W knajpie byłem pierwszy, ale że życie jest pełne forteli, to z knajpki na chwilę musiałem wyjść, a jak wróciłem już Multidej z Andrzejem i Adamem cięli w Neuroshimę HEX. Multi, jako pracownik Portalu lojalnie kocha gry Portalu, więc w HEXa gra z przyjemnością, Adam HEXa odkrył niedawno i zapałał do niego silnym uczuciem, a Andrzej HEXa nie znał, więc poznał.
Multidej "Smoczy język" zaognił konflikt pomiędzy Molochem (Andrzej), a Hegemonią (Adam), a sam grzecznie wbijał szpilę jednemu i drugiemu przeciwnikowi. Skończyło się to oczywiście jego bezapelacyjnym zwycięstwem.
Kiedy chłopaki grali, a ja zagrzewałem ich do boju złośliwymi komentarzami, do knajpy przyszedł kolega Maciek, który to był osobą nam zupełnie nieznaną i kolegą się stał, gdy się do nas przysiadł.
Po zakończeniu Neuroshimy, na stół powędrował oczywiście Mall of Horror, nasz MUST PLAY ostatnich tygodni. Co tu dużo mówić i pisać, nasz nowy kolega Maciej zagrał w pewnym momencie tak irracjonalnie, że do teraz dostaję drgawek. Ja przegrałem, Andrzej wygrał, jak zwykle było emocjonująco, choć trochę miałem zepsuty humor przez Maciejowe-absurdalne-mnie-wykillowanie. Anyway, Mall of Horror nieustannie utrzymuje się na mojej TOP LIŚCIE gier ever.
A ponieważ spotkania w Kredensie mają swoją ciepłą, spokojną powtarzalność, jak ze stołu zszedł Mall of Horror, to wszedł na stół Adel Verpl...coś tam. Straszliwie mi w tą grę nie idzie. Adel jest prostą, sympatyczną grą blefu, co kolejke gracze w tajemnicy wpierw wybierają, czy idą na zakupy po antyki, czy do zamku, prezentować swą kolekcję - jest więc kupa zabawy, gdy gracze sekretnie wybierają co robią. Niestety, ja zawsze wybieram źle

W tak zwanym między czasie dotarły girls w osobie Oli i Merry. Rozbiliśmy się na dwie ekipy, jedna zagrała w Rheinlandera, a druga - moja - w lekkiego Boomtowna. Plotki mówią, że Multi skompromitował się w roli osoby tłumaczącej reguły i strasznie poknocił. U nas nie było problemu, Boomtown prosty jak drut. Wygrała Merry i to w przewadze druzgocącej, a szkoda, bo tym razem miałem wyśmienitą taktykę - otóż ponieważ w grach osadnikopodobnych i tak nigdy nie wypadają wyniki statystyczne więc nie walczyłem o kopalnie z 6kami i 8kami.
Wczoraj akurat był ten jeden dzień w roku, kiedy wypadały 6ki. Tylko.
No i Merry zrobiła nam szóstkową rzeź.
Po Boomtownie na stól - znowuż w pewnym sensie tradycyjnie - powędrowała gwiazda ostatnich tygodni w Gliwicach - Tikal. Jakaś taka porąbana partia nam wyszła i w sumie nie wiem dlaczego.
Po Tikalu musiałem się zwijać, tymczasem reszta ekipy została i grała... do północy! kiedy to właścicielka lokalu ich przepędziła
