Nie było Marka i od razu zabrakło gier, bo ja miałem tylko ze sobą Frycka i Troyes (z grania w którego ostatecznie zrezygnowaliśmy, ze względu na oporne tłumaczenie zasad).
Na początku Tygrys i Eufrat na jednym stole i Smallworld na drugim. Potem zdobywające coraz większe uznanie Yomi oraz nieudana próba tłumaczenia Troyes, zastąpionego ostatecznie przez Incan Gold.
Tymczasem na drugim stole trwała bardzo emocjonująca, 4,5-godzinna partia Friedricha. Z każdą rozgrywką system tej gry odsłania przed nami coraz więcej. Partię ostatecznie musieliśmy przerwać (karty losu ułożyły się w ten sposób, że dopiero ostatnia kończyłaby grę, stąd bardzo przedłużona rozgrywka). Mimo dobrej gry Prus (

) i oskrzydlającego kontrataku strategicznego na Śląsku połączonego z naciskiem w Saksonii, wygrałaby chyba jednak Austria. Miała opanowanych najwięcej miast i dysponowała sporymi zasobami kart. Francja miała też duże szanse, choć Hanower wspomagany jedną z pruskich armii sporo namieszał w żabojadzkich szeregach.
Natomiast w głebokiej...niedoli

znowu znalazła się Rosja. Rozciągnięta na znacznym obszarze, trapiona kłopotami logistycznymi i bez sukcesu w bitwach, nie była w stanie odciągnąć sił pruskich od Szwecji lub Austrii. Następnym razem (gdzieś za miesiąc może, hm?) chętnie zagram tym krajem, przede wszystkim po to, żeby sprawdzić koncepcję bliskiego współdziałania armii rosyjskiej ze szwedzką.
Generalnie ta gra jest naprawdę świetna. Emocje były spore - niejednokrotnie komuś brakowało jednego tylko miasta do zwycięstwa. Rozgrywka dłużyć zaczęła się dopiero gdzieś w piątej godzinie. Dziękuję wszystkim monarchom za ciekawą grę i cierpliwość w oczekiwaniu na pruskie posunięcia
