Myślałem, że przez urlop pomaluję więcej, ale nie bardzo było kiedy. "Ze mną się, szwagier, nie napijesz?" (i tak 3 dni pod rząd)
No, ale tym sposobem skończyłem smoka. Piszę skończyłem, bo choć figurkę można (trzeba) by jeszcze poprawić, to zwyczajnie mi się nie chce. Zresztą malowanie tego smoka było z dwóch powodów rozczarowujące: po pierwsze, czerwony słabo kryje i na czarny podkład (tylko taki miałem) poszły 4 warstwy koloru, po drugie figurka jest mało szczególasta, skutkiem czego nie bardzo można się pobawić cieniami. Skrzydła to w zasadzie wszystko. Nawet na BGG nie znalazłem zbyt wiele fajnych smoków (2.edycja of course).
Ale... żeby jakoś ożywić figurkę, postanowiłem pobawić się trochę w modyfikacje. Na dobry początek zraniłem smoka w lewy bok strzałą (raczej z balisty niż z łuku, sądząc po rozmiarach), a pod nogi rzuciłem dwie czaszki "tych, co tu byli przed nami"
