Filippos pisze:Ale po prostu nie trafiają w Twój gust Łukasz czy widzisz jakieś błędy warsztatowo-techniczne?
W Sztuce wszystko jest kwestią gustu. Jeden maluje piętnaście kwadratów w odcieniach zieleni i w kategoriach sztuki konceptualnej to arcydzieło, a prawdziwy malarz (choćby taki klasy Mazla) powie Ci, że to debil, który nic nie umie, więc stworzył dla siebie osobną kategorię. I jeden, i drugi będzie miał setkę zwolenników i krytyków. W takim razie, jakbym się nie wysilał, moja wypowiedź będzie nacechowana tym, co lubię, plus moje skrzywienia zawodowe
W sztuce nie ma wypowiedzi obiektywnej. Zawsze się coś lubi lub nie. To tak dla jasności, żeby nie było, że moją wypowiedź to ociekający jadem wyjazd jakiegoś zazdrosnego trolla albo coś w tym rodzaju — ale skoro już pytasz, to powiem Ci bez ogródek, co myślę o projekcie, bo ta gra nie zasługuje na takie traktowanie.
Jak słyszę: gra na Essen!, gra — bo ja wiem? — za 80-100 zł, gra od Granny, flagowy statek nowej linii, gra wysokiej klasy (a taką CV bez wątpienia jest!), gra o życiu, to chciałbym chociaż coś super. Ale to… nawet karty do Monopoly czy Trivial Pursuit wydają mi się nacechowane większą dbałością o detal i jakąś głębię. To co widzę na obrazkach to jakiś prototyp, taki projekt "minut pięć" — wstawić obrazki, skleić, wydrukować. Ale nie gra wydana. I na pewno nie gra od Granny. Albo może to produkt za 25 zł do markietu? Ale to chyba nie gra Miłuńskiego.
Cały projekt razi mnie minimalizmem. Tła kart — jakbym dostał karty z takimi koszulkami w markecie w talii do Piotrusia za złotych 2, to bym nie narzekał. W grze na Essen — nie do pomyślenia. Brzydki, rażący kontrastowym wzorkiem wzorek w niczym nie budujący klimatu. To jakieś karty do kasyna czy co?
Idąc na front: Wszystko słabe. Ikonki — w czasach, gdy w co drugiej grze piękne, dopracowane symbole graficzne, często wielobarwne, tu taki… clipart jak z Worda. Ilustracje przycięte żyletką. Proste kreski, gładkie wypełnienia. Żadnego pomysłu na to, jak pokazać, że to
życie. Jakiegoś nawiązania do życiorysu, aktóweczki może, teczki — przecież ta gra się prosi o układanie przed sobą jakichś akt osobowych. Te obrazki mogą być zdjęciami z życia wziętymi, przypiętymi jakąś pinezką, spinaczem biurowym, zdjęciami z polaroida może? Naprawdę w tej grze można zaszaleć, jakoś zamienić karty w dokumenty, bilety, dyplomy, certyfikaty, nagrody, cuda, dodać kolor, tło, lekkie przejścia barwne, teksturę, powierzchnię, fakturę, zmniejszyć pola na nazwy kart z takich wielkich pustych płaszczyzn na eleganckie paski, powiększyć ilustracje, żeby oko cieszyły, po co w ogóle marginesy w kartach — FFG wywaliło ze swoich gier optyczne marginesy i jadą po całości. Ludzie, to ma być hit!
Nawet w takim
1960: The Making of the President, które nie grzeszy urodą, jest trochę głębi, jakieś żarciki, ślady po kubkach po kawie, kubki, żeby całość wyglądała jak stół jakichś planistów, spin doktorów planujących wielką kampanię. A tu zero klimaciku. Nic. A odwołując się do Agricoli — tam nie ma tak dużo takich zabaw, grafika jest prosta, ale jednak są jakieś obwódeczki, czuć, rękę jakiegoś artysty, nie zieje to takim clipartem i nijakością. Nie mówię o planszy, bo tam jest więcej i kolorków i jakichś wizualnych zabaw. A przecież gra została zilustrowana dość prosto — sam zresztą Rosenberg gdzieś przyznał, że mieli problem z niedrogim i szybkim przygotowaniem gry do wydania, a jednak się udało.
To ja już nawet wolę City Tycoona
Ponieważ bardzo szanuję wydawnictwo i nigdy jeszcze nie widziałem takie wpadki, traktuję to jako jakąś pomyłkę. Wypadek przy pracy, może nie te pliki wrzuciliście na BGG co trzeba… ale to nie jest gra od Granny, to nie jest to, do czego nas Granna przyzwyczaiła, nawet jeśli założymy, że są wzloty i upadki, bo zdarzają się każdemu.