniego euro, spowodowałby spory dowtime, i oddaliłby rozgrywkę od tego, co jest w niej najlepsze, czyli eksplorację, fabułę, walkę, testy zdolności, a przede wszystkim lekkość z przechodzenia każdej tury. Także dobrze, że nie trzeba tu spędzać nie wiadomo jak dużo czasu, nad jednym z etapów całej tury gracza (W tainted nie raz walka trwała 15 min) Jest flow, to bardzo ważne w moim odczuciu przy tego typu grach z tyloma mechanikami. 7thContinent, był mocno ukierunkowany na cel, czasami błądzenie nie wybaczało, tu decyzję nie są nieodwracalne, a wybory nie brną w ślepy zaułek, ewentualnie nic nie dają.
Z Robinsona podobny jest crafting, a bardziej możliwość korzystania z przedmiotów, usług dodatkowych postaci, po opłaceniu kosztu np. dowodzenia, w trakcie gry, dochodzą inne bardzo ciekawe opcję, nie koniecznie ze stosu Marketu, a np. z wydarzeń. Tu kolejny spory plus, że wydarzenia, misję zawierają inne elementy z gry, co nie daję wrażenia powtarzalności. Kolejną zaletą jest to, że nie przywiązujesz się do jednego, według graczy/a ważnego przedmiotu, a zmieniasz w zależności od potrzebnych zdolności względem testów, wyzwań.
Mam za sobą 10 godzin i już zamówiłem dodatek, gra w wersji ENG jest łatwiejsza do zrozumienia od 7th Continent. Podaję m/w przykłady z gier przez nas znanych, bo o to głównie pytali mnie znajomi, więc podobieństwa są jak najbardziej, ale tylko w niektórych elementach. Brakuję miejsca na stole i niektóre misje leżały sobie przez spory czas i do nich nie wracaliśmy z różnych względów, to małe minusy. Przejmowanie się czy jest to gra na jeden raz, dwa, czy daje odczucie tego samego zaczynając od nowa, i don't care
Cudo 9,5/10