Oj ludkowie biedni coś nas mało nas
![Sad :(](./images/smilies/icon_sad.gif)
wczoraj było 9 osób a taka frekwencja ostatnio była chyba późnym latem zeszłego roku, co zrobić, robota, choroby i inne złe syfy trapią nas wszystkich.
W każdym razie podzieliliśmy się na dwie grupy i tylko Hobbit miał dylemat czy zasiąść do molestowania owieczek w Argicoli czy może udać się na Karaiby w celu molestowania kolonistów w Puerto Rico. Południowe słońce pociągało go jednak bardziej niż mroki średniowiecza i zapałem zaatakował z nami tubylców aby pokazać im co to znaczy cywilizacja białego człowieka!
Było nas więc pięciu: Ja, Wojtek, Mati, Olek (kolega mój którego część z was miała okazję poznać w Bibliotece) oraz rzeczony El Hobbito. Ja oczywiście z racji tego, iż była to moja druga rozgrywka w PR postanowiłem skorzystać z buga w grze i agresywnie poszedłem w kukurydzę, reszta rozwijała się starają dywersyfikować rodzaj wytwarzanych dóbr i najlepiej wyszedł na tym hobbit, który pod koniec rozgrywki zagarniał całkiem niezłe pieniążki tylko za zbiór swoich dóbr co pozwoliło mu w dwóch ostatnich turach kupić dwa duże budynki. Stanęło na tym, że obaj z Hobbitem zdobyliśmy po 50 PeZetów i zwycięstwo przypadło w udziale mi tylko z tego względu, iż posiadałem 6 kolb kukurydzianych a El Hobbito jedynie jedną fiolkę indygo. Ale starczy już o tych drewnach i przejdźmy do poważniejszego tytułu, który zagościł na stole.
Mowa oczywiście o Zamku Ravenloft, w którego podziemia zapuściliśmy się aby wymolestować Złą Wiedźmę Czarownicę znaną również bywalcom pewnej knajpy "Pod Załatanym Bębnem" pod pseudonimem Wyjąca Szmata
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
. Przygoda arcyciekawa z racji tego, iż każdy bohater zaczyna w jednym z czterech rogów podziemi i dąży do tego by spotkać się z pozostałymi w centrum i zadać ból (czy może raczej trzeba teraz stosować zapis BUL
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
) Wyjącej Szmacie, która to co jakiś czas pojawia się w coraz to nowych miejscach. Mati został Czarownikiem Czarodziejem, Wojtek postanowił zainwestować w ataki skrytobójcze, ja biegałem z łukiem a Olek zwykle grający Wizardami został tym razem naszym Smoczym Tankiem. Biedny Hobbit, który w czasie przydzielania postaci był tam gdzie nawet król piechotą chadza musiał zadowolić się Zgejałym Krasiowym Klerykiem i lekką ręką odrzucił zdolność, która pozwala zadawać większe obrażenia nieumarłym, no bo po co? Przecież będziemy łazić po podziemiach gdzie nieumarli to zaledwie 50% stanu posiadania, to nie będzie przecież się tak handicapował szczególnie, że sam się może leczyć (potem nastąpiło drobne oszustwo, które przywróciło mu tą zdolność
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
).
Ja zacząłem z prawego dolnego narożnika, Wojtek z lewego i w naszej części mapy był spokój jak makiem zasiał. Mati z Olkiem jako bodyguardem zaczęli z lewej górnej strony a Hobbit zaczął od nagonienia trzech madifakirów na siebie, aby udowodnić, że Krasie są twardzielami
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
. Ja z Wojtkiem niewiele mieliśmy roboty, to spokojnie się toczyliśmy w swoją stronę, Olo z Matim parli w stronę Hobbita z każdym krokiem wpadając na coraz to fajniejsze pułapki a Hobbit na spokojnie to umierał to znów ściągał na siebie coraz to kolejne zastępy wrogów. Bliźniaki Oponn nie uśmiechały się niestety w naszą stronę i nasze rzuty oscylowały w okolicach 4, 5 lub 6, natomiast wrogowie z werwą machali na 17, 18 a jeden nawet zarzeźnił na 20. Od pewnego momentu w katakumbach pojawiła się też krwawa mgła, która to miała spotęgować nasze ataki (+1 dmg na 17+) ale z tymi rzutami to jedynie zboostowała potworaki. Tak więc w pewnej chwili Matiego (czy Wojtka bo nie pamiętam) zeżarły szczury, 10 expa poszło na anulowanie encounterów, "odnaleźliśmy" cztery pułapki (co jedna to ciekawsza
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
) i panował ogólny dramat. Jednakże w okolicach godziny 22.00 los tak jakby się odmienił i w powietrzu dać się czuło, że chyba wychodzimy na prostą, niestety zły Mateusz zawyrokował, iż "koniec zabawy, wszyscy wypierdalać" i musieliśmy skończyć zanim doszliśmy, do Wiedźmy oczywiście, aby ją zmolestować. Czuję jednak, że dalibyśmy radę, nic to że krew lała się z nas jak z dziurawego cebra i ktoś tam chyba taszczył swoją rękę na plecach, ale czułem w trzewiach, że dostała by Wyjąca Szmata wpi... w dyńkę! Trudno tak bywa, delikatnie (nie)spełnieni udaliśmy się każdy w swoją stronę z nadzieją, że jeszcze kiedyś spotkamy Ją, jeśli nie w podziemiach to chociaż "Pod Załatanym Bębnem".
Na drugim stole była molestacja owieczek a potem garowanie na wódzie na myszach ale co się tam działo to tylko chyba piton wie
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
.
Aha, widziałem jeszcze jak panowie "budowlańcy" odpalili zajebistą iskrę po której wywaliło prąd na pół godziny
![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)