Oczywiście że nie mają pojęcia, przecież to mają ustalić dopiero w trakcie gry. Poza tym skoro widać gdzie jest ofiara i gdzie należy skoncentrować działania śledczych to nie można mówić o szukaniu "na oślep". Tropy z wcześniejszych rund łączy się ze sobą i na ich podstawie usiłuje wydedukować, gdzie Jack stara się uciekać.W LfW śledczy poruszają się na początku mocno na oślep - wiedzą tylko gdzie jest ofiara, nie wiedzą nic o kryjówce Kuby Rozpruwacza, nie mają pojęcia, w którą stronę ucieka.
W Draculi początkowo łowcy nie mają bladego pojęcia gdzie jest wampir, nie ma żadnego tropu w postaci ofiary i to jest właśnie szukanie "na oślep". Poza tym gdy Hrabia wyhoduje nowego wampira czyści wszystkie dotychczasowe tropy, co sprawia że dotychczasowe wnioski można wyrzucić do kosza i trzeba organizować obławę od zera. Ciężko przez to mówić o naprawdę długodystansowym planie, trzeba działać na żywioł i jak jest okazja cisnąć krwiopijcę, bo do zwycięstwa potrzebne są 2-3 udane ciosy kołkiem o czym i tak zdecyduje kostka, więc nie ma się co skradać, wóz albo przewóz.
Potencjalne ofiary mogą poruszać się również kilka tur przed morderstwem, a Jack może sprawdzać który z patroli jest podpuchą i to jest czas na przygotowanie sobie gruntu pod ucieczkę. Skoro Jack sam wybiera ofiarę i moment w którym zabije to nie ma mowy o "przypadkowym" złapaniu tropu w pierwszej rundzie. Tak samo jest w grze Mr. Jack, jeśli ktoś przegra na początku to znaczy że dał ciała a nie że przeciwnik miał szczęście.Jeśli tak węsząc po omacku przypadkiem złapią dobry trop wcześnie w pierwszej rundzie, to sprawa może być przesądzona. W tym sensie ta gra może być też mocno losowa, u Draculi to nie jest takie znaczące, bo hrabia może zastawiać dobre pułapki po drodze i cały czas ucieka, nie ma żadnych ograniczeń co do kierunku ucieczki.
Dracula. Do czego sprowadza się gra z perspektywy łowców? Namierzeniu wampira, zaatakowaniu go i szczęśliwym rzucie kostką. Nie ma innej drogi do zwycięstwa, tylko udana konfrontacja. Hrabia może zwyciężyć na kilka sposobów, a czas działa na jego korzyść, więc jeśli zostanie namierzony na początku gry, to ryzyko jego porażki gwałtownie wzrasta. Ograniczenia odnośnie kierunku ucieczki ma (nie zawróci, nie przejdzie przez miasto z hostią/św. ziemią, nie skorzysta z pociągu), może zastawić pułapkę z losowej puli pułapek w ręku, część pułapek polega na stoczeniu walki która jest losowa, do tego mamy zróżnicowane karty Wydarzeń mające istotny wpływ na warunki w grze a dobieramy je losowo.
Tak więc moim zdaniem różnice w losowości spore. Letters from Whitechapel to gra oparta wyłącznie o wybory podjęte przez graczy, podchody w których decyduje spryt, umiejętność blefu i dedukcji. Dracula wprowadza do rozgrywki szereg elementów losowych, spryt, umiejętność blefu i dedukcji są bez wątpienia przydatne, jednak mają tylko częściowy wpływ na wynik. W Draculę można przyjemnie zagrać przy piwku, jest klimaciarski a losowość dodaje adrenaliny, taka gra przygodowo-taktyczna, Letters from Whitechapel to inna kategoria, dedukcja i strategia to elementy kluczowe, jak popełnisz błąd, kostka ani fajna karta ci tyłka nie uratują, więc mamy frajdę innego rodzaju.
Tyle spostrzeżeń z mojej strony jako posiadacza Draculi i przeczytaniu instrukcji Letters from Whitechapel